Niebezpieczna sytuacja na skrzyżowaniu. Dziecko nieomal wpadło pod samochód
Nagranie z dramatycznego zdarzenia zostało zarejestrowane na jednym ze skrzyżowań w warszawskiej alei 4 Czerwca 1989. Redakcja Kontakt 24 otrzymała nagranie od pana Rafała, kierowcy autobusu miejskiego. Akcja rozegrała się w niedzielę 5 maja około godziny 10:00. Na skrzyżowaniu wyświetlało się w tym momencie czerwone światło dla pieszych.
Dziewczynka zlekceważyła czerwone światło
Niespodziewanie małe dziecko, które jechało z ojcem na rowerze, zlekceważyło sygnalizator i wjechało na jezdnię, tuż pod nadjeżdżający samochód. Wyraźnie nie mogło poradzić sobie z obsługą hamulców. Kierowca auta zdołał zahamować, zanim doszło do wypadku.
- To dziecko było na tyle małe, że może pierwszy raz wsiadło na rowerek z pedałami, bo było widać, jak próbowało nóżkami hamować. Dojazd do przejścia jest z górki. Na skrzyżowaniu było słychać jak ojciec krzyczy „hamuj!”, najpierw ręką pokazywał - relacjonował pan Rafał.
Dziewczynka miała natychmiast zalać się łzami, była bardzo zdenerwowana zaistniałą sytuacją. Jej opiekun podszedł i zaczął tłumaczyć coś pociesze. Później rodzina pojechała dalej. Na szczęście, nikomu nie stało się nic złego.
Kierowca autobusu bardzo negatywnie ocenił zachowanie ojca dziewczynki. Zdenerwowało go to, że mężczyzna stał i krzyczał na dziecko, zamiast podjąć próbę interwencji. Zdaniem prowadzącego pojazd komunikacji miejskiej powinien rzucić się na pomoc córce, która mogła zginąć pod kołami auta.
Kierowca przyznał, że sam jest ojcem i zawsze dba o przestrzeganie podstawowej zasady - kiedy jego maluchy jadą na rowerach, zawsze muszą znajdować się w zasięgu jego wzroku. Nie pozwala pociechom na jazdę za nim, gdyż w ten sposób utraciłby kontrolę nad ich postępowaniem.
Na ulicach polskich miast coraz częściej dochodzi do niebezpiecznych sytuacji. Wraz z poluzowaniem obostrzeń sanitarnych i nadejściem ciepłych dni, na zewnątrz pojawia się coraz więcej kierowców, pieszych i rowerzystów, którzy nie zawsze dbają o przestrzeganie zasad i nie zachowują wzmożonej uwagi.
- Ogółem na tym skrzyżowaniu dużo się dzieje i wczoraj był chyba taki dzień, w którym zostały uwolnione rowery i dużo ludzi jeździło. Była to jedna z bardziej drastycznych sytuacji, na szczęście niezakończona kolizją. Dla mnie to było bardzo mocne, jak dojechałem do galerii, która jest w pobliżu, to byłem cały mokry - opowiadał kierowca autobusu.
Pan Rafał, który poinformował o niebezpiecznym zdarzeniu redakcję portalu TVN24, nie zdecydował się zgłosić incydentu na policję. Nagranie, które zarejestrował, można obejrzeć KLIKAJĄC TUTAJ.