Nie żyje 31-latka. Osierociła malutką córeczkę, szukała jej cała Polska
Zrozpaczony mąż pani Patrycji wydał oświadczenie. Jego żona zaginęła 27 października ubiegłego roku, do tego czasu szukała jej cała Polska. Na jej powrót czekała także malutka córeczka, niestety spełnił się najgorszy scenariusz. W środę powiadomiono o śmierci 31-latki z Podkarpacia.
Zaginięcie Patrycji z Nielepkowic
Pani Patrycja zaginęła 27 października 2023 r. Wtedy właśnie 31-latka wyszła ze swojego domu w Nielepkowicach (woj. podkarpackie) i udała się w nieznanym kierunku. Od tej pory bliscy nie mogli nawiązać z nią kontaktu, a jej telefon pozostawał nieaktywny. W jej poszukiwania zaangażowani byli nie tylko policjanci i strażacy, ale i funkcjonariusze straży leśnej, grupa poszukiwawcza STORAT i mieszkańcy. Niestety, po siedmiu miesiącach sprawa doczekała się tragicznego finału.
Nowe fakty ws. zabójstwa polskiego żołnierza. ”Zabezpieczono wszystkie ślady, w tym nóż”Nielepkowice. W rzece San znaleziono ciało
Najbliżsi pani Patrycji wciąż mieli nadzieje na odnalezienie kobiety, spełnił się jednak najczarniejszy scenariusz. W sobotę 2 czerwca w rzece San odnaleziono ciało kobiety. Jak przekazał w rozmowie z Faktem mł. asp. Daniel Żak z Komendy Powiatowej Policji w Leżajku, makabrycznego odkrycia dokonały przypadkowe osoby. Okoliczności tragedii wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Leżajsku.
ZOBACZ: Nie żyje kobieta, sześć osób w szpitalu. Droga całkowicie zablokowana
Nie żyje 31-letnia Patrycja. Zrozpaczony mąż wydał oświadczenie
W czwartek 6 czerwca mąż pani Patrycji przekazał w mediach społecznościowych wstrząsającą wiadomość.
Pogrążony w żalu informuję, że moja żona Patrycja nie żyje. Pogrzeb odbędzie się w dniu 7 czerwca 2024 roku o 14z30 w kaplicy w Wiązownicy – napisał.
Pani Patrycja osierociła zaledwie kilkumiesięczną córeczkę, zaginęła niedługo po porodzie. Kilka miesięcy temu jej mąż opowiedział o tym, że zmagała się z problemami psychicznymi.
Żona od około trzech tygodni cierpiała na bezsenność i niepokój. Pozostawała u mamy w Nielepkowicach z naszą pięciomiesięczną córeczką Aleksandrą. Tutaj szukały lekarza i dobierano dla niej leki. Z jakim skutkiem, wiadomo. Żaden lekarz nie wiedział, jak pomóc. Zawsze razem wszędzie chodziliśmy. Teraz zostawiłem ją u mamy, żeby nie była sama, jak byłem w pracy, ale przyjeżdżałem co tydzień na kilka dni. Na co dzień mieszkaliśmy w Piekarach Śląskich. Nie wiem, co mogło się stać. Zawsze, nawet jak się pokłóciliśmy, to do wieczora zawsze byliśmy już pogodzeni, bo tak się mówiło, że nie wolno iść spać pokłóconym – wyznał w rozmowie z Faktem.