Łódź. Karetka potrąciła 84-letnią kobietę na pasach na ulicy Tatrzańskiej. Natychmiast udzielona pomoc medyczna nie pomogła i piesza zmarła. Śledztwo trwa, ale wszystko wskazuje, że kobieta wyszła na przejście dla pieszych zza autobusu MPK.Tragiczny wypadek w Łodzi. Około godziny 18 we wtorek 18 października życie straciła 84-letnia kobieta. Ironią losu jest to, iż potrąciła ją karetka pogotowia.
Kolizja z udziałem karetki pogotowia ratunkowego w Bielsku na Mazowszu. Kierujący pojazdem mężczyzna stracił panowanie nad kierownicą i przebił ogrodzenie miejskiego cmentarza. W wyniku zdarzenia uszkodzonych zostało kilka nagrobków. Na szczęście, nie ma osób poszkodowanych.Wprowadzony na DK 60 ruch wahadłowy i uszkodzone pomniki na nekropolii w Bielsku koło Płocka - oto bilans groźnie wyglądającego zdarzenia z udziałem ambulansu, do którego doszło w poniedziałek około godziny 5:30 nad ranem.
Chwile grozy w Białymstoku. Karetka jechała na sygnale, a w środku znajdował się pacjent, który potrzebował pomocy. Chwilę później pojazd leżał na boku i blokował skrzyżowanie w centrum miasta. Ratownicy mieli pomóc w szybkim transporcie, ale to koledzy przyjechali ich opatrzeć. Nie zawsze sygnały świetlne i dźwiękowe gwarantują szybki, a przede wszystkim bezpieczny przejazd pojazdów uprzywilejowanych. W Białymstoku nieomal doszło do tragedii.W centrum miasta miał miejsce wypadek z udziałem karetki pogotowia oraz samochodu osobowego. Sześć osób otrzymało pomoc medyczną, niektórzy musieli trafić do szpitala.
Niestandardowa interwencja pogotowia ratunkowego w Łodzi. Pod numer alarmowy zadzwoniła zaniepokojona emerytka, która uskarżała się na fatalne samopoczucie podczas upałów. Gdy do mieszkania 73-latki dotarł pośpiesznie zespół ratowników, będąca w bardzo dobrej kondycji seniorka zmieniła wersję wydarzeń i wysunęła absurdalną prośbę. Teraz za swój wybryk może ponieść surowe konsekwencje.Piątkowe upały nad Polską sprawiły, że telefony dyspozytorów pogotowia ratunkowego niemal nie przestawały dzwonić. Wysokie temperatury poważnie doskwierały zwłaszcza mającym problemy ze zdrowiem, w tym seniorom.Nic więc dziwnego, że gdy pod numer alarmowy 112 zadzwoniła zaniepokojona swoim stanem fizycznym 73-letnia mieszkanka łódzkiej dzielnicy Widzew, na ratunek błyskawicznie ruszył jej zespół karetki pogotowia. Choć medycy, którzy dotarli na miejsce zgłoszenia, w swoim zawodzie doświadczyli już wielu mrożących krew w żyłach sytuacji, tym razem dosłownie osłupieli. Przyczyną takiego obrotu spraw nie był jednak poważny stan kobiety, a prośba, jaką wyartykułowała, gdy tylko ujrzała ratowników.
