Szczęśliwe zakończenie poszukiwań 61-latka z Rawy Mazowieckiej. Mężczyzna, który zaginął na początku września odnalazł się w jednej z miejscowości pod Sochaczewem. Cały i zdrowy został przekazany pod opiekę rodziny.Zgłoszenie o zaginięciu 61-latka policjanci z Rawy Mazowieckiej otrzymali w środę 1 września. Zaniepokojona rodzina przekazała, że mężczyzna nie wrócił do miejsca zamieszkania ani nie kontaktował się z bliskimi. Funkcjonariusze od razu rozpoczęli akcję poszukiwawczą. Już wstępne ustalenia wykazały, że zaginiony widziany był 31 sierpnia około godziny 16:30 w pobliżu miejscowości Linków.
W sobotę w miejscowości Nowe w województwie kujawsko-pomorskim doszło do tragedii. Przy brzegu jeziora strażacy znaleźli wędki i rzeczy osobiste mężczyzny, który dzień wcześniej wyszedł z domu na połów ryb. Od tamtej pory rodzina nie miała z nim kontaktu.Dziennikarze "Gazety Pomorskiej" poinformowali, że ciało wędkarza znalezione zostało trzy metry od brzegu jeziora. W poszukiwaniach zwłok mężczyzny uczestniczyli strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowej.
W Zielonce w województwie mazowieckim doszło dziś do potrącenia rowerzysty przez samochód osobowy. Na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ostatecznie mężczyzna został odtransportowany do szpitala karetką.Do zdarzenia doszło około godziny 15:00 w podwarszawskiej Zielonce. Dziennikarz TVN24 Cezary Królak przekazał, że tuż po wypadku nad miejscowością krążył śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pilot miał problem ze znalezieniem miejsca do lądowania.
Trwa policyjna obława na mężczyznę, który uciekł podczas próby zatrzymania na wrocławskich Partynicach. Jeden z funkcjonariuszy oddał strzał w kierunku samochodu. Kierowca zdołał uciec z miejsca zdarzenia.Do zdarzenia doszło około godziny 14:00 na ulicy Zwycięskiej we Wrocławiu. Aleksandra Rodecka z biura prasowego wrocławskiej policji przekazała, że jeden z mieszkańców poinformował dyżurnego, że rozpoznał kilka osób, które podejrzewał o kradzież mienia.
W obwodzie żytomierskim na północy Ukrainy doszło do śmiertelnego wypadku drogowego. Autobus jadący z Polski do Mariupola zderzył się z ciężarówką z lawetą i stanął w ogniu. Zginęła jedna osoba, a jedenaście wymagało pomocy medycznej.Informację o tragicznym zdarzeniu przekazała polskim mediom ukraińska policja. Do wypadku doszło dziś w godzinach porannych. Autokarem podróżowało dwudziestu pięciu pasażerów. Wszyscy byli obywatelami Ukrainy.
Policjanci zatrzymali mężczyznę, który jest podejrzany o zdemolowanie drzwi biura Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie. Zatrzymany miał się już przyznać do winy i oświadczyć, że popełnił czy z powodu „reprezentowania odmiennych poglądów politycznych”. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez monitoring.Rzecznik małopolskiej policji potwierdził, że funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego o zdewastowanie drzwi krakowskiego biura Prawa i Sprawiedliwości. Mundurowi wylegitymowali 35-latka na ulicy w pobliżu Czyżyn w Krakowie. Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony i nie spodziewał się tego.Z komunikatu rzecznika małopolskiej policji wynika, że podejrzany został już przesłuchany i przyznał się od popełnienia zarzucanego mu czynu. Tłumacząc swoje zachowanie, oświadczył, że powodem było „reprezentowanie odmiennych poglądów politycznych”.– Zdarzenie zostało zarejestrowane na monitoringu, ale sprawca był zamaskowany, miał na twarzy maseczkę, a na głowie czapkę. Pomimo tego policjanci ustalili tożsamość podejrzanego – ujawnił rzecznik małopolskiej policji, Sebastian Gleń.
