Córka księdza przerwała milczenie. Ujawniła, jak koszmarnie wyglądało jej życie
Księdza w dużej części przestrzegają celibatu, jednak o spowitych przez duchownych dzieciach wciąż krąży wiele plotek, niedomówień i spekulacji. Na zerwanie z kościelnym życiem i założenie rodziny mało który z nich się decyduje. Sytuacja robi się wówczas trudna nie tyle dla kapłana, ile dla matki i dziecka. Opowiedziała o tym kobieta, dla której ojciec-ksiądz i życie z brzemieniem tajemnicy było prawdziwą dziecięcą traumą. Jak wyglądało życie córki księdza?
Córka księdza długo trzymała wszystko w tajemnicy
Marta Glanc już nie ukrywa, że jest córką księdza katolickiego i otwarcie o tym mówi. Z coraz większą śmiałością opowiada historie, które swój początek miały w anonimowym reportażu, na łamach którego nie chciała ujawniać ani miejsca, ani żadnych nazwisk.
Marta Glanc musiała dojrzeć do refleksji, dzięki której pozbyła się tych męczących ograniczeń. Teraz bez trudu mówi o kulisach swojego życia. Opisała je w książce, która miała dla niej wartość terapeutyczną i normalizującą. Chciała zamknąć ten rozdział ze swojego życia i zacząć bez balastu przeszłości, chociaż nie ukrywa, że wspomnienia dalej wywołują w niej mocne emocje. Gdy wraca pamięcią do tych myśli, wciąż jest jej trudno.
Agnieszka Holland ma ochronę. Po premierze "Zielonej granicy" pilnują jej całą dobęCórka księdza zdradziła, jak wyglądało jej życie
Marta Glanc trudne dzieciństwo dzieliła między domem a parafią. Zdarzało jej się nocować w plebanii, gdzie opiekował się nią ksiądz. Mówiła do niego "wujku" z przekonaniem, że nikt nie zdaje sobie sprawy z łączących ich koligacji. Było zupełnie inaczej, jednak dowiedziała się o tym, jak już byłą dorosła. W tamtym czasie była pewna, że to najgorliwiej strzeżony sekret.
- Chociaż wydawało mi się, że nasze spotkania są poprawne, podświadomie czułam, że coś jest nie tak, jak powinno. Wszędzie, gdzie byliśmy, musieliśmy udawać. Nie wiedziałam, czemu muszę mówić do ojca „wujku”, nawet kiedy wokół jest tylko nasza rodzina i wszyscy wiedzą, kim jest dla mnie naprawdę - wspominała Marta Glanc w Radiu Zet.
- Mój ojciec nie widział problemu w tym, że do własnej babci musiałam mówić „pani”. Powtarzał, że gdyby jego matka dowiedziała się, kim tak naprawdę jestem, dostałaby zawału… - z rozrzewnieniem opowiadała córka księdza. Kiedy uświadomiła sobie, że te chore relacje to kłopot, a jej najbliższe otoczenie i tak zna prawdę?
Jej ojcem jest ksiądz. "Wszyscy wiedzieli"
Marta Glanc przez długie lata żyła w cieniu tajemnicy, co wywołało u niej iście traumatyczne myśli. Jako mała dziewczynka sądziła, że coś jest z nią nie tak i za wszystko obwiniała siebie. Ciężar wyzwania, jakiemu musiała podołać od najmłodszych lat, znaczącą wpłynął na rozwój jej charakteru. Dopiero później okazało się, że to, że jest córką księdza, było jedynie tajemnicą poliszynela.
- W moim środowisku po prostu nikt o tym nie mówił. Pamiętam, że w gimnazjum moja koleżanka z klasy w czasie kłótni wykrzyczała, że ochrzcił mnie własny ojciec. Podobno wtedy wiele osób dowiedziało się, kto tak naprawdę nim jest. Ale ten moment nie utkwił mi w pamięci jakoś szczególnie. Odsunęłam to od siebie - relacjonowała Marta Glanc.
- Zdałam sobie sprawę z tego, że o naszej tajemnicy wie znacznie więcej osób, niż mi się wydawało. (…) Dotarło do mnie, że właściwie wszyscy wiedzieli, ale nikt nie chciał powiedzieć tego na głos - podsumowała. Jak sądzicie, czy Marta Glanc przez kolejne dekady będzie dalej borykała się z łatką córki księdza, czy uda jej się odzyskać upragniony spokój ducha?
Źródło: Radio Zet