W Sielpi Wielkiej w województwie świętokrzyskim doszło w czwartek wieczorem do wypadku. 25-letni mężczyzna wjechał motocyklem w trzyosobową rodzinę. Policja poinformowała, że pięcioletnia dziewczynka oraz jej ojciec trafili do szpitala.Do zdarzenia doszło w czwartek 16 czerwca w godzinach wieczornych przy ulicy Wjazdowej w Sielpi Wielkiej nieopodal Końskich. 25-letni mężczyzna podczas wyprzedzania stracił panowanie nad motocyklem crossowym KTM i wjechał na chodnik.Świętokrzyskie: Wypadek w Sielpi Wiejskiej. Ucierpiała pięcioletnia dziewczynkaMotocyklista potrącił 39-letniego mężczyznę i jego pięcioletnią córkę. Oboje trafili do kieleckiego szpitala. Dziecko doznało urazu nogi, a ojciec - obrażeń głowy. Ze zdarzenia bez szwanku wyszedł trzyletni chłopczyk, który spacerował z rodzicem i siostrą.25-letni mieszkaniec gminy Końskie nie posiadał uprawnień do kierowania motocyklem, a pojazd nie był dopuszczony do ruchu. Rzeczniczka koneckiej policji st. sierż. Marta Przygodzka zapowiedziała, że sprawa znajdzie finał w sądzie.Artykuły polecane przez Goniec.pl:"Zagrożenie nowym atakiem". Prezydent Ukrainy zwołał pilną naradę, obawia się nie tylko RosjiLepiej przeszukaj szuflady. Dziesięciogroszówka z PRL jest warta majątek, można się dorobić"Rz": Paweł Kukiz może stracić partię. Muzyk nie złożył sprawozdania finansowego do PKWŹródło: Goniec.pl
W pobliżu Mdzewa, około 25 km od Mławy (województwo mazowieckie), na trasie S7, doszło do wypadku drogowego. Zderzyły się dwa samochody osobowe, na skutek czego rannych zostało pięć osób. Poszkodowani zostali odtransportowani do szpitali.Aspirant sztabowa Anna Pawłowska, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Mławie, w rozmowie z Polską Agencją Prasową przekazała, że obydwaj kierowcy byli trzeźwi.
Dramatyczny wypadek z udziałem jadącej na wezwanie karetki pogotowia w Szczecinie. Pojazd, ktorym podróżowali ratownicy medyczni zderzył się z samochodem osobowym i wjechał w przystanek tramwajowy, na którym stała kobieta. Ofiara poniosła śmierć na miejscu, w szpitalu przebywają cztery osoby.Dzień na szczecińskich Pomorzanach nie zaczął się szczęśliwie. Jadący z pomocą do potrzebującego ratownicy medyczni sami padli ofiarą tragicznego zdarzenia, w wyniku którego nie dojechali do celu.
W środę 16 lutego w Mszanie Dolnej w województwie małopolskim doszło do tragedii. W godzinach wieczornych doszło do zatrzymania akcji serca u 2,5-letniego dziecka. Na miejscu lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownikom nie udało się uratować życia małego pacjenta.Służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie o zdarzeniu od rodziców. Na miejsce przybyło pogotowie, które podjęło decyzję o konieczności szybkiego transportu dziecka do placówki specjalistycznej. Jeszcze w trakcie akcji reanimacyjnej wezwano śmigłowiec LPR.Helikopter wylądował w Mszanie Dolnej tuż przed godziną 21:00. Niestety, ratownikom nie udało się przywrócić akcji serca 2,5-letniego pacjenta. Dziecko zmarło na rękach pracowników pogotowia ratunkowego.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Niemiecka dziennikarka niemal zemdlała w programie na żywo. Pomógł jej politykRosja przedstawiła wstępne warunki deeskalacji kryzysu na UkrainieCzwartkowa wichura zniszczyła dom gwiazdy TVN. Ola Żuraw pokazała skalę zniszczeńJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Super Express
Nie żyje kobieta, której na pomoc ruszyli przechodnie i strażacy. Karetka przyjechała dopiero po 45 minutach, wcześniej w okolicy żadna załoga pogotowia ratunkowego nie była wolna. W Strzegomiu na Dolnym Śląsku doszło w niedzielę do tragedii. Strażacy obecni przy akcji wszystko zrelacjonowali.- Był to kolejny wyjazd nasz do Izolowanego zdarzenia medycznego za pogotowie. Pomimo wysiłku naszych strażaków nie udało się uratować poszkodowanej kobiety - przekazała Ochotnicza Straż Pożarna ze Strzegomia.IV fala koronawirusa zaczyna ponownie paraliżować pracę pogotowia ratunkowego. Niedzielna śmierć kobiety na Dolnym Śląsku potwierdza, że karetki nieustannie jeżdżą do pacjentów, liczba zespołów medycznych nie jest wystarczająca. Dramatyczne doniesienia na temat akcji ratowniczej w Strzegomiu.
