Rosyjska rakieta zaskoczyła PiS. Błaszczak oskarża generała, a ten odpowiada
Pod koniec kwietnia całą Polską wstrząsnęła wiadomość o tym, że pod Bydgoszczą znaleziono szczątki rosyjskiej rakiety zdolnej przenosić ładunki jądrowe. Sprawa jest bardzo zagadkowa. Minister obrony narodowej, jak i premier twierdzą, że o rosyjskiej rakiecie nic nie wiedzieli. Mariusz Błaszczak odpowiedzialność za brak reakcji i informacji zrzucił na Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, który w związku z tymi zarzutami opublikował dzisiaj specjalny apel.
Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą
27 kwietnia Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że w pobliżu miejscowości Zamość pod Bydgoszczą odnaleziono "szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego". Premier Mateusz Morawiecki sugerował już wtedy, że znalezisko może mieć związek z dużym ostrzałem Ukrainy, do którego doszło w grudniu ubiegłego roku.
Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych potwierdził, że był to rosyjski pocisk manewrujący Ch-55, zdolny do przenoszenia ładunków jądrowych. Zgodnie z przekazywanymi informacjami, obiekt wlatujący w polską przestrzeń powietrzną od strony Białorusi zauważyli żołnierze Centrum Operacji Powietrznych Dowództwa Komponentu Powietrznego 16 grudnia. Premier zapewniał, że w trakcie tego incydentu poderwane zostały polskie myśliwce oraz sojusznicze F-35.
Polskie siły miały stracić pocisk z radarów, a akcję poszukiwawczą miały przejąć śmigłowce - bezskutecznie. Według nieoficjalnych doniesień dziennikarzy Onetu szefostwo MON zdecydowało, wbrew rekomendacjom armii, aby nie przeprowadzać szerokiej akcji poszukiwawczej. Obiektu miało szukać jedynie wojsko, tak by nie niepokoić mieszkańców i żeby sprawa nie wyciekła do mediów. Ostatecznie szczątki rakiety znaleziono przypadkiem, za sprawą osoby jeżdżącej nieopodal konno. Stało się to dopiero w kwietniu, czyli po ponad 4 miesiącach, od czasu, kiedy rakieta miała znaleźć się nad terytorium Polski.
Co wiedział premier?
10 maja Mateusz Morawiecki stwierdził, że o incydencie z rosyjską rakietą dowiedział się dopiero wtedy, kiedy o nim poinformował, czyli 27 kwietnia. Oznaczałoby to, że premier przez kilka miesięcy nie wiedział, że na polskim niebie pojawiła się rakieta zdolna przenosić ładunek jądrowy.
Wiceminister MSZ próbował tłumaczyć słowa premiera i w czwartek (11.05) w radiu RMF mówił, że Morawieckiemu chodziło pewnie o samo znalezienie szczątków danej rakiety, ponieważ o pewnym, niewyjaśnionym incydencie z grudnia "było wiadomo od razu wtedy".
O słowa premiera na temat tego, że o incydencie dowiedział się dopiero w kwietniu korespondentka RMF zapytała w środę (10.05) generała Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Wojskowy zapewnił, że o sprawie "poinformował swoich przełożonych". Dopytywany o dokładną datę powiedział tylko, że zrobił to "wtedy, kiedy miało to miejsce". - Proszę zapytać pana premiera, pana ministra. Ja robię to, co mam w zakresie swoich obowiązków - stwierdził gen. Andrzejczak i dodał, ze nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia.
Mariusz Błaszczak wskazuje winnego. Generał odpowiada
W czwartek (11.05) wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przedstawił wyniki kontroli przeprowadzonej w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych. - Procedury i mechanizmy reagowania zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków - przekazał Mariusz Błaszczak.
Według ministra generał Tomasz Piotrowski nie poinformował ani jego, ani Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej. Błaszczak przekazał, że z notatki, którą otrzymał 16 grudnia, wynikało, że tego dnia nie odnotowano naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Minister poinformował, że raport z kontroli niezwłocznie przekaże do prezydenta i tylko w porozumieniu z nim możliwe będzie wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych, lub personalnych.
Do sprawy odniósł się sam gen. Piotrowski, który w piątek (12.05) opublikował apel. - Mówię do Państwa dlatego, że w ostatnich godzinach odebrałem wiele telefonów, przeczytałem wiele informacji od ludzi, którzy piszą do mnie o tzw. burzy medialnej, jaka zapanowała w przestrzeni - rozpoczął Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Dalej generał podkreślił, w jak trudnym czasie obecnie się znajdujemy w związku z wojną, która trwa w Ukrainie. - Mówię do Państwa, bo chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to, abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam - mówił.
Wojskowy zaznaczał dalej, że każdego dnia stara się wywiązywać ze swoich obowiązków, dbając o bezpieczeństwo Polski. Następnie podkreślił, że ma nadzieję, iż żyjemy w sprawiedliwym państwie. - Wierzę głęboko, że żyjemy w Państwie, które jest silne i sprawiedliwe. Wierzę też głęboko we wszystkich Polaków, że jesteśmy w tej chwili w stanie pokazać przy nadchodzącym zagrożeniu ze wschodu, że jesteśmy świadomi, że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy, co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom - przekazał generał Tomasz Piotrowski.
Prezydent milczy, a opozycja wzywa do dymisji
W czwartek, jeszcze przed konferencją ministra Błaszczaka, Andrzej Duda zapytany o sprawę odpowiedział, że "wiele wskazuje na to, że mógł to być faktycznie upadek rakiety". - Nie było tam żadnej eksplozji, żadnego ładunku wybuchowego, w istocie nie stworzyło to żadnego poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa RP i to jest dla mnie, jako prezydenta, najważniejsze - powiedział Andrzej Duda.
Szef Kancelarii Prezydenta w piątek (12.05) na antenie Radia Zet skomentował czwartkowe oświadczenie ministra Błaszczaka. - Muszę by bardzo powściągliwy. W obiegu publicznym krążą różne informacje, inne informacje krążą w obiegu niepublicznym. W tym momencie niespecjalnie mamy o czym rozmawiać - zaznaczył.
Paweł Szrot przekazał, że do Kancelarii Prezydenta i do Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie wpłynął jeszcze końcowy raport, ani żadne wnioski personalne.
Po południu oficjalny komunikat wydało również BBN, w którym przekazano, że "informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto Prezydentowi RP nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie. W ocenie Prezydenta RP konieczne jest odpowiedzialne działanie w celu uniknięcia podejmowania pochopnych decyzji. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego prowadzi działania zmierzające do ustalenia pełnych okoliczności zdarzenia".
Cała sprawa mocno obciąża wizerunek rządu, a w szczególności Mariusza Błaszczaka. W czwartek (11.05), podczas jednego ze swoich spotkań z wyborcami, zachowanie ministra skomentował Donald Tusk. - Minister Błaszczak - wzorcowy przykład politycznego tchórza - postanowił dziś zwalić winę na ludzi w mundurach - powiedział szef PO. Przedstawiciele partii opozycyjnych domagają się od rządzących jasnych odpowiedzi i przekonują, że Mariusz Błaszczak powinien podać się do dymisji.
Źródło: Goniec.pl/Radio Zet/RMF FM