Po tym, jak w poniedziałkowym wydaniu "Faktów" oświadczono, iż stacja nie zamierza zaprzestać publikowania niewygodnych dla Antoniego Macierewicza materiałów, będących dowodem na fałszowanie prawdy o katastrofie prezydenckiego Tupolewa pod Smoleńskiem, do sprawy odniosła się sama dowodzona przez polityka podkomisja. Ta dalej idzie w zaparte, podkreślając, że informacje publikowane na antenie TVN są nieprawdziwe i podtrzymuje opinię, że w kwietniu 2010 roku doszło do zamachu na polską elitę. Sęk w tym, że co innego mówią ustalenia niezależnych dziennikarzy, poparte konkretnymi argumentami.
Dzisiejsze wieczorne Fakty w TVN miały nietypowe zakończenie. Prowadząca jeden z najpopularniejszych w Polsce programów informacyjnych Anita Werner odczytała specjalne oświadczenie. Dotyczyło ono niedawnego materiału opublikowanego przez TVN24 pod tytułem "Siła kłamstw", krytycznie oceniającego prac podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. "Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, zamiast stać na straży wolności słowa, chce nas za to… ukarać" - oświadczyła dziennikarka.
Do sejmu w połowie grudnia trafił dokument pn. "Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo komunikacji elektronicznej". Od razu został ochrzczony nazwą "lex pilot", ponieważ ingeruje w tzw. zasadę "must carry, must offer", która dotyczy obowiązku udostępniania kanałów przez płatnych operatorów. Eksperci na proponowanych zmianach nie zostawiają suchej nitki i apelują o "wstrzymanie prac nad tymi szkodliwymi regulacjami, które w istocie ograniczą konkurencję i osłabiają polski rynek telewizyjny". O co dokładnie chodzi w ustawie?
W czwartek, 29 grudnia, wieczorne wydanie programu "Fakty" w stacji TVN zaczęły się dwie minuty po czasie. Prowadzący program Grzegorz Kajdanowicz od razu zaczął od wyjaśnień dla widzów.
Wszystko wskazuje na to, że Piotr Kraśko wrócił do łask władz TVN. W ten wyjątkowy, wigilijny wieczór skompromitowany aferami dziennikarz powitał widzów "Faktów" TVN. Występ ten był jego pierwszym performensem w głównym serwisie stacji od dłuższego czasu i trzeba przyznać, że bardzo wymownym. Podczas składania świątecznych życzeń mogliśmy być świadkami niecodziennej sytuacji, w której Kraśko nawiązał w nieco zawoalowany sposób do osobistej sytuacji.
Mariusz Walter, współwłaściciel grupy ITI oraz założyciel TVN, nie żyje. Informacja została właśnie przekazana przez TVN24. Miał 85 lat. Dziennikarze składają kondolencje.
Jacek Kurski dostał pracę w Banku Światowym, o czym poinformował za pomocą mediów społecznościowych. Tej okazji nie mogły zmarnować "Fakty" TVN. Redakcja programu po raz kolejny wbiła bolesną szpilę byłemu prezesowi TVP.
Dalszy ciąg medialnej wojny między "Faktami" TVN a "Wiadomościami" TVP. Tym razem to redakcja z Wiertniczej postanowiła wbić szpilę swojej konkurencji i materiałem autorstwa Macieja Knapika zadała jej bolesny cios. W czterominutowej relacji dziennikarz zawarł całą esencję partyjnej propagandy, zarzucając widzów jaskrawymi przykładami stronniczości i zakłamania publicznego nadawcy. Odwet za tak potężny atak z pewnością będzie równie mocny.