We wtorek 19 października doszło do koszmarnego wypadku w miejscowości Ujazd w gminie Trzciana (województwo małopolskie). Na drodze powiatowej bus, który przewoził osoby z niepełnosprawnością, zderzył się z ciągnikiem. Wskutek zdarzenia drogowego dziewięć osób odniosło obrażenia. Jeden poszkodowany zginął na miejscu.Jak wstępnie ustaliła policja, do wypadku doszło na łuku wąskiej drogi powiatowej. Fiat ducato, w którym poza kierowcą jechało 13 osób z niepełnosprawnością oraz ich opiekunka, zderzył się z przyczepą ciągnika rolniczego. Mundurowi przekazali, że obaj mężczyźni prowadzący pojazdy byli trzeźwi i nie odnieśli obrażeń.Poszkodowani, którzy odnieśli obrażenia wskutek wypadku, zostali przetransportowani do szpitali w Brzesku, Bochni, Limanowej oraz Krakowie. Bocheński starosta Adam Korta oświadczył, że zarówno rodziny ofiar, jak i pensjonariusze Środowiskowego Domu Samopomocy będą mogli liczyć na pomoc pomoc psychologiczną w ramach szybkiej interwencji kryzysowej.
W piątek 15 października w gminie Białogard w województwie zachodniopomorskim doszło do dramatycznego wypadku. W miejscowości Pomianowo samochód osobowy zjechał z trasy i uderzył w drzewo. Wewnątrz wraku znajdowało się trzyletnie dziecko, które zostało wyciągnięte przez ratowników medycznych. Służby walczą o życie dziewczynki.Nadal nieznane są szczegółowe okoliczności wypadku, do którego w godzinach popołudniowych doszło w miejscowości Pomianowo. Z doniesień mediów wynika, że samochód osobowy z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Na miejscu pojawiły się już służby. Trwa akcja ratownicza.Wskutek wypadku kierowca jest zakleszczony we wraku pojazdu, jak przekazali dziennikarze portalu Onet.pl. Wewnątrz auta znajdowało się także trzyletnie dziecko. Ratownikom medycznym udało się już wydostać dziewczynkę z samochodu osobowego. Rozpoczęła się walka o jej życie.
W pożarze, który wybuchł na południu Tajwanu, zginęło co najmniej 46 osób. Niestety niewykluczone, że liczba ofiar śmiertelnych wzrośnie, ponieważ nadal trwa dramatyczna akcja, w którą zaangażowano kilkuset ratowników. W miejscowości Kaohsiung 13-piętrowy wieżowiec stanął w płomieniach. Część mieszkańców zostało uwięzionych w budynku.Horror mieszkańców Tajwanu rozpoczął się w czwartek 14 października nad ranem. Z komunikatu przekazanego przez Centralna Agencję Informacyjną Tajwanu (CNA) w miejscowości Kaohsiung o godzinie 2:54 czasu lokalnego (14:54 czasu wschodniego) wybuchł pożar. Lokalne władze potwierdziły, że zginęło co najmniej 46 osób.Do wybuchu pożaru doszło w południowej części Tajwanu. W dzielnicy Yancheng miasta Kaohsiung zapłonął 13-piętrowy wieżowiec. Zgodnie z informacjami przekazanego przez rzecznika miejskiego biura straży pożarnej stacji CNN na miejsce wysłano ponad 377 ratowników. Początkowo komendant służb poinformował o siedmiu ofiarach śmiertelnych, jednak ta liczba szybko zaczęła rosnąć. W budynku uwięzionych zostało wielu mieszkańców.
