"Istny dramat i tragedia". Widzowie rozprawiają się z TVN, słynny artysta dołącza
Festiwal w Sopocie zwieńczono podzielonym na dwie części koncertem legend “polskiej muzyki” i “polskiego hip-hopu”. Miłośnicy rapowych brzmień mogli jednak poczuć się mocno skonsternowani, gdy na scenie przy największych gwiazdach tego gatunku stanęła m.in. Ania Karwan. Wielu widzów było po prostu zniesmaczonych, a swojego zażenowania nie krył nawet legendarny polski artysta.
"Legendy polskiego hip-hopu" na Top of the Top Sopot Festival 2024
Festiwal w Sopocie nie obył się bez wpadek, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że to one dominowały w tegorocznym wydaniu. Pierwszego dnia widzowie zgłaszali problemy z dźwiękiem, w kolejnych zaś krytyką dotknięto żarty prowadzących, przerwany występ Edyty Bartosiewicz czy pomyłkę przy odczytywaniu nazwiska Oskara Cymsa, odbierającego Bursztynowego Słowika.
Zobacz: Wcześniej zarabiał na ulicy. Teraz Oskar Cyms wygrał festiwal w Sopocie
Ku zaskoczeniu widzów, w tym roku wydarzenie na scenie Opery Leśnej kończyli raperzy w zestawieniu z artystami zupełnie innych brzmień. W obliczu niektórych kompilacji trudno było przejść obojętnie.
"Anna Jantar się w grobie przewraca", "Badziewie", "Porażka". Skandal na festiwalu w Sopocie Sąsiedzi ojca, który odebrał 14-latkowi życie ujawniają. W domu rozgrywał się dramatIntrygujące połączenia na scenie w Sopocie. "Nie wiem, kto to wymyślił"
Koncert “Legendy polskiego hip-hopu” był przykładem przerostu formy nad treścią. Z niszowego gatunku, bardzo konkretnego w swoich ramach, spróbowano zrobić coś, co spodoba się masowemu odbiorcy. Czy to się udało? W pewnym stopniu tak, bo widzowie, którzy na co dzień niechętnie puszczają coś rapowego, teraz mogli poznać teksty kształtujące na przestrzeni lat polski hip-hop.
Czytaj także: Edyta Bartosiewicz miała problemy na scenie w Sopocie. W końcu nie wytrzymała
Mimo wszystko miłośnikom gatunku pozostał pewien niesmak. Niektórzy mówią nawet o profanacji. Podobnie zresztą o całym festiwalu pisała Joanna Szczepkowska, która zwróciła uwagę, że stacja TVN stworzyła artystom tło z “kiczu”, przez co zatracili oni swoje oryginalne brzmienia. Pod materiałem z koncertu w mediach społecznościowych TVN czytamy, że to nie miało nic wspólnego z hołdem dla legend.
Czekałem na ten koncert. To, co obejrzałem, to istny dramat i tragedia. Nie wiem, kto to wymyśli, ba, nie wiem, kto się na to zgodził. Cały koncert nie miał zbytnio nic wspólnego z hip-hopem. Jedynie Paktofonika rewelacyjna – napisał internauta.
Znany artysta krytycznie o hip-hopie w TVN
Po wszystkim do sprawy odniósł się też jeden z najpopularniejszych przedstawicieli polskiego hip-hopu, Tede, który jednak nie pojawił się w Sopocie. Na pytanie Pudelka, czy oglądał i co sądzi o takiej formie prezentowania muzyki, odpowiedział krótko i dobitnie.
Dziękuje bardzo, ale lata doświadczeń w polskim rapie nauczyły mnie, że hip-hop w TVN to jest dla widzów o mocnych nerwach, a ja takich chyba nie mam i bym się mógł zdenerwować – zażartował.
Zobacz: Ewa Bem nagle ze sceny powiedziała o swojej chorobie. Cały Sopot zamarł