Oburzeni wierni wychodzili z kościoła. Skandaliczne słowa przy ołtarzu, w akcji prokuratura
Skandaliczne słowa duchownego w podkrakowskim opactwie w Tyńcu. Zakonnik w trakcie rekolekcji w oburzających słowach "ostrzegał" polskie kobiety przed Ukrainkami. Wskazywał również, że Jezus "wypluwa" niektórych. Prokuratura podjęła decyzję w sprawie duchownego. Wierni, którzy w trakcie kazania wychodzili z kościoła, mogą czuć się zawiedzeni.
Wierni wstawali i wychodzili z kościoła
Jest finał oburzających scen sprzed roku. W kościele opactwa w Tyńcu przed ołtarzem padały podłe słowa. Były one przeciwieństwem przykazania miłości.
Ojciec Jacek prowadził rekolekcje, ale jego myśli podążyły w kierunku ksenofobicznym. Wierni, słysząc słowa duchownego, wstawali z miejsc i wychodzili z kościoła. Co takiego, mówił?
Oburzające nagranie z kościoła. Zachowanie nastolatka odbiera mowę, zrobił to na oczach wiernychOburzające słowa duchownego o Ukrainkach
Ojciec Jacek za nic miał uchodźców, którzy uciekali z własnych domów w obawie o życie. Rok temu padły z jego ust słowa, które niegodne są nie tylko kościoła. - Polskie kobiety powinny uważać na Ukrainki, bo te zaraz zaczną uwodzić i odbijać im mężów, a wojnę wywołali Amerykanie — grzmiał duchowny w opactwie w Tyńcu.
Do słów zakonnika dotarli dziennikarze Gazety Wyborczej. To właśnie oni nagłośnili sprawę oburzających rekolekcji w Stanisławie Dolnym. Wierni nie ukrywali swoich emocji wobec zakonnika. Benedyktyni nie mogli przemilczeć tej sprawy. Decyzję podjęła również prokuratura, która została zaalarmowana ksenofobicznymi słowami duchownego. Stanowisko śledczych jest jeszcze bardziej oburzające niż okropne słowa ojca Jacka.
Prokuratura nie widzi problemu
Benedyktyni natychmiast zdecydowali się na odcięcie od ksenofobicznych poglądów ojca Jacka. Zakon zakazał duchownemu głoszenia homilii oraz nałożył na niego zakaz publicznych kazań.
- Stanowczo dystansujemy się od tego typu poglądów. Dziękujemy wiernym, którzy zdecydowali się zwrócić uwagę na nadużycia, i zapewniamy, że sprawę traktujemy poważnie — oświadczył rok temu rzecznik opactwa. Teraz do sprawy odniosła się prokuratura, która niejako machnęła ręką na obrzydliwe słowa, które padały z ołtarza.
Krakowska prokuratura twierdzi, że “zakonnik nie namawiał, ani nie podburzał do określonych zachowań wobec narodu ukraińskiego”. Ojciec Jacek stawił się w prokuraturze, ale był on jedynie świadkiem w całej sprawie.
Duchowny przekonywał, że jego słowa, które sprawiały, że wierni wychodzili z kościoła to tak naprawdę nic takiego. Uważa on, że były one “moralną przestrogą przed napływem imigrantów ukraińskich w związku z ich sytuacją narodową”.
Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca: https://twitter.com/GoniecPL
Źródło: Gazeta Wyborcza