Policjanta po służbie zaniepokoiło zachowanie kierowcy karetki. Samochód ledwo utrzymywał się na drodze. Po zatrzymaniu auta okazało się, że za kierownicą siedziała nietrzeźwa kobieta. Choć funkcjonariusz jechał prywatnym samochodem, zdecydował się podjąć interwencję. Miał słuszność - kierująca pojazdem zachowała się wyjątkowo nieodpowiedzialnie. Policjant interweniuje po służbieKomenda Miejska Policji w Koszalinie powiadomiła o interwencji jednego ze swoich funkcjonariuszy. Mężczyzna, który był już poza godzinami pracy, zdecydował się na podjęcie zdecydowanych działań. Policjant podróżował "po cywilu" drogą wojewódzką nr 112 od Białogardu w stronę Koszalina. W pewnym momencie zauważył samochód niebezpiecznie skręcający to w lewo, to w prawo. Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo Ku jego zdumieniu, była to karetka prywatnego transportu medycznego. Zauważając, że kierująca nią osoba jedzie "zygzakiem" i może spowodować niebezpieczeństwo, zdecydował się zatrzymać pojazd. Samochód zjechał na pobocze, a policjant wysiadł ze swojego wozu i podbiegł do karetki. Za kierownicą siedziała 29-letnia kobieta. Mężczyzna bez wahania wyciągnął kluczyki ze stacyjki pojazdu. Skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie Funkcjonariusz natychmiast zawiadomił o sytuacji Komendę Miejską Policji w Koszalinie. Patrol przybył na miejsce, by zbadać u 29-latki zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Wynik nie pozostawiał złudzeń. Stwierdzono u kobiety aż 2,4 promila. To jednak nie koniec nieodpowiedzialnego zachowania kierowcy. Po sprawdzeniu auta okazało się, że w tylnej części pojazdu przebywa pacjent, którego kobieta przewoziła karetką. To zdecydowanie pogorszyło jej sytuację. Kierująca samochodem została zatrzymana i przewieziona do policyjnego aresztu, gdzie usłyszała zarzuty. Wkrótce odpowiedzieć będzie musiała przed sądem. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Sejm przegłosował, urząd będzie monitorował paragonyKrzysztof Krawczyk Junior chce udowodnić niedyspozycję ojca przy podpisywaniu testamentuNie żyje Zbigniew Pacelt, polski sportowiec i politykJeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: policja.gov.pl
W Paczkowie w województwie opolskim doszło do tragicznego wypadku z udziałem dziecka. W poniedziałek 4 października półtoraroczny maluch wszedł wprost pod koła ruszającego samochodu. Ofiara została przetransportowana do jednego ze szpitali we Wrocławiu, gdzie lekarze walczą o jej życie. Sprawą ma zająć się prokuratura.Dramatyczny wypadek wydarzył się na terenie prywatnej posesji w Paczkowie. Około godziny 12:00 półtoraroczne dziecko wbiegło pod ruszające auto. Do tragedii doszło na oczach ojca malucha. Podczas zdarzenia ofiara odniosła bardzo poważne obrażenia głowy.Zaraz po wypadku ojciec chłopca wraz z 36-letnim kierowcą samochodu sami przewieźli dziecko do najbliższego szpitala. Rodzic uznał, że nie ma sensu wzywać karetki, ponieważ zdarzenie miało miejsce dwie minuty jazdy od placówki medycznej. Tam stwierdzono u malucha rozległe obrażenia mózgowo-czaszkowe.– Postanowili sami zawieźć je do lokalnego szpitala, który znajduje się bardzo blisko miejsca zdarzenia, ok. 2 minut jazdy samochodem – oświadczył Mateusz Schweiger z Komendy Powiatowej Policji w Nysie.Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ministerstwo Zdrowia ma coraz poważniejsze problemy w związku z zaostrzającymi się protestami medyków. Po tym, jak przez weekend część karetek nie wyjechała na ulice, członkowie resortu zaplanowali pilne spotkanie z ratownikami. Do rozmów z pracownikami służby zdrowia przystąpić ma wiceminister Waldemar Kraska.Choć jeszcze niedawno minister zdrowia Adam Niedzielski na antenie Radia ZET podkreślał, że protest medyków nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa Polaków, to wiele wskazuje jednak na rosnące problemy resortu. Przez weekend łącznie na ulice nie wyjechało aż 50 załóg ratowników, jak przekazał portal Warszawa w Pigułce.Do pilnych rozmów z ratownikami przystąpił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Spotkanie z medykami zaplanowano na dzisiaj (4 października), na godzinę 12:00. Sytuacja dotyczy pracowników Meditransu. W sobotę na ulice nie wyjechało 20 załóg, natomiast w niedzielę – 30 załóg.
