Nie żyje Roman Kent
Roman Kent urodził się w Łodzi. Jego rodzicami byli fabrykanci - Emanuel i Sonia z domu Lifszyc. Mężczyzna dorastał w bogatym domu. Miał młodszego o cztery lata brata Leona i dwie siostry. Jego dostatnie, szczęśliwe życie przerwało rozpoczęcie wojny.
Nie żyje Roman Kent
Po napaści Niemiec na Polskę rodzina musiała opuścić swój dom i zamieszkać w pobliskiej fabryce. Ostatecznie wysiedlono ich do utworzonego w Łodzi getta. Czternastoletni wówczas Roman Kent - podobnie jak inne dzieci w jego wieku - musiał pracować w jednym z resortów.
W 1944 roku mężczyzna oraz jego najbliżsi zostali wywiezieni do KL Auschwitz. Ojciec Romana Kenta zmarł w getcie. Po kilku tygodniach pobytu w miejscu, które do końca życia wspominał jako piekło, postanowił z bratem zgłosić się do wyjazdu do pracy.
Ostatecznie Roman Kent trafił do KL Gross-Rosen, do kompleksu „Riese”. Przebywał w podobozach Dörnhau (Kolce) i Märzbachtal (Marcowy Potok), które podlegały pod Wüstegiersdorf (Głuszyca). Mężczyzna zatrudnił się w kuchni, dzięki czemu zarówno on, jak i jego brat, zyskali dostęp do jedzenia.
Po wojnie wspominał, że wymyślił sposób na przetrwanie: codziennie zabierał z kuchni jednego ziemniaka lub marchewkę. Większy łup mógłby spotkać się z krytyczną oceną ze strony strażników - za kradzież mienia III Rzeszy groziła śmierć. Przed opuszczeniem kuchni chował jedzenie w spodniach.
Metoda przynosiła wymierne korzyści do czasu, kiedy nie skorzystał z niej inny więzień. Mężczyzna postanowił wynieść dużą ilość jedzenia - został złapany i zabity. Więźniowie w AL Riese pracowali przy wycinaniu lasu i przy budowie podziemnych tuneli. Praca była wykańczająca psychicznie i fizycznie.
- Makabryczną monotonię owej strasznej zimy przerwało zadziwiające obwieszczenie. Dzieci z obozów Gross-Rosen miały zostać zgrupowane i wysłane do jednego, wyznaczonego obozu, gdzie do końca mroźnej zimy miały pracować w fabrykach zamiast w lasach i kamieniołomach - wspominał po latach Roman Kent.
W 1945 roku filie AL Riese zostały ewakuowane, a bohater i jego brat trafili do Flossenbürga. Całemu rodzeństwu udało się przetrwać wojnę. W 1946 roku mężczyźni wyjechali do Nowego Jorku, gdzie założyli rodziny. Roman Kent zajął się edukacją związaną z Holocaustem i opieką nad ocalałymi i sprawiedliwymi.
Był przewodniczącym Amerykańskiego Zgromadzenia Żydów Ocalałych z Holocaustu i przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, a także przewodniczącym Fundacji na rzecz Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
- Ocaleni z Auschwitz na całym świecie żegnają z wielką wdzięcznością i głęboką melancholią Romana Kenta, który przez wiele dziesięcioleci był konsekwentnym i wymownym reprezentantem ich wspomnień i życia - mówił Christoph Heubner, wiceprezes Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego w oświadczeniu, które wydał po śmierci Romana Kenta.
Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Roman Kent zmarł w piątek w Nowym Jorku - poinformowała organizacja założona przez osoby ocalałe z niemieckiego nazistowskiego obozu.https://t.co/2F9p8KgHWQ
— tvn24 (@tvn24) May 22, 2021
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
Źródło: Gazeta Wyborcza