Jeśli zapytasz dowolnie wybranego kierowcę niezawodowego, jakie wyposażenie powinien mieć w aucie, na pewno wspomni o trójkącie ostrzegawczym, być może o apteczce, a także o kole zapasowym. Stosunkowo rzadko jednak słyszymy o konieczności posiadania gaśnicy.Czy gaśnica jest obowiązkowym wyposażeniem auta?Pożar samochodu, wbrew pozorom, to nie jest rzadki widok. Wszystko przez to, że auto pracuje na wysokich obrotach i w wysokiej temperaturze. Przykładowo przepalanie sadzy w filtrze cząstek stałych zamontowanym w autach z Dieslem, może odbywać się nawet w temperaturze 600-700 stopni Celsjusza. Jeśli przy takich wartościach coś pójdzie nie tak, to problem gotowy.Dlatego zdecydowanie gaśnica jest potrzebna w samochodzie i jest elementem obowiązkowym. Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury, dokładnie z paragrafem 11., pojazd samochodowy obowiązkowo wyposaża się w gaśnicę, która musi być umieszczona w miejscu łatwo dostępnym na potrzeby jej użycia. Jedynym pojazdem, który mieć jej nie musi, jest motocykl.Co ciekawe liczba gaśnic jest zależna od funkcji, jaką pełni auto. Na przykład w taksówkach czy samochodach przystosowanych do przewożenia pasażerów typu bus muszą znajdować się dwie gaśnice. Legalizacja gaśnicy samochodowej powinna być zatem wymogiem koniecznym, by otrzymać pozwolenie na użytkowanie pojazdu po drogach na terenie Polski. Ale czy naprawdę jest?
Wśród entuzjastów motoryzacji nie brakuje osób zainteresowanych pojazdami specjalistycznymi. O ile można zrozumieć słabość, np. do aut wojskowych czy autobusów... o tyle trudno zrozumieć chęć wydania ponad 4 tys. złotych, aby przejechać się śmieciarką.Wszystko staje się jasne, gdy zrozumiem, na co przeznaczono pieniądze, za które wylicytowano przejazd zabytkową śmieciarką po ulicach Warszawy. Jak co roku, w styczniu, odbywa się WOŚP - na licytację na rzecz fundacji trafiła w tym roku, m.in. przejażdżka zabytkowym pojazdem należącym do firmy BYŚ.
Dwa ultraszybkie radiowozy zasiliły flotę małopolskiej policji. Wszystko po to, by w skuteczny sposób walczyć z piratami drogowymi, będącymi prawdziwą zmorą polskich dróg. Ich cena dosłownie zwala z nóg. Nie od dziś wiadomo, że głównym obowiązkiem funkcjonariuszy policji jest zapewnienie bezpieczeństwa na publicznych trasach. Niestety, ale bardzo często jest ono nadwyrężane przez nieodpowiedzialnych kierujących, który w perfidny sposób lekceważą obowiązujące przepisy ruchu drogowego. To właśnie w ramach walki z piratami drogowymi, Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie otrzymała nowoczesne, a także bardzo szybkie radiowozy, które zasilą flotę małopolskiej grupy Speed. Jak podkreślają policjanci, takie zakup nie byłby możliwy bez Fundusz Wsparcia Policji, tworzony przez samorządy terytorialne, który jest realnym źródłem pomocy finansowej. - To właśnie dzięki zawartemu 30 września 2021 r. porozumieniu pomiędzy Komendą Wojewódzką Policji w Krakowie a Urzędem Marszałkowskim Województwa Małopolskiego funkcjonariusze ruchu drogowego otrzymali dwa nowoczesne, nieoznakowane i wyposażone w videorejestratory radiowozy marki Cupra Leon. - przekazała małopolska policja. Cena pojazdów dosłownie zwala z nóg. Jak można się spodziewać, kwota. którą zapłacono za nowe radiowozy, nie jest zbyt niska. Wartość pojazdów z kompleksowym wyposażeniem wyniosła 541 200 zł, z czego 300 000 zł zostało przekazane przez Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego. Nieoznakowane radiowozy będą prawdziwą zmorą nieodpowiedzialnych piratów drogowych. Wiadomo, że pojazdy są wyposażone w dwulitrowe silniki generujące niebagatelną moc 310 KM.Maksymalny moment obrotowy wynosi 380 Nm. Warto podkreślić, że moc jest przekazywana na przednią oś za pośrednictwem dwusprzęgłowej, siedmiobiegowej przekładni DSG. Sprint do setki trwa zaledwie 4,7 sekundy, a prędkość maksymalna została ograniczona elektronicznie do 250 km/h. Jak poinformowano, jeden z pojazdów zasili nowosądecką komendę, a drugi pozostanie na terenie Krakowa. Co ciekawe, taki sam pojazd otrzymali również policjanci z wielkopolskiego Kępna.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Spekulacje na temat następcy Morawieckiego. Premier ma powody do obaw?Ostry komentarz Donalda Tuska. Polityk komentuje sejmowe doniesieniaMichał Wiśniewski skarży się na kłopoty ze zdrowiem. Gwiazdor pokazał się w okularachJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Małopolska Policja
Elon Musk po raz kolejny rozczarował swoich klientów. Temat premiery Tesli Roadster został zamieciony pod dywan i wiele wskazuje na to, że w debiut elektrycznego hipercara został odłożony o kolejne lata. Pojazd zapowiedziany w 2017 najprawdopodobniej trafi do klientów dopiero w 2024 roku. W najlepszym razie. Myślisz samochód elektryczny, mówisz Tesla. To właśnie jedna z największych zalet rynkowych koncernu z Kalifornii. Jest to szczególnie widoczne na rodzimym, amerykańskim rynku. To właśnie tam, Tesla ma duże, dosłownie, większościowe udziały w rynku, a sam producent samochodów często dominuje na pierwszych stronach gazet, a także zajmując czołowe miejsca w wyszukiwarce Google. Spora liczba newsów dotyczy pojazdów, których jeszcze nie ma na rynku. Przenosząc się do 2017 roku, kiedy to Tesla oficjalnie zapowiedziała produkcje modelu Roadster, każdy sympatyk motoryzacji był wniebowzięty. Dla zdecydowanej większości kierowców pomysł połączenia sportowego charakteru oraz elektrycznego napędu wydał się utopią.Wraz z upływem lat na rynku pojawiło się wiele elektrycznych sportsmanów (Porsche Taycan, czy też Audi e-Tron.), a modelu Roadster wciąż próżno szukać na publicznych trasach.Pojazd, który będzie mógł rozpędzić się do 100 km/h w zaledwie 1,9 sekundy, jego prędkość maksymalna ma formować się w okolicach 402 km/h, a wszystko przy zachowaniu imponującego zasięgu niemal 1000 km, wciąż