Poruszająca relacja kuzynki 33-letniej Doroty. Kobieta mówi o skandalicznym zachowaniu szpitala
Nie milkną echa śmierci pani Doroty, która zmarła na sepsę w szpitalu w Nowym Targu, będąc w piątym miesiącu ciąży. W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej zarzutów pod adresem placówki medycznej, w której to miano nie udzielić kobiecie odpowiedniej pomocy. Równie wielkie kontrowersje towarzyszą temu, jak personel szpitalny potraktował bliskich zmarłej, gdy ci dowiedzieli się o śmierci krewnej. Nowe światło na tę sprawę rzuciła właśnie kuzynka 33-latki w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Śmierć ciężarnej 33-latki w Nowym Targu
Pani Dorota miała przed sobą jeszcze całe całe życie. Zaledwie 33-letnia kobieta oczekiwała właśnie z niecierpliwością na swoje pierwsze, upragnione dziecko, jednak przywitanie maluszka na świecie nie było jej dane.
Pod koniec maja ciężarna, będąc w piątym miesiącu ciąży, trafiła do Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w wyniku przedwczesnego odpłynięcia wód płodowych. Trzy dni później jest stan drastycznie się pogorszył z powodu wstrząsu septycznego, co doprowadziło do śmierci pacjentki.
Po tych wydarzeniach w mijającym tygodniu w całej Polsce odbyły się manifestacje pod hasłem “Ani jednej więcej”. Na jednej z nich obecna była matka pani Doroty, pani Krystyna, która skarżyła się, że do dziś nie uzyskała żadnej opieki psychologicznej.
Wilków. Gęsty, ciemny dym spowił całą okolicę. W akcji 25 zastępów straży i samoloty gaśniczeRodzina skarży się na brak pomocy psychologicznej
Wyznanie pani Krystyny mocno uderzyło m.in. w szpital w Nowym Targu, który postanowił stanąć w swojej obronie i wydał oświadczenie. Placówki zarzeka się, że wsparcie ze strony psychologa zapewniono i 33-latce, i jej bliskim. Co innego wynika ze słów kuzynki pani Doroty, która sama jest psychoterapeutką.
– Dorota miała w tym szpitalu tylko jedną konsultację. Nawet kiedy umierała, nie zaoferowano żadnej pomocy - przekazała pani Ilona.
Owa konsultacja miała mieć miejsce wówczas, gdy pacjentka oraz jej mąż oświadczyli, że chcą przenieść się do innego szpitala. - Wtedy wezwano psychologa i on odradził im przemieszczanie się w tym stanie. Więc zaufali lekarzom i zostali – wspomniała krewna kobiety.
Kuzynka kobiety przerywa milczenie
Równie wstrząsająca jest relacja pani Ilony dotycząca wydarzeń mających miejsce bezpośrednio już po śmierci jej bliskiej. - Ja w tym czasie byłam u siebie w szpitalu na dyżurze i nagle dzwoni do mnie brat: "Ilona, przyjedź natychmiast, jesteś tu potrzebna!". Jak mi powiedział, że Dorotka nie żyje, prawie zemdlałam. Nogi się pode mną ugięły, musiałam wziąć leki na uspokojenie – relacjonowała.
Niestety, kobieta nie mogła opuścić pracy, choć jej brat naciskał na to, twierdząc, że jej obecność jest konieczna, bo “wszyscy są w opłakanym stanie”. Pani Ilona dopytywała więc o pomoc psychologiczną na miejscu i poradziła, by rodzina się jej domagała.
– I wtedy mój brat poszedł do dyżurki i zaczął robić rumor, i to dwukrotnie, a oni tylko zapytali, czy podać im wody. Dopiero po dłuższym czasie pojawił się jakiś lekarz psychiatrii i chwilę porozmawiał. Więc niech nie mówią, że udzielili pomocy psychologicznej, bo to kłamstwo – ujawniła.
Źródło: WP