W sobotę z 26 zespołów ratownictwa medycznego, które w ciągu doby obsługują obszar aglomeracji poznańskiej, pracowało jedynie 10 ekip. W związku z fatalną sytuacją Wielkopolski Urząd Wojewódzki zadecydował, że braki kadrowe uzupełnią strażacy. - Strażacy z uprawnieniami ratownika medycznego będą dysponowani do zdarzeń, a do poszkodowanych dotrą karetkami użyczonymi przez Wojewódzką Stację Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu - przekazał Tomasz Stube z WUW.
Do niebezpiecznego wypadku doszło w czwartek 30 września w Nowych Żukowicach. Pirat drogowy doprowadził do tego, że samochód policyjny zderzył się z innym pojazdem osobowym i wpadł do rowu. Sprawca nie udzielił pomocy poszkodowanym i uciekł z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany po kilku godzinach. Był pod wpływem alkoholu.Wypadek wydarzył się na drodze wojewódzkiej 984 po godzinie 20:00. Jadący brawurowo kierowca uderzył w samochód osobowy, który oczekiwał na możliwość skrętu w lewo. Matiz został wypchnięty przed radiowóz i wówczas doszło do kolejnej kolizji. Służbowe auto policyjne wjechało do przydrożnego rowu melioracyjnego.Sprawca wypadku nie udzielił pomocy 18-letniemu kierowcy matiza ani funkcjonariuszom i uciekł z miejsca zdarzenia. Poszkodowanym pomocy udzielili strażacy oraz ratownicy medyczni. Wszyscy zostali przetransportowani do tarnowskiego szpitala. Następnie funkcjonariusze zaczęli szukać podejrzanego.
Pracownicy ochrony zdrowia, w tym ratownicy medyczni, od miesięcy walczą o podwyżki. Na profilu facebookowym „Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja” pojawiły się zdjęcia z karetki, w której medycy z poświęceniem ratowali ludzkie życie. Dodano do nich poruszający apel.- To mówisz, że miałeś/aś dzisiaj ciężki dzień w pracy? - piszą pod mrożącymi krew w żyłach zdjęciami ratownicy.
Policja prowadzi śledztwo w sprawie tragedii, do której w środę 15 września doszło w górach. Po ukraińskiej stronie Karpat eksplodował niewybuch z czasów pierwszej wojny światowej. Wskutek zdarzenia zginęły dwie osoby. Obrażenia odniosło pięcioro turystów. Grupa zatrzymała się, by rozpalić ognisko. Akcja ratownicza trwała całą noc.Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że w środę wieczorem grupa 12 turystów zatrzymała się, by rozpalić ognisko w pobliżu miejscowości Woronenko w Karpatach na Ukrainie. Ratownicy obwodu zakarpackiego o godzinie 21:20 otrzymali wiadomość o eksplozji, podczas której wczasowicze odnieśli poważne obrażenia.Jak przekazała policja, wskutek wybuchu zginęło dwoje turystów. Kolejnych pięcioro zostało rannych. Wiadomości te potwierdziła również Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, z którą skontaktowała się agencja UNN. Wśród 12 wczasowiczów było dwóje małych dzieci w wieku pięciu i trzech lat oraz obywatel Wielkiej Brytanii.
Na autostradzie A4 doszło do tragicznego wypadku. Na odcinku na wysokości Krapkowic w województwie opolskim mężczyzna spadł na kabinę ciężarówki. 35-latek wyskoczył z wiaduktu. Ratownikom medycznym nie udało się uratować jego życia. O prawdziwym cudzie może natomiast mówić kierowca pojazdu ciężarowego, który ocalał.W środę 8 września po godzinie 11:00 policja otrzymała zawiadomienie o wypadku, do którego doszło na 256. kilometrze autostrady A4 w pobliżu węzła Krapkowice. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Nową Trybunę Opolską z wiaduktu skoczył mężczyzna. 35-latek spadł wprost na kabinę ciężarówki.Według NTO zanim doszło do wypadku, mężczyzna porzucił swój samochód i przeszedł przez barierki ograniczające wejście na łącznicę. Następnie skoczył z wiaduktu na wysokości Strzebniowa (dzielnica Gogolina). Trafił wprost na kabinę przejeżdżającej ciężarówki, przebijając jej dach i wpadając do środka pojazdu.
