Polski ambasador w Rosji zaatakowany. Nagranie obiegło cały świat
W cieniu trwającego konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą praca dyplomaty w państwie agresora staje się zadaniem ekstremalnym. Niedawny incydent z udziałem ambasadora Krzysztofa Krajewskiego dowodzi, że immunitet dyplomatyczny w Rosji coraz częściej traktowany jest umownie, a propaganda Kremla nie cofa się przed bezpośrednimi atakami na przedstawicieli państw NATO.
Wojna za wschodnią granicą wciąż trwa
Współczesna wojna to nie tylko operacje militarne, przesunięcia frontu i huk artylerii, który od 2022 roku rozbrzmiewa w Ukrainie, a od ponad dwóch lat przybrał formę pełnoskalowej inwazji. To również, a może przede wszystkim, brutalne starcie na płaszczyźnie informacyjnej, gospodarczej i dyplomatycznej. W tym skomplikowanym mechanizmie rola ambasadora w państwie prowadzącym otwartą agresję ulega diametralnej zmianie, z funkcji reprezentacyjnej, polegającej na promowaniu kultury i ułatwianiu kontaktów handlowych, przechodzi w tryb zarządzania kryzysowego. Ambasador staje się de facto zakładnikiem geopolityki, będąc jedynym oficjalnym kanałem komunikacji, a jednocześnie idealnym celem dla wewnętrznej propagandy państwa przyjmującego.

Funkcjonowanie placówki dyplomatycznej w kraju objętym sankcjami i prowadzącym wojnę hybrydową z Zachodem wymaga żelaznych nerwów. Zadania są jasne: ochrona interesów własnego kraju, monitorowanie nastrojów społecznych, a także, co w przypadku Rosji kluczowe, dbanie o miejsca pamięci narodowej, które coraz częściej ulegają dewastacji lub są przedmiotem manipulacji historycznej. Dyplomata w Moskwie nie porusza się po salonach, lecz po wrogim terytorium, gdzie każdy krok jest śledzony, a każde słowo może zostać wykorzystane do wywołania międzynarodowego skandalu. Wymaga to nie tylko doskonałego warsztatu dyplomatycznego, ale też odporności na prowokacje, które w rosyjskiej doktrynie politycznej są stałym elementem wywierania presji.
Polska wspiera Ukrainę w trakcie wojny
Polska w obecnym układzie geopolitycznym nie jest dla Rosji jedynie sąsiadem czy członkiem wrogiego sojuszu. Z perspektywy Kremla Warszawa stała się logistycznym i politycznym centrum oporu przeciwko rosyjskim ambicjom imperialnym. To właśnie przez polskie lotniska i węzły kolejowe przepływa lwia część pomocy militarnej i humanitarnej dla walczącej Ukrainy. Nasz kraj przyjął miliony uchodźców, a polskie władze na arenie międzynarodowej są najgłośniejszym orędownikiem zaostrzania sankcji gospodarczych wobec rosyjskiego agresora. To pozycjonuje nas w rosyjskiej narracji jako "wroga numer jeden”, zaraz po samych Stanach Zjednoczonych.

Zaangażowanie polityczne idzie w parze z gigantycznymi nakładami finansowymi na obronność, co jest bacznie obserwowane przez analityków w Moskwie. Polska realizuje obecnie jeden z najbardziej ambitnych programów modernizacji armii w Europie. Wydatki na obronność mają w przyszłym roku osiągnąć rekordowy poziom 4,7 proc. PKB, co stawia nas w absolutnej czołówce państw NATO. Zakupy nowoczesnego sprzętu, od czołgów K2 po samoloty F-35, są jasnym sygnałem, że Warszawa przygotowuje się na każdy scenariusz. Inwestycje te, choć niezbędne dla bezpieczeństwa, są dla rosyjskiej propagandy wodą na młyn, pozwalając kreować obraz Polski jako państwa agresywnego.
Wojna na Ukrainie to dla Polski nie tylko kwestia bezpieczeństwa militarnego, ale też gigantyczne wyzwanie ekonomiczne. Miliardy złotych płynące na wsparcie Kijowa to inwestycja w stabilność regionu, ale też realny koszt ponoszony przez budżet państwa. Władze w Warszawie wychodzą z założenia, że powstrzymanie Rosji na Dnieprze jest tańsze niż obrona na Wiśle. Taka postawa, choć racjonalna z punktu widzenia polskiej racji stanu, w oczach rosyjskich “patriotów” czyni z polskich dyplomatów ucieleśnienie ”zachodniego zła”, co tworzy atmosferę przyzwolenia na agresję.
Zobacz też: Skandal w koszalińskiej policji. Zatrzymano sześciu funkcjonariuszy
Czytaj więcej:
Incydent z ambasadorem Polski w Rosji, atak "aktywistów"
W poniedziałek rosyjska stacja 78 Nowosti opublikowała nagranie przedstawiające incydent z udziałem polskiego ambasadora Krzysztofa Krajewskiego na Newskim Prospekcie w Petersburgu. Na materiale wideo widać grupę młodych mężczyzn otaczających i popychających polskiego dyplomatę, jednocześnie wykrzykujących antypolskie i antyukraińskie hasła. Jeden z transparentów, niesionych przez uczestników zajścia, głosił: "Kiedy wy i wasze władze przestaniecie sponsorować i uzbrajać Ukrainę”.
Napastnicy zwracali się do ambasadora z agresywnymi pytaniami, oskarżając Polskę o finansowanie władz Ukrainy i wspieranie działań wojennych.
Dlaczego sponsorujesz władze Ukrainy? Odpowiedz na pytanie! — domagał się jeden z mężczyzn.
Gdy ambasador zaapelował o wezwanie policji, usłyszał w odpowiedzi: “Na siebie wezwij policję, terrorysto”. Kolejni uczestnicy oskarżali Polskę o rzekomy ”udział w zabijaniu cywilnych dzieci” oraz brak szacunku dla pamięci sowieckich żołnierzy.
Rosyjska prowadząca w materiale 78 Nowosti przedstawiała całe zdarzenie jako spontaniczny protest, podkreślając, jakoby Polska od lat “demonstrowała jawny brak szacunku” wobec Armii Czerwonej. Jeden z ”aktywistów” recytował przed kamerą narrację o rzekomym niszczeniu w Polsce “setek pomników wyzwolicieli” i twierdził, że ”historia się powtarza”, bo Polacy mają rzekomo "stać po stronie Niemiec”.
Ambasador Krajewski w rozmowie z PAP określił sytuację jednoznacznie jako wrogi akt, zorganizowany i zaplanowany z premedytacją.
GDoszło do kolejnego wrogiego aktu wobec mnie i personelu placówki. W czasie, gdy przechodziłem główną ulicą, Newskim Prospektem, grupa tzw. aktywistów, dobrze zorganizowana i kierowana przez osoby spoza tej grupy, zaatakowała mnie słownie, wznosząc antypolskie i antyukraińskie okrzyki, i próbowała zaatakować fizycznie — poinformował. Podkreślił, że tylko dzięki szybkiej reakcji personelu ambasady nie doszło do fizycznej napaści.
W związku z incydentem polska ambasada przekazała władzom Federacji Rosyjskiej notę protestacyjną, domagając się wyjaśnień i zagwarantowania bezpieczeństwa przedstawicielom dyplomatycznym RP.