Niebezpieczne sceny na apelu w polskiej szkole. Aż 25 uczniów miało zasłabnąć
Podczas uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego w jednej ze szkół średnich w miejscowości Czeladź (woj. śląskie) doszło do bardzo nietypowej i niebezpiecznej sytuacji. Uczniowie podczas trwającego apelu zaczęli nagle słabnąć. Według jednego z rodziców, mimo tego, uroczystości w panującym upale nie przerwano. Dyrekcja odpowiada.
Niebezpieczna sytuacja podczas rozpoczęcia roku szkolnego
Do groźnej sytuacji doszło podczas inauguracji nowego roku szkolnego w miejscowości Czeladź. Apel rozpoczynający kolejny rok nauki odbywał się na boisku szkolnym, a panująca tam temperatura była tego dnia dosyć wysoka. Słońce i upał dawały się tam we znaki od samego rana.
Po pewnym czasie od trwania uroczystości, uczniowie nagle zaczęli słabnąć i osuwać się na ziemię. Doszło do bardzo niebezpiecznych scen.
Nie żył przez 23 minuty i twierdzi, że trafił do piekła. Wyznał, co zobaczył "po drugiej stronie"Kontrowersyjna reakcja dyrekcji
Najpierw miał zasłabnąć uczeń jednej z pierwszych klas, a zaraz po nim kolejni nastolatkowie. Łącznie omdleć miało aż 25 uczniów. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z rodziców przyznał, że pomimo tej sytuacji i złego samopoczucia nastolatków, nikt nie przerwał trwającego apelu. - Interweniowaliśmy w sprawie podania uczniom wody. Niestety, nie przerwano imprezy i do końca wymuszono obecność młodzieży - powiedział.
Reakcja dyrekcji na zaistniałą sytuację wywołała niemałe kontrowersje. Jak przekazał rodzic, pani dyrektor uznała, że uczniowie sami są sobie winni, bo "nie jedzą śniadań i piją energetyki".
Dyrektor zabrała głos
Dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Czeladzi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" twierdzi, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, a zemdlał tylko jeden z uczniów. Reszta czuła się po prostu słabo. Dodała, że wszyscy, którzy poczuli się źle, otrzymali odpowiednią pomoc, a na miejsce wezwano pogotowie.
Dyrektor dodała również, że apel rozpoczął się o godzinie 13.00 i został skrócony, a uczniowie mieli jej zdradzić, że nic tego dnia nie jedli.
Źródło: Gazeta Wyborcza