Była żona Michała Adamczyka zabrała głos. Padły wstrząsające słowa
Po publikacji Onetu, według której gwiazdor TVP Michał Adamczyk usłyszał przed laty wyrok za pobicie kobiety, otwarta została prawdziwa puszka Pandory. Głos w sprawie zabrała już była redakcyjna koleżanka prezentera, Karolina Pajączkowska, ale jej świadectwo to nic w porównaniu z wyznaniami byłej żony dziennikarza. Z Agnieszką Piechurską skontaktowała się redakcja “Faktu”, która poprosiła o jej komentarz do ujawnionych informacji. To, co powiedziała kobieta, rzuca zupełnie nowe światło na wizerunek Adamczyka.
Była żona Michała Adamczyka przerywa milczenie
Agnieszka Piechurska przez sześć lat tworzyła z Michałem Adamczykiem z pozoru zgodny i trwały związek. Para poznała się w listopadzie 2001 roku, a w 2006 roku pobrała. Małżeństwo doczekało się jednej córki, Anny, która obecnie ma już 16 lat. Wszystko zakończyło się cichym rozwodem w październiku 2007 roku.
Dziś była żona bohatera najnowszej medialnej afery nie chce wracać do przeszłości, bo się zwyczajnie boi. Nie oznacza to jednak, że słowa, na które się zdecydowała, nic nie wnoszą do sprawy. Wprost przeciwnie, to chyba najbardziej wstrząsająca relacja osoby z otoczenia Michała Adamczyka, z jaką mieliśmy do czynienia dotychczas. Czas pokaże, czy będą kolejne.
- Podjęłam decyzję o rozstaniu, bo ileż można było pozwalać, na to, co miało miejsce i złożyłam pozew o rozwód. Co się działo w Brukseli, może się pani tylko domyślać – powiedziała "Faktowi" Agnieszka Piechurska, która przez rok mieszkała z mężem za granicą, gdy ten był korespondentem TVP.
ZUS czeka na dokumenty do końca września. Bez tego nie dokona wypłaty"Zapowiedział, że zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć"
Jak przyznała dziennikarka, samego artykułu Onetu komentować nie zamierza za radą prawnika, zwłaszcza, że przeszłość związaną z byłym mężem określa jako “traumatyczną”.
– Zwyczajnie się boję. Boję się, że tak, jak to miało miejsce w tym roku, stracę pracę, jeżeli powiem prawdę albo powiem za dużo, lub zrobię coś, co się drugiej stronie nie spodoba – przekazała.
Według relacji Piechurskiej, Michał Adamczyk miał wielokrotnie grozić jej, że ją zniszczy. Sytuacje te nasiliły się, gdy postanowiła ona walczyć o wyższe alimenty od zarabiającego 60 tys. miesięcznie prezentera, który na córkę płacił jedynie 1200 złotych.
- Ja zarabiam 6 tys. na rękę, a nie 60 tys. Nas różni jedno zero. Zapowiedział mi, że nie dostanę grosza więcej i, że zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć. Co nastąpiło, bo straciłam pracę w Telewizji Polskiej. Oficjalnie nikt mi tego nie powiedział, dlaczego zostaję zwolniona, ale nieoficjalnie usłyszałam, że mogę się tylko domyślać, kto stoi za tym zwolnieniem - zaznaczyła.
Wstrząsająca relacja Agnieszki Piechurskiej
Agnieszka Piechurska jest przekonana również o tym, że nad dziennikarzem TVP roztoczony jest parasol ochronny, m.in. przez obecnego prezesa Telewizji Polskiej, Mateusza Matyszkowicza, który pozostał niewzruszony na los kobiety, gdy jako samotna matka została na lodzie.
Cała aferę mocno przeżywa również córka pary, zszokowana doniesieniami na temat ojca do tego stopnia, że po publikacji artykułu Onetu musiała prosić matkę, by ta pilnie odebrała ją ze szkoły.
Piechurska zarzeka się, że chciała, aby Anna miała dobry kontakt z tatą, ale ten nie zabiegał o tę relację i odwrócił się od nich całkowicie, gdy usłyszał o podwyższeniu alimentów.
- Niestety, musiałam pójść do sądu i w sądzie walczę o prawa dla swojego dziecka. Rozprawa w sądzie miała się odbyć w środę, 6 września, ale ojciec mojego dziecka dostarczył L4, mimo że 2 dni wcześniej był na wizji - opowiedziała oburzona kobieta.
Ustalenia Onetu. Michał Adamczyk miał usłyszeć wyrok za pobicie
Dziennikarze Onetu mieli dotrzeć do akt sprawy z 2001 roku, z których wynika, że Michał Adamczyk usłyszał prokuratorskie zarzuty za brutalne pobicie kobiety, a także grożenie jej SMS-owo i telefonicznie.
W sprawie zapadł ponoć wyrok, w którym sąd, że "sprawstwo i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości i zostały potwierdzone dowodami zebranymi w sprawie". Zdecydowano jednak o warunkowym umorzeniu sprawy, wyznaczając dwuletni okres próby i zobowiązując Michała Adamczyka do wpłacenia 1500 zł na Fundację "Daj Szansę".
Okolicznością łagodzącą był fakt, że mężczyzna nie był wcześniej karany i "istnieje pozytywna prognoza co do tego, że będzie przestrzegał porządku prawnego".
Źródło: Fakt, Onet