Egidijus Karla był strażakiem, który pracował na granicy litewsko-białoruskiej. Funkcjonariusz zajmował się montowaniem drutu kolczastego w związku z napływem nielegalnych imigrantów z Białorusi. We wtorek 31 sierpnia 47-latek spadł z dużej wysokości i zginął na miejscu. W tej sprawie toczy się już wewnętrzne dochodzenie.Wypadek strażaka wywołał duże emocje. Egidijus Karla pracował jako funkcjonariusz Departamentu Bezpieczeństwa Przeciwpożarowego i Ratownictwa. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez „Kurier Wileński” 47-latek zginął podczas wykonywania prac przy użyciu piły łańcuchowej.Na miejscu szybko pojawiła się karetka pogotowia, ale strażaka nie udało się uratować. W tej sprawie rozpoczęło się już śledztwo przedsądowe. Wewnętrzne dochodzenie wszczął też Departament Bezpieczeństwa Przeciwpożarowego i Ratownictwa. Stanowisko zajęła także minister spraw wewnętrznych Litwy Agne Bilotaite.– Mamy nadzieję, że będziemy mieli więcej informacji na temat okoliczności zdarzenia – oświadczyła. Złożyła też kondolencje rodzinie funkcjonariusza.
Od momentu pojawienia się w mediach wiadomości o zatrzymaniu Beaty K., która prowadziła samochód, będąc pod wpływem alkoholu, mnóstwo osób zastanawia się, co czeka jedną z najsłynniejszych polskich piosenkarek. Niedawno stanowisko w tej sprawie zajął wiceminister sprawiedliwości. Michał Woś przyznał, że prawo jest jednakowe dla wszystkich i dodał, że liczy na sprawiedliwy wyrok.Beata K. została zatrzymana przez policję 1 września. Miała jeździć zygzakiem po ulicach Warszawy, co nie uszło uwadze innemu kierowcy, który zajechał jej drogę i wezwał służby. Jednej z najsłynniejszych piosenkarek w Polsce odebrano prawo jazdy. Badanie wykazało 2 promile alkoholu w jej organizmie.Nie milknął głosy w sprawie Beaty K. Zatrzymanie współzałożycielki zespołu Bajm komentują – mniej lub bardziej dyskretnie – dziennikarze oraz celebryci. Niedawno stanowisko zajął wiceminister sprawiedliwości. Michał Woś stwierdził, że to sąd zadecyduje o losie artystki, dodając, że liczy na sprawiedliwy wyrok.– Od wymierzania kary jest sąd, a wszyscy są równi wobec prawa. Jestem przekonany, że w tym przypadku będzie to wyrok sprawiedliwy. Nikt nie stoi ponad prawem, nie ma jakiegoś celebryckiego immunitetu, zwłaszcza kiedy coraz więcej pijanych kierowców powoduje tragiczne w skutkach wypadki. Działania instytucji państwa muszą być jednoznaczne – powiedział.
Na Mazurach doszło do tragicznego wypadku. Na odcinku między Mikołajkami, a Giżyckiem samochód osobowy wypadł z trasy i wylądował w rowie. Wskutek odniesionych obrażeń śmierć na miejscu poniosły dwie osoby. Doszło do całkowitej blokady drogi. Okoliczności zdarzenia badają służby. Jak dotąd nie potwierdzono tożsamości ofiar.O wypadku poinformowała między innymi policja w Mrągowie. Z komunikatu prasowego wynika, że jadące z Mikołajek do Giżycka osobowe porsche wypadło z drogi, następnie otarło się o drzewa i wylądowało w rowie. Wówczas samochód stanął w płomieniach. Auto spłonęło niemal całkowicie.– Trwa dogaszanie pożaru, auto spłonęło niemal doszczętnie – przekazała dzisiaj tj. 3 września w godzinach popołudniowych oficer prasowa policji w Mrągowie, Dorota Kulig.Policjantka przekazała w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że wewnątrz wraku znaleziono dwa ciała. Funkcjonariusze jednak nadal nie ustalili personaliów osób, które przemieszczały się porsche. Najpierw te dane będą musiały zostać potwierdzone przez rodziny.– Gdy ustalimy te personalia, najpierw powiadomione zostaną rodziny – dodała oficer prasowa mrągowskiej policji.