Wskutek protestu ratowników medycznych pojawiły się poważne utrudnienia. Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł wystosował do Ministerstwa Obrony Narodowej prośbę o oddelegowanie żołnierzy z odpowiednimi kwalifikacjami, by wypełnić luki w kadrach. Na czas od 2 do 16 września obsady wymaga 40 zespołów.W komunikacie wojewoda mazowiecki poinformował, że służby monitorują gotowość zespołów ratownictwa medycznego oraz „podejmują działania mające na celu zapewnienie mieszkańcom dostępu do świadczeń z zakresu ratownictwa medycznego”. Sytuacja staje się coraz bardziej problematyczna.W piątek 3 września nie wyjechały 43 na 202 zakontraktowane zespoły ratownictwa medycznego. W samej Warszawie nie pracuje 38 takich zespołów. Z wiadomości wynika, że Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SP ZOZ w Warszawie jest dysponentem zespołów oraz zobowiązany jest do udzielania świadczeń.
Pewna kobieta we Francji postanowiła wzbogacić się na pogrzebach. Bynajmniej jednak nie otworzyła własnego biznesu. Pojawiała się na wielu uroczystościach, by okradać zmarłych. Wreszcie Francuzka została namierzona przez służby. Została przyłapana na gorącym uczynku. Podawała się za przyjaciół osób, które odeszły.Podejrzana Francuzka pojawiła się na pogrzebie, twierdząc, że była przyjaciółką zmarłej. Kobieta mieszkała tuż przy domu pogrzebowym i pojawiała się na ceremoniach ostatniego pożegnania. Jej częsta obecność zaczęła jednak budzić podejrzenia. Wreszcie sprawą zainteresowała się policja.Podczas jednego z pogrzebów Francuzka wykazała się nieostrożnością. Kobieta – jak miała w zwyczaju – podała się za przyjaciółkę zmarłej i przywitała się z rodziną. Później poszła do pomieszczenia, w którym znajdowała się trumna z ciałem. Udając, że żegna się z dawną znajomą, ściągnęła z niej biżuterię. Bliscy zauważyli przestępstwo.
Ojciec Kornela K. potwierdził, że jego syn nie żyje. W poniedziałek 26 lipca słowaccy ratownicy trafili na zwłoki Polaka. 24-latek zaginął w Tatrach 15 lipca. Akcję poszukiwawczo-ratunkową prowadziły polskie oraz słowackie służby. Tata zmarłego podziękował wszystkim za zaangażowanie oraz wsparcie w trudnych chwilach.Zakończyły się poszukiwania Kornela K. Początkowo nie było wiadomo, czy ciało znalezione przez słowackich ratowników należy do 24-latka, który niedawno zaginął w Tatrach. Smutne informacje potwierdził jego ojciec, który opublikował oświadczenie w mediach społecznościowych.Z komunikatu wynika, że ciało Kornela K. odnaleziono w Czarnej Jaworowej Dolinie pod ścianą Baraniego Zwrotnika. Jak przekazał ojciec, jego 24-letni syn próbował samotnie przejść grań. Słowaccy ratownicy odnaleźli zwłoki Polaka w poniedziałek wieczorem.
Od środy 21 lipca Szpitalny Oddział Ratunkowy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka przy ulicy Fieldorfa został zamknięty do odwołania. Pracownicy wrocławskiego oddziału postanowili wziąć udział w ogólnopolskim strajku. Braki w personelu doprowadziły do paraliżu.Komitet Protestacyjny Ratowników Medycznych potwierdził, że pracownicy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego we wrocławskim szpitalu przy ulicy Fieldorfa dołączyli do ogólnopolskiego strajku. Decyzja ta skończyła się poważnymi brakami w personelu, co skutkowało zamknięciem całego oddziału.Wspomniany Szpitalny Oddział Ratunkowy we Wrocławiu został zamknięty w środę 21 lipca o godzinie 18:00. Nie przekazano konkretnych informacji dotyczących tego, kiedy znów będzie funkcjonował. Najprawdopodobniej dojdzie do tego wtedy, gdy do pracy wrócą ratownicy oraz pielęgniarki.
