Niespodziewany zwrot tuż po debacie w Końskich. Rafał Trzaskowski ma powody do niepokoju

Po piątkowych debatach prezydenckich w Końskich nastroje wyborców wyraźnie się zmieniły. Najnowszy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazuje znaczące przetasowania w poparciu dla kandydatów. Debaty, które miały być okazją do potwierdzenia politycznej dominacji, okazały się dla niektórych kandydatów punktem zwrotnym.
Trzaskowski wciąż na prowadzeniu, ale straty są wyraźne
Choć Rafał Trzaskowski pozostaje liderem wyścigu prezydenckiego, najnowszy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski nie pozostawia złudzeń – jego pozycja zaczyna się kruszyć. W ciągu zaledwie tygodnia jego poparcie spadło o 4,8 punktu procentowego, co może być poważnym sygnałem ostrzegawczym dla jego sztabu.
Uczestnictwo w debacie w Końskich, choć zaplanowane jako demonstracja politycznej siły, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Co więcej, sama obecność wielu kontrkandydatów na scenie mogła rozmyć przekaz Trzaskowskiego i osłabić jego dominującą narrację.
„Porównując aktualne wyniki sondażu z danymi sprzed tygodnia, można dojść do wniosku, że głównymi przegranymi debaty są Rafał Trzaskowski i Sławomir Mentzen”. – ocenia Marcin Duma, prezes IBRiS.
Mimo to Trzaskowski nadal wygrywa w symulacjach II tury, zarówno z Karolem Nawrockim, jak i ze Sławomirem Mentzenem, co sugeruje, że jego elektorat wciąż pozostaje bardziej zdeterminowany niż w przypadku rywali.
Jednak fakt, że traci niemal 5 punktów procentowych w tydzień, nie może zostać zignorowany, szczególnie w kontekście zbliżających się bezpośrednich starć.
W całej Polsce huczy tuż po nowym odcinku "TzG", ludzie są wściekli. Słychać głosy o "klątwie"Nawrocki i Biejat zyskują impet. Hołownia też na fali
Największym wygranym debaty w Końskich jest bez wątpienia Karol Nawrocki, który zwiększył swoje poparcie aż o 5,4 punktu procentowego, awansując na drugą pozycję w rankingu. Jeszcze tydzień wcześniej jego kampania wydawała się pozostawać w cieniu faworytów, tymczasem teraz staje się poważnym graczem z realną szansą na wejście do II tury.
Wzrost poparcia dla Nawrockiego może świadczyć o skuteczności jego debiutu na ogólnopolskiej scenie, ale też o osłabieniu pozycji jego bezpośrednich konkurentów, szczególnie Mentzena. Wśród kandydatów z dalszych pozycji uwagę zwraca Magdalena Biejat, która zyskała 3,6 pkt. proc., co daje jej piąte miejsce.
W połączeniu z 2-procentowym wzrostem notowań Szymona Hołowni, można mówić o wyraźnym odbiciu kandydatów prezentujących umiarkowany lub progresywny przekaz.
„Nie są to tylko proste przepływy poparcia. Część wyborców, którzy jeszcze tydzień temu skłaniali się ku innym kandydatom, mogła po debacie po prostu dostrzec w Nawrockim, Biejat czy Hołowni lepiej dopasowaną wizję prezydentury”. – wskazuje Marcin Duma.
To pokazuje, że publiczne wystąpienia mogą wciąż odgrywać kluczową rolę w budowaniu przewagi. Nie tylko w samej retoryce, ale również w prezentowaniu wiarygodności i spójności.
ZOBACZ TAKŻE: Zawrzało w Radiu Zet. Gość nagle wypalił do polityka PiS. Prowadzący przerwał dyskusję
Mentzen w odwrocie, a wyborcy coraz mniej zmotywowani
Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, który jeszcze na początku kwietnia znajdował się w ścisłej czołówce, odnotował dramatyczny spadek o 5,4 punktu procentowego, lądując na trzecim miejscu z wynikiem 13,4 proc. Choć jego obecność w debacie była widoczna i – jak sam ocenił, wyrazista, najwyraźniej nie przekonała nowych wyborców, a część dotychczasowych sympatyków mogła po prostu stracić zainteresowanie.
Co istotne, jednocześnie zauważalnie wzrosła liczba osób deklarujących brak udziału w głosowaniu. Z 65 proc. deklarowanej frekwencji w poprzednim badaniu spadliśmy do 56 proc. – to aż 9 punktów procentowych mniej.
„Należy postawić hipotezę, że straty Rafała Trzaskowskiego i Sławomira Mentzena mogą wynikać także z przejścia części ich wyborców do grupy deklarujących absencję wyborczą”. – komentuje Marcin Duma.
To zjawisko może mieć dalekosiężne skutki. Spadek motywacji wśród elektoratów dominujących kandydatów może otworzyć przestrzeń dla pozostałych, szczególnie tych, którzy potrafią mobilizować nowych, dotąd niezdecydowanych wyborców.
W tej sytuacji najmocniejszą kartą kampanii nie będzie tylko siła nazwiska, ale zdolność do aktywizacji tych, którzy coraz częściej deklarują, że „nie mają na kogo głosować”.





