Wrocławski komendant podjął decyzję o zwieszeniu w czynnościach służbowych czterech policjantów. Wobec dwóch z tych funkcjonariuszy rozpoczęto już procedurę wydalenia ze służby. Postępowanie toczy się w związku ze śmiercią 25-latka, w którego sprawie interweniowały służby. Z doniesień mediów wynika, że mężczyzna był torturowany.Dolnośląska policja została wezwana 30 lipca do mężczyzny, któremu pomóc chcieli pracownicy pogotowia ratunkowego. Ze zgłoszenia wynikało, że 25-latek był pijany oraz agresywny. Interwencja miała miejsce przy jednym z przystanków MPK na ternie osiedla Huby we Wrocławiu.Policja dotarła na miejsce około godziny 22:30. Mężczyzna został przetransportowany do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Tam przekazano go pracownikom. Wkrótce pojawił się komunikat służb w tej sprawie. Powiadomiono, że zatrzymany zmarł.– Niestety mężczyzna ten zmarł i w związku z tym kolejne czynności na miejscu wykonywane były z udziałem powiadomionego przez policjantów, pełniącego dyżur prokuratora – poinformowała policja.
W mediach pojawiło się stanowisko sołtysa Dobczyna w sprawie śmierci dwóch 13-latek, których ciała odnaleziono w zagajniku. Paweł Kurek stwierdził, że dziewczyny wcześniej wszystko zaplanowały. Włodarz przyznał, że tragedia bardzo nim wstrząsnęła. Przekazał też informacje dotyczące jednej z nastolatek.Sołtys Dobczyna nie ma wątpliwości i twierdzi, że 13-latki „musiały to zaplanować”. W taki sposób odniósł się do śmierci dwóch młodych dziewczyn, które – według dotychczasowych ustaleń śledczych – najprawdopodobniej targnęły się na swoje życie. Ich ciała około godziny 9:00 rano we wtorek 31 sierpnia odnalazł mężczyzna, który wyszedł na spacer z psem.Przedstawiciel Dobczyna stwierdził, że jedna z nastolatek wychowywała się w normalnej rodzinie. Paweł Kurek miał na myśli Zuzannę K., która żyła w miejscowości niedaleko Wołomina. Dodał, że służby nigdy nie musiały interweniować w jej domu i jak dotąd dziewczyna nie dawała żadnych niepokojących sygnałów.– Opieka społeczna czy gmina nigdy nie musiały tam interweniować, to taka cicha, normalna rodzina. Ogromna tragedia – ujawnił sołtys.
Policja otrzymała zawiadomienie o zwłokach, które znajdowały się w Wiśle, niedaleko Płocka. Po kilku godzinach służby wyłowiły z rzeki kolejne ciało. Nad obiema sprawami pracuje już prokuratura. Trwa ustalanie okoliczności, w jakich zginęli mieszkańcy. Pojawił się komunikat Komendy Miejskiej w Płocku.Wędkarze zawiadomili policję o znalezieniu zwłok w rejonie przystani wodnej w miejscowości Brwilno pod Płockiem. Służby, które pojawiły się na miejscu, wyłowiły ciało z rzeki. Nadal jednak nie potwierdzono tożsamości zmarłego. Wiadomo, że to mężczyzna w wieku około 50 lat.– Będziemy ustalać tożsamość, a także okoliczności i przyczynę śmierci tego mężczyzny – poinformowała podkom. Marta Lewandowska z Komendy Miejskiej Policji w Płocku.Pracę policji nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Płocku. Po kilku godzinach służby mundurowe dokonały kolejnego makabrycznego odkrycia. Funkcjonariusze ujawnili następne ciało w okolicach miejscowości Nowy Duninów pod Płockiem. Zwłoki zauważono podczas patrolu.
Polacy otrzymują listy z Opola, które przypominają o konieczności uregulowania zaległych mandatów. Warto przypomnieć, że nie jest to oszustwo. Sprawą zajmuje się opolski Urząd Skarbowy, ponieważ ta jednostka odpowiada za mandaty oraz wysyłanie upomnień i podstawowych informacji o zaległościach. Na zapłatę pozostaje siedem dni od momentu doręczenia.Płacąc za zaległe mandaty, Polacy powinni pamiętać, że nie może być to zwykły przelew. Dłużnicy muszą zlecić przelew podatkowy. W przypadku zaniechania wezwania do uregulowania płatności Urząd Skarbowy i tak wyegzekwuje grzywnę oraz koszty postępowania, dlatego lepiej się pospieszyć.Nie da się uniknąć zapłaty zaległego mandatu. Zapominalskim Urząd Skarbowy pobierze środki z rozliczenia PIT. Jak się okazuje, Polacy mogą otrzymywać nie tylko z opolskiej jednostki, ale również z łódzkiej. Ona ma zajmować się wkrótce dodatkowymi opłatami związanymi z systemem e-TOLL.
Lubelska policja poszukuje mężczyzny, który miał napastować jedną z pasażerek miejskiego autobusu. Wizerunek sprawcy, który zarejestrowały kamery monitoringu, opublikowano na stronie Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.To już kolejny w ostatnich dniach przypadek niebezpiecznej sytuacji w komunikacji miejskiej. Ostatnio policja zatrzymała mężczyznę, który napadł w autobusie na obcokrajowca, teraz funkcjonariusze poszukują sprawcy napastowania kobiety w Lublinie.
W rozmowie z mediami prokuratura potwierdziła oficjalne wstępne wyniki sekcji zwłok dwóch 13-latek, których ciała zostały odnalezione w Dobczynie. W komunikacie prasowym ujawniono, że dziewczyny zmarły wskutek powieszenia. Wykluczono także udział osób trzecich. Śledczy nadal prowadzą czynności związane z tragiczną sprawą nastolatek.Rzecznik prokuratury warszawsko-praskiej poinformowała media o wstępnych wynikach sekcji zwłok dwóch 13-latek, które znaleziono w zagajniku na terenie Dobczyna. Katarzyna Skrzynecka potwierdziła, że nastolatki zginęły wskutek powieszenia. Śledczy ustalili, że dziewczyny nie były spokrewnione.– Jako przyczynę zgonu biegli stwierdzili powieszenie. Nie stwierdzono obrażeń, które świadczyłyby o udziale osób trzecich – przekazała Katarzyna Skrzynecka na łamach portalu wawainfo.pl.Policja nadal prowadzi czynności w tej sprawie, by wyjaśnić okoliczności tragicznego zdarzenia. Wszystko wskazuje na to, że nastolatki popełniły samobójstwo. Katarzyna Skrzynecka potwierdziła, że służby zabezpieczają rzeczy osobiste zmarłych 13-latek.– Prokurator pojechał na miejsce zdarzenia i bierze udział w oględzinach zwłok. Będziemy zbierać wszelkie informacje i materiały. Zabezpieczamy komputery, telefony tych dziewczynek, będziemy przesłuchiwać osoby najbliższe i otoczenie – ujawniła rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pełnomocnicy rodziców Bartka Sokołowskiego poznali wyniki pierwszej sekcji zwłok mieszkańca Lubina, która została przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Adwokaci nie mogą jednak ich udostępnić, ponieważ zabroniła im tego prokuratura. Ujawnili natomiast, że potwierdzają wiele podejrzeń.Choć są już wyniki sekcji zwłok Bartka Sokołowskiego, opinia publiczna nie pozna ich w najbliższym czasie. Pełnomocnicy rodziny zmarłego nie mogli nawet poinformować, czy biegli ustalili, co było przyczyną śmierci mieszkańca Lubina, który zginął 6 sierpnia po lub w trakcie interwencji policji.Mimo tego, że adwokaci nie mogą ujawnić wyników pierwszej sekcji zwłok Bartka Sokołowskiego, nie kryją satysfakcji wynikającej z zapoznania się z dokumentacją. Jeden z pełnomocników rodziny zmarłego przyznał, że uzyskano wiele cennych informacji. Warto przypomnieć, że wcześniej prokuratura przekazała, że biegli nie stwierdzili urazów, które bezpośrednio przyczyniłyby się do zgonu 34-latka.– Nie możemy udostępniać kwestii związanych z wynikami sekcji zwłok, ponieważ zabroniła nam tego prokuratura – oświadczył Wojciech Kasprzyk, który jest jednym z pełnomocników rodziców Bartka.– Niemniej jednak jesteśmy z tej sekcji bardzo zadowoleni. Wiele naszych podejrzeń się potwierdziło – dodał.
Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. W miniony wtorek w Dobczynie pod Warszawą znaleziono ciała dwóch 13-latek, które wisiały na jednym z drzew. Mieszkańcy wsi zdradzili szczegóły mrożącego krew w żyłach znaleziska.Poszukiwania 12-letniej Zuzi i jej koleżanki rozpoczęły się już w poniedziałek wieczorem. Dziewczynki miały spotkać się w Warszawie. Później monitoring miejski zarejestrował ich obecność na ulicy Mazowieckiej w Dobczynie. Nastolatki szły od dworca, w rękach niosąc duże donice.
Straż pożarna otrzymała zawiadomienie o pożarze w Częstochowie. W jednej z miejscowych firm zapalił się acetylen, który wydobywał się z butli. Służby zdołały już ugasić źródło ognia i zajmują się jego schładzaniem. Ze względu na realne zagrożenie konieczna była ewakuacja 35 osób, które znajdowały się w pobliskich budynkach.Zgodnie z informacjami przekazanymi przez dziennikarzy RMF24 straż pożarna ustawiła specjalne stanowiska, dzięki którym można było schłodzić butlę z acetylenem. W związku z tym, że nie można było zbliżać się do źródła pożaru, służby korzystały z bezzałogowych stanowisk.Pożar, z którym zmagała się straż pożarna, wybuchł na terenie niewielkiego zakładu przemysłowego. Służby wyznaczyły strefę zagrożenia w promieniu 100 metrów. W związku z tym konieczne było ewakuowanie łącznie 35 osób, które znajdowały się w pobliskich budynkach.
Częstochowscy policjanci od soboty poszukiwali 27-letniej Karoliny W., która wyszła na chwilę z domu około godziny 5:00 rano i ślad po niej zaginął. W poniedziałek wieczorem przekazano tragiczne informacje o odnalezieniu zwłok młodej kobiety na terenie nieużytków w gminie Kłobuck.Karolina W. miała tylko wziąć telefon z samochodu zaparkowanego przy ulicy Nowowiejskiego w Częstochowie, jednak nigdy nie wróciła do domu. Policjanci natychmiast rozpoczęli poszukiwania młodej kobiety i nie wykluczali uprowadzenia.
W Nadolu w województwie pomorskim doszło dziś do śmiertelnego wypadku drogowego. Mężczyzna, jadąc w kierunku miejscowości Brzyno, zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. 19-latek zmarł na miejscu. Policja wyjaśnia okoliczności zdarzenia. Do wypadku doszło w poniedziałek 30 sierpnia w godzinach nocnych. Mundurowi otrzymali zgłoszenie tuż po północy. Szczegóły i przyczyny tragedii wyjaśniają funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.
W miejscowości Godziszew w województwie śląskim doszło dziś do śmiertelnego wypadku. Kierowca busa próbował przejechać przez rzekę Bładnicę. Gdy okazało się to niemożliwe, wraz z pasażerami usiłował dotrzeć do brzegu o własnych siłach. Porwał go silny nurt.Od rana mieszkańcy województwa śląskiego zmagają się z silnymi opadami deszczu, na których skutek gwałtownie podniósł się stan okolicznych rzek. W niektórych miejscach drogi są całkowicie nieprzejezdne.
W poniedziałek 30 sierpnia straż miejska zyskała nowe prawa i może wystawiać mandaty osobom przemieszczającym się rowerami oraz hulajnogami elektrycznymi. Służby mogą karać użytkowników urządzeń transportu osobistego między innymi za zbyt szybką jazdę po chodniku. Pojawił się szereg nowych przepisów dotyczących hulajnóg, wśród których znalazło się ograniczenie wiekowe.W związku z rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji z 30 lipca straż miejska od dzisiaj ma prawo wystawiać mandaty osobom, które łamią nowe przepisy. Jak dotąd funkcjonariusze mogli tylko zatrzymywać użytkowników urządzeń transportu osobistego, legitymować ich i pouczać.Obecnie strażnicy miejscy mogą wypisać mandat między innymi za przemieszczanie się rowerem lub hulajnogą elektryczną ze zbyt dużą prędkością. Oprócz tego kara grozi również za nieustępowanie pierwszeństwa pieszym. Zmiany w przepisach mają zwiększyć ich bezpieczeństwo.
