Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Rosjanie zaatakowali Ukrainę tuż po rozmowach w Genewie. Putin znów zaskoczył świat
Julia Bogucka
Julia Bogucka 24.11.2025 09:35

Rosjanie zaatakowali Ukrainę tuż po rozmowach w Genewie. Putin znów zaskoczył świat

Rosjanie zaatakowali Ukrainę tuż po rozmowach w Genewie. Putin znów zaskoczył świat
Fot. MAXIM SHIPENKOV/AFP/East News

W Genewie trwały rozmowy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą, dotyczące niedawno przedstawionego w mediach planu pokojowego. Choć dokument jest forsowany przez stronę amerykańską, jako klucz do pokoju, Władimir Putin postanowił podjąć radykalną decyzję. Wieści z Ukrainy właśnie dotarły, to wydarzyło się w trakcie rozmów pokojowych.

Amerykański plan pokojowy wzbudza kontrowersje

Atmosfera towarzysząca rozmowom w Szwajcarii jest napięta, a na stole leży propozycja, która budzi w Kijowie i wielu stolicach europejskich dreszcz niepokoju przypominający echa układu monachijskiego. Zgodnie z doniesieniami, które wyciekły do opinii publicznej, nowa administracja w Waszyngtonie, reprezentowana w Genewie m.in. przez nominowanego na Sekretarza Stanu Marco Rubio oraz specjalnego wysłannika Steve'a Witkoffa, położyła na stole dokument określany mianem "28-punktowego planu pokojowego”.

Projekt ten, choć oficjalnie ma na celu szybkie zakończenie rozlewu krwi, w praktyce stawia Ukrainę przed dramatycznym wyborem, który prezydent Wołodymyr Zełenski określił mianem ryzyka utraty suwerenności w zamian za iluzoryczne gwarancje bezpieczeństwa. Kluczowe założenia amerykańskiej propozycji są dla Kijowa niezwykle gorzką pigułką do przełknięcia, zakładają bowiem nie tylko zamrożenie konfliktu na obecnej linii frontu, ale faktyczne uznanie rosyjskiej kontroli nad okupowanymi terytoriami, w tym Krymem i Donbasem.

Rosjanie zaatakowali Ukrainę tuż po rozmowach w Genewie. Putin znów zaskoczył świat
Fot. The Presidential Office of Ukraine/Wikimedia Commons CC BY 4.0

Co więcej, plan zakłada drastyczne ograniczenie potencjału obronnego Ukrainy, w tym redukcję liczebności armii do 600 tysięcy żołnierzy oraz, co budzi największy sprzeciw nad Dnieprem, wymuszoną rezygnację z ambicji członkowskich w NATO na czas nieokreślony. W zamian za te bolesne ustępstwa Waszyngton i Moskwa miałyby zagwarantować utworzenie zdemilitaryzowanej strefy buforowej, jednak mechanizmy egzekwowania tego rozejmu pozostają niejasne. Europejscy sojusznicy Kijowa, w tym liderzy Niemiec i Francji, choć publicznie zapewniają o dalszym wsparciu, w kuluarach genewskich rozmów nie kryją konsternacji tempem i stylem, w jakim amerykańscy partnerzy próbują wymusić porozumienie. Donald Trump, dążąc do szybkiego sukcesu dyplomatycznego, postawił sprawę jasno: albo Kijów zaakceptuje trudne warunki, albo ryzykuje całkowite odcięcie amerykańskiej kroplówki z pomocą militarną, co w obecnej sytuacji na froncie byłoby dla Ukrainy wyrokiem śmierci.

Do tego doszło w Charkowie

W czasie gdy dyplomaci analizowali mapy przyszłych stref buforowych, mieszkańcy Charkowa stanęli w obliczu bezpośredniego zagrożenia życia, co stanowiło makabryczny kontrapunkt dla toczących się negocjacji. Rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany atak na miasto, wykorzystując do tego celu zarówno drony uderzeniowe, jak i kierowane bomby lotnicze, które z precyzją wymierzoną w infrastrukturę cywilną spadły na gęsto zaludnione dzielnice. Bilans tej tragicznej nocy jest bolesny, według najnowszych doniesień lokalnych władz i służb ratunkowych, w wyniku uderzeń zginęły co najmniej cztery osoby, a liczba rannych przekroczyła 17.

W tej chwili wiadomo, że 17 osób zostało rannych, cztery osoby zginęły - poinformował mer miasta Ihor Terechow.

Rosyjskie lotnictwo, atakując cele cywilne w momencie, gdy ważą się losy porozumienia pokojowego, realizuje cyniczną strategię zastraszania. Uderzenie w bloki mieszkalne i infrastrukturę krytyczną Charkowa ma na celu nie tylko złamanie morale ukraińskiego społeczeństwa, ale przede wszystkim wywarcie dodatkowej presji na prezydenta Zełenskiego, by ten uległ żądaniom terytorialnym i politycznym zawartym w amerykańskim planie.

Obrazy płonących budynków i ratowników wynoszących ofiary z gruzowisk, które obiegły światowe media, stają się niemym oskarżeniem wobec tych, którzy wierzą, że z Władimirem Putinem można negocjować w dobrej wierze bez solidnych gwarancji bezpieczeństwa. Warto zauważyć, że Charków, położony zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Rosją, od początku inwazji jest jednym z najczęściej atakowanych miast, jednak intensyfikacja nalotów w dniu rozmów genewskich ma wymiar wybitnie symboliczny i polityczny. To jasny komunikat Kremla: każda zwłoka w akceptacji rosyjskich warunków będzie okupiona krwią cywilów.

Zobacz też: Alarm na torach w polskim mieście. Maszynista zauważył podejrzaną rzecz

Ukraina stoi przed trudną decyzją

Wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin stawiają Ukrainę w prawdopodobnie najtrudniejszym położeniu od początku pełnoskalowej wojny. Z jednej strony Kijów mierzy się z bezwzględną machiną wojenną Rosji, która nie waha się używać terroru wobec ludności cywilnej jako narzędzia negocjacyjnego, z drugiej zaś czuje na plecach chłodny oddech sojusznika zza oceanu, który zdaje się przedkładać szybkie "domknięcie” tematu wojny nad sprawiedliwy pokój.

Amerykański plan pokojowy w obecnym kształcie, zakładający m.in. faktyczne usankcjonowanie zdobyczy terytorialnych agresora, jest przez wielu ekspertów i samych Ukraińców postrzegany jako kapitulacja. Prezydent Zełenski stoi przed dylematem, który nie ma dobrego rozwiązania, odrzucenie planu grozi utratą kluczowego wsparcia USA i załamaniem frontu, przyjęcie go zaś może doprowadzić do wewnętrznych niepokojów społecznych i politycznego trzęsienia ziemi w kraju, który poniósł gigantyczną ofiarę w obronie swojej niepodległości.

Sytuacja ta jest również testem dla jedności Zachodu. Europejscy przywódcy, choć zaniepokojeni kierunkiem amerykańskiej polityki, wydają się niezdolni do samodzielnego udźwignięcia ciężaru pomocy militarnej i finansowej dla Ukrainy w skali, która pozwoliłaby jej kontynuować walkę bez udziału Waszyngtonu. W Genewie ważą się więc nie tylko losy Ukrainy, ale także wiarygodność całego sojuszu transatlantyckiego. Jeśli plan zostanie narzucony siłą, a rosyjskie bomby nadal będą spadać na ukraińskie miasta, jak miało to miejsce w Charkowie, będzie to sygnał dla reżimów autorytarnych na całym świecie, że naga siła militarna w połączeniu z politycznym szantażem jest skuteczniejsza niż prawo międzynarodowe.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News