Policjanci, którzy pojawili się nad jeziorem w Grudziądzu, potwierdzili śmierć nastolatka. 15-letni chłopak wskoczył do akwenu i już z niego nie wypłynął. Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe wyłowiło jego ciało jeszcze zanim na miejscu pojawili się mundurowi. Niestety mimo prób reanimacji ofiary nie udało się uratować.We wtorek policja otrzymała zawiadomienie o młodym chłopaku, który wskoczył do Jeziora Rudnickiego Wielkiego w Grudziądzu i nie wyszedł na brzeg. Oprócz funkcjonariuszy na miejscu pojawili się także strażacy z Szynycha z łodziami oraz Zespół Ratownictwa Medycznego.Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe wyłowiło nastolatka, zanim jeszcze na brzeg jeziora dotarły oddziały policji. 15-letniego chłopaka wyciągnięto na pomost przy Plaży Miejskiej. Niestety nie udało się go uratować. Sprawę bada już prokuratura, która chce wyjaśnić okoliczności, w jakich doszło do tragedii.
Ratownicy wyciągnęli 40-letniego mężczyznę z Morza Bałtyckiego. Mimo podjętej reanimacji nie udało się uratować mieszkańca powiatu drawskiego. Z ustaleń służb wynika, że wszedł do wody w okolicy apartamentowca Dune. Wyciągnięto go w Unieściu. To już druga dzisiaj ofiara utonięcia. Pojawił się apel do plażowiczów.Z komunikatu służb wynika, że mężczyzna, który dziś rano zginął nad polskim morzem, wszedł do wody na odcinku niestrzeżonej plaży. Warto przypomnieć, że w miejscu, w którym znajdują się czerwone flagi, obowiązuje bezwzględny zakaz kąpieli. Do utonięcia 40-latka najprawdopodobniej przyczyniły się trudne warunki.Choć wreszcie znaleziono mężczyznę i wyciągnięto go na brzeg, niestety nie udało się go uratować. Ratownicy podjęli reanimację, która jednak nie przyniosła skutków. Mieszkaniec powiatu drawskiego najprawdopodobniej zbyt długo znajdował się pod wodą.
Niedobór personelu medycznego cały czas niesie ze sobą potencjalne niebezpieczeństwo. Bardzo dobrze pokazała to sytuacja w Rawiczu, gdzie ze względu na brak wolnych ambulansów, do akcji ratunkowej musieli przystąpić strażacy, a po nich załoga helikoptera LPR.W minioną sobotę w Rawiczu służby otrzymały zgłoszenie dotyczące seniora, który potrzebował pilnej pomocy. Problem w tym, że dyspozytor nie mógł wysłać na miejsce żadnej wolnej karetki, bo takowych po prostu nie było.Zgłoszenie natychmiast przekierowano do straży pożarnej, która wysłała na miejsce swoją jednostkę. Strażacy natychmiast udali się na miejsce, gdzie udzielili seniorowi podstawowej pierwszej pomocy. Niestety sytuacja była zbyt poważna, aby obyło się bez interwencji medyków. W tym celu ściągnięto na miejsce załogę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W mgnieniu oka parking przy hipermarkecie przy ul. Armii Krajowej został zabezpieczony i przygotowany pod lądowisko helikoptera.Pozostała część artykułu pod materiałem wideoPo dwugodzinnej akcji senior w końcu został przetransportowany do szpitala, gdzie udzielono mu fachowej pomocy. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Członkowie zespołu Maneskin oddali nagrodę otrzymaną na festiwalu w Sopocie fancePoznaliśmy szczegóły postępowania ws. kardynała DziwiszaŚmiertelny wypadek na A1 w okolicach Łodzi. Nie żyją dwie osobyJeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Super Express
Katarzyna Grochola wrzuciła do sieci bardzo drastyczne zdjęcie. Widać na nim, jak cała we krwi poddawana jest czynnościom ratunkowym. Pisarka zdecydowała się publicznie podziękować ratownikom medycznym.Internauci obserwujący Katarzynę Grocholę na Instagramie przeżyli niemały szok, kiedy zobaczyli jej ostatnią publikację. Autorka bestsellerowych powieści zdecydowała się udostępnić fotografię z interwencji pogotowia.