Nie milkną echa wypadku radiowozu, do którego doszło pod Pruszkowem. Dziennikarze Onetu dotarli do świadków zdarzenia oraz znajomych poszkodowanych nastolatek. Twierdzą oni, że kierowane przez policjantów do dziewcząt słowa miały podtekst erotyczny. Znajomi nastolatek mieli domagać się poddania funkcjonariuszy narkotestom, jednak komendant policji nie widział ku temu wskazań.
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji z Łomży zatrzymali oskarżonego o wykorzystywanie seksualne i rozpijanie nieletniej, 27-letniego mieszkańca miasta. Mężczyzna ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości od 2021 roku. Teraz trafił do aresztu.
Są nowe fakty w sprawie wypadku radiowozu, do którego doszło pod Pruszkowem. Do tego, dlaczego dwie nastolatki znalazły się w samochodzie z policjantami oraz jak funkcjonariusze zachowali się w obliczu zdarzenia, odnieśli się w rozmowie z Onetem krewni jednej z dziewcząt. Oskarżają policjantów o spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia nastolatek, wyjawiają także obsceniczne docinki, które wypowiedzieli w stronę młodych kobiet.
Niechanów, województwo wielkopolskie. 13-letni uczeń Ośrodka Szkolenia i Wychowania OHP padł ofiarą przemocy seksualnej. Sprawcami są jego 17-letni koledzy, którzy mieli nagrać znęcanie się nad młodszym chłopcem. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie, jak na razie nie zostały przedstawione zarzuty.
Policjantom, którzy rozbili radiowóz pod Warszawą, grozi wydalenie ze służby. Trwa postępowanie dyscyplinarne. Jak nieoficjalnie ustaliła Wirtualna Polska, przyczyną wypadku była chęć zaimponowania dwóm nastoletnim dziewczynom, które towarzyszyły funkcjonariuszom.
Świętokrzyska policja opublikowała nagranie z interwencji sprzed kilku dni. Funkcjonariusze zostali wezwani w sprawie wozu konnego, który zatrzymał się w miejscowości Nowa Dębowa Wola, utrudniając przejazd drogą. 62-letni woźnica po prostu na niej zasnął.
Tragiczne wieści napłynęły z Kanady, gdzie w piątek 30 grudnia został pochowany śp. Grzegorz Pierzchała. Mężczyzna był polskim policjantem, który zmarł w wyniku postrzelenia, do którego doszło podczas jego pierwszej samodzielnej służby. Miał zaledwie 28 lat.
W miejscowości Bruchniewo w województwie kujawsko-pomorskim mogło dojść do tragedii. Spacerujący leśniczy z Nadleśnictwa Zamierznica odnalazł granat z II Wojny Światowej. Na miejsce przybył patrol saperski.
Bulwersująca sytuacja w rzeszowskim supermarkecie. Klientka sklepu padła ofiarą podglądacza próbującego nagrać telefonem to, co kobieta ma pod sukienką. Na szczęście, z interwencją pospieszyli mąż napastowanej oraz ochrona. Po zatrzymaniu bezczelnego erotomana okazało się, że to miejscowy dzielnicowy, który za swoją chwilę zapomnienia poniósł już surowe konsekwencje.
Tarnobrzeskie ogródki działkowe stały się areną walki pomiędzy trzema seniorkami. Dwie okołoosiemdziesięcioletnie kobiety napadły na swoją rówieśniczkę. Według orzeczenia policji - powodem agresji miała być rywalizacja o względy mężczyzny.
Dwóch mężczyzn próbowała wyłudzić od 98-letniej kobiety 8 tysięcy złotych. Seniorka otrzymała telefon, według którego miała przekazać policjantowi pieniądze za ochronę przed kradzieżą. Przezorna kobieta skontaktowała się z krewnymi, którzy ujęli przestępcę. Policja zatrzymała jednego z oszustów, przebywa on obecnie w areszcie, oczekując na proces.
W środę 14 grudnia w gmachu Komendy Głównej Policji doszło do wybuchu, która miała być spowodowana przez granatnik. - Kiedy przestawiałem zużyte granatniki, będące prezentami od Ukraińców, doszło do eksplozji - tłumaczył gen. insp. Jarosław Szymczyk, komendant główny policji. Te słowa nie spodobały się wielu osobom.
W środę 14 grudnia w budynku Komendy Głównej Policji doszło do eksplozji granatnika, który miał zostać odpalony przez gen. insp. Jarosława Szymczyka. Wirtualna Polska zapytała Polaków, czy komendant powinien stracić stanowisko.Przypomnijmy, że na skutek zeszłotygodniowego wybuchu w gmachu Komendy Głównej Policji uszkodzeniu uległy pomieszczenia znajdujące się na trzech kondygnacjach. MSWiA informowało, że "eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty w Ukrainie w dniach 11-12 grudnia, gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej policji i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych".
