Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Sport > „Pozakładam Panu wszystkie możliwe sprawy”. Ujawniamy, jak prezes PZPN groził dziennikarzowi
Daria Siemion
Daria Siemion 15.12.2025 11:30

„Pozakładam Panu wszystkie możliwe sprawy”. Ujawniamy, jak prezes PZPN groził dziennikarzowi

„Pozakładam Panu wszystkie  możliwe sprawy”. Ujawniamy, jak prezes PZPN groził dziennikarzowi
Miliony, groźby i polityczne powiązania. Kulisy afery w PZPN Fot. Adam Burakowski/East News

Materiał przygotowany na podstawie wywiadu Radosława Grucy (Goniec.pl) z Krzysztofem Boczkiem, dziennikarzem śledczym portalu, rzuca nowe światło na kulisy funkcjonowania Polskiego Związku Piłki Nożnej pod rządami prezesa Cezarego Kuleszy. To opowieść o próbach zastraszania mediów, politycznych powiązaniach Związku oraz o jednej z najbardziej kontrowersyjnych umów w historii PZPN.

Groźby prezesa PZPN: „Pozakładam wszystkie sprawy”

Publikacje Krzysztofa Boczka dotyczące nieprawidłowości w PZPN spotkały się z ostrą reakcją prezesa Cezarego Kuleszy. Jak relacjonuje dziennikarz, podczas rozmowy telefonicznej usłyszał zapowiedź serii pozwów.

– Proszę pana, ja panu pozakładam wszystkie sprawy, jakie tylko będą możliwe. Uwierzy pan mi – miał powiedzieć prezes PZPN.

Gdy Boczek próbował uzyskać stanowisko Związku w sprawie kontrowersyjnej umowy marketingowej, Kulesza odmówił rozmowy, podważając wiarygodność dziennikarza.

– “Ja z panem nie rozmawiam, bo pan jest niewiarygodny. Pan dla mnie nie jest żadnym dziennikarzem. Nie był i nie będzie” – relacjonuje Boczek.

Dla doświadczonego reportera, pracującego w zawodzie od 28 lat, była to sytuacja wyjątkowa.

– Pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby ktoś groził mi wszelkimi możliwymi pozwami, sprawami. On dokładnie tak to określił – podkreśla.

Prowadzący rozmowę Radosław Gruca komentuje wprost:
– Ty tutaj jesteś straszony deszczem, huraganem, tornado.

Zdaniem obu dziennikarzy mamy do czynienia z klasyczną próbą wywołania efektu mrożącego – zniechęcenia mediów do dalszego zajmowania się niewygodnym tematem.

Skandaliczna umowa z Publicon Sport

Bezpośrednim powodem nerwowej reakcji prezesa PZPN była umowa z firmą Publicon Sport, ujawniona przez TVN24. Kontrakt gwarantuje spółce co najmniej 4,4 mln zł rocznie i został skonstruowany w sposób niemal uniemożliwiający jego wypowiedzenie.

– No tam są skandaliczne wręcz zapisy. (…) To pobieranie pieniędzy za kontrakt podpisany, zanim w ogóle doszło do umowy pomiędzy Publicon Sport a PZPN-em. Hello. Przepraszam, to jest w ogóle jakiś kuriozum – mówi Boczek.

Dodatkowo firma miała pobierać 13-procentowe prowizje od kontraktów, do których – według samych sponsorów – w ogóle nie doprowadziła. Dotyczy to m.in. umowy z InPostem Rafała Brzoski. Zdaniem dziennikarza całość wygląda jak mechanizm wyprowadzania pieniędzy z jednej z najbogatszych instytucji sportowych w kraju.

– PZPN to jest największy, najbogatszy, najbardziej istotny związek sportowy w Polsce – podkreśla Boczek, wskazując, że skala odpowiedzialności jest tu wyjątkowa.

Polityczne powiązania i wątpliwe zbiegi okoliczności

Publicon Sport jest spółką-córką firmy należącej do Tomasza Tadajewskiego, multimilionera od lat łączonego z obozem Prawa i Sprawiedliwości. Jak zaznacza Boczek, opiera się wyłącznie na informacjach już publicznie opisywanych w mediach.

– On [Tadajewski] jest, podkreślę to, na podstawie informacji, które zostały opublikowane i szeroko omawiane – osobą, która pomogła PiS-owi wygrać tamte wybory – mówi dziennikarz Gońca.

Publicon Sport powstał zaledwie dwa miesiące po wyborze Cezarego Kuleszy na prezesa PZPN, a już osiem miesięcy później otrzymał od Związku kontrakt na wyłączność, określany przez krytyków jako „kontrakt stulecia”.

Dziennikarze „na smyczy” i sprawa Sport.pl

Boczek zwraca uwagę na systemowy problem w polskim dziennikarstwie sportowym. PZPN, jako kluczowa instytucja, ma realny wpływ na dostęp do informacji, akredytacje i wywiady.

To uzależnienie ujawniło się wyraźnie w sprawie procesu PZPN przeciwko Goniec.pl. Choć sąd oddalił pozew Związku, portal Sport.pl opublikował informację o rzekomej porażce Goniec.pl… zanim zapadł wyrok.

– Sport.pl poinformował błędnie o wyroku 30 minut, nie 38, 20 czy 23 minuty, zanim ten wyrok zapadł – podkreśla Boczek.

Jak ustalił dziennikarz, opublikowany tekst był w istocie komunikatem przygotowanym przez prawników PZPN i opublikowanym jako materiał redakcyjny.

Co dalej z umową?

Kontrowersyjna umowa z Publicon Sport może zostać automatycznie przedłużona, jeśli do 31 stycznia nie zostanie formalnie wypowiedziana. Z ustaleń Boczka wynika jednak, że w samym PZPN narasta sprzeciw wobec dalszej współpracy, a sprawą interesują się już prokuratura i CBA.

Dziennikarz zapowiada kolejne publikacje. Jak podkreśla, ta historia jeszcze się nie skończyła.

Źródło: Goniec

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News