Katowicka policja poszukuje pewnej kobiety podejrzewanej o kradzież drogich kosmetyków w jednej z lokalnych drogerii. Jej zachowanie zarejestrowany kamery monitoringu. Poszukiwana weszła do sklepu z dzieckiem w wózku. Funkcjonariusze proszą o pilną pomoc w ustaleniu tożsamości kobiety.Kryminalni z VI komisariatu w Katowicach prowadzą szczegółowe czynności w sprawie kradzieży kosmetyków, do której doszło 18 października 2022 r. w sklepie kosmetycznym przy ulicy 3 Maja 30 w Katowicach.Podejrzewana kobieta tuż po wejściu do sklepu ukradła kosmetyki o wartości prawie 520 złotych. Jej wizerunek zarejestrował sklepowy monitoring.
Na obrzeżach miasta, funkcjonariusze zauważyli renault zgłaszającego. Policjanci poinstruowali kierowcę, w jaki sposób ma jechać i rozpoczęli pilotaż. Chwilę później dołączyli do nich policjanci z patrolówki, którzy zabezpieczyli eskortowany samochód z tyłu.Przez ciężkie warunki drogowe spowodowane przez intensywne opady śniegu, a co za tym idzie korkujące się ulice, pewna kobieta w zaawansowanej ciąży, nie mogła dotrzeć do jednej z białostockich placówek medycznych. Z pomocą przyszli lokalni policjanci, którzy szybko wkroczyli do akcji. Już po kilkunastu minutach kobieta trafiła pod opiekę lekarzy.Mężczyzna poprosił o pomoc mundurowych. Ci nie wahali się ani chwili i niezwłocznie ruszyli na pomoc przyszłemu ojcu i jego rodzącej żonie.Mroźna, a także śnieżna zima dała się we znaki mieszkańcom Białegostoku. To właśnie tam we wtorek 13 grudnia doszło do niezwykle niebezpiecznej sytuacji z udziałem rodzącej kobiety.Tuż po godzinie 17 dyżurny lokalnej jednostki policji został poinformowany, że mężczyzna wiezie swoją rodzącą żonę do szpitala. Szczerze obawiał się, że przez niezwykle wymagające warunki na drodze spowodowane intensywnymi opadami śniegu, a przede wszystkim zakorkowane ulice, nie dotrze na czas do szpitala.Jak się okazało, już po kilkunastu minutach szczęśliwa, aczkolwiek zdenerwowana przyszła mama trafiła pod opiekę kadry medycznej.
Będzie jednak program "Babcia plus"? Pierwszy raz wspominała o nim minister Marlena Maląg jeszcze w 2021 roku. Teraz, jak wskazuje Fakt, temat miałby powrócić, a to za sprawą "Strategii Demograficznej 2040", czyli dokumentu zaprezentowanego niedawno przez resort rodziny i polityki społecznej. Jak wskazuje dziennik, znajduje się tam jeden zapis, który miałby otwierać furtkę do wprowadzenia głośnego programu.
Zima 2022 pozostanie na długo w pamięci wielu Polaków. Z jednej strony brak węgla, z drugiej jego zaporowe ceny. Dodatkowo dochodzą słowa Jarosława Kaczyńskiego, który podpowiadał, że "trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza oponami czy podobnymi szkodliwymi rzeczami, bo Polska musi być ogrzana". Ci, którzy zbyt dosłownie potraktowali słowa prezesa PiS mogą czekać kłopoty. W całej Polsce ruszyły kontrole źródeł ciepła oraz rodzajów stosowanego opału.
Uczestnik naszej sondy podzielił się swoimi refleksjami na temat oszczędzania, inwestowania oraz tego, czym młode osoby powinny kierować się przy wyborze studiów.
"Wiadomości" TVP pod koniec głównego wydania w niedzielę 11 grudnia ledwo wspomniały o Laurze Bączkiewicz, która godnie reprezentowała Polskę w konkursie Eurowizji Junior 2022. Wokalistka, która zajęła 10. miejsce, nie była chyba dobrym tematem na materiał, gdyż poświęcono jej zaledwie 30 sekund.
