Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Ojciec 4-letniego Piotrusia z Gorzowa przerywa milczenie
Anna Dymarczyk
Anna Dymarczyk 22.10.2021 13:10

Ojciec 4-letniego Piotrusia z Gorzowa przerywa milczenie

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
fot. Lubuska Policja

4-letni Piotruś zmarł na oczach swojego ojca, po tym, jak uderzył w niego rozpędzony chevrolet. Po długim czasie i pracy z psychologami, mężczyzna postanowił opowiedzieć przed kamerami o tamtym dniu. Wywiad przeprowadzili dziennikarze "Uwagi" TVN.

- Wszyscy krzyczeli, żeby wezwać pomoc, karetkę, ale ten ojciec mówił, że już nie ma po co, że synek nie żyje - mówił dziennikarzom jeden ze świadków wypadku. Przerażająco przykra scena została niemal odtworzona.

Gorzów Wielkopolski: ojciec 4-letniego Piotrusia przerwał milczenie. Opowiedział o śmierci syna

Karol Bącler stracił w wypadku swojego 4-letniego synka, Piotrusia. Od wypadku nie minęło dużo czasu, ale ojcu udało się pozbierać na tyle, by mógł opowiedzieć, czego doświadczył tamtego tragicznego dnia.

10 października Piotruś jechał obok swojego taty na rowerze po chodniku jednej z ulic w Gorzowie Wielkopolskim. W pewnym momencie dało się słyszeć huk, a w dziecko wjechał rozpędzony samochód marki chevrolet, który odbił się od hamującego bmw.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Synek był tuż obok. Nagle usłyszałem huk i syna nie ma - mówił mężczyzna.

Chevroletem kierował 38-letni mężczyzna, który najpewniej wiózł nim swoich nastoletnich synów. Po uderzeniu w bmw i przejechaniu dziecka kierowca zbiegł.

- Pięć razy odchodził i wracał z miejsca wypadku. Dwa razy, żeby zobaczyć mnie, nie udzielając mi pomocy. Trzykrotnie wracał do samochodu, pewnie coś zostawił. Nie powiedział do mnie nic, krzyczał do kierowcy innego pojazdu, że to jego wina - opowiadał Bącler.

"Był cały zapłakany, zakrwawiony, bo trzymał syna na rękach"

- Wszyscy krzyczeli, żeby wezwać pomoc, karetkę, ale ten ojciec mówił, że już nie ma po co, że synek nie żyje. Był cały zapłakany, zakrwawiony, bo trzymał syna na rękach. Synek odszedł na jego oczach, na jego rękach - opisywał świadek wypadku.

Bliscy Bąclera podkreślali, że był on bardzo przywiązany do swojego dziecka. Nie odstępował go ani na krok.

- Karol chodził wszędzie ze swoim synem. Tam gdzie on, tam i Piotruś. Mają jeszcze dwie córeczki. To był ich jedyny syn, oczko w głowie tatusia - opowiadała "Uwadze" przyjaciółka rodziny.

- Już nie mówię o nim: "Jest, tylko był". Nawet nie wiem, jak to mam opisać. Nie funkcjonuję za dobrze, tylko wypełniam obowiązki. Brakuje mi tych jego łapek, które zawsze do wszystkiego pchał, zawsze był obok - mówił ojciec dziecka.

- Kochałem go i kocham dalej i tak będzie zawsze. Stracić syna, to prawie jak stracić siebie - powiedział.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl

Źródło: TVN

Tagi: