Ordo Iuris i Moskwa. Historia, która miała nie ujrzeć światła dziennego
Sprawa Denisa Lisowa – Rosjanina, który w 2019 roku uciekł ze Szwecji do Polski z trzema córkami – przez długi czas funkcjonowała w debacie publicznej jako dramat rodzinny i spór o prawa rodzicielskie, ale czy tylko?
Z rozmowy Gońca z Klementyną Suchanow wynika, że był również element szerszej operacji informacyjnej, wpisującej się w rosyjską wojnę kognitywną przeciwko państwom Zachodu.
– To jest część takiej operacji, jak mówisz – kognitywnej, mózgowej, którą Rosja prowadzi wobec Zachodu. To znaczy: żeby obrzydzać Zachód – mówi Gońcowi Suchanow.
Jej zdaniem historia Lisowa idealnie nadawała się do budowania narracji o „upadającej Europie”, w której państwo rzekomo bezprawnie odbiera dzieci rodzicom i umieszcza je w obcych kulturowo rodzinach zastępczych.
Tego typu przekaz był później szeroko eksponowany w rosyjskich mediach.
Rosjanin uciekł z dziećmi ze Szwecji do Polski
Lisow, który pierwotnie planował ucieczkę na Litwę, ostatecznie wybrał Polskę. Po zatrzymaniu na lotnisku w Warszawie niemal natychmiast otrzymał pomoc prawną ze środowiska związanego z Ordo Iuris. Z ustaleń wynika, że o jego przylocie fundację miał telefonicznie poinformować funkcjonariusz Straży Granicznej – co rodzi pytania o legalność przekazywania takich informacji prywatnej organizacji.
W sprawę zaangażowani byli również rosyjscy dyplomaci, m.in. konsul Władimir Jefremow oraz doradca ambasady Władysław Wybornow. Obaj pojawiają się w kontekście rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Rosyjskie media informowały o współpracy polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Rzecznika Praw Dziecka z rosyjskimi instytucjami, co w Moskwie przedstawiano jako dowód na systemowe bezprawie państw skandynawskich.
W tle Ordo Iuris
Pełnomocnikiem Lisowa był Bartosz Lewandowski, adwokat, który uzyskał uprawnienia w 2017 roku jako student Aleksandra Stępkowskiego – współzałożyciela Ordo Iuris i obecnego sędziego Sądu Najwyższego.
Równolegle pojawiły się pytania o finansowanie pobytu samego Lisowa w Polsce. Koszty jego ośmiomiesięcznego utrzymania – mieszkania, opieki medycznej dla dzieci i podróży do Moskwy – szacowane są na co najmniej 50–60 tysięcy złotych.
Finał sprawy rozegrał się w Moskwie. Lisow wraz z polskimi prawnikami został przywitany na lotnisku Szeremietiewo przez kamery państwowych agencji TASS i Russia Today oraz stacji Cargrad, należącej do objętego sankcjami oligarchy Konstantina Małofiejewa. Spotkania z rosyjską rzeczniczką praw dziecka Anną Kuzniecową i konferencje prasowe stały się elementem medialnego spektaklu.
– To jest temat dla służb, po prostu. To nie jest temat do śmiechu – komentuje Suchanow, odnosząc się do powiązań prawników z rosyjskimi strukturami i oligarchami.
Pegasus i „sowiecka mgła”
Klementyna Suchanow ujawnia również, że była jedną z osób inwigilowanych systemem Pegasus. Pretekstem do założenia podsłuchu miała być jej legalna podróż badawcza do Moskwy, związana z pracą nad książką o rosyjskich wpływach w środowiskach konserwatywnych.
– Na podstawie tej wizyty założono mi Pegasusa. To znaczy wykorzystano to jako pretekst, żeby założyć mi Pegasusa – mówi.
Wspominając moment kontroli, opisuje charakterystyczne zachowanie rosyjskich służb:
– W oczach tego funkcjonariusza widziałam taką, wiesz, sowiecką mgłę – patrzy, ale jakby cię nie widział, coś myśli, tylko nie wiadomo co.
Po zapoznaniu się z aktami w prokuraturze odkryła, że dokumenty uzasadniające inwigilację zawierały liczne błędy.
– To są ogromne, rażące ogromy dyletantyzmu. To musiał być jakiś funkcjonariusz-pierwszak, któremu powiedziano: „No weź coś wymyśl” – ocenia.
Jej zdaniem to element szerszego mechanizmu dyskredytowania osób zajmujących się badaniem rosyjskich wpływów.
– Zajmuję się tematami rosyjskimi – to zrobimy z niej ruskiego szpiega. No i wtedy leci sobie taka historia i człowiek jest w zasadzie już uziemiony – mówi Gońcowi.
Źródło: Goniec