Lepiej przeszukaj szuflady. Stare banknoty i monety są coraz droższe, można dużo zarobić
Pomimo inflacji i szalejącej drożyzny, monety oraz banknoty z okresu PRL cieszą się olbrzymim zainteresowaniem. Jak się okazuje, ich sprzedaż może się wiązać z poważnym zastrzykiem gotówki, bo ceny na aukcjach poszczególnych egzemplarzy stale rosną. Warto zajrzeć do szuflad w poszukiwaniu wartościowych obiektów.
Warto przetrząsnąć szuflady w poszukiwaniu starych monet i banknotów
Na zakończonej niedawno aukcji prowadzonej przez warszawski Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk sprzedano ok. 99 proc. oferty. Jak informuje Rzeczpospolita, przy tej okazji nowego właściciela znalazło około 3,5 tys. numizmatów. Co ciekawe, niezwykłą popularnością cieszyły się banknoty oraz monety, których historia sięga lat PRL.
Warto samemu przejrzeć szuflady, bo jak się okazuje, poszczególne okazy są wiele warte. Jako przykład RZ przywołuje obiegowy banknot o nominale 100 zł z 1948 r., którego ostateczna cena na warszawskiej aukcji sięgnęła 2700 zł. Z kolei banknot o nominale 50 zł, także z tego samego roku sprzedano za 1800 zł.
Jak się okazuje, nie tylko banknoty i monety są w stanie skusić kolekcjonerów. Podczas ostatnich aukcji za cenę 4600 zł sprzedano idealnie zachowany bon dewizowy Banku Pekao o nominale 50 dolarów. Jego cena wywoławcza wynosiła 1200 zł.
Śmiertelny wypadek w świąteczny poranek. Gdy strażacy spojrzeli na ofiarę, mogli tylko zapłakać
Banknoty z PRL są warte krocie
Niedawno przywoływaliśmy opinię jednego z kolekcjonerów, który podzielił się kilkoma radami na Facebookowej grupie dla miłośników numizmatyki. - W przypadku osób nieobeznanych z numizmatyką byłbym bardzo ostrożnym z wyceną na własną rękę. Ceny potrafią być bardzo różne, a w przypadku monet współczesnych niezwykle ważny jest stan zachowania. Szukałbym jedynie tych w pięknym stanie zachowania, najlepiej menniczych - tłumaczył kolekcjoner.
Potencjalnie najcenniejsze są monety z czasów II RP, które mogły się zachować w niektórych polskich domach. Szczęśliwcy mają w kolekcjach złote ruble czy złote marki niemieckie, które pamiętają jeszcze czasy zaborów. Nie bez znaczenia będzie w tym wypadku kruszec.
Wysokie ceny osiągają także monety, które zostały wybite nieprawidłowo wskutek błędów mennicy, czyli tzw. destrukty mennicze. Kolekcjonerzy są w stanie zapłacić fortunę za "skrętki" - monety mające awers przekręcony w stosunku do rewersu pod kątem mniejszym niż 180 stopni. Może macie je gdzieś na strychu?
Ceny zwalają z nóg
Rekordowe licytacje mogą przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. Najwięcej, bo 6,7 tys. zł, za pięciozłotową monetę z “rybakiem” zapłacił kolekcjoner w lutym 2020 roku. Z kolei za pięciozłotówkę "sztandar" z głębokim stemplem, jeden z kolekcjonerów zapłacił aż 33,1 tys. zł. Podobne kwoty będą już raczej standardem, ponieważ miłośnicy numizmatyki za wszelką cenę chcą zdobyć egzemplarze , których zostało niewiele.
To jednak nie koniec. Pod koniec zeszłego roku Rzeszowski Dom Aukcyjny sprzedał taką monetę za 48 tys. zł. I nadal nie jest to najdroższa i najrzadsza moneta z czasu II Rzeczypospolitej. Za pięciozłotówkę z 1932 roku z wizerunkiem uskrzydlonej Nike na rewersie, trzeba zapłacić na aukcjach od kilkudziesięciu do ponad… 100 tys. zł.
Źródło: Rzeczpospolita/ Goniec