Ekspert: Jest jeden czarny koń wyborów w USA i to nie Kamala Harris
W poniedziałkowym programie Gońca na żywo o rezygnacji Joe Bidena wypowiedzieli się eksperci: dr Artur Dziambor i amerykanista Rafał Michalski. Obaj mówią, że wyścig o fotel prezydencki w USA nie jest przesądzony. Michalski zwraca jednak uwagę, że obok Kamali Harris jest ktoś, kto może zmienić bieg wydarzeń.
Joe Biden zrezygnował z kandydowania w wyborach
W niedzielę świat zszokowała decyzja Joe Bidena, którą ogłosił w mediach społecznościowych. "Służyć wam jako prezydent to był największy zaszczyt mojego życia. I choć miałem zamiar ubiegać się o reelekcję, wierzę, że jest w najlepszym interesie mojej partii i mojego kraju, bym ustąpił i skupił się w pełni na wypełnieniu moich obowiązków jako prezydenta przez pozostałą część mojej kadencji" - napisał w oświadczeniu polityk.
W reakcji na jego oświadczenie popłynęło wiele głosów wsparcia. Byli prezydenci USA Bill Clinton i Barack Obama wskazali na odwagę i trudną decyzję, jaką musiał podjąć Biden. Zauważyli, że dobro narodu postawił ponad osobiste cele i ambicje. Sam Biden wskazał też w oświadczeniu, kto powinien zostać jego następcą. To Kamala Harris, obecnie wiceprezydentka. Poparcie Bidena nie oznacza jednak automatycznej nominacji. Oficjalnego kandydata Demokraci wybiorą na początku sierpnia. Bill Clinton z żoną Hillary poparli Harris w swoim oświadczeniu, Barack Obama i jego żona Michelle tego nie zrobili.
Joe Biden przeżył pasmo tragedii. Mało kto o tym wiedziałArtur Dziambor: Nie zapominajmy o Michelle Obamie
W poniedziałek na kanale Gońca na YouTube w programie na żywo dotyczącym decyzji Bidena wypowiadał się m.in. były poseł Konfederacji, który napisał pracę doktorską o Donaldzie Trumpie, uważa, że to ludzie wspierający finansowo Demokratów doprowadzili do tego, że Biden zrezygnował. Według niego słaba dyspozycja prezydenta USA była znana jego otoczeniu już wcześniej.
- Gigantyczne pieniądze i ogromne wpływy, które walczyły w partii Demokratów, by Joe Biden nie był kandydatem. Ta walka zaczęła się dużo wcześniej, jeszcze przed debatą, którą widzieliśmy. U nas zrobiło się gorąco, dopiero kiedy zobaczyliśmy Bidena na debacie i stwierdziliśmy, że chyba już się nie nadaje, by dalej funkcjonować w polityce. Tymczasem oni musieli wiedzieć wcześniej. Lekarze, jego gabinet, zastępczyni, jego żona, wszyscy bliscy musieli wiedzieć wcześniej to, co zobaczyliśmy podczas debaty. Arcykrólestwo hipokryzji - ocenił ostro Dziambor.
Kamala Harris od niedzieli zdążyła już zebrać ponad 100 mln dol. od donatorów, którzy chcą ją wesprzeć w kampanii. Według amerykańskich przepisów pieniądze wpłacone na konkretnego kandydata nie mogą być przeznaczone na kogoś innego. Czy zatem oznacza to, że temat następcy Bidena został już zamknięty, mimo że w tym kontekście pojawia się też nazwisko Michelle Obamy?
- Wątek pani Michelle Obamy nie będzie zamknięty aż do dnia nominacji na kandydata Demokratów. Trzeba patrzeć na znaki. Obamowie nie poparli Kamali Harris. To oznacza, że dyskusja i badania trwają. USA są pod tym względem wyjątkowym krajem, badane są bardzo duże szczegóły. Oni biorą pod uwagę choćby reakcje wyborców na poszczególne, pojedyncze wypowiedzi polityków - mówi były polityk.
I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt - koloru skóry. - Badana będzie także reakcja wyborców, zwłaszcza w tych stanach niepewnych, na ciemnoskórą kobietę. Nie przypadkiem mówię "ciemnoskóra", bo ona nie jest "czarnoskóra", to znaczy przez czarną społeczność nie jest uznawana za jedną ze swoich. Michelle Obama ma zdecydowaną przewagę, jeśli chodzi o przyciąganie tego elektoratu. To jest elektorat, który w dużym stopniu próbował przyciągnąć Donald Trump różnymi swoimi zapowiedziami politycznymi - wyjaśnia Dziambor.
Michalski: Jest jeden czarny koń tych wyborów
Rafał Michalski z kolei przypomina, że eksperci już kilka miesięcy temu mówili, iż ta kampania wprowadzi nas w nową dekadę polityki amerykańskiej. Widać to po daleko idącej przemianę pokoleniową. Z jednej strony jest młody kandydat Republikanów na wiceprezydenta - J.D. Vance'a urodzony w roku 1984. Z drugiej odchodzącego Joe Bidena, który współpracował jeszcze z Billem Clintonem, politykiem umiarkowanym.
Według eksperta Demokraci są w bardzo trudnej sytuacji: - Wybory prezydenckie rozpoczynają się pod koniec września. Już w zeszłym tygodniu pierwsi Amerykanie zaczęli dostawać do skrzynek pocztowych karty do głosowania zdalnego, które rozpoczyna się pod koniec września. Kandydat na prezydenta ma więc jakieś półtora miesiąca, by rozpocząć kampanię: zbudować sztab, program, agendę, kontakty z darczyńcami i płatnikami terenowymi.
Jednak on także zaznacza, że największą szansę na kandydowanie ma Kamala Harris, bo jest jedynym człowiekiem w ekosystemie stworzonym przez Joe Bidena. - Problem z nią jest taki, że to jest kandydatka nieprzetestowana, ona nie ma sukcesów. Poza tym sama nie potrafiła się zdefiniować, my do dzisiaj nie znamy jej poglądów politycznych na wiele tematów. Nie wiemy chociażby, jaki ma stosunek do reform podatkowych, środowiskowych. Ona była tylko i wyłącznie przedłużeniem Joe Bidena - mówi Michalski.
Według eksperta jest jednak ktoś, kto może jeszcze zamieszać w amerykańskiej polityce. - Czarny koń to Pete Buttigieg, czyli obecny sekretarz ds. transportu, który bardzo blisko współpracował z Joe Bidenem przez ostatnie 3,5 roku. On odpowiada za ustawę o infrastrukturze, której efekty już dzisiaj widzimy, to jest budowa mostów, dróg, modernizacja wielu fabryk w kierunku proekologicznym. Buttigieg jest bardzo lubiany, bardzo aktywny, miał bezpośredni kontakt z Bidenem i może być dla wielu numerem dwa. Obstawiam, że pierwsza raczej będzie Kamala Harris, ale na drugim miejscu Pete Buttigieg - mówi Michalski.
Cały program można obejrzeć poniżej: