Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Polski duchowny ujawnił, co naprawdę dzieje się na Ukrainie. "W jedną noc otoczyli budynek"
Irmina Jach
Irmina Jach 23.02.2022 18:08

Polski duchowny ujawnił, co naprawdę dzieje się na Ukrainie. "W jedną noc otoczyli budynek"

Były ksiądz ujawnił prawdę na temat Kościoła
Były ksiądz ujawnił prawdę na temat Kościoła

Po poniedziałkowym orędziu Władimira Putina napięcie na Ukrainie eskaluje. Europejczycy zastanawiają się, czy dojdzie do otwartej wojny, zapominając, że obywatele tego kraju żyją w ciągłym strachu od lat. - W Mariupolu ludzie mówią o wojnie, czuć presję, ale strzały i wybuchy już przez osiem lat spowszedniały na tyle, że życie toczy się jakby normalnie. Nie ma paniki, nie widziałem, żeby ktoś szykował się do ucieczki - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską ojciec Marek Kowalski, paulin z Mariupola w obwodzie donieckim.

Przed kilkoma dniami portal Goniec.pl rozmawiał z obywatelami Ukrainy na temat napiętej sytuacji militarnej w ich ojczyźnie. Nasi rozmówcy przyznawali zgodnie, że od 2014 roku ich rodziny żyją w ciągłym strachu i borykają się z trudnościami natury gospodarczej.

Polski ksiądz odprawiał nabożeństwa w hełmie i kamizelce kuloodpornej

Obawy i niepokój występują, taki stan trwa nieprzerwanie od 2014 roku, kiedy to Rosja zaatakowała Ukrainę i dokonała rozbioru, bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu. [...] Terroryści rosyjscy dokonali rozbioru części demokratycznego kraju. Rosja nie jest w stanie odpuścić sobie Ukrainy i od lat destabilizuje sytuację polityczno-gospodarczą - mówiła nam Olena, która pozostawiła w kraju swoich bliskich.

Również ojciec Marek Kowalski podkreśla, że wojna trwa na Ukrainie od ośmiu lat. Duchowny w niektóre niedziele zakładał hełm i kamizelkę kuloodporną, by móc odprawić nabożeństwo w kaplicy frontowej, która znajdowała się kilkaset metrów od linii separatystów donbaskich.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

- Modlę się, żeby separatyści, czy też Rosjanie nie ruszyli na Mariupol. Parafianie też się tak modlą. To skończyłoby się masakrą. W 2014 roku, jak trwała bitwa o miasto, to ukraińscy żołnierze mieli kałasznikowy noszone na sznurku, a niektórym trzeba było kupować porządne buty - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Dziś byłaby to już zupełnie inna wojna niż w 2014 roku. Nowszej broni widać więcej, jest dużo wojska. Uważam, że opór byłby wielki, gdyby miało dojść do bitwy - dodał.

Dramatyczna relacja duchownego. "W jedną noc otoczyli budynek barykadą z opon"

Mariupol, w którym mieszka ojciec Marek Kowalski, znajduje się w granicach obwodu donieckiego, niespełna dziesięć kilometrów od linii separatystów. Według OBWE także i tu doszło 18 lutego do incydentów z ostrzałem ze wschodu.

- Nie wiemy, czy miasto leży w zainteresowaniu Rosjan i czy będzie inwazja. Oprócz wojska są przecież jeszcze cywile z rezerwy. To ludzie zaprawieni w boju, którzy nie ćwiczyli na poligonie, tylko na prawdziwym froncie - stwierdził duchowny, który przeżył już jedną inwazję zbrojną na miasto.

- Urząd miasta został zajęty przez separatystów prorosyjskich. W jedną noc otoczyli budynek barykadą z opon. Tam przywożono ludzi z autokarami, którzy niby spontanicznie demonstrowali, domagając się oddania regionu pod opiekę Rosji. To się nie udało. Po chaotycznych walkach miasto zostało odbite - relacjonował.

Jeden z ujawnionych dotąd wariantów inwazji na Ukrainę zakłada ofensywę sił Rosji i zajęcie terytoriów na wschodzie Ukrainy, w tym Mariupola, który jest kluczowym portem nad Morzem Azowskim. Rosja rozwiązałaby wówczas swoje problemy z zaopatrzeniem Krymu.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]

Źródło: WP