Jarosław Kaczyński z dumą nazwał sam siebie "dyktatorem". W Katowicach padły słowa, których nikt się nie spodziewał. Postawa prezesa PiS to przejaw dystansu do samego siebie, czy nic innego, jak chełpienie się trafianiem na usta Polek i Polaków? Jarosław Kaczyński w Katowicach pokazał, że walczy sam ze sobą na najbardziej zapadające w pamięć słowa podczas objazdu po kraju. Prezes PiS zaskoczył słuchaczy słowami na własny temat. Wreszcie powiedział prawdę? Jarosław Kaczyński zaskoczył stwierdzeniem, gdzie określił się mianem "dyktatora". Pogratulował zebranych szansy na spotkanie z samym sobą i przytoczył słyszaną przyśpiewkę. Nie jest ona przyjemna.
"Wiadomości" TVP stanęły w obronie Jarosława Kaczyńskiego. We wtorkowym wydaniu widzowie Telewizji Polskiej dowiedzieli się, że prezes PiS padł ofiarą złych mediów opozycyjnych, które zupełnie przekręciły jego słowa o "dawaniu w szyję" przez młode kobiety. "Wiadomości" TVP po raz kolejny udowodniły, że cześć i chwała Jarosława Kaczyńskiego będzie broniona. Tym razem prezes PiS potrzebował pomocy w związku z miażdżącą falą krytyki po słynnych słowach o "dawaniu w szyję" przez młode kobiety uchylających się tym samym od roli matki.Prezes PiS może spać spokojnie, "Wiadomości" TVP wyjaśnił widzom, że padł on ofiarą wrogiej manipulacji, a tak naprawdę to nie tylko ma rację, ale przede wszystkim: chciał dobrze.
Absurdalne słowa Jarosława Kaczyńskiego, który wizytował w ostatni weekend Ełk, w dalszym ciągu wywołują silne emocje i kontrowersje wśród licznych obserwatorów. Prezes PiS wyraził wówczas swoją opinię na temat kobiet, macierzyństwa oraz alkoholizmu. Wczorajsze wydanie "Faktów" w TVN poświęciło materiał na temat kompromitującego komentarza polityka.
Podczas wtorkowego programu "Szkło kontaktowe" w "TVN24" Tomasz Sianecki podzielił się z widzami anegdotą związaną z Antonim Macierewiczem. Dziennikarz opowiedział o swoim porannym spotkaniu na cmentarzu z byłym ministrem obrony narodowej, który powiedział mu jedno zaskakujące zdanie.
W poniedziałkowym wydaniu "Faktów" Jakub Sobieniowski dogłębnie przyjrzał się przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego w Przemyślu i razem z Anitą Werner wyciągnął wnioski, które obnażają słowa i czyny prezesa Prawa i Sprawiedliwości.Już w 8. minucie "Faktów" Anita Werner zapowiedziała materiał o wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, który roboczo zatytułowała "Świat według prezesa". I trudno się z nią nie zgodzić, bowiem przewodniczący PiS praktycznie za każdym razem, gdy przemawia do wyborców, zdaje się być w innej rzeczywistości, niż reszta Polaków.Jakub Sobieniowski poddał analizie 47-minutowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego z Przemyśla i wypunktował najważniejsze słowa, które padły z jego ust - wraz z dokładnym przedziałem czasowym, gdyby ktoś chciał samodzielnie znaleźć te kluczowe momenty.I tak w 14. minucie przemówienia Jarosław Kaczyński obraził miliony Polaków, a w sali wtórował mu śmiech.- Dzisiaj przecież wiadomo, że Tusk zawsze był wrogiem Putina. No tak! Państwo się śmieją, ale znaczna część społeczeństwa, tak, powiedzmy sobie, ta nie do końca rozgarnięta, w to wierzy - podśmiechiwał się Kaczyński.W 37. minucie wystąpienia prezes PiS ponownie dokonał podziału Polski na rozgarniętych i nierozgarniętych. Jak można się domyślać, "elita" siedziała przed nim.