Wiadomosci.Goniec.pl > Polityka > "Doprowadzone do półzapaści". Jak PiS-owi wyszła reforma sądownictwa?
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 30.07.2023 13:06

"Doprowadzone do półzapaści". Jak PiS-owi wyszła reforma sądownictwa?

Zbigniew Ziobro i Mateusz Morawiecki
ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Zjednoczona Prawica po władzę szła z obietnicą wielkiej reformy sądownictwa, której głównym celem miało być skrócenie postępowań sądowych. Jak wygląda sytuacja po ośmiu latach? Z pewnością nie tak, jak wyobrażałby to sobie Zbigniew Ziobro, ponieważ sądy pracują dłużej, a najważniejszymi zmianami, jakie zaszły, były te kadrowe. Oto prawdziwe oblicze reformy sądownictwa w wykonaniu obozu, którego liderem jest Jarosław Kaczyński. 

Zapowiedzi kontra rzeczywistość

Głęboką reformę wymiaru sprawiedliwości Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało zarówno w trakcie kampanii w 2015, jak i 2019 roku. Za zmiany w sądownictwie przez wszystkie te lata odpowiadał szczególnie resort sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry, który jest najdłużej urzędującym ministrem sprawiedliwości po 1989 roku. Zarówno Beata Szydło, Mateusz Morawiecki, jak i Zbigniew Ziobro przekonywali, że przygotowane przez Zjednoczoną Prawicę zmiany w prawie skrócą postępowania sądowe.

W czasie rządów partii Jarosława Kaczyńskiego rzeczywiście wprowadzono olbrzymią ilość zmian, które w bardzo szerokim zakresie dotknęły m.in. kodeksy postępowania karnego oraz cywilnego. Najbardziej widocznymi zmianami były jednak te kadrowe. Na mocy przeforsowanych przez Zjednoczoną Prawicę zmian przemodelowano kształt najważniejszych instytucji polskiego sądownictwa, czyli Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego oraz Krajowej Rady Sądownictwa.

Ogromne zmiany kadrowe polegały m.in. na degradowaniu lub przenoszeniu nieprzychylnych władzy sędziów oraz prokuratorów z dala od ich miejsca zamieszkania i jednoczesnym awansowaniu tych, którzy zgadzali się z polityką obozu rządzącego. Co więcej, zmieniono zasadę stanowiącą, iż to zgromadzenia sędziowskie wybierają sędziów do KRS. W tym momencie o składzie Krajowej Rady Sądownictwa decydują politycy, co doprowadziło do chaosu w polskim sądownictwie i kwestionowania statusu tych sędziów, których powołała już nowa KRS. Z kolei zmiany, które zaszły w Trybunale Konstytucyjnym, doprowadziły do jego paraliżu i kwestionowania jego wyroków w związku z powołaniem tzw. sędziów dublerów.

Poza wszystkimi wymienionymi już zmianami PiS uchwaliło także tzw. ustawę kagańcową, wprowadzającą system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, który według przedstawicieli środowisk prawniczych, ma być "batem" na nieprzychylnych sędziów, wydających wyroki wbrew woli władzy.

Politycy opozycji w rozmowie z redakcją Goniec.pl jednoznacznie krytykują zmiany w polskim sądownictwie, które uchwalono w ciągu ostatnich ośmiu lat. - Absolutnie się nic nie przyspieszyło. Najlepszym zobrazowaniem reformy sądownictwa, jest to, jak wygląda dzisiaj Trybunał Konstytucyjny i jego praca. Spadek liczby spraw, które są rozpatrywane przez TK, jest po prostu dramatyczny. Ale wzrost pensji pani prezes, wzrost wolnego czasu, jest totalnie nieproporcjonalny do tego, ile oni pracują - mówi Kinga Gajewska z Koalicji Obywatelskiej.

Z kolei Krzysztof Kwiatkowski zwraca uwagę na wymianę kadr i "skok na stanowiska" w wykonaniu PiS. - Nie jest reformą to, że Zbigniew Ziobro poobsadzał swoimi ludźmi wszystkie możliwe funkcje. Wszyscy wiemy o tych "radzikach", "schabach", których zrobił rzecznikami finansów publicznych. [...] To jest absolutny skandal. Tylko to z reformami nie ma nic wspólnego, a ma z ordynarnym skokiem na stanowiska - przekonuje były minister sprawiedliwości. 

