Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Wojna w Ukrainie. Polscy wolontariusze ostrzelani w Bachmucie. Wstrząsająca relacja
Jan Jałowczyk
Jan Jałowczyk 12.01.2023 21:10

Wojna w Ukrainie. Polscy wolontariusze ostrzelani w Bachmucie. Wstrząsająca relacja

bachmut
Twitter National resistance: Ukraine

Trwa intensywna walka o Bachmut na wschodzie Ukrainy. Rosjanie zawzięcie ostrzeliwują miasto, które na przestrzeni ostatnich miesięcy obróciło się w zgliszcza. Na miejscu byli wolontariusze z Polski, którzy starali się dotrzeć do tamtejszych mieszkańców z pomocą humanitarną. Nasi rodacy przebywali w miejscu, na które spadły rosyjskie pociski, w wyniku czego wolontariuszka Grażyna została poważnie ranna. Teraz poszkodowani opublikowali relację ze wstrząsających wydarzeń.

Wojna w Ukrainie. Walka o Bachmut

Od lata Rosjanie za wszelką cenę chcą przejąć kontrolę nad Bachmutem. Miastem na wschodzie Ukrainy. Zdobycie tego punktu otworzyłoby najeźdźcom drogę do miast położonych dalej na zachód, przede wszystkim - do Kramatorska, czyli głównego ośrodka przemysłowego i administracyjnego w obwodzie donieckim. Stąd wyjątkowa zaciekłość putinowskich wojsk w ostrzale miasta, a z drugiej wytrwała obrona Ukraińców, którzy mają świadomość strategicznego położenia Bachmutu.

Miasto na przestrzeni miesięcy obróciło się w zgliszcza. Mimo to, w dalszym ciągu funkcjonują tam rodowici mieszkańcy, którzy nie opuścili swoich domostw. Do takich ludzi, z pomocą humanitarną starała się dotrzeć grupa polskich wolontariuszy, w tym Grażyna Aondo-Akaa oraz Kamil Moskal.

Nasi rodacy 6 stycznia udali się do Bachmutu by nieść pomoc. Jednak w wyniku ostrzału wojsk rosyjskich wolontariusze zostali poszkodowani. W szczególności Grażyna, która odniosła ciężkie rany, na skutek których lekarze musieli amputować jedną z jej nóg. Oboje wolontariuszy zamieściło w sieci wstrząsającą relację z miejsca zdarzenia.

Wstrząsająca relacja Polaków

- Kiedy jechaliśmy 6 stycznia do Bachmutu, powiedziałam Kamilowi, że podejrzewam, że Bachmut to najbardziej krwawe miejsce wojny rosyjsko-ukraińskiej. Nie wiedziałam tylko wtedy, że stanie się takim też dla mnie - relacjonuje Grażyna Aondo-Akaa.

Polacy jechali w pobliże linii frontu z pomocą humanitarną, a ich przybycie przypadało na prawosławne święta. - To był nasz czwarty wyjazd do Bachmutu. Kupiliśmy tonę świeżego chleba prosto z piekarni, mnóstwo kiełbasy i składniki na sałatkę warzywną. Przygotowaliśmy podarki dla dzieci: słodycze, mandarynki i małe kreatywne zabawki. Grażyna dzień wcześniej z sąsiadami zrobiła olbrzymie ilości kutii - opisuje Kamil.

W pewnym momencie, w trakcie wypakowywania podarków doszło do dramatu. - Tyle, co otworzyliśmy bagażnik od auta i zaczęliśmy się przymierzać do wypakowywania, przyleciał pocisk - podobno moździerzowy - uderzył ok. 30 m od nas w blok mieszkalny, a my oberwaliśmy odłamkami - opowiada Grażyna.

- W ułamku sekundy padam na ziemię. W lewej nodze czuję obezwładniający ból. W prawej nie czuję już nic, oprócz tego jak strugami zaczyna wypływać ze mnie krew. Nie jestem w stanie się ruszyć, za to widzę jak dookoła ludzie uciekają do schronu - opisuje poszkodowana kobieta, która odniosła poważne obrażenia nóg.

"Jestem szczęśliwa, że żyję - to wcale nie było oczywiste"

Początkowo ranna Polka trafiła do punktu medycznego w samym Bachmucie. - Najpierw wizyta w szpitalu reanimacyjnym w Bachmucie (tam pracują prawdziwi herosi i wspaniali ludzie) - opisuje Kamil, który przez cały czas towarzyszył koleżance.

Następny przystanek opisuje sama Grażyna. - Kolejny przejazd karetką, do Pawłogradu. Tu czeka mnie pilna, długa operacja. Znieczulenie, zewnątrzoponowe, nie zasypiam w pełni. Amputację nogi na szczęście przespałam, zakładanie drutów w drugą już nie - opowiada wolontariuszka.

Kobieta finalnie, po wielogodzinnej podróży z Ukrainy wylądowała w Polsce. Aktualnie przebywa na leczeniu w szpitalu klinicznym nr 4 w Lublinie. - Moja cena relatywnie nie jest wielka. Wiedziałam, co robię. Mam fenomenalną opiekę lekarską, support fantastycznych ludzi dookoła - i niezłe perspektywy na dalsze życie. Anestezjolog z Bachmutu, ten z pięknymi oczami obiecał mi, że za rok będę tańczyć - taki mam właśnie plan. Jestem szczęśliwa, że żyję - to wcale nie było oczywiste - podsumowuje Grażyna.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Facebook

Zachęcamy do wsparcia zbiórki, której celem jest zakup 30 kamizelek kuloodpornych dla ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Każda wpłata ma fundamentalne znaczenie! Taka kamizelka bardzo często ratuje życie: nic nie zastąpi kamizelki, jeśli chodzi o skuteczną ochronę krytycznie ważnego obszaru, m.in. serca i płuc. 

Jeśli masz kamizelkę, postrzał może skończyć się tylko dużym siniakiem. Brak kamizelki w przypadku trafienia oznaczać może śmierć lub w najlepszym razie ciężką ranę, która angażuje wiele osób i duże pieniądze podczas ewakuacji, leczenia i rehabilitacji, bez gwarancji powrotu do pełnego zdrowia. Pomóżmy razem ocalić życie ukraińskich żołnierzy!