- Tutaj siedzą po prostu rozsądni ludzie i rozgarnięci - stwierdził prezes PiS.Co ciekawe, dzieląc swój kraj w ten sposób, chwilę wcześniej zapewniał, że to właśnie działania opozycji, z Donaldem Tuskiem na czele, szerzą w Polsce nienawiść i pogardę. Miało to miejsce w 17. minucie jego przemówienia.- Siła tych środków masowego przekazu jest wielka, ale może najgroźniejsze jest to, że one szerzą nienawiść i szerzą pogardę - powiedział Jarosław Kaczyński, nie zdając chyba sobie sprawy z tego, że sam właśnie podzielił Polaków na mądrych wyborców PiS i głupich, czyli wszystkich pozostałych.Zakończenie przemówienia również było dywagacją na temat tego, kto w Polsce jest mniej lub bardziej ułomny i co to właściwie oznacza.- Można być bardziej lub mniej ułomnym. My chcemy, żeby ci, co rządzą, byli tymi mniej ułomnymi. A wydaje nam się, może to jest moja nieskromność, nie mówię o sobie, tylko o innych, że ci, którzy rządzą z tej naszej strony, są dużo mniej ułomni niż tamci. (...) Ci mniej ułomni, ci lepsi po prostu, uczciwsi, sprawniejsi wygrają - zapowiedział Kaczyński.Na koniec swojego materiału Jakub Sobieniowski przypomniał jeszcze inne słowa prezesa PiS, które wypowiadał podczas kolejnych spotkań z "mieszkańcami" - wszystkie z nich odnosiły się z pogardą do osób, które na partię rządzącą nie głosują. Czy faktycznie takie osoby powinny rządzić Polską?Artykuły polecane przez Goniec.pl:Co podać dziecku na kaszel i ból gardła?Na co pomaga neo-angin? SprawdźAwaryjne lądowanie samolotu w Poznaniu, nie żyje pasażer. Dramatyczna relacja świadków
"Wiadomości" TVP zakończyły miniony tydzień kolejnym atakiem na stację TVN. Tym razem pod lupą "dziennikarzy" rządowej telewizji znalazł się wpis Anny Wendzikowskiej, która oskarżyła amerykańskiego nadawcę o mobbing. To stało się inspiracją do stworzenia szkalującego materiału na temat praktyk podejmowanych przez konkurencję. Mocno po głowie dostało się też "Newsweekowi".Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.Choć istotnych tematów jest wiele, bo i czasy, jakie nastały, nie należą do najłatwiejszych, "Wiadomości" TVP zamiast zajmować się rządowymi konfliktami, kolejnymi zbrodniami w Ukrainie, problemami Polaków wywołanymi rekordowo wysoką inflacją i budzącym postrach sezonem grzewczym, wolą pochylać się nad problemami celebrytów.Jak na pozycjonujący się jako poważny serwis informacyjny przystało, trochę to płytkie, ale cóż, w kolorowym świecie TVP, w którym w Polsce miód i mleko płyną każdą rzeką, najwidoczniej nie ma większych zmartwień, ze spokojem można więc kontynuować plemienną walkę z konkurencją.Nie minął nawet tydzień od emisji materiału, w którym zaatakowano m.in. TVN czy Onet, a redakcja "Wiadomości" nie wytrzymała i po raz kolejny pochyliła się nad tym, co dzieje się w amerykańskiej stacji znajdującej się na warszawskim Wilanowie.Tym razem jednak "dziennikarze" publicznej telewizji zechcieli wykazać się nadwyraz ogromną empatią i zademonstrować wyraźne zaniepokojenie losem pracowników TVN, o których przecież zawsze tak ciepło się wypowiadali.
"Fakty" TVN ponownie wbiły potężną szpilę Jarosławowi Kaczyńskiemu. We wtorkowym wydaniu serwisu pokazano materiał, będący odpowiedzią na skandaliczne słowa prezesa PiS odnoszące się do wojny w byłej Jugosławii. - Ta wojna była taka, że tu chwilę postrzelali, tam tańczyli - stwierdził ostatnio polityk. Katarzyna Górniak przypomniała więc, co naprawdę działo się na Bałkanach.Skandaliczne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego znów stały się powodem, dla którego prezes PiS stał się negatywnym bohaterem wieczornych "Faktów" TVN.Amerykańska stacja od lat z chęcią opisuje kolejne potknięcia polityków obozu władzy, przez co mocno się im naraża, co skutkuje z kolei licznymi zarzutami nie tylko ze strony rządzących, ale także zajadłymi atakami przypuszczanymi przez podległe im media. Główny serwis informacyjny TVN nie zamierza się jednak tym przejmować i nie odpuszcza, zwłaszcza że powodów do formułowania kolejnych, coraz bardziej uszczypliwych komentarzy nie brakuje. Przekonaliśmy się o tym choćby we wtorkowy wieczór.
Walka pomiędzy Telewizją Polską a TVN to niekończąca się opowieść, ale wraz z przyspieszaniem kampanii wyborczej przed wyborami do krajowego parlamentu, nabiera ona coraz większych rumieńców. Szarżę na "przeciwnika" nieustannie przypuszczają zwłaszcza "Wiadomości" TVP, które w poniedziałek wyemitowały materiał pełen oskarżeń o kłamstwa i manipulacje. Dosadna odpowiedź jest zapewne tylko kwestią czasu.W świecie działającym według zasad PiS, walka o elektorat rozgrywa się nie tylko w przestrzeni polityki, ale i w sferze mediów, które, jak wiadomo, odpowiednio pokierowane mają ogromną moc oddziaływania na ludzkie postawy i osądy.Sam objazd po kraju, spotykanie się w zaciszu małych salek z grupką obywateli czy krzyczenie z mównicy sejmowej nie jest receptą na sukces, ponieważ do prawdziwych rzesz dotrzeć można jedynie formułując "właściwy" przekaz, a następnie rozpowszechniając go w sieci, radiu, telewizji i na łamach prasy.Ten mechanizm już dawno zrozumiał nawet stroniący od nowinek i raczej staroświecki prezes Jarosław Kaczyński, dlatego dochodząc do władzy po raz drugi, nie popełnił dawnych błędów i znaczący nacisk położył na działalność Telewizji Polskiej.Obsadzony w roli prezesa TVP Jacek Kurski przez lata zdążył zbudować wierne obozowi władzy zaplecze, które nieraz udowodniło, że nie ma sobie równych w krzewieniu propagandy. W poniedziałkowym wydaniu sztandarowego serwisu TVP1, czyli "Wiadomościach", przekroczono jednak wszelkie granice absurdu.
Sobotnie wydanie „Faktów” widzowie obejrzeliby bez większych emocji, gdyby nie reportaż o słynącym z awersji do tej telewizji Antonim Macierewiczu. Materiał przygotowano w związku z przyznanym mu najwyższym odznaczeniem państwowym – Orderem Orła Białego. Gdy reporter TVN chciał porozmawiać z politykiem i dostać się na „otwarte” spotkanie, ten zareagował nerwowo i stanowczo oponował.
Janusz Kowalski właśnie przeżywa swoje pięć minut. Polityk coraz częściej gości na łamach prasy i w telewizyjnych programach, a w piątek stał się także bohaterem jednego z materiałów w "Faktach" TVN. Serwis nie sprawił jednak niespodzianki i zamiast laurek, wystawił parlamentarzyście surową recenzję. Maciej Mazur przypomniał liczne wpadki i kontrowersje wokół wiceministra rolnictwa, nie szczędząc mu ironicznych i kpiących uwag. Największym ciosem była jednak płynąca z reportażu konkluzja.Kultowe materiały Macieja Mazura dla "Faktów" TVN to klasyk. Niezmiennie wywołują one wśród widzów uśmiechy na twarzach, choć, mówiąc zupełnie poważnie, najczęściej dotyczą spraw, nad którymi należałoby raczej płakać.Nie inaczej jest w przypadku sagi wokół nowego wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego, który w spektakularny sposób zastąpił równie skompromitowanego fana luksusowych ciągników Norberta Kaczmarczyka.Wobec tak zaskakującej roszady obojętnie przejść nie mogły najpopularniejsze serwisy informacyjne w kraju, które analizowały wydarzenie na wszelakie sposoby. Głosu nie mogła nie zabrać także stacja TVN, jednak, jak zawsze, zrobiła to w oryginalny sposób, sprawiając, że w piątkowy wieczór w wielu polskich domach słuchać było głośny rechot.
11-letnia Oliwia zgłosiła do szkolnej higienistki, gdy z nosa zaczęła lecieć jej krew. Kobieta nie była w stanie zatamować krwawienia, więc wezwała pogotowie. W szpitalu matka dziewczynki usłyszała, że ordynator nie przyjmie dziecka na oddział, ponieważ "nie ma leczenia krwawienia z nosa i na to się nie umiera". 11-letnia Oliwia zmarła tego samego dnia. Wstrząsające doniesienia z Nowej Rudy.11-letnia Oliwia miała przed sobą całe życie, ale splot nieszczęśliwych wypadków sprawił, że w jeden dzień wszystko legło w gruzach. Zaczęło się od pozornie banalnego krwotoku z nosa.Dziewczynka zalała się krwią z nosa w czasie lekcji. Udała się do szkolnej pielęgniarki, ale ta nie była w stanie poradzić sobie z problemem i wezwała karetkę. To początek tragedii. Rodzice 11-latki zamiast wyprawiać urodziny, będą odwiedzać ją na cmentarzu.
Premier Mateusz Morawiecki nie ma zamiaru ukrywać, że nie pała sympatią do TVN. Podczas piątkowej konferencji w Osiecku szef polskiego rządu zaatakował stację, zarzucając jej, że cenzuruje jego uderzające w rząd PO wypowiedzi. Jeszcze tego samego wieczora w "Faktach" TVN ukazał się materiał bezbłędnie punktujący polityka, który zapomniał o pewnym istotnym fakcie ze swojego życiorysu.Od jakiegoś czasu telewizja nie należy raczej do ulubionych mediów premiera Mateusza Morawieckiego. Na przychylność ze strony TVN nie mógł on liczyć praktycznie od początku swojej misji w rządzie PiS, ale ostatnio gromy posypały się na niego także w będących na usługach obozu władzy "Wiadomościach".Niemniej, szef polskiego rządu doskonale wie, że z Jackiem Kurskim lepiej nie zadzierać, dlatego też nie próbuje nawet kierować pod adresem reżimowej TVP żadnych uwag. Całą swoją gorycz i żal wylewa więc na amerykański koncern, ale ten nie pozostaje mu dłużny.