Funkcjonariusz policji ma prawo przeszukać pojazd. Nie zdarza się się to często, jednak w przypadku uzasadnionych podejrzeń mundurowy może zajrzeć w kilka zakamarków. W takim przypadku można jednak poprosić kontrolującego nas policjanta o pewną rzecz. Z dużym prawdopodobieństwem może poskutkować to rezygnacją stróża prawa z dalszej procedury. O co chodzi?
Komendant główny Jarosław Szymczyk po dwóch dniach opuścił szpital, do którego trafił po tajemniczej eksplozji, do której doszło w jego gabinecie. MSWiA poinformowało, że w pomieszczeniu wybuchł prezent, który generał otrzymał podczas wizyty w Ukrainie. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że był to granatnik. Gen. prof. Stanisław Koziej w rozmowie z portalem Wirtualna Polska nie kryje zażenowania.Dziennikarze RMF FM ustalili, że w najbliższych dniach komendant główny Jarosław Szymczak ma stawić się przed prokuratorami, którzy przesłuchają go w charakterze świadka. Śledczy - jak donosi portal - utrzymują, że Szymczyk jest pokrzywdzonym w trwającym postępowaniu.
Policjant Arkadiusz Wojnowski został odwołany z funkcji zastępcy komendanta miejskiego policji w Wałbrzychu. Z informacji przekazanych przez Zarząd Główny NSZZ Policjantów, decyzja ta związana jest z pobiciem młodej kobiety, którego miał dopuścić się syn policjanta.
Kielce. Śnieg, pijana matka, nietrzeźwy opiekun i mała dziewczynka. Aspirant Adrian Tatar podczas czasu wolnego zauważył 6-latkę przemierzającą chodnik na boso, w piżamie. Po udzieleniu pomocy medycznej Kielecka Policja skierowała sprawę opiekunów do sądu rodzinnego.
Ważna, ogólnopolska akcja pod nazwą "Twoje światła - Nasze bezpieczeństwo". W ramach krajowej kampanii policji oraz diagnostów, na wybranych stacjach kontroli pojazdów, wszyscy kierowcy będą mogli bezpłatnie sprawdzić stan i ustawienie świateł w swoich samochodach. W sobotę 19 listopada mundurowi będą bacznie przyglądać się oświetleniu pojazdów. Co oczywiste, szczególną uwagę będą zwracać na starsze auta.
Policjanci mają dość i rozpoczynają wielki protest. Kierowcy naginający przepisy będą mogli mówić o wielkim szczęściu, gdy zamiast mandatu dostaną jedynie pouczenie. Na rządzących padnie jednak blady strach, gdyż do budżetu przestaną wpływać pieniądze. Żądania są jasne, a akcja protestacyjna nazwana została "Akcją 41".Policja ogłosiła rozpoczęcia "Akcji 41". Policjanci mówią dość i zwracają uwagę, że wakaty w kolejnych komendach i komisariatach nie są przypadkiem. Wielka akcja protestacyjna stała się faktem.
Funkcjonariusze częstochowskiej policji opłakują 48-letniego asp. Bartłomieja Bojanowskiego, który zmarł w wyniku obrażeń poniesionych w wypadku rowerowym. Mężczyzna w drodze na służbę zderzył się z innym rowerzystą i uderzył głową o betonowe podłoże, nie mając założonego kasku. Jego koledzy zamieścili w sieci poruszające wspomnienie.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Nie tylko straż pożarna mierzy się w ostatnim czasie z bolesnymi stratami. W głębokiej żałobie pogrążeni są także policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie, którzy stracili wieloletniego kolegę, asp. Bartłomieja Bojanowskiego. Funkcjonariusz zmarł po wypadku, mającym miejsce podczas jego drogi do pracy.
W środę 21 września rozpocznie się w Polsce międzynarodowa akcja policji "Safety Days". Policjanci będą prowadzić wzmożone kontrole na drogach w całym kraju. Kierowcy, którzy nie przestrzegają zasad ruchu drogowego, muszą liczyć się z surowymi karami."Safety Days" prowadzone przez europejskie stowarzyszenie policji drogowej Tispol odbywają się każdego roku i trwają tydzień. Celem działań funkcjonariuszy jest poprawa bezpieczeństwa na drogach do tego stopnia, by chociaż jednego dnia na drogach w danym kraju nie zginął ani jeden człowiek. W Polsce kulminacja akcji przypada na środę 21 września.