pozostaje w sferze naszych marzeń. Roadster przyciągnął uwagę potencjalnych klientów swoimi niesamowitymi osiągami, a także wyjątkowym pakietem SpaceX , który rzekomo doda do elektrycznego hipersamochodu silniki z zimnym powietrzem, które będą umieszczone z tyłu. Niestety, ale niebawem upłynie 5 lat od oficjalnej zapowiedzi, a Tesla Roadster wciąż pozostaje samochodem widmo, który nie ujrzy światła dziennego jeszcze przez co najmniej 2 lata. Mimo wszystko, wygląda na to, że ludzie nie tracą zainteresowania tym pojazdem, a w dobitny sposób świadczą o tym oficjalne wyniki wyszukiwania. Ekscentryczny Elon Musk podkreślił, że samochód trafi do klientów w 2023 roku, przy założeniu, że rok 2022 nie będzie okraszony poważnym kryzysem. Wiele wskazuje na to, że hipercar nie zadebiutuje w przyszłym roku, dlatego należy się spodziewać, że potencjalna premiera nastąpi na przełomie 2024 i 2025 roku. Nie od dziś wiadomo, że projekt Roadstera jest traktowany przez szefostwo Tesli po macoszemu. Priorytetowymi projektami są słynny Cybertruck oraz elektryczny samochód ciężarowy Semi.Jakiś czas temu Elon Musk podkreślał, że ubiegły rok był bardzo ciężki, jeśli chodzi o dostępność mikrokontrolerów, co znacznie opóźniło wiele procesów produkcyjnych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Spekulacje na temat następcy Morawieckiego. Premier ma powody do obaw?Ostry komentarz Donalda Tuska. Polityk komentuje sejmowe doniesieniaMichał Wiśniewski skarży się na kłopoty ze zdrowiem. Gwiazdor pokazał się w okularachJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Electrek.com
Policjanci z Jarosławia na Podkarpaciu otrzymali niedawno nowe radiowozy. Oczywiście chcieli pochwalić się tym w mediach, ale nagle pojawiły się niespodziewane przeszkody. Tuż przed uroczystością przekazania i poświęcenia pojazdów... jedno z nowych aut zostało oddelegowane do służby na granicę polsko-białoruską.Policjanci chcieli jednak, aby ceremonia przekazania pojazdów wyglądała okazale, dlatego... pożyczyli radiowóz z sąsiedniej komendy, a następnie dokręcili mu inne tablice rejestracyjne, aby wiarygodnie udawał należący do nich samochód.W trakcie uroczystości komendzie z Jarosławia przekazano trzy oznakowane pojazdy - dwie toyoty corolla i kię sportage. Problem w tym, że jedną z toyot zabrali policjanci oddelegowani na granicę polsko-białoruską i w dniu ceremonii z trzech przekazanych radiowozów policjanci mieli do dyspozycji jedynie dwa.Mimo wszystko postanowiono, aby uroczystość odbyła się zgodnie z planem. Ponieważ pod lokalnym kościołem miano poświęcić aż trzy auta, zdecydowano pożyczyć podobną do „oddelegowanej na granicę” toyotę corollę z sąsiedniej komendy powiatowej w Przeworsku. Co więcej, aby zdjęcia wypadły wiarygodniej, przykręcono do niej tablice rejestracyjne z innego radiowozu z Jarosławia - hyundaia. Intrygę wychwyciło czujne oko dziennikarzy TVN24.Gdy redakcja zgłosiła się do centrali podkarpackiej policji, zdjęcia przedstawiające toyotę z pożyczonymi tablicami... zniknęły z sieci.
W ręce wrocławskich funkcjonariuszy wpadł pewien nieodpowiedzialny pirat drogowy, który jak szalony pędził ulicami miasta. Nie mieli oni żadnej litości dla amatora mocnych wrażeń i ukarali go bardzo surowym mandatem. Jego kuriozalne tłumaczenie kompletnie zaskoczyło mundurowych. Świadkami kompletnie nieodpowiedzialnego zachowania pewnego kierującego byli funkcjonariusze z wrocławskiej Grupy Speed. Podczas jednego z rutynowych patroli zauważyli, że jeden z kierowców stwarza realne zagrożenie dla innych zmotoryzowanych. Do zdarzenia doszło kilka dni temu na ulicy Klecińskiej. W pewnej chwili nieoznakowany radiowóz został wyprzedzony przez pojazd marki Audi. 25-latek zasiadający za kierownicą niemieckiej osobówki, w rażący sposób naruszył obowiązujące przepisy.W miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 60 km/h jechał ponad dwukrotnie szybciej. Policyjny wideorejestrator wskazywał prędkość 130 km/h. Mundurowi bez chwili zawahania postanowili zakończyć bezmyślny rajd. W rozmowie z interweniującymi policjanci młody mężczyzna wyznał, że przed chwilą odebrał auto od mechanika i chciał sprawić czy zlecone naprawy zostały wykonane w prawidłowy sposób. Jak się okazało, chęć skontrolowania jakości pogrążyła kierowcę. Stracił on swoje prawo jazdy, a także za popełnione wykroczenie nałożyli mandat w wysokości 2 tysięcy złotych. Dodatkowo na jego konto wpłynęło aż 10 punktów karnych. Polscy policjanci przypominają, że od 1 stycznia 2022 obowiązuje nowy taryfikator mandatów za wykroczenia drogowe. Kary za przekroczenie prędkości mogą wynieść nawet 2500 złotych. Warto zapoznać się z wprowadzonymi zmianami, aby nie być zaskoczonym podczas policyjnej kontroli drogowej.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Policja Dolnośląska
W świetle przepisów na kierowcach spoczywa wiele obowiązków. Pomijając same zasady, których należy przestrzegać w ruchu drogowym, pamiętać należy też o wymogach, jakie spełniać musi nasz pojazd.Samochód musi być w pełni sprawny i posiadać obowiązkowe wyposażenie, m.in. gaśnicę. Nie musi mieć legalizacji, ale dobrze by była sprawna. Nie każdy kierowca jednak pamięta, że nie może się ona znajdować byle gdzie, i musi być przechowywana w określony sposób. Nieprzestrzeganie tych zasad może skutkować mandatem karnym.To, że w aucie znajdować musi się gaśnica, nie jest niczym nowym i większość kierowców o tym pamięta. Nie każdy jednak wie, że zgodnie z przepisami legalizacja gaśnicy samochodowej nie jest obowiązkowa. Nie zmienia tego fakt, że gaśnica powinna być sprawna.Ważniejsze jest jednak to, gdzie gaśnice trzymamy. Jest to urządzenie, które w kryzysowej sytuacji może uratować nasze auto (a czasem nawet nasze życie). Powinna ona być umieszczona w miejscu łatwo dostępnym - przede wszystkim w takim, w którym łatwo będzie ją znaleźć.