Adam Niedzielski ogląda "Fakty" TVN, ale wydźwięk materiałów podoba mu się mniej niż w "Wiadomościach" TVP. W środę wieczorem oburzony minister zdrowia skomentował reportaż Jarosława Kostkowskiego. Pojawił się w nim jego (obecnie) największy wróg i wcale nie chodzi o Donalda Tuska. Emocjonalna reakcja dowodzi, że w przekazie zawarta była prawda, która ewidentnie uwiera szefa Ministerstwa Zdrowia?Adam Niedzielski skomentował środowy materiał "Faktów" TVN na temat decyzji resortu zdrowia. Polityk jest oburzony, że nie wszyscy popierają sztywne i bardzo bolesne dla wielu rodzin ramy refundacji leku na SMA?"Refundacji nie będzie" brzmiał tytuł materiału, którego migawkę było widać za Grzegorzem Kajdanowiczem. Refundacja leku na SMA będzie, ale dostępna tylko i wyłącznie dla pacjentów, którzy nie skończyli 6. miesiąca życia. Ból rodziców i uwidocznienie go w "Faktach" TVN podziałał na Adama Niedzielskiego niczym płachta na byka. Zamieścił niewybredny komentarz, jednak wydaje się, że nie oglądał środowego wydania zbyt uważnie."Fakty" TVN naraziły się Adamowi Niedzielskiemu, chodzi o lek na SMA
TVN jest zdecydowanie jednym z liderów na polskim rynku mediowym. Wbrew temu, co niektórzy sądzą, w skład grupy nie wchodzą jedynie kanały TVN, ale również TTV, HGTV, Food Network, Travel Channel i Canal+. Spółka Polish Television Holding z w Amsterdamie nie jest już właścicielem grupy.Jak donoszą media, potentat na rynku mediowym trafił w ręce firmy Discovery Communications Benelux, która także ma siedzibę w stolicy Holandii w zrewitalizowanej dzielnicy portowej. Zmiana ma charakter organizacyjny, gdyż roszady zachodzą wewnątrz grupy.
Sobotnie zakończenie wydania "Wiadomości" TVP musiało być dla twórców serwisu wyjątkowo upokarzające. Prowadząca program Edyta Lewandowska musiała bowiem odczytać sprostowanie autorstwa dziennikarza TVN Bertolda Kittela. Chodzi o sprawę z 2018 roku, kiedy to w telewizji Jacka Kurskiego podano nieprawdziwe informacje o znajomości reportera "Superwizjera" z prezydentem Radomia Radosławem Witkowskim.TVP znów zostało zmuszone, by zrobić to, czego najbardziej nie lubi, czyli spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać się publicznie do kłamstwa i manipulacji. Co gorsze, musiało to zrobić, płaszcząc się przed znienawidzonym przez siebie konkurencyjnym TVN, z którym po raz kolejny przegrało w sądzie batalię o prawdę i przyzwoitość.
We wczorajszym wydaniu "Faktów" TVN nie zabrakło cytatów premiera Mateusza Morawieckiego i sposobu ich ujmowania przez Telewizję Polską. Zestawiając dostępność węgla w kraju ze wstrzymanymi środkami z KPO dla Polski, dziennikarz TVN posłużył się dosadną puentą.
Andrzej Duda skomentował zdjęcie dziennikarza TVN Marcina Wrony, na którym ten pozuje w kapeluszu. Prezydent zwrócił uwagę, że jeden z jego elementów kompletnie nie pasuje do reportera. Andrzej Duda zaskoczył internautów swoją znajomością regionalnej mody. Nie wszystkim spodobało się jednak to, że prezydent zajmuje się komentowaniem postów gwiazd. Andrzej Duda po raz kolejny zadziwia Andrzej Duda dał się poznać jako miłośnik mediów społecznościowych. Prezydent jeszcze przed objęciem swojego stanowiska był bardzo aktywny w sieci, a zdaje się, że rozpoznawalność pozwoliła mu na wpłynięcie na nowe wody. Polityk zaczął bowiem komentować posty gwiazd. Gratulował ślubu Antoniemu Królikowskiemu i Joannie Opoździe, a jego łaskawe "lajki" pojawiały się pod zdjęciami Małgorzaty Kożuchowskiej, czy Roksany Węgiel. W niedzielę przed południem komentarz Andrzeja Dudy pojawił się nieoczekiwanie pod postem jednego z najpopularniejszych dziennikarzy TVN, Marcina Wrony. Reporter zamieścił zdjęcie na którym pozuje w góralskim kapeluszu. - Żeby tradycji zadość się stało. Z cyklu proszę się nie śmiać… za bardzo - podpisał swoją fotografię Wrona. Andrzej Duda zwraca uwagę Uważne oko Andrzeja Dudy szybko zauważyło, że coś na zdjęciu jest nie tak. Uwadze prezydenta nie uszło piórko znajdujące się na kapeluszu - element oznaczający stan kawalerski. - Pióro orle na kapeluszu góralskim zazwyczaj znaczy kawalera do wzięcia… - wytłumaczył prezydent opatrując swój wpis wieloma uśmiechniętymi emotikonkami. Pióro orle (😜😂😂😂) na kapeluszu góralskim zazwyczaj znaczy kawalera do wzięcia… 😉— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) July 24, 2022 Internauci zauważyli jednak, że w kapeluszu góralskim paradował swego czasu również Jarosław Kaczyński i... pomimo stanu kawalerskiego, próżno szukać było u niego orlego piórka. #wieszwiecej https://t.co/aD5Jx5eCta pic.twitter.com/pK03dFqO3u— Joanna (@naprawdejoanna) July 24, 2022 - Panie Prezydencie kawaler owszem ale „do wzięcia” już nie - wyjaśnił Andrzejowi Dudzie Marcin Wrona. Niektórzy z komentujących nie byli zachwyceni obecnością prezydenta na Twitterze. Zarzucali mu, że osoba pełniąca najwyższą funkcję w państwie powinna zająć się poważniejszymi sprawami niż wpisy pod postami gwiazd. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Śląskie: Śmiertelny wypadek w powiecie pszczyńskim. Nie żyje motocyklistaMałopolskie. Wypadek w oczyszczalni ścieków, dwóch mężczyzn utonęło w zbiornikuKatastrofa helikoptera w Rosji. Pięciokrotny mistrz świata Igor Malinowski zjedzony przez niedźwiedzieŹródło: Goniec.pl
TVP od pewnego czasu uchodzi za rządową stację, której celem jest szczucie Polaków i szerzenie propagandy PiS. Wiele wskazuje na to, że pracownicy Telewizji Polskiej, niezależnie od szczebla kariery, mają bardzo podobne poglądy.
"Kropka nad i" zniknęła z anteny TVN24, wiemy dlaczego. Nie jest to sukces Jarosława Kaczyńskiego i PiS, ale przeciwnicy barwnego ptaka polskich mediów na pewno będą zadowoleni, że jej ostry język chociaż na chwilę zniknął z telewizji. Głos zabrała sama Monika Olejnik. Dziennikarka TVN24 ujawniła, że ma poważne problemy ze zdrowiem."Kropka nad i" z dnia na dzień zniknęła z anteny TVN24. Kultowy już program Moniki Olejnik na razie został zawieszony. Znamy powody tej decyzji."Kropka nad i" przez lata zaskarbiła sobie specjalne miejsce w sercach widzów TVN. Niespodziewanie zawieszenie emisji tuż po wygranym przez Monikę Olejnik procesie z TVP wzbudził falę domysłów.Monika Olejnik skomentowała brak "Kropki nad i" w TVN24. Dziennikarka ujawniła, że powód nie jest związany z zawirowaniami ani zmianą pracy, a zdrowiem. Na Instagramie pojawił się obszerny wpis wyjaśniający całą sytuację.
Polacy mają problem z odbieraniem stacji TVN. Od poniedziałku w niektórych regionach kraju spełnił się złoty sen Jacka Kurskiego: widzowie mają dostęp tylko do TVP. Telewizja Polska została potraktowana na wyjątkowych zasadach, cała reszta stacji musiała pogodzić się, że z dnia na dzień straciły widzów.TVN częściowo wykluczony z telewizji naziemnej? W poniedziałek wiele osób szukało odpowiedzi na pytanie: "dlaczego nie odbiera TVN?". Odpowiedź nie zaskoczy wielu: rząd chciał, by Polakom znów żyło się lepiej. Wyszło, jak zwykle.TVN padł ofiarą zmiany standardu nadawania, ale lista poszkodowanych stacji jest dłuższa. O problemy z nagłym odcięciem widzów nie martwi się Jacek Kurski, gdyż TVP otrzymała specjalne względy.