W Świętochłowicach na Górnym Śląsku ewakuowano mieszkańców budynku zlokalizowanego przy ulicy Kubiny w centrum miasta. Jeden z lokatorów zabarykadował się w mieszkaniu i zagroził wysadzeniem budynku w powietrze. Interweniowały służby.Do zdarzenia doszło w jednym z budynków wielorodzinnych. Mieszkania musiało opuścić 18 osób. 33-letni mężczyzna zamknął się w swoim lokalu, sugerując, że odkręcił butlę z gazem. Groził wysadzeniem nieruchomości.
W Nowielinie (województwo lubuskie) doszło dziś do awantury pomiędzy księdzem i parafianami. Mieszkańcy miejscowości otoczyli plebanię. Chcą, by duchowny zrezygnował ze stanowiska. Gdy posunięto się do rękoczynów, interweniowała policja.W niedzielę 29 sierpnia rozpoczął się kolejny protest parafian w Nowielinie. Zdaniem wiernych, proboszcz Edward Masny nie dba o kościół i o potrzeby uczęszczających do niego mieszkańców. Dodatkowo duchowny obraża parafian i utrudnia wydawanie dokumentów.
W miejscowości Osiek w województwie kujawsko-pomorskim doszło do wypadku, w wyniku którego jedna osoba zginęła, a dwie zostały ranne. Samochód osobowy uderzył w drzewo na poboczu drogi DW-214. Do zdarzenia doszło w niedzielę około godziny 8:20. W samochodzie osobowym, który uderzył w drzewo, podróżowały trzy osoby. Jedna zginęła na miejscu, a dwie zostały przewiezione do szpitala.
W Siemianowicach Śląskich doszło dziś do wypadku. Około południa ośmioletnia dziewczynka wypadła z balkonu na trzecim piętrze bloku mieszkalnego. Dziecko przeżyło wypadek i z poważnymi obrażeniami trafiło do szpitala. Policja prowadzi śledztwo.Do dramatycznego zdarzenia doszło w centrum Siemianowic Śląskich, przy ulicy Powstańców. Na miejscu natychmiast pojawił się śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który odtransportował dziecko do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
W Wielkopolsce doszło do tragicznego wypadku. W sobotę 28 sierpnia samochód osobowy uderzył w betonowy mur cmentarza w Ołoboku w powiecie ostrowskim. Wskutek zdarzenia pięciu młodych mężczyzn zostało przetransportowanych do szpitali w Kaliszu oraz Ostrowie Wielopolskim. Policja bada okoliczności, by wyjaśnić sprawę.Doniesienia o wypadku potwierdziła rzecznik prasowa ostrowskiej policji mł. asp. Małgorzata Michaś. Policjantka przekazała, że sobotnim porankiem w wielkopolskim Ołoboku samochód osobowy uderzył w mur cmentarza. Nadal nie wiadomo, z jakich przyczyn doszło do tego zdarzenia.W komunikacie służby mundurowe ujawniły, że jeszcze nie ustaliły, dlaczego kierowca volkswagena passata zjechał z drogi i doprowadził do wypadku. Samochód osobowy zboczył na łuku i uderzył w betonowy płot cmentarza w Ołoboku. Pojazdem przemieszczali się mężczyźni w wieku od 18 do 28 lat.
Skandaliczne sceny we Wrocławiu. Żaden z przechodzących ulicą gapiów nie zareagował na widok zakrwawionej kobiety w ciąży leżącej na chodniku. Pomoc przyszła dopiero ze strony funkcjonariuszy policji, którzy uratowali ciężarnej życie.Zdarzenie miało miejsce 27 sierpnia na osiedlu Psie Pole we Wrocławiu. To, co przeżyła ciężarna kobieta, było istnym koszmarem. Najgorsze jest to, że nie pomógł jej nikt z mijających ją osób. Od tragedii dzieliły ją centymetry.