Do niezwykle nietypowego incydentu drogowego doszło na terenie województwa małopolskiego. Pewna 15-latka doprowadziła do kolizji z własną mamą, po czym uciekła z miejsca zdarzenia. Jak się okazało, o zdarzeniu przesądził jeden, aczkolwiek istotny szczegół. Świadkami interesującej kolizji byli funkcjonariusze myślenickiej drogówki, którzy 15 stycznia bieżącego roku zostali wezwani do okolicznego Rudnika. Doszło tam do kolizji drogowej, po której sprawca odjechał z miejsca zdarzenia. Policja ustaliła, że poruszał się on samochodem marki Opel, którym przekroczył oś jezdni, doprowadzając do kontaktu z osobowym renault. Jak się okazało, okoliczności tego zdarzenia zaskoczyły nie tylko interweniujących mundurowych. W toku przeprowadzonych działań okazało się, że chwilę przed wypadkiem mieszkaniec gminy Sułkowice udostępnił swój pojazd znajomej 15-latce, która chciała przejechać się jego autem. Nieletnia postanowiła wybrać się na dłuższą przejażdżkę, dlatego skierowała się na ul. Centralną w Rudniku, gdzie zobaczyła jadący z naprzeciwka znajomy pojazd. Jak się okazało, za kierownicą znajdowała się jej mama. Przestraszona nastolatka chciała uniknąć konfrontacji z rodzicielką, dlatego zdecydowała się na skrajnie nieodpowiedzialne działanie. W momencie wymijania schyliła głowę pod kierownicę, chcąc się schować. Jak się okazało, jej zachowanie miało fatalne konsekwencje. W pewnym momencie straciła panowanie nad pojazdem, a następnie uderzyła bokiem w samochód prowadzony przez mamę. 15-latka spanikowała i postanowiła uciec z miejsca incydentu, chcąc uniknąć rozpoznania. Jak się okazało, z pomocą poszkodowanej kobiecie przyszli świadkowie, którzy zapamiętali numer rejestracyjny pojazdu. Takie działanie pozwoliło funkcjonariuszom na szybkie wyjaśnienie tej sprawy. Dotarli do właściciela samochodu, a także ustalili, kto bezpośrednio odpowiadał za kolizję. Wiadomo, że 15-latka wpadła w poważne tarapaty. Jej sprawa została skierowana do sądu rodzinnego. Kłopoty nie ominęły również bezmyślnego 53-latka, który odpowie za udostępnienie pojazdu osobie nieuprawnionej, co w świetle prawa jest wykroczeniem.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Policja Myślenice
Kompletnym brakiem wyobraźni, a wręcz skrajną głupotą wykazało się dwóch młodych kierowców, którzy postanowili zaparkować swoje samochody na środku ronda. To, w jaki sposób tłumaczyli się przed interweniującymi mundurowymi, dosłownie odbiera mowę. Za swoje bezmyślne zachowanie zostali surowo ukarani. Świadkami nietypowego zdarzenia byli funkcjonariusze z zambrowskiej drogówki. Kilka dni temu, podczas rutynowego patrolu na jednym z odcinków DK8 zauważyli, że dwóch uczestników ruchu drogowego przekroczyło wszelkie granice. Ich oczom ukazały się dwa samochody osobowe, które były zaparkowane na wyspie ronda. Ich kuriozalne tłumaczenie zaskoczyło policjantów. Jak się okazało, za kierownicą mazdy zasiadał 18-latek, z kolei w volkswagenie znajdował się 21-letnie kierowca. W rozmowie z interweniującymi funkcjonariuszami przyznali, że chcieli jedynie porozmawiać, dlatego zatrzymali swoje samochody na samym środku ronda. Oczywiście za swoje nieodpowiedzialne zachowanie zostali odpowiednio ukarani. Mundurowi nałożyli na wyżej wspomnianą dwójkę mandaty w wysokości 300 złotych. Dodatkowo na konta młodych kierowców zostały zasilone 1 punktem karnym. Policjanci podkreślają, że ich głównym zadaniem jest pilnowanie porządku na publicznych drogach, a co za tym idzie zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim zmotoryzowanym. Dodają, że każda osoba, która w perfidny sposób będzie łamać obowiązujące przepisy, zostanie ukarany w adekwatny sposób. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Zambrów
Większość poruszających się po drogach pojazdów wymaga posiadania prawa jazdy kategorii B. Mając takie uprawnienia, możemy kierować zarówno autami osobowymi, jak i ciągnikami rolniczymi, pewnymi typami jednośladów (motorowerów, skuterów 125 ccm, jeśli mamy ponad trzy lata stażu) oraz trójkołowcami i quadami.Kategoria B uprawnia nas również do holowania przyczepy, ale pod pewnymi warunkami. Problem rozwiązuje kod 96.Prawo jazdy kategorii B pozwala nam na kierowanie zespołem pojazdów (samochód + przyczepa), pod warunkiem, że jego dopuszczalna masa całkowita (dmc) nie przekracza 3,5 tony. Takie przepisy niosą za sobą jednak pewne ograniczenia.Przykładowo, mając pojazd o dmc 2,5 t, możemy podpiąć pod nią przyczepę o dmc max. 1 t. Jeśli auto ma dopuszczalną masę całkowitą 3 ton, to holować możemy nim jedynie lekką przyczepkę o dmc max. 750 kg. Teoretycznie więc, do holowania ciężkich przyczep najlepiej byłoby wykorzystywać lekkie pojazdy - co oczywiście wydaje się to bez sensu. Problem można rozwiązać, rozszerzając swoje uprawnienia.
W kontekście zmian, które weszły w życie wraz z nowym rokiem 2022 (głównie mowa o taryfikatorze mandatów) wiele mówi się o karaniu kierowców wysokimi grzywnami za popełnione wykroczenia. Nie każdy kierowca jednak pamięta, że może zostać ukarany również za przewożonych pasażerów. Są też sytuacje, w których podróżujące autem osoby mogą zostać ukarane indywidualnie. Wyjaśniamy, kiedy może do tego dojść.Przepisy Kodeksu wykroczeń dopuszczają możliwość ukarania mandatem nie tylko prowadzącego pojazdu, ale również pasażera lub pasażerów mu towarzyszących. Oczywiście przewożone pojazdem osoby nie mogą odpowiadać za większość wykroczeń drogowych, ale w świetle prawa również są uczestnikami ruchu. W związku z tym w pewnych okolicznościach mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności.Najczęściej dochodzi do takiej sytuacji, gdy osoba podróżująca pojazdem nie zapnie pasów bezpieczeństwa. Do korzystania z nich zobowiązany jest zarówno kierowca, jak i wszystkie przewożone przez niego osoby niezależnie od zajmowanego przez nie miejsca w pojeździe.W ustawie przewidziano zaledwie kilka wyjątków od tej reguły, należą do nich kobiety w widocznej ciąży czy osoby z odpowiednim orzeczeniem lekarskim. Warto przy tym pamiętać, że za niedopełnienie przez pasażera obowiązku zapięcia pasów odpowiada zarówno kierowca (nawet jeśli sam miał zapięte), jak i pasażer. Jeśli więc nie dopilnujemy, aby wszyscy pasażerowie zapięli pasy, możemy zostać ukarani. Wysokość kary zależna jest od sytuacji:Kierowca za naruszenie obowiązku korzystania z pasów bezpieczeństwa może otrzymać 100 zł mandatu i 2 punkty karne.Kierowca za przewożenie pasażerów niekorzystających z pasów bezpieczeństwa otrzymuje 100 zł mandatu i 4 punkty karne. Sam pasażer w tej sytuacji będzie musiał zapłacić 100 zł mandatu.
W bardzo poważne tarapaty wpadł pewien 16-latek, który kilka dni temu zdecydował się na brawurową ucieczkę przed policyjnym pościgiem. Jak się okazało, nieletni nie zatrzymał się do kontroli, ponieważ nie miał prawa jazdy, a jego pasażerem był jego nietrzeźwy ojciec. Świadkami kuriozalnego incydentu byli mundurowi z komisariatu w Mielnie (woj. zachodniopomorskie). Podczas prowadzenia działania kontrolno-pomiarowych zauważyli osobową Hondę, którą postanowili zatrzymać do rutynowej kontroli. Jak się okazało, nie było to jednak proste zadanie. Kierowca w żaden sposób nie zareagował na sygnały mundurowych, a następnie szybko odjechał z miejsca zdarzenia. Policjanci od razu przystąpili do akcji, chcąc zatrzymać nieodpowiedzialnego zmotoryzowanego. Jak się okazało, kierujący miał za nic zarówno sygnały świetlne, jak i dźwiękowe, kontynuując swoją ucieczkę. W jej trakcie złamał wiele przepisów ruchu drogowego, stwarzając poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Ostatecznie pościg zakończył się na ulicy Nadmorskiej w Sarbinowie, gdzie zatrzymał się podejrzany pojazd. To właśnie wtedy mundurowi mogli podjąć niezbędne czynności. Gdy tylko podeszli do samochodu, od razu wiedzieli, dlaczego kierowca nie zatrzymał się do kontroli. Okazało się, że za kierownicą zasiadał 16-letni chłopiec, który nie ma uprawnień, a pasażerem jest jego nietrzeźwy ojciec. Przeprowadzone badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna miał aż 1,5 promila alkoholu w swoim organizmie. Funkcjonariusze wyjaśniają szczegółowe okoliczności tego zdarzenia. Wiadomo, że 16-latkowi grożą bardzo poważne konsekwencje. Jego sprawa została skierowana do Sądu Rodzinnego w Koszalinie. Nieodpowiedzialny ojciec został ukarany mandatem karnym za popełnione wykroczenie, ponieważ dopuścił do prowadzenia pojazdu osobę niemającą wymaganych uprawnień.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wizyta polityków na Jasnej Górze. W tle pandemiczne obostrzeniaNie żyje Sebastian Banaszczyk. Aktor miał 46 latPolityczne trzęsienie w rządzie. Ustalono, kiedy podjęte zostaną ważne decyzjeJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KMP Koszalin
Fabryka elektrycznych vanów na terenie naszego kraju? Wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest bardzo możliwy. Zakończył się kolejny etap rewolucyjnego projektu E-VAN wspieranego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Już wkrótce Polska spółka może wyruszyć na podbój motoryzacyjnego świata. Postępująca elektryfikacja, a co za tym idzie, rosnąca popularność pojazdów elektrycznych w znaczący sposób wpływa na aktualny rynek motoryzacyjny. Samochody zasilane na prąd to przyszłość, a inwestowanie w branżę EV tylko to potwierdza. W wyścigu nowoczesnych technologii biorą udział również Polacy. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w zeszłym roku wyłoniło cztery firmy, które przeszły do kluczowego etapu programu E-VAN, mającego wspierać produkcję polskich nowoczesnych samochodów dostawczych. W minioną sobotę 26 stycznia zakończył się drugi etap projektu, a w grze pozostały dwie firmy, mające za zadanie stworzenie dwóch prototypów pojazdów (jeden elektryczny i jeden wodorowy).Oczywiście przed projektantami niezwykle ciężkie wyzwanie, ponieważ samochody, które zostaną opracowane w ramach projektu, muszą spełniać kilka podstawowych wymogów. Stworzone pojazdy muszą mieć ładowność przynajmniej 1 tony i możliwość pokonania na jednym ładowaniu 250 km (w przypadku auta na baterie) lub 400 km (w przypadku pojazdu z wodorowym ogniwem paliwowym – FCEV). Co ciekawe, spółka Innovation AG, która zdołała wygrać konkurs, zapowiedziała, że ich projekt jest w stanie pokonać na jednym ładowaniu znacznie większy dystans niż ten, który jest wymagany przez NCBiR. Warto podkreślić, że Innovation AGto spółka, która od kilka lat pracuje nad rozwojem pojazdów elektrycznych. Swoje działania wykonuje w ramach Zgorzeleckiego Klastra Efektywności Energetycznej. 