Lekarze odkryli przyczynę zgonu Jezusa. Niewyobrażalne cierpienie
W Wielkanoc wierni upamiętniają zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Według Biblii Syn Boży umarł po długotrwałej męce na krzyżu. Co tak naprawdę stanowiło jego bezpośrednią przyczynę zgonu? Lekarze skupili się na zdarzeniu opisanym w Nowym Testamencie.
Lekarze wyjaśniają przyczynę zgonu Jezusa
Jezus wisiał na krzyżu przez wiele godzin. Przy określeniu bezpośredniej przyczyny zgonu należy mieć na uwadze m.in. poprzedzające ukrzyżowanie biczowanie, a także to, że Jezus nie jadł, nie pił i nie spał w przeddzień wymierzenia kary. Nad jego śmiercią debatowali patolodzy, chirurg oraz były neurolog. Eksperci najczęściej podają trzy możliwe powody śmierci. Każdy z nich jest wstrząsający.
W 1986 roku, w czasopiśmie naukowym "Journal of the American Medical Association" wydawanym przez Amerykańskie Towarzystwo Naukowe, opublikowano artykuł "O fizycznej śmierci Jezusa Chrystusa" autorstwa patologa dr. Wiliama D. Edwardsa, a także Floyda E. Hosmera i Wesley J. Gabela. Wynika z niego, że Jezus umarł na krzyżu z powodu ciężkiego szoku, do którego przyczyniła się utrata znacznej ilości krwi, a także z powodu uduszenia. Długotrwałej agonii towarzyszyć miał przeszywający ciało ból, który powodowany był przez gwoździe wbite w nerwy, znajdujące się w dłoniach i stopach.
Jak wskazują eksperci, Jezus mógł mieć atak serca. W tętnicach prawdopodobnie znajdowały się skrzepy krwi, które po oderwaniu się od naczyń mogły trafić prosto do serca, uszkadzając je. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że doznał niewydolności serca.
Wbicie włóczni w bok Jezusa, po którym wypłynęła krew i woda, najprawdopodobniej skutkowało przebiciem jamy klatki piersiowej. Płyny zgromadziły się w tym miejscu z racji wielogodzinnych duszności, których doświadczał torturowany. W tym czasie Jezus już raczej nie żył, jednak zakładając, że chwilowo stracił przytomność, włócznia, trafiając w serce, mogła zadać śmiertelny cios.
Lepiej przeszukaj szuflady. Stare banknoty i monety są coraz droższe, można dużo zarobićDo śmierci Jezusa przyczyniło się uduszenie?
W artykule "Medyczny pogląd na temat śmierci przez ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa" autorstwa dr. Gary'ego Habermasa, dr. Jonathana Kopela i Benjamina C. F. Shawa z 2021 roku, opublikowanym w National Library of Medicine, czytamy, że "brak tlenu w komórkach krwionośnych, spowodowany trudnościami w oddychaniu, sprawił, że uduszenie jest prawdopodobnie główną przyczyną śmierci Jezusa".
Według naukowców rozważając nad przyczyną śmierci Syna Bożego, należy zwracać uwagę na anatomię mięśni klatki piersiowej. Pozycja, w jakiej Jezus wisiał na krzyżu, uniemożliwiała mu swobodne oddychanie.
Podobnego zdania jest również dr Pierre Barbet, autor książki "Męczeństwo Chrystusa według chirurga". Ekspert jest zdania, że rozchylona klatka piersiowa, skutkowała zmniejszeniem możliwości robienia wdechów. - Znajdujące się pomiędzy żebrami mięśnie przygotowane są wtedy bowiem do wzięcia wdechu. Nabierać powietrze można było przy użyciu przepony, choć z trudnością. Przez to też we krwi Jezusa rosło więc stężenie CO2, a także zwiększało się stężeniem kwasu węglowego w płynie międzykomórkowym - tłumaczy "Rzeczpospolita".
Zbawienne byłoby wówczas wyciągnięcie ramion do góry, co, biorąc pod uwagę przybite kończyny do krzyża, mogło odbyć się jedynie przy prostych, a nie zgiętych kolanach. Próba wykonania takiego ruchu wiązała się jednak z ogromnym, przeszywającym bólem, z powodu wbitych prosto w nerwy gwoździ.
Wykrwawienie się Jezusa bezpośrednią przyczyną zgonu?
Innego zdania jest dr Joseph Bergeron, patolog, autor książki "The Crucifixion of Jesus". Zdaniem mężczyzny oceniając bezpośrednią przyczynę zgonu Jezusa, nie możemy mówić o uduszeniu.
Jak mówi Biblia, Syn Boży rozmawiał z tzw. "dobrym łotrem", któremu chwilę przed śmiercią odpuścił grzechy. Dr Bergeron tłumaczy, że ktoś, kto się dusi, nie byłby w stanie tego robić. - Kiedy się dusisz, po prostu nie jesteś w stanie wytrzymać tak długo. [...] W przypadku ukrzyżowania była to powolna i wyczerpująca śmierć - wyznał w rozmowie z CBN News. Autor książki twierdzi więc, że Jezus najprawdopodobniej "wykrwawił się", a w języku medycznym - doznał wstrząsu krwotocznego.
Prof. Patrick Pullicino, w przeszłości neurolog, a dziś ksiądz katolicki - w 2022 roku, w pracy naukowej opublikowanej w "Catholic Medical Quarterly" zbadał ustalenia ekspertów, które dotyczyły Całunu Turyńskiego (lniane płótno, w które Jezus miał być owinięty w grobie). Uznał on, że prawe ramię zostało mocno wyciągnięte z worka stawowego na długość 10 cm (i znalazło się 10 cm poniżej lewego). Jak uważa Pullicino, doszło wówczas do pęknięcia tętnicy podobojczykowej, transportującej krew m.in. do mózgu - podaje "Daily Mail". Krew miałaby rozlewać się w płucach i między żebrami, co mogłoby skutkować zapaścią układu krążenia i śmiercią Jezusa. Włócznia, która trafiła w okolice klatki piersiowej, spowodowała wytryśnięcie z niej wody, co, zdaniem byłego lekarza, było płynem mózgowo-rdzeniowym, który zbierał się w górnej części płuc ukrzyżowanego.
Dr Timothy Millea wytłumaczył, że organizm przeciętnego mężczyzny składa się z 5,7 l krwi. Wystarczy stracić jej około 40 proc., by doszło do wstrząsu krwotocznego. - Wstrząs krwotoczny jest najczęściej występującą formą wstrząsu hipowolemicznego. [...] Jest stanem nagłego zagrożenia życia, który może doprowadzić do śmierci pacjenta - wyjaśnia dziennikarka Tatiana Naklicka.
Źródło: medonet.pl