Związek młodszej kobiety oraz starszego mężczyzny zawsze zbudza sporo emocji. Wiele osób ma poważne wątpliwości odnośnie do szczerości uczuć jednej ze stron. Nie inaczej było w przypadku pewnego francuskiego małżeństwa. Wiele bliskich osób oraz znajomych ostrzegało Marcela, przed jego piękną, a zarazem dużo młodszą małżonką. Po czasie okazało się jednak, że miłość nie zawsze jest ślepa.Historia Marcela Amphoux nie wyróżnia się spośród tysięcy podobnych. Mężczyzna był samotnikiem, prowadzącym skromne życie w malutkim miasteczku umiejscowionym we francuskich Alpach. Otwarcie przyznawał, że nie potrzebuje do szczęścia zbyt wiele.Co ciekawe, deklarował, że nie wierzył w miłość. Sądził, że związek z kobietą nie jest mu potrzebny do pełni szczęścia. Jak się jednak okazało, zmienił swoje zdanie, gdy w jego okolicy pojawiła się osobliwa i niezwykle atrakcyjna paryżanka. Co ciekawe, kobieta skusiła się na jego posiadłość.Warto podkreślić, że dom Marcela położony był w niezwykle malowniczej okolicy we francuskich Alpach. Był ulokowany nieopodal popularnego kurortu, który przyciągał tysiące turystów spragnionych zimowych emocji.Mężczyzna odziedziczył posiadłość po swoich rodzicach. Jak się okazało wraz ze znacznym wzrostem zainteresowania okolicą przez turystów, jego dom zyskiwał na wartości. Jego realny potencjał dostrzegła pewna mieszkanka Paryża, która chciała go dla siebie.W jej głowie pojawił się przebiegły plan. Chciała uwieść, a następnie wyjść za mąż za starszego Francuza. Tym samym weszłaby w posiadanie niezwykle cennej posiadłości.Wkrótce potem przyjechała więc w Alpy na urlop. Sprytnie zaaranżowała spotkanie ze starszym o 21 lat Marcelem i za wszelką cenę chciał go uwieść.Jak można się spodziewać, bardzo szybko zawróciła mu w głowie, sprawiając, że mężczyzna zakochał się w niej do szaleństwa. Bardzo szybko zakomunikował swojej rodzinie i przyjaciołom, że chce się ożenić. Jego otoczenie przyjęło tą decyzję z ogromną rezerwą, próbując za wszelką cenę odwieść go od tego pomysłu. Niestety, ale było za późno.Sytuacja rodzinno-miłosna Marcela skomplikowała się w momencie, gdy mężczyzna postanowił odremontować swój dom. Chciał, aby jego bliscy mogli w nim przebywać za darmo. Co ciekawe, jego dobroduszny pomysł nie przypadł Sandrine do gustu. Od razu było widać, że kobiecie zależy jedynie na posiadłości.Najbliżsi starali się przekonać mężczyznę, aby nie brał ślubu, jednak ten nie dał się przekonać i w końcu dopiął swego. Już po samej ceremonii przebiegła Sandrine wróciła do Paryża, pozostawiając męża samego w alpejskim miasteczku. Rodzina Marcela chciała mu uświadomić, że kobieta jest z nim jedynie z powodu jego drogiej posiadłości. Zakochany mężczyzna jednak w dalszym ciągu nie chciał dopuścić do siebie tej wiadomości.
Dramatyczne sceny w budynku Sądu Rejonowego w Przemyślu. Jak poinformowało RMF FM, mężczyzna oblał się łatwopalną substancją, a następnie podpalił. Na miejscu interweniowała ochrona, która szybko ugasili płonącego mężczyznę. Według informacji udostępnionych przez lokalne media, mężczyzna ma poparzone ręce, a także nogi. Tamtejszy portal przemysl.naszemiasto.pl ustalił, że do tego dramatycznego incydentu doszło w piątek 9 grudnia około 7:30 na parterze w budynku Sądu Okręgowego przy ul. Konarskiego w Przemyślu.Wiadomo, że mężczyzna ma 53-lata. Od razu pomocy udzielił mu jeden z ochroniarzy, który używając gaśnicy proszkowej starał się ugasić ogień. Chwilę później na miejsce zdarzenia przybyła straż pożarna.
Temat premii dla polskich piłkarzy wywołał niemałe poruszenie w naszym kraju. Jak się okazało, nie był to w 100 procentach pomysł Mateusza Morawieckiego. Dziennikarze Onetu ustalili, kto jest autorem kontrowersyjnego pomysłu, a także jak zareagowały władze partii, w tym jej najważniejszy element, Jarosław Kaczyński. Potencjalna wypłata milionowych premii dla piłkarzy reprezentacji Polski wywołały wielkie oburzenie rodzimych mediów, a także większości Polaków. Z informacji podanych przez WP Sportowe Fakty jasno wynikało, że Mateusz Morawiecki obiecał kadrze spore pieniądze za wyjście z grupy.W grę miało wchodzić około 30 milionów złotych, które zostałyby podzielone między zawodników, a sztab polskiej kadry.
Potężny pożar trawi jedno z centrów handlowych na obrzeżach Moskwy. Ogień wybuchł w sklepie OBI ulokowanym w obiekcie MEGA Chimki w obwodzie moskiewskim. Z informacji przekazanych przez rosyjskie ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych, w płomieniach stanęło ponad 7 tys. metrów kwadratowych. W ostatnich tygodniach i miesiącach, Rosję nawiedza seria podejrzanych pożarów, na które z niepokojem patrzy sam Władimir Putin. Jak można się spodziewać, tego typu incydentu nasiliły się tuż po rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy. Do kolejnego niebezpiecznego zdarzenia doszło w Moskwie o poranku w piątek 9 grudnia. Chwilę przed godz. 6 tamtejszego czasu, lokalne służby otrzymały sygnał, że w centrum handlowym wybuchł pożar.- Tuż po przybyciu pierwszych zastępów straży pożarnej ustalono, że ogień pojawił się na dachu - przekazał Iwan Gusiew, przedstawiciel rosyjskiego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych, cytowany przez agencję Ria Nowosti.
Koszmarne sceny, do których doszło w czwartek 8 grudnia wstrząsnęły nie tylko mieszkańcami mazowieckiego Sochaczewa, ale również całej Polski. W jednym ze sklepów popularnej sieci doszło do brutalnego morderstwa sprzedawczyni. Jak poinformowała lokalna policja, zakończono obławę za mordercą. Funkcjonariusze przekazali, że znaleźli ciało poszukiwanego mężczyzny. W ich opinii 39-latek najprawdopodobniej był mężem zmarłej, a po dokonaniu zbrodni popełnił samobójstwo.
Jarosław Kaczyński nie od dziś jest znany ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. Prezes PiS ponownie uderzył w osoby niebinarne, a także LGBT. Tym razem prezes partii rządzącej wplótł do swoich wypowiedzi wątek polityczny, atakując w bezpośredni sposób swojego odwiecznego oponenta Donalda Tuska. - Jeszcze jedne wybory to może nie, ale jeżeli Tusk dotrwałby do jeszcze kolejnych wyborów, to już pewnie przedstawi się jako kobieta - powiedział lider Zjednoczonej Prawicy - powiedział bezwstydnie lider Zjednoczonej Prawicy.
Czesław Michniewicz tuż po tegorocznym mundialu w Katarze znalazł się w samym centrum zainteresowania rodzimych mediów. W czwartkowy poranek selekcjoner zdecydował się przerwać milczenie i odniósł się do wszystkich doniesień, a także wypowiedział się na temat gry naszej reprezentacji. Zapytany o relacje z Robertem Lewandowskim odpowiedział że nie ma pomiędzy nimi żadnego konfliktu. Zdradził również, że kapitan polskiej kadry zadzwonił do niego z wakacji. Ostatnie dni nie były zbyt łaskawe dla selekcjonera reprezentacji Polski. Czesław Michniewicz znalazł się pod ostrzałem rodzimych mediów, które krytykowały zarówno styl, jak i wyniki polskiej kadry. Uwadze polskich dziennikarzy nie umknęła również kwestia premii, która miała zostać wypłacona polskim zawodnikom za awans do fazy pucharowej mundialu.Swój głos w sprawie medialnych doniesień zabrał jeden z głównych zainteresowanych, Czesław Michniewicz. Doświadczony trener był gościem porannego programu Radia ZET, w którym wyjaśnił większość kwestii, a także odpowiedział o swoim planie na reprezentację Polski.Selekcjoner kadry został zapytany o wypowiedzi Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego, które, według mediów, były krytyczne wobec trenera.