1 lutego bieżącego roku, złożono niezbędną dokumentację, potwierdzają wcześniejsze założenia spółki. Projekt ze Zgorzelca zakłada wykorzystanie 5 tysięcy części. Warto nadmienić, że aż 2/3 z nich pochodzi od polskich dostawców. Koncepcja E-Vana zakłada, że będzie to niezwykle nowoczesny pojazd wyposażony w wiele rewolucyjnych, aczkolwiek intuicyjnych systemów. Mowa o m.in. jednym z najnowocześniejszych na świecie systemów zarządzania pojazdem elektrycznym, a także interesującym systemie kinetycznego odzyskiwania energii. Polski projekt zakłada również, że masa pojazdu nie będzie zbyt duża. Wszystko dzięki wykorzystaniu nowoczesnych kompozytów węglowych, przez co w finalnym rozrachunku waga E-Vana ma wynosić jedynie 2,3 tony.- E-VAN zaprojektowany przez Innovation AG to aż w 70% na tzw. „local content”. Warto to podkreślić, ponieważ w odróżnieniu od innych pomysłów na narodowy samochód elektryczny, nasz ma szansę być faktycznie polską konstrukcją. Zaprojektowaliśmy całkowicie nowe auto, z własną ramą, własną kabiną i własnym zawieszaniem. Nasi konstruktorzy opracowali też autorski system zarządzania pojazdem. Można powiedzieć, że polski startup z tłem rajdowym i klastrowym, przy wsparciu NCBiR, stworzył projekt gotowy do komercjalizacji. Przeprowadziliśmy szereg testów i badań głównych technologii, które pozwolą na budowę fabryki opartej o polską myśl techniczną. W przypadku E-VANA proces postępuje znacznie szybciej niż przy Izerze. Dodam, że Innovation AG ma już za sobą wiele projektów związanych z elektromobilnością i ekoknowersją, realizowanych dla rynkowych potentatów. Nasze pojazdy przejechały już setki tysięcy kilometrów. - komentuje Albert Gryszczuk, prezes Innovation AG. Dokładnie nie wiadomo, kiedy pojazd pojawi się na publicznych trasach. Mimo wszystko warto śledzić poczynania zgorzeleckiej spółki i wyczekiwać finalnego efektu szeroko zakrojonych prac. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Klastry.org.pl
Wraz z wprowadzeniem od 1 lutego niższej stawki VAT na paliwa silnikowe (zmniejszonej z 23 proc. do 8 proc.) ceny na stacjach paliw spadły o około 60-70 groszy na litrze. Wielu kierowców z tego powodu było bardzo zadowolonych... okazuje się, że nie na długo.Ceny paliw mogą wkrótce wzrosnąć o 20 groszy za litr - zapowiedział dyrektor departamentu analiz ekonomicznych PKO BP Piotr Bujak. Powodem ponownych podwyżek ma być niepewna sytuacja na rynkach surowcowych.Podczas konferencji, która odbyła się we wtorek 1 lutego, premier Mateusz Morawiecki oraz prezes PKN Orlen Daniel Obajtek poinformowali, że cena benzyny spadła dzięki obniżce podatku VAT średnio do 5,19 zł, a oleju napędowego do 5,24 zł za litr.
Ferrari to marka samochodów, która powoduje szybsze bicie serca u zdecydowanej większości fanów motoryzacji. Już wkrótce, bo najpewniej w 2022 roku na motoryzacyjnym rynku zadebiutuje nowy model firmy z Maranello. Purosangue, bo taką będzie mieć nazwę, będzie pierwszym SUV-em w historii włoskiej marki. Czego należy się spodziewać po długo wyczekiwanym debiutancie? Sportowe SUV-y w ostatnich latach znacząco zyskały na popularności. Lamborghini Urus od kilku lat jest niekwestionowanym hitem sprzedaży. Koncern z Maranello pozazdrościł sukcesu kolegom po fachu, dlatego zdecydował się wprowadzić na rynek swoją wariację na ten sam temat. Ferrari Purosangue, czyli piękno w najczystszej postaci. Z oficjalnego raportu finansowego, na którego powołuje się znany brytyjski magazyn Auto Express", pojawienie się na drogach pierwszego SUV-a z logiem Ferrari to tak naprawdę kwestia najbliższych miesięcy. Wiele wskazuje na to, że pojazd zadebiutuje jeszcze w 2022 roku. Według wyżej wspomnianego portalu premiera została zaplanowana na bieżący rok, z kolei pierwsze samochody zostaną dostarczone do klientów w pierwszej połowie 2023 roku. Biorąc pod uwagę szumne zapowiedzi włoskiej marki samochód ma być prawdziwym hitem sprzedażowym, skierowanym w głównej mierze do zamożnej klienteli. If this is final design of the new Ferrari Purosangue it better be brilliant to drive because it’s certainly not a beauty to look at like the Aston DBX #Ferrari #FerrariPurosangue #4x4 #SUV #AstonMartin #DMX https://t.co/hLomJjtjIE— Thomas Cursley (@ThomasCursley) January 30, 2022 Warto podkreślić, że model Purosangue zostanie oparty na tej samej platformie, która została wykorzystana w modelu Roma GT. Mowa o przednio-silnikowej bazie, mającą być podstawą dla innych, bardziej komfortowych modeli, które zdefiniują włoską markę w ciągu najbliższych kilku lat. Historyczny SUV Ferrari będzie oferować klientom kilka silników. Od V6 przez klasyczną V8 aż po ultramocną V12. Marka nie wyklucza zastosowania technologii hybrydowej, co ma znacząco obniżyć spalanie, a także poprawić osiągi.Enzo byłby dumny. Wielu ekspertów występujących w motoryzacyjnym świecie wypowiada się bardzo pozytywnie na temat pierwszego SUV-a rodem z Maranello. Słyszano głosy mówiące, że takiego modelu nie powstydziłby się sam Enzo Ferrari, legendarny założyciel marki. Potencjalni klienci zadają sobie jeszcze jedno istotne pytanie. Ile będzie kosztować nowy super pojazd z fabryk Ferrari? Szacuje się, że Purosangue będzie kosztowało nieco ponad 350 tysięcy euro. W przeliczeniu na złotówki to prawie 1.6 miliona złotych. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku samochodów premium, taka kwota nikogo specjalnie nie zaskoczyła. Choć dokładna data premiery luksusowego SUV-a nie jest jeszcze znana, to możemy być pewni, że będzie on jednym z najpopularniejszych modeli oferowanych przez legendarny koncern. Według nas istnieje duże prawdopodobieństwo, że Purosangue to materiał na sprzedażowy hit!Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wizyta polityków na Jasnej Górze. W tle pandemiczne obostrzeniaNie żyje Sebastian Banaszczyk. Aktor miał 46 latPolityczne trzęsienie w rządzie. Ustalono, kiedy podjęte zostaną ważne decyzjeJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Goniec.pl / Auto Express
Do niestandardowego incydentu doszło we wtorek 1 stycznia na terenie Rybnika (woj. śląskie) podczas egzaminu państwowego na prawo jazdy. Do miejscowego WORD-u zgłosił się 20-letni mieszkaniec Zabrza, który chciał uzyskać uprawnienia do kierowania pojazdami. W bardzo poważne tarapaty wpadł pewien 20-letni mężczyzna, który próbował zdać egzamin praktyczny na prawo jazdy kategorii B. Jak się okazało, znajdował się on pod wpływem alkoholu. Jego tłumaczenie dosłownie rzuciło na kolana interweniujących policjantów.