Podczas interwencji stołecznej policji w Warszawie, doszło do nieprzyjemnej rozmowy z zatrzymanym dostawcą pizzy. Funkcjonariusze wydawali się być pozbawieni empatii i w mocnych słowach informowali obywatela Ukrainy o popełnionym wykroczeniu. Po tym, gdy kierowca poddał w wątpliwość kompetencje policjantów, usłyszał wulgarne słowa, w których wypraszano go z Polski. Oburzony mężczyzna zamieścił nagranie w sieci, zaś sprawą zajęli się przełożeni funkcjonariuszy.
Minęły dwa lata od śmierci starszego sierżanta Marcin Szpyruk. Bohaterski czyn policjanta do dziś trwa w pamięci bliskich, kolegów z pracy oraz wszystkich, którzy byli świadkami jego heroicznego wysiłku. Pojechał na wakacje nad Bałtykiem, ale już nigdy z nich nie wrócił. Zginął, by jego 12-letnia siostrzenica mogła żyć.Policjanci nie chodzą do pracy, oni służą, a to znaczy, że spełniają swoje powołanie i muszą poświęcić się bardziej niż w pracy cywilnej. Chociaż funkcjonariusze zdejmują mundur, to nie wychodzą z pracy i często angażują się w pomoc także w czasie wolnym od służby.Właśnie tak było w przypadku tragicznej śmierci st. sierż. Marcina Szpyruka z Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim. Pojechał na wakacje z rodziną i poświęcił się dla tonącej 12-latki.
Groźny wypadek w Ochudnie na Mazowszu. W sobotni poranek zderzyły się tam dwa auta osobowe, w wyniku czego poważnie ranne zostały dwie osoby. Do akcji ratunkowej jako jedyny ruszył policjant po służbie, reszta świadków nie kwapiła się zaś do reakcji. Wszystko zmieniło się, gdy mężczyzna wyjawił, że jest funkcjonariuszem.Jak ustalili wyszkowscy policjanci, do wypadku doszło po tym, jak kierująca toyotą mieszkanka Wyszkowa nie udzieliła pierwszeństwa nadjeżdżającemu oplowi. Oba pojazdy zderzyły się z dużą siłą, w wyniku czego zarówno 43-latka oraz 46-letni mieszkaniec gminy Rząśnik zostali poważnie ranni.
46-letni agresywny mężczyzna zginął we własnym mieszkaniu w czasie interwencji policji. Wcześniej policjanci otrzymali informację, że jest on nietrzeźwy i bije swoją żonę. Po tym, jak drzwi mieszkania się otworzyły, stanęła w nich kobieta, która na ubraniu miała krew. - 46-latek zachowywał się irracjonalnie, stawiał czynny oraz bierny opór, a także atakował funkcjonariusza między innymi odpychając go, co doprowadziło do upadku - relacjonuje mł. asp. Magdalena Ząbek.Tragiczny finał interwencji świdnickich policjantów. 46-letni mężczyzna, który wcześniej awanturował się i bił żonę, zmarł. Nic nie wskazywało, że akcja mająca na celu uspokojenie agresora, zamieni się w akcję reanimacyjną. Sytuacja zmieniła się w ciągu kilku sekund.Do zdarzenia doszło w środę 27 lipca. W czwartek 28 lipca na stronie Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy pojawiło się obszerne oświadczenie. Policjanci zdali dokładną relację z przebiegu śmiertelnej interwencji. Sprawą zajmuje się już prokuratura.
Dobra zabawa zakończyła się pościgiem policyjnym, śmiercią dwóch osób oraz porzuceniem ciał na ulicy. Tragiczny wypadek, który wygląda jak scena wyjęta z filmu sensacyjnego, rozgrał się na ulicach Kobyłki (woj. mazowieckie). Jeden z zatrzymanych to warszawski policjant.Koledzy porzucili swoich martwych kolegów i pojechali dalej. Brzmi, jak żart, ale to autentyczne zdarzenie z minionej nocy. Dramatyczny wypadek w Kobyłce na Mazowszu.- Przed północą uwagę policjantów zwróciło skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie kierującego i pasażerów przejeżdżającego kabrioletu - powiedział nadkom. Sylwester Marczak w rozmowie z PAP. Rzecznik ujawnił szczegóły i praktycznie każdy z nich bulwersuje.
Skrajna nieodpowiedzialność matki dwumiesięcznego dziecka mogła zakończyć się jego śmiercią. Tylko i wyłącznie czujność kieleckiego policjanta uchroniła przed tragicznym finałem sprawy. Upały, zamknięte auto, zakupy i pozostawione bez opieki dziecko. To przepis na dramat i tylko cud sprawił, że w Kielcach pomoc przyszła niemal w ostatniej chwili.Dzieci to obowiązek i odpowiedzialność, ale nie wszyscy rodzice zdają sobie sprawę, że decydując się na powiększenie rodziny, konieczne będzie nieustanne dbanie o pociechę. