Spięcie w studiu Radia Zet. Padły ostre słowa. Poseł uderzył w Konfederację
Wojna tocząca się za naszą wschodnią granicą dawno przestała być konfliktem wyłącznie militarnym, przenosząc się na płaszczyznę hybrydową i informacyjną. Niedzielna debata polityczna w Radiu ZET przerodziła się w gwałtowną wymianę ciosów, w której padły poważne oskarżenia. Doszło do ostrej wymiany zdań.
Akty dywersji w Polsce
Agresja Rosji na Ukrainę, która rozpoczęła się w lutym 2022 roku, nieodwracalnie zmieniła architekturę bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej. Choć linia frontu przebiega setki kilometrów od Warszawy, Polska stała się areną intensywnej wojny hybrydowej, której celem jest destabilizacja państwa i zasianie strachu w społeczeństwie. Służby specjalne od miesięcy alarmują o wzmożonej aktywności grup dywersyjnych, sterowanych bezpośrednio przez rosyjskie i białoruskie ośrodki wywiadowcze.

Nie mamy już do czynienia wyłącznie z dezinformacją w mediach społecznościowych czy atakami hakerskimi na infrastrukturę krytyczną, zagrożenie przybrało formę fizyczną, dotykając strategicznych węzłów komunikacyjnych i logistycznych. Mechanizm działania agresora ewoluował w stronę werbunku "jednorazowych agentów” za pośrednictwem popularnych komunikatorów internetowych, takich jak Telegram.
Rosyjskie służby, oferując relatywnie niewielkie kwoty w kryptowalutach, zlecają podpalenia obiektów przemysłowych, niszczenie szaf przekaźnikowych czy wykolejanie pociągów. Celem tych działań nie jest wyłącznie paraliż dostaw broni na Ukrainę, ale przede wszystkim wywołanie efektu psychologicznego. Społeczeństwo ma poczuć, że państwo nie jest w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa, a koszty wspierania Kijowa stają się zbyt wysokie. W ten scenariusz wpisują się również prowokacje przy użyciu dronów naruszających polską przestrzeń powietrzną oraz incydenty z balonami meteorologicznymi, które testują czujność systemów obrony przeciwlotniczej NATO. Każdy taki incydent jest paliwem dla machiny propagandowej, która próbuje przekonać Polaków, że wojna to nie ich sprawa, a zaangażowanie po stronie ofiary przynosi jedynie straty.
Dezinformacja w sprawie wojny hybrydowej
W obliczu tak realnego zagrożenia polska scena polityczna staje przed wyzwaniem zachowania jedności, co w warunkach ostrej polaryzacji okazuje się zadaniem karkołomnym. Kwestia bezpieczeństwa narodowego i stosunku do wojny na Ukrainie stała się jedną z głównych osi podziału. Choć oficjalnie większość ugrupowań popiera wsparcie dla Kijowa, w debacie publicznej coraz głośniej wybrzmiewają głosy sceptyczne, często zbieżne z narracją suflowaną przez Moskwę.
Szczególnie wrażliwym tematem jest kwestia obecności ukraińskich uchodźców i pracowników w Polsce, którą rosyjska propaganda stara się wykorzystać do budowania napięć społecznych. Dezinformacja w sprawie wojny hybrydowej działa wielotorowo, gdy dochodzi do aktów sabotażu, w sieci natychmiast pojawiają się sugestie, że sprawcami wcale nie są rosyjscy agenci, lecz "niewdzięczni goście ze Wschodu”.

Tego typu narracja ma na celu odwrócenie wektora niechęci, z agresora na ofiarę. Politycy, którzy bezrefleksyjnie powielają niesprawdzone informacje lub sugerują, że za podpaleniami mogą stać obywatele Ukrainy, wchodzą na bardzo grząski grunt. W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej pytań o to, gdzie kończy się dbałość o interes narodowy, a zaczyna realizacja celów polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej. Sympatie i antypatie polityczne w Polsce są brutalnie weryfikowane przez stosunek do zagrożenia ze Wschodu. Każda wypowiedź podważająca sojuszniczą wiarygodność lub celowość pomocy wojskowej jest natychmiast wychwytywana i wzmacniana przez rosyjskie media, służąc jako dowód na pęknięcia w zachodniej koalicji.
Zobacz też: Donald Tusk zabrał głos ws. planu pokojowego dla Ukrainy. Padły ważne słowa
W Radiu ZET doszło do ostrej wymiany zdań
W studiu Radia ZET doszło do gorącej i pełnej napięcia wymiany zdań między politykami po dyskusji o ostatnich aktach dywersji na polskiej kolei. Punktem wyjścia do sporu była wypowiedź Marcina Możdżonka z Konfederacji, który zasugerował, że inspiratorami sabotażu mogą nie być Rosjanie, lecz osoby decyzyjne w Kijowie.
Komu zależy na chaosie, kto popełnił akt dywersji, ten ma korzyść. Putin ma dużą korzyść, inne kraje też mogą mieć korzyść. Im większy chaos u nas, tym żyje im się lepiej. Sytuacja Ukrainy i Rosji jest dużo bardziej skomplikowana – stwierdził Możdżonek, wywołując natychmiastową reakcję pozostałych gości.
Na te słowa ostro zareagował poseł Tomasz Trela, który skrytykował polityków Konfederacji za sugerowanie winy Ukrainy.
Rozumiem, że panu jest bardzo niezręcznie, bo to pana koledzy, m.in. pan Berkowicz – ten od patelni – zamieszczał grafikę, gdzie te tory, które były rozdarte, były oznaczone ukraińską flagą. Później powielał to w swoim podcaście pan Mentzen. Byłoby warto nie być pożytecznym idiotą Putina i jasno powiedzieć, że Ukraina nie ma z tym nic wspólnego, a sprawcą tego całego wydarzenia jest Putin – mówił Trela.
Tło tej politycznej konfrontacji stanowią faktyczne zarzuty stawiane przez polską prokuraturę. Dwóm obywatelom Ukrainy, Ołeksandrowi K. (39 lat) i Jewhenijowi I. (41 lat), postawiono zarzuty dokonania aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej. Chodzi o odmianę szpiegostwa w postaci sabotażu na rzecz obcego wywiadu, spowodowanie zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym oraz używanie materiałów wybuchowych. Obaj mężczyźni działali rzekomo wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalonymi osobami, za co grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności
Wymiana zdań w Radiu ZET pokazała, jak polityczne interpretacje i retoryka medialna mogą zaogniać debatę publiczną, podczas gdy fakty prawne i śledztwo pozostają w toku. Sugestie o rzekomym udziale Ukrainy w dywersji, choć mocno kontrowersyjne, zbiegły się z realnym postępowaniem prokuratury, co dodatkowo podkreśliło wagę i złożoność całej sprawy.