PiS wybrało szefa zbliżającej się kampanii wyborczej. Jarosław Kaczyński postawił na europosła Tomasza Porębę. Warto podkreślić, że kandydatura polityka na szefa kampanii została zaproponowana przez osobę samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a Komitet Polityczny PiS jednogłośnie ją zatwierdził. Stało się jasne, kto ma poprowadzić Prawo i Sprawiedliwość do zwycięstwa w zbliżających się wyborach do Sejmu i Senatu. Jak podaje WP, Jarosław Kaczyński podjął ważną decyzję i złożył odpowiedzialność za kampanię wyborczą na ręce europosła Tomasza Poręby.Jak podaje Wirtualna Polska, decyzja o tym, że to właśnie Poręba poprowadzi najważniejszą kampanię PiS od wielu lat (prezes Jarosław Kaczyński otwarcie wspominał nawet o "najważniejszych wyborach od 1989 roku"), zapadła w środę 7 grudnia podczas oficjalnego posiedzenia władz PiS.
Nie milkną echa występu reprezentacji Polski na tegorocznym mundialu w Katarze. Zespół prowadzony przez Czesława Michniewicza zdołał wyjść z grupy i do mało efektownej grze zameldował się w fazie pucharowej. Wciąż jednak nie wiadomo, czy ojciec tego wątpliwego "sukcesu" będzie w 2023 r. selekcjonerem reprezentacji Polski. Pojawiły się nowe, niezwykle ważne informacje. Gra reprezentacji Polski na katarskich stadionach wywołała niemałe poruszenie w całym narodzie. Zdecydowana większość kibiców ostro krytykowała asekuracyjny, a wręcz apatyczny styl gry naszej drużyny. Na głowy sztabu, a także samych piłkarzy spadły wiadra pomyj, zarówno ze strony rodzimych, jak i zagranicznych mediów.W centrum zainteresowania pozostaje jednak Czesław Michniewicz, który jeszcze kilka miesięcy temu jawił się jako najlepszy z możliwych kandydatów, którego praca już niebawem zaprocentuje i przyniesie pożądany efekt. Niektórzy dziennikarze przymykali oko na kontrowersyjną przeszłość szkoleniowca, podkreślając jego zalety, wśród których wymieniano taktyczny pragmatyzm.Trener Michniewicz miał dostarczyć awans z grupy i z zadania się wywiązał. Niestety, ale wiele innych czynników, które ujrzały światło dzienne tuż po zakończeniu przygody Biało-czerwonych z mundialem, może pozbawić go lukratywnej, a przede wszystkim prestiżowej posady.
Cezary Kulesza, który od ponad roku piastuje funkcję prezesa PZPN, udzielił wywiadu portalowi Eurosport.pl, podczas którego zabrał głos ws. premii dla reprezentacji Polski. Jego nerwowa reakcja zaskoczyła dziennikarzy. - Nie chcę tego komentować, nie uczestniczyłem w tym spotkaniu - wypalił zdenerwowany działacz. Nie jest żadną tajemnicą, że w ostatnim czasie zarówno nad PZPN, jak i rodzimą reprezentacją zebrały się czarne chmury. Wszystko z powodu premii finansowej, która miała trafić do członków ekipy tuż po zakwalifikowaniu się do 1/8 tegorocznego mundialu.Temat potencjalnej wypłaty dla polskiej reprezentacji obił się szerokim echem w rodzimych mediach. Obywateli zaskoczył nie tylko sam fakt, ale również wysokość obiecanej przez Mateusza Morawieckiego "nagrody".W samym środku medialnego zainteresowania znaleźli się zarówno działacze PZPN, członkowie sztabu, a także piłkarze, którzy w głównej mierze mieli być beneficjentami szczodrego pomysłu premiera.- Wierzę w was, będziecie na pewno dawali z siebie wszystko. A my tu z panem trenerem zapewnimy, żeby - jak się uda - była bardzo dobra nagroda - mówił szef polskiego rządu podczas spotkania z piłkarzami. Jak się okazało, piłkarze w negatywny sposób zareagowali na medialną nagonkę. Są rozgoryczeni faktem, sprawa została nagłośniona w taki, a nie inny sposób. - Zrobiono z nas nie wiem jakich chciwców, a przecież większość z nas nawet nie zabrała głosu w tej sprawie - przyznał anonimowo w rozmowie z Polsat Sport jeden z piłkarzy reprezentacji Polski.Głos w tej sprawie zabrał również prezes rodzimego związku piłkarskiego, Cezary Kulesza, który w niezwykle nerwowy sposób odpowiadał na pytanie dziennikarzy. Kwestię obiecanych pieniędzy poruszył dziennikarz portalu Eurosport.pl. Sam zainteresowany nie był zadowolony z takiego obrotu spraw i w zdawkowy sposób odpowiadał na wszelkie pytania.- Nie chcę tego komentować, nie uczestniczyłem w tym spotkaniu. Tak, krytyka jest, ale czy uzasadniona? Co ma PZPN z tym wspólnego? - odpowiedział.Kulesza bardzo szybko zaznaczył, że nie ma pretensji o to, że obietnica potencjalnej premii padła na spotkaniu, w którym nie brał udziału. - Jeśli pan dzisiaj obieca zawodnikom pieniądze, to z nami nie ma to związku - podsumował szef PZPN.
Piotr Zieliński to jeden z najważniejszych elementów reprezentacji Polski. Pomocnik włoskiego Napoli niejednokrotnie udowadniał, że oprócz wielkich umiejętności czysto piłkarskich ma również wielkie serce. Jak się okazało, wybitny sportowiec kilka lat temu zdobył się na piękny gest. Ręce same składają się do oklasków. Choć polska reprezentacja zakończyła swój udział w tegorocznych mistrzostwach świata w Katarze, rodzimi kibice wciąż są zainteresowani sportowymi zmaganiami. Jednym z głównych kreatorów gry kadry Czesława Michniewicza jest Piotr Zieliński, który kilkanaście dni temu otworzył wynik w starciu z Arabią Saudyjską. Witold Szabłowski, autor facebookowej strony "Notatnik Reportera", zdecydował się przywołać pewien mało znany, aczkolwiek wspaniały fakt z życia 28-letniego piłkarza. Kibice będą zachwyceni.
Mateusz Morawiecki podjął decyzję o spotkaniu z prezesem PZPN, tuż po głośnej aferze ws. potencjalnej premii dla reprezentacji Polski. Warto podkreślić, że szef rządu obiecał piłkarzom pieniądze za wyjście z grupy tegorocznego mundialu. Jak się jednak okazało, zawodnicy ich nie dostaną, a premier spotkał się z prezesem PZPN, by ustalić szczegóły działania nowego funduszu.W ostatnich dniach polska opinia publiczna żyje niezwykle głośną sprawą premii dla reprezentacji Polski za wywalczenie awansu do fazy pucharowej mundialu w Katarze. Szczodra obietnica premiera wywołała niemałe zamieszanie, a przede wszystkim zaszkodziła kadrze Czesława Michniewicza.Z ustaleń Wirtualnej Polski, wynika, że jeszcze przed startem mistrzostw świata, premier Mateusz Morawiecki obiecał polskim piłkarzom, jak i sztabowi szkoleniowemu kadry premię w wysokości co najmniej 30 milionów złotych.
Tragiczny wypadek na Pomorzu. Nieopodal Kościerzyny samochód osobowy zjechał z drogi, po czym z wielką siłą wbił się w przydrożne drzewo. W pojeździe znajdowały się trzy osoby. Niestety, ale pomimo ogromnego wysiłku służb medycznych, życia dwóch z nich nie udało się uratować. Trwa ustalanie szczegółowych okoliczności tego koszmarnego zdarzenia.Porażający incydent na jednej z dróg województwa pomorskiego. We wtorek 6 grudnia w okolicy Kościerzyny, samochód osobowy wypadł z drogi, po czym z ogromną siłą wjechał w przydrożne drzewo. Lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie około godziny 16:56. Wynikało z niego, że na drodze za Kościerzyną w kierunku Sycowej Huty, w okolicach Szarloty osobowe audi wypadło z drogi, a następnie dachowało. - Około godziny 16:56 za Kościerzyną, na drodze 2403G doszło do wypadku z udziałem samochodu osobowego, pojazd uderzył dachem w drzewo - przekazał bryg. Łukasz Płusa z KW PSP w Gdańsku.Z informacji przekazanych przez służby ratunkowe wynika, że momencie tragedii, samochodem podróżowały 3 osoby. Niestety, ale życia dwóch z nich nie udało się uratować.
Katar 2022. Czesław Michniewicz przerwał swoje milczenie ws. kontrowersyjnej premii za wyjście z grupy na mundialu. Sprawa wywołała w naszym kraju niemałe poruszenie, a reprezentacja narodowa znalazła się pod zmasowanym ostrzałem "rozjuszonych mediów".Jak się okazało, temat potencjalnej premii dla polskiej reprezentacji obił się szerokim echem w rodzimych mediach. Obywateli zaskoczył nie tylko sam fakt, ale również wysokość obiecanej przez Mateusza Morawieckiego "nagrody".W samym środku medialnego zainteresowania znaleźli się zarówno działacze PZPN, członkowie sztabu, a także piłkarze, którzy w głównej mierze mieli być beneficjentami szczodrego pomysłu premiera.- Zrobiono z nas nie wiem jakich chciwców, a przecież większość z nas nawet nie zabrała głosu w tej sprawie - przyznał anonimowo w rozmowie z Polsat Sport jeden z piłkarzy reprezentacji Polski.Warto podkreślić, że w poniedziałek WP SportoweFakty przekazały szokującą wiadomość o tym, że Biało-Czerwoni mogą otrzymać aż 30 milionów złotych z publicznych pieniędzy. Jak podaje WP, wszystko po dotkliwej porażce z reprezentacją Francji, a przede wszystkim tuż po odpadnięciu z tegorocznego mundialu w Katarze. W rodzimych mediach pojawiła się informacja o kłótni zawodników oraz sztabu, która odnosiła się bezpośrednio do potencjalnego podziału pieniędzy. Wkrótce później portal weszlo.com wyjawił, że cała sprawa została rozdmuchana i wszystko zostało wyjaśnione.Swoje milczenie przerwał jeden z zainteresowanych, selekcjoner polskiej kadry, Czesław Michniewicz. Szkoleniowiec zaznaczył, że sprawa została załatwiona.- Załatwiliśmy to w moment, ale to nie jest temat na telefon. W czwartek udzielę wywiadu w tej sprawie - powiedział były trener Legii Warszawa. Jak się okazało, tuż po opublikowaniu informacji o premii dla reprezentacji Polski, zarówno na rząd, jak i piłkarzy spadła potężna fala krytyki. Warto podkreślić, że nacisk mediów, a także nagłośnienie tej sprawy sprawiło, że ostatecznie pieniądze nie zostaną przyznane, a trafią na specjalny fundusz PZPN, który odpowiadać będzie za rozwój piłki nożnej w Polsce.
Od pewnego czasu trwa proces 62-letniego Zbigniewa K., biznesmena, który głównie zasłynął jako właściciel zakładu mięsnego i sieci sklepów „Zbyszko”. Mężczyzna ma nie lada kłopoty, ponieważ prokuratura zarzuciła mu oszustwa na ponad 23 mln zł. Poszkodowanych ma być około 400 osób. Chodzi głównie o hodowców bydła, którzy nie otrzymali zapłaty za dostawy. Przedsiębiorcy grozi nawet 10 lat więzienia.
Katar 2022. Słowa Roberta Lewandowskiego tuż po meczu z Francją wywołały niemałą burzę w polskim środowisku piłkarskim. Swoje zdanie na ten temat wygłosił były selekcjoner polskiej kadry, Antoni Piechniczek, który nie szczędził gorzkich słów pod adresem "Lewego". - Jeżeli te słowa były pod adresem trenera, jest to bardzo nieeleganckie. Lewandowski nie powinien tak mówić od razu po przegranym meczu - powiedział w rozmowie z Radiem ZET. Niestety, ale niedzielne spotkanie z Francją, było pożegnalnym meczem polskiej kadry na mundialu w Katarze. Biało-czerwoni nie byli w stanie przeciwstawić się faworyzowanym rywalom i przegrali po zaciętej walce 3:1.Tuż po końcowym gwizdku sędziego, w polskich mediach rozpętała się prawdziwa burza. W samym środku "cyklonu" znalazł się Robert Lewandowski, którego słowa z wywiadu udzielonego TVP Sport są cytowane przez największe portale. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia, twój kolejny mundial, gole, awans Polaków. Czy to wystarczająca zachęta, aby wrócić na ten turniej? - spytał go dziennikarz.Odpowiedź lidera naszej kadry zaskoczyła niemal wszystkich ekspertów, wywołując nad Wisłą niemałe poruszenie. - Jeszcze daleka droga. Oczywiście radość z gry jest potrzebna. To będzie ważny element nawet niedalekiej przyszłości. Jak atakujemy, próbujemy, to jest inaczej. Jeśli gramy bardziej defensywnie, to takiej radości nie ma. Więc wiele czynników na to wpływa - odpowiedział Robert Lewandowski.
Katar 2022. Czesław Michniewicz zabrał głos tuż po meczu z Francją, którego stawką był awans do ćwierćfinału MŚ. Niestety, ale jego kadra nie była w stanie sprawić niespodzianki i przegrała z obrońcami tytułu 3:1. Selekcjoner Polaków oburzył się na jednego z dziennikarzy i w dosadny sposób skrytykował jego pracę. Poszło o słowa, które padły z ust Roberta Lewandowskiego, a także Piotra Zielińskiego, którzy w jawny sposób skrytykowali defensywny styl gry naszej drużyny narodowej. Ostatnie dni są dla Czesława Michniewicza bardzo wymagające. Opiekun naszej kadry był mocno krytykowany za ostatnie spotkania, a głównymi zarzutami, które przewijały się w rodzimych mediach, były upodobanie do defensywnego stylu gry, a także brak pomysłu na wykorzystanie atutów największych gwiazd. Sam zainteresowany maniakalnie nie zważał na uwagi dziennikarzy, podkreślając, że sam styl nie jest najważniejszy, a liczy się jedynie końcowy rezultat. Tym razem oburzył się na pytanie jednego z dziennikarzy, który nawiązał do wypowiedzi dwóch kluczowych zawodników naszej reprezentacji, Roberta Lewandowskiego, a także Piotra Zielińskiego. Piłkarz występujący na co dzień w słonecznej Katalonii został zapytany, czy jest szansa, by wystąpił na następnym mundialu. Jego odpowiedź, zaskoczyła polskie media, ponieważ w bardzo subtelny sposób uderzyła w aktualnego selekcjonera, Czesława Michniewicza. - Nie wiem, jeszcze daleka droga - podkreślił Robert Lewandowski. - Oczywiście radość z gry jest potrzebna. To będzie ważny element nawet niedalekiej przyszłości. Jak atakujemy, próbujemy, to jest inaczej. Jeśli gramy bardziej defensywnie, to takiej radości nie ma. Wiele czynników na to wpływa - kontynuował piłkarz FC Barcelony.W podobnym tonie wypowiadał się Piotr Zieliński, który zaznaczył, że w jego opinii nasza kadra powinna zaprezentować zupełnie inny styl. - Musimy wykorzystywać umiejętności takich piłkarzy jak ja, ale też "Lewy" czy Milik. Mamy do tego zawodników, mamy gaz. Dla mnie ta reprezentacja powinna grać tak, jak dzisiaj z Francją. Nie mamy się czego wstydzić i bać - mówił Piotr Zieliński w strefie wywiadów.
Gorąca atmosfera w programie "6 Dzień Tygodnia", na antenie Radia Zet. Goście obecni w studiu omawiali aktualne kwestie, w tym m.in. ostatnią sejmową uchwałę dotyczącą uznania Rosji za państwo sponsorujące terroryzm, oraz awanturę, jaka wokół niej wybuchła. W sejmie doszło wówczas do przepychanki pomiędzy Klaudią Jachirą (KO) a Markiem Suskim (PiS). Zebrani w programie obrzucili się wzajemnie oskarżeniami, padły mocne słowa.
Katar 2022. Wojciech Szczęsny stał się prawdziwym bohaterem polskiej kadry podczas tegorocznego mundialu. Bramkarz Juventusu dosłownie wybronił nam awans do fazy pucharowej i z miejsca stał się ulubieńcem rodzimych kibiców. W sieci pojawiło się zdjęcie opublikowane przez piłkarza, który w wyjątkowy sposób podziękował swojej żonie i synkowi za ogromne wsparcie w czasie mistrzostw świata. Fani są zachwyceni. Środowy mecz z Argentyną obnażył wszelkie słabości kadry Czesława Michniewicza. Jedynym "pozytywnym" elementem układanki polskiego szkoleniowca okazał się bramkarz, Wojciech Szczęsny, który ponownie zachwycił piłkarski świat. Bramkarz Juventusu obronił drugi rzut karny w starciu z Argentyną, zapisując się w annałach polskiej piłki złotymi zgłoskami. Umiejętność bronienia strzałów z 11 metra sprawiła, że został on okrzyknięty nowym bohaterem narodu.Niestety, ale w Katarze nie ma z nim jego najbliższych. Ukochana Marina i jego synek Liam zostali w Polsce, gdzie mu kibicują wraz z resztą rodziny. Goalkeeper polskiej kadry podziękował im za wspaniałe wsparcie, publikując w sieci wymowny post. Fani widząc piękne zdjęcie, wpadli w zachwyt. Nie jest żadną tajemnicą, że Liam jest oczkiem w głowie Wojciecha Szczęsnego. W idealny sposób świadczy o tym fakt, że podczas jednego z wywiadów, bramkarz zwrócił się do synka w piękny sposób. Jego słowa roztopiły serca fanów. Ostatnio na Instagramie kadrowicza ukazało się urocze rodzinne zdjęcie, które zostało wykonane bezpośrednio przed samym wylotem do Kataru. - Dziękuję wszystkim za wsparcie, a w szczególności mojej wspaniałej rodzinie - Marinie i synkowi - pisał Wojciech Szczęsny.Na fotografii, chłopiec obdarował swojego tatę soczystym buziakiem. Widać, że Wojciech jest dla niego bardzo ważny. Warto zaznaczyć, że Liam to wręcz kopia swojego słynnego ojca.
Tragiczne wieści z Ciechanowa (woj. mazowieckie). 25 listopada doszło tam do tragedii podczas prac remontowych na terenie tamtejszego szpitala. W trakcie przebudowy pawilonu oddziału zakaźnego 36-letni pracownik budowlany wpadł do szybu technicznego i runął z wysokości 7 metrów na podłogę betonową. Pomimo próby reanimacji, nie udało się go uratować.
Sprawiedliwości w dalszym ciągu poszukuje pani Cecylia, wdowa po zmarłym w 2020 roku panu Franciszku. Mężczyzna wówczas spędził kilka godzin na poczekalni Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, po czym zmarł na zawał serca, nie doczekawszy się lekarskiej interwencji. Szpital twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.
Sceny jak z filmu na warszawskim Ursynowie. Kilka miesięcy temu, w jednym z mieszkań odkryto zwłoki w stanie rozkładu. Wszyscy byli przekonani, że to ciało niewidzianego od pewnego czasu 60-letniego pana Jarosława. Szczątki mężczyzny pochowano. Jak się jednak okazało, pogrzebany okazał się jak najbardziej żywy, ponieważ wrócił, jak gdyby nic, do swojego mieszkania.