Wagnerowcy są przy polskiej granicy. Mateusz Morawiecki powiedział, co nam grozi

Konflikt o praworządność z Komisją Europejską

Wszystkie zmiany w sądownictwie zaproponowane i przyjęte przez obóz rządzący doprowadziły do ogromnego konfliktu polskiego rządu z komisją europejską, według której ustawy PiS uderzają w zasady praworządności i niezależności władzy sądowniczej. Doprowadziło to m.in. do nałożenia na Polskę wielomilionowych kar, a także wstrzymania wypłat z Krajowego Planu Odbudowy, mimo że premier pieniędzmi z niego chwalił się na pamiętnych bilbordach.

Konflikt i negocjacje rządu PiS z Komisją Europejską trwają już tak naprawdę kilka lat. Z części przyjętych zmian partia Jarosława Kaczyńskiego, pod naciskiem KE oraz groźby braku pieniędzy z KPO, się wycofała. Mowa m.in. o likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, która zgodnie z opinią środowisk sędziowskich nie mogła być uznawana za sąd. Premier Mateusz Morawiecki od wielu miesięcy zapewnia, że pieniądze z KPO popłyną do Polski już niedługo, jednak póki co się na to nie zanosi. Ustawa, która według rządu miała spełniać wymogi KE i wypełniać tzw. kamienie milowe, utknęła w wewnętrznie skłóconym Trybunale Konstytucyjnym po tym, jak skierował ją tam Andrzej Duda. 

Ziobro kontra Morawiecki, czyli spór o sądownictwo

Reformy sądownictwa okazały się jednak także ogromnym problemem wewnętrznym dla Zjednoczonej Prawicy. Mateusz Morawiecki odpowiedzialność za niepowodzenie zrzuca na Zbigniewa Ziobrę, a ten z kolei na prezydenta Andrzeja Dudę oraz "dogadywanie się" premiera z Unią Europejską.

Po kilku latach przekonywania, że reforma idzie w dobrym kierunku i tego, że potrzeba czasu, aby ujrzeć jej efekty, do porażki przyznali się nawet Jarosław Kaczyński oraz Mateusz Morawiecki.

- Muszę stwierdzić, że wobec różnego rodzaju przeszkód, tych wewnętrznych, bo takie też niestety były, i tych zewnętrznych reforma dotąd nie wyszła - mówił prezes PiS w czerwcu 2022 roku. Mateusz Morawiecki zmiany w sadownictwie ocenił jeszcze bardziej surowo niż szef jego partii. - Większego chaosu i kłopotów niż mamy obecnie w sądownictwie, już chyba mieć nie możemy, a to, czy jeden sędzia może powiedzieć coś o drugim, nie ma aż tak fundamentalnego znaczenia, by z tego powodu tkwić w pacie. Sądownictwo zostało doprowadzone do półzapaści i będzie wegetowało do momentu, gdy nastąpi jakaś poprawa, a może i szersza zgoda na zmiany. Dziś jest gorzej, niż było - przekonywał premier w grudniu 2022 roku.

Jednak zdaniem Suwerennej Polski źródłem całego problemu z wymiarem sprawiedliwości były dwa weta prezydenckie w lipcu 2017 roku - wobec rządowej ustawy o KRS oraz ustawy o SN, a Zbigniew Ziobro przypomina to na każdym kroku.

Konflikt wokół reformy narósł ponownie w tym roku, kiedy w maju doszło do ostrego spięcia pomiędzy Zbigniewem Ziobrą a Mateuszem Morawieckim. Premier zaczął wtedy mocno krytykować swojego koalicjanta. - No cóż, nie wyszła im ta reforma sądownictwa za bardzo. Dlatego staram się dopingować ministra sprawiedliwości, aby jeszcze przed wyborami usprawnić sądy, skrócić czas postępowań, zmniejszyć koszty funkcjonowania, bo one są jednymi z najwyższych w Europie. Wymiar sprawiedliwości to jest troszkę kula u nogi polskiej gospodarki. Oddaliśmy to niestety w ręce Solidarnej Polsce. Wyszło, jak wyszło.- mówił Morawiecki.

Na odpowiedź Zbigniewa Ziobro nie trzeba było wtedy długo czekać. - Pełna zgoda, że reforma sądownictwa nie wyszła w pełni tak, jak wspólnie chcieliśmy. Tyle że – przypomnę – najpierw zablokowały ją weta prezydenta. A potem unijny szantaż, którym od lat tłumaczy Pan brak swojej zgody na dalszą reformę sądownictwa - zrewanżował się premierowi minister sprawiedliwości.