Obecnie używane toyoty są jednymi z najpopularniejszych na rynku wtórnym pojazdów. W przypadku 25-letniej camry tajemnica ogromnej wartości tkwi jednak w postaci wyjątkowego byłego właściciela - Jana Kobuszewskiego.Auto można było kupić na platformie Allegro, a wylicytowana suma miała zostać przekazana na rzecz WOŚP. Wyjątkowy pojazd przekazały fundacji żona i córka Kobuszewskiego. Auto trafiło na aukcję w poniedziałek, 3 stycznia, z ceną początkową 1 zł. Raptem trzy dni później, aby wziąć udział w aukcji, należało przygotować 13 tys. zł. Ostatecznie 31 stycznia cena 25-letniej toyoty camry osiągnęła... 50 900 zł! Warto podkreślić, że przeciętne modele (bez wyjątkowej historii) raczej nie przekraczają 15 000 zł.Toyota Jana Kobuszewskiego sprzedana za rekordową sumę/AllegroLink do archiwalnej aukcji znajdziecie: TUTAJJan Kobuszewski (ur. 19 kwietnia 1934 w Warszawie, zm. 28 września 2019 tamże) - polski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, reżyser teatralny, artysta kabaretowy oraz satyryk. Stanisław Bareja obsadził go w rolach – hydraulika w Poszukiwany, poszukiwana (1972), listonosza w willi w Nie ma róży bez ognia (1974), kierowcy MPO przewożącego śnieg w Brunecie wieczorową porą (1976), kombinatora mieszkaniowego w Alternatywy 4 (1983) i złodzieja „Ksywy” w Zmiennikach (1986) i to dzięki tym rolom na stałe zapisał się w pamięci Polaków.Toyota Jana Kobuszewskiego sprzedana za rekordową sumę
Nowy taryfikator mandatów zbiera swoje żniwo. Warto przypomnieć, że od 1 stycznia 2022 roku w życie weszła rewolucyjna nowelizacja przepisów, która w skuteczny sposób zaostrza kary dla sprawców wykroczeń drogowych. Surowa kara nawet za błahe przewinienie? Rok 2022 pokazuje, że to możliwe. Przekonał się o tym pewien kierowca, który pozostawił swój samochód na parkingu i poszedł na zakupy. Gdy wrócił, okazało się, że jego portfel został uszczuplony o pokaźną sumę 1050 złotych. Spora liczba zmotoryzowanych uważa, że wprowadzone kary są odpowiednie, aczkolwiek zdecydowana liczba kierowców sądzi, że są one zbyt wysokie. Czasami jednak kara jest adekwatna do czynu i właśnie tak było w tym konkretnym przypadku.
Polskie przepisy są bardzo stanowcze w kwestii bezpieczeństwa pieszych. Niestety, ale okazałe grono zmotoryzowanych wciąż je ignoruje, prokurując wiele niebezpiecznych, ale również kuriozalnych sytuacji. Idealnym odzwierciedleniem takiego stanu rzeczy może być incydent, który zarejestrowano na jednej z ulic Poznania. Kierowca BMW wpadł w ręce mundurowych w ekspresowym tempie. Nowy taryfikator mandatów zbiera swoje żniwo. Warto przypomnieć, że od 1 stycznia 2022 roku w życie weszła rewolucyjna nowelizacja przepisów zaostrzająca kary dla sprawców wykroczeń drogowych. Zignorował kobietę, która przechodziła przez pasy. W podobnej sytuacji każdy zmotoryzowany ma obowiązek przepuścić pieszego, tym samym umożliwiając mu, przedostanie się na drugą stronę jezdni. W dobitny sposób przekonał się o tym pewien właściciel BMW, który złamał prawo w oczywisty sposób. Na swoje nieszczęście jego popis z najbliższej odległości podziwiali funkcjonariusze policji. Do zdarzenia doszło kilka dni temu na ulicy Dąbrowskiego w Poznaniu. Brak odpowiedniego skupienia bądź też lekceważący stosunek do innych uczestników ruchu kosztował kierowcę bawarskiego SUV-a pokaźną kwotę.
Funkcjonariusze z komisariatu policji w Pniewach zatrzymali do kontroli 76-letniego mężczyznę. Policjanci mieli podejrzenia, że senior prowadził pojazd pod wpływem alkoholu... prawda jednak okazała się znacznie bardziej zaskakująca.Do zatrzymania 76-letniego mieszkańca powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego doszło we wtorek 1 lutego. Mundurowi otrzymali niepokojące zgłoszenie dotyczące podejrzanego zachowania pewnego kierowcy, który według świadka mógł znajdować się pod wpływem alkoholu.Przeprowadzone podczas kontroli badanie stanu trzeźwości nie potwierdziło tych podejrzeń, gdyż 76-latek był trzeźwy. Sprawy zaczęły się komplikować, gdy mundurowi przyjrzeli się prawu jazdy kierowcy. Już na pierwszy rzut oka wyglądało ono na podrobiony dokument. Szybko okazało się, że policjanci mieli rację, a senior przyznał się, że dokument podrobił 32 lata temu.Policjanci zabezpieczyli podrobione prawo jazdy, a 76-latek został doprowadzony do Komisariatu Policji w Pniewach, gdzie został przesłuchany i usłyszał dwa zarzuty - kierowania samochodem bez uprawnień, za co grozi mu grzywna i zakaz kierowania pojazdami, oraz posłużenia się podrobionym dokumentem w celu uniknięcia odpowiedzialności za wykroczenie.Problemy będzie miała również pasażerka kierowcy, do której należał prowadzony przez niego pojazd. Kobieta została ukarana mandatem karnym za dopuszczenie do kierowania pojazdem przez osobę, która nie posiada do tego uprawnień.Mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: o2.pl
Policjanci bardzo szybko przystąpili do działania i już chwilę później na ul. Wolności w Pniewach zatrzymali do kontroli osobowe Audi A3. Fałszywy dokument został zabezpieczony, a 76-letni kierowca został doprowadzony do Komisariatu Policji w Pniewach. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Chodzi o kierowanie samochodem bez uprawnień (co jest obarczone karą grzywny, a także zakazem kierowania pojazdami) oraz posłużenia się podrobionym dokumentem w celu uniknięcia odpowiedzialności za wykroczenie. W świetle polskiego prawa jest to poważne przestępstwo, za które grozi aż do 5 lat pozbawienia wolności. Mundurowi sprawdzili kierującego w policyjnych systemach. Jak się okazało, mężczyzna nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Wówczas 76-latek przyznał interweniującym policjantom, że okazany dokument został podrobiony 32 lata temu. Podejrzenia funkcjonariuszy wzbudził jednak dokument, który mężczyzna przedstawił podczas kontroli drogowej. Senior wylegitymował się prawem jazdy wydanym w 1989 roku. Jak się okazało, za kierownicą pojazdu znajdował się 76-letni mieszkaniec powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego. Funkcjonariusze przeprowadzili niezbędne badanie alkomatem, które nie wykazało obecności alkoholu w organizmie mężczyzny. Do zdarzenia doszło we wtorek 1 lutego na terenie Pniew. Lokalni mundurowi otrzymali niepokojące zgłoszenie dotyczące podejrzanego zachowania pewnego kierowcy, który według świadka mógł znajdować się pod wpływem alkoholu. Świadkami niezwykle niestandardowej interwencji byli funkcjonariusze z komisariatu policji w Pniewach. Zatrzymując osobowe Audi A3 nie spodziewali się, że przeprowadzona kontrola będzie mieć taki finał. Jak się okazało, 76-letni kierowca miał sporo na swoim sumieniu.
20-letni kandydat na kierowcę z Zabrza przyszedł zdawać egzamin na prawo jazdy... będąc pod wpływem alkoholu. Nieodpowiedzialny mężczyzna prędko nie uzyska wymarzonych uprawnień - grozi mu również kara grzywny lub nawet utracenia wolności.Do zdarzenia doszło we wtorek, 2 lutego, na terenie ośrodka egzaminacyjnego w Rybniku. Na umówiony wcześniej egzamin zgłosił się 20-letni mieszkaniec Zabrza. Do sprawdzianu jednak nie przystąpił, gdyż egzaminator wyczuł od niego woń alkoholu.Przytomny pracownik WORD-u wezwał na miejsce policyjny patrol, który poddał kandydata na kierowcę badaniu alkomatem. Okazało się, że był on w stanie po użyciu alkoholu. Niedoszły kierowca nie krył zdumienia, że alkomat pokazał taki wynik. Tłumaczył, że rzeczywiście poprzedniego dnia wypił dwa piwa, ale „rano czuł się już dobrze".Nie podano dokładnie, ile alkoholu wykryto w organizmie 20-latka. Zgodnie z przepisami stan „po użyciu alkoholu” występuje przy stężeniu od 0,2 do 0,5 promila alkoholu. Zgodnie z kodeksem wykroczeń, „kto, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym” podlega karze aresztu albo grzywny. 20-latek musi się również liczyć z tym, że sąd może orzec wobec niego czasowy zakaz prowadzenia pojazdów.Zgodnie z kodeksem karnym kierowca prowadzi w stanie nietrzeźwości, jeśli zawartość alkoholu we krwi przekracza 0,5 promila. Wówczas popełnia przestępstwo, za które grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: interia.pl
Na granicy z Polską jest kilkaset stacji benzynowych, które mają marne szanse w walce o niemieckiego klienta. Tak duża różnica w cenach między polskimi a niemieckimi stacjami sprawia, że te drugie mogą obawiać się o swoje istnienie. Jak informuje stowarzyszenie, liczba klientów w niemieckich punktach spadła już nawet o 70%.- Wiąże się to zapewne z większą turystyką paliwową, która i tak z reguły zwiększa się na początku miesiąca, kiedy ludzie mają więcej pieniędzy - informuje NDR.Jak donosi niemiecki dziennik „Berliner Zeitung” - w Szczecinie olej napędowy był rano nawet o 60 centów tańszy niż na stacjach benzynowych w Niemczech, gdzie cena wynosiła około 1,65 euro. Podobnie było z benzyną. Prosta matematyka wystarczy, aby zrozumieć, że ceny paliw w Polsce są niższe o niemal 60%.Jak informuje policja federalna na Pomorzu Przednim, odnotowano znacznie większy ruch na drodze 104 oraz na autostradzie 11 Berlin-Szczecin.Wraz z obniżeniem stawki VAT na paliwa, które nastąpiło z początkiem lutego, znacznej obniżce uległy również ceny na stacjach paliw. Średnio o około 60 groszy na litrze. To z kolei wzmogło trwający od pewnego czasu trend „turystyki paliwowej” - nasi sąsiedzi zza Odry coraz częściej przyjeżdżają do Polski, aby zatankować tanie paliwo.Tak duża różnica sprawia, że Niemcy chętnie przyjeżdżają do naszego kraju, aby zatankować swoje auta.W Niemczech Stowarzyszenie Branży Warsztatowej i Stacji Paliw Północny-Wschód przewiduje „katastrofalne skutki” dla stacji znajdujących się w regionie przygranicznym. Przypomnijmy, że od 1 lutego stawka VAT na paliwa w Polsce została obniżona z 23 do 8 procent. W rezultacie ceny benzyny i oleju napędowy są, z perspektywy Niemców, niższe średnio o 15 centów na litrze.
Do groźnej sytuacji doszło w na trasie S2 około godziny 1. Przy wjeździe do tunelu Południowej Obwodnicy Warszawy na Ursynowie kierowca auta osobowego marki Mercedes wjechał w barierki energochłonne. Mężczyzna opuścił pojazd i zbiegł z miejsca zdarzenia, pozostawiając w aucie kobietę i dziecko, które trafiło do szpitala.O zdarzeniu poinformowała rano również Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, ostrzegając kierowców o utrudnieniach na trasie S2 pomiędzy węzłami Ursynów Wschód a Puławska w związku z wypadkiem, w którym auto miało uderzyć w bariery.Jak przekazał Rafał Markiewicz z Komendy Stołecznej Policji w rozmowie z portalem TVN24.pl, - Ze wstępnych informacji wynika, że po godzinie 1 w nocy na S2, przy wjeździe do tunelu w kierunku do Puławskiej, z niewyjaśnionych przyczyn kierowca mercedesa uderzył w barierki. Kierowca oddalił się z miejsca zdarzenia, natomiast w aucie została kobieta z dzieckiem. - Na miejsce została wezwana karetka pogotowia, która zabrała dziecko do szpitala - dodał funkcjonariusz.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: tvn24.pl
Jurek Owsiak to znany polski dziennikarz i radiowiec oraz prezes Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która już od 30-lat co roku pomaga zbierać fundusze, m.in. na sprzęt medyczny dla szpitali. Dzięki pieniądzom, które przez ten czas udało się orkiestrze zgromadzić, uratowano niezliczoną liczbę ludzi.Źródło: se.pl
Przypomnijmy, że do katastrofy autobusu doszło 25 czerwca 2020 roku, kilka minut po godz. 13. Autobus linii 186 obsługiwanej przez niemiecką spółkę Arriva jechał przez Bielany w kierunku pętli Szczęśliwice. W pewnym momencie przebił bariery energochłonne i spadł z wiaduktu trasy S8 na Wisłostradę.Mężczyzna stanie przed sądem w środę, 2 lutego. 29-letniemu Tomaszowi U. grozi do 12 lat więzienia.Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Okręgowego w Warszawie pod koniec grudnia 2020 r. Początek procesu wyznaczono na 2 lutego. Mężczyzna usłyszał zarzut naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz „niedostosowanie taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej”, co uniemożliwiło mu zatrzymanie pojazdu i finalnie doprowadziło do wypadku w ruchu lądowym.Policjanci, badając przyczyny oraz okoliczności zdarzenia, ustalili, że Tomasz U. prowadził pojazd będąc pod wpływem amfetaminy i miał porcję narkotyku schowaną w skrytce kabiny kierowcy.Do wypadku doszło 25 czerwca 2020 r. ok. 12.30 na moście Grota-Roweckiego. Autobus kierowany przez Tomasza U. poruszał się jezdnią pomocniczą od ul. Modlińskiej w kierunku Wisłostrady. Pomimo kończącego się jezdni kierowca nie wykonał manewru zmiany pasa i przebił bariery energochłonne. Autobus przerwał się na przegubie. Przednia część pojazdu spadła z wiaduktu, tył został na moście.W wypadku zginęła starsza kobieta, a 18 osób zostało rannych. Szkody wyrządzone przez kierowcę oszacowano na blisko 1,3 mln zł.29-letni Tomasz U. nie był wcześniej karany ani nie leczył się psychiatrycznie. W areszcie przebywał od 25 czerwca do 15 września 2020 r. Później sąd zdecydował o zmianie środka zapobiegawczego na dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Mężczyzna otrzymał również zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Prokuratura odwoływała się od tej decyzji, uważając ją za niesłuszną, jednak sąd decyzji nie zmienił. Kierowca będzie więc odpowiadał przed sądem z tzw. wolnej stopy.Oskarżony przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i wyraził żal. Grozi mu do 12 lat więzienia.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: se.pl
Wiadomo, że w chwili zdarzenia w pojeździe znajdowały się cztery osoby. Niestety, ale życia trzech z nich nie udało się uratować. Po długiej walce o życie jedna z poszkodowanych osób została niezwłocznie przetransportowana do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu za pomocą śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Do fatalnego wypadku doszło dziś około godziny 12.54 na 245. km autostrady A4 w okolicy miejscowości Dąbrówka Górna w powiecie krapkowickim. To właśnie wtedy lokalne służby zostały poinformowane o tym, że bus wypadł z drogi. Ruch w kierunku Wrocławia jest zablokowany. Szczegółowe okoliczności tego przerażającego wypadku będzie ustalać miejscowa policja. Jej działania będzie nadzorował prokurator. Według wstępnych ustaleń krapkowickich mundurowych kierowca, który ciągnął przyczepę, w pewnej chwili zjechał z autostrady, a następnie uderzył w betonowy przepust. Na ten moment nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną tego zdarzenia. Do przerażającego incydentu doszło we wtorek, 1 lutego tuż przed godziną 13.00 na jednym z odcinków autostrady A4 na terenie województwa dolnośląskiego. Bus z wielką siłą uderzył w przepust. Niestety, ale w wyniku zdarzenia zginęły trzy osoby, a jedna została ranna. A4 245 km kierunek Wrocław wypadek z skutkiem śmiertelnym. Autostrada na chwilę obecną zablokowana. #ekipahanysa #polskieradiokierowcow pic.twitter.com/ADWXEzlg0W— Polskiedroginazello (@ekipahanysa) February 1, 2022 Na miejsce tragedii zadysponowano 3 zastępy straży pożarnej z JRG Krapkowice, zastęp z OSP Rogów Opolski, zastęp z OSP Dąbrówka Górna, 2 zastępy z OSP Odrowąż, zespół ratownictwa medycznego, śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Ratownik 23 HEMS Opole i policję.
Niebezpieczny wypadku w centrum Tarnowa doszło w niedzielę, 30 stycznia. W pobliżu Tarnowskich Wodociągów 31-letnia kobieta została potrącona przez samochód osobowy i z urazami bioder trafiła do szpitala. Kobieta przechodziła przez jezdnie, gdy wjechał w nią pojazd prowadzony przez 50-letniego mężczyznę, który w momencie zdarzenia był trzeźwy... w przeciwieństwie do pieszej. Kobieta miała w organizmie ponad 1,5 promila alkoholu.Do zdarzenia doszło w niedzielę (30 stycznia) na ulicy Narutowicza, w pobliżu Tarnowskich Wodociągów, 31-letnia tarnowianka została potrącona na pasach przez samochód osobowy. W wyniku zdarzenia kobieta doznała urazów bioder i musiała trafić do tarnowskiego szpitala.Na miejscu wypadku pozostał 50-letni kierowca chevroleta, który przekazał policjantom, że potrącona kobieta wbiegła na pasy tuż pod nadjeżdżający samochód.Funkcjonariusze poddali kierowcę badaniu trzeźwości, które nie wykazało, by kierowca wsiadł za kółko po spożyciu alkoholu. Piesza natomiast miała ponad 1,5 promila w organizmie.Postępowanie w sprawie potrącenia 31-latki prowadzą funkcjonariusze z tarnowskiej komendy. Jego celem jest ustalenie wszystkich okoliczności zdarzenia oraz wskazanie winnego.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: se.pl