Medialna kłótnia pomiędzy szefem resortu sprawiedliwości a jego przełożonym - premieren - nadal trwała, ponieważ Morawiecki stwierdził, że żadnych ustaw oczywiście nie blokuje, a pytany o to, czy nie czuje się odpowiedzialny za niepowodzenie reformy sprawiedliwości, jako szef rządu, przekonywał, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Każdy chociaż trochę interesujący się polityką wie doskonale, że przekazaliśmy kwestię reformy wymiaru sprawiedliwości naszemu koalicjantowi, już w pierwszej kadencji. Nasz koalicjant, wiedząc, że jest to skomplikowana reforma, starał się różne rzeczy robić. Jedne rzeczy wychodzą lepiej, inne wychodzą słabiej. Ta kwestia musi jeszcze dalej być na pewno reperowana. Dalej musimy usprawniać prace wymiaru sprawiedliwości - mówił Mateusz Morawiecki.

Rozjemcą w tym sporze po raz kolejny musiał okazać się Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie dla Polskiego Radia mówił: - Mamy fatalnie działający wymiar sprawiedliwości, ale nie chciałbym w tej sprawie rozpoczynać sporu wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. To, że różnego rodzaju przedsięwzięcia nie wyszły, to kwestia różnych decyzji, różnych osób. To było w rękach Zbigniewa Ziobry, ale nie na wszystko miał wpływ. Zostawmy ten problem. Wiadomo, że polskie państwo, polski ustrój nie będzie funkcjonował dobrze bez zreformowanego sądownictwa. 

W sądach czeka się dłużej niż 8 lat temu

Jak zostało już wcześniej wspomniane, jednym z głównych powodów przeprowadzenia głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości miało być skrócenie czasu postępowań sądowych i tym samym usprawnienie działań w sądach. Statystyki publikowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości są tutaj jednak bezlitosne.

Jeśli chodzi o pełne lata, najnowsze dane opublikowane przez MS pochodzą na razie wyłącznie z 2021 roku, a więc właśnie je weźmiemy pod uwagę. Zgodnie ze statystyką ogólną, czyli średnią dla wszystkich rodzajów sądów, średni czas postępowania w 2015 roku wynosił 4,2 miesiąca, a w 2021 roku  już 7,1. Wydłużył się więc o 2,9 miesiąca, czyli prawie 70 proc.

Podobnie sytuacja wygląda w statystykach z podziałem na konkretne sądy - rejonowe oraz okręgowe. Jeśli chodzi o sądy rejonowe, we wszystkich 6 kategoriach spraw (cywilne, karne i wykroczeniowe, z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, rodzinne, gospodarcze, upadłościowe) długość postępowań wydłużyła się, porównując rok 2015 z 2021, średnio o 3 miesiące. W sądach okręgowych z kolei postępowanie w 2021 roku trwało dłużej średnio o 1,8 miesiąca niż w roku 2015. Z czterech kategorii spraw w sądach okręgowych (cywilnych, karnych, prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, gospodarczych) tylko w jednej z nich postępowania się skróciły, w pozostałych zaś - wydłużyły.

Oficjalne statystyki twardo ukazują więc, jak nieskuteczna okazała się reforma, którą nieprzerwanie od 8 lat próbowała przeprowadzić Zjednoczona Prawica. Senator Krzysztof Kwiatkowski przekonuje, że Zbigniew Ziobro "zdemolował" wymiar sprawiedliwości w Polsce.

Partia Zbigniewa Ziobry cały czas przekonuje, że reforma, którą planowali, jest niedokończona z powodu tego, że opóźnia ją m.in. premier Morawiecki. W Ministerstwie Sprawiedliwości od kilku lat czeka projekt reorganizacji sądownictwa, który według niektórych, ma być trzecim i ostatnim etapem podporządkowywania wymiaru sprawiedliwości obozowi władzy. Reforma Ziobry zakłada zlikwidowanie wszystkich aktualnie istniejących instancji sądowych i utworzenie dwóch nowych szczebli sądownictwa. Powstać miałyby sądy regionalne, które przejęłyby funkcję sądów apelacyjnych i okręgowych, oraz nowe sądy okręgowe, które zastąpiłyby sądy rejonowe.

Taka reorganizacja miałaby sprawić, że sędziowie musieliby być na nowo powoływani na swój urząd i tym samym kierowani do nowych sądów. To oznaczałoby z kolei, że wszyscy musieliby przejść weryfikację przed nową, według wielu upolitycznioną, Krajową Radą Sądownictwa. Reforma ta została jednak wstrzymana z powodu protestów środowisk sędziowskich, a także konfliktu z Komisją Europejską i nadal czeka na decyzje obozu rządzącego.

Bez względu na to, co dalej wydarzy się w kwestii zmian w sądownictwie, należy stwierdzić, że po 8 latach reformowania wymiaru sprawiedliwości, zmiany PiS doprowadziły do: konfliktu z Unią Europejską, przepychanek wewnątrz rządu, wydłużenia postępowań sądowych oraz wymiany kadrowej. 

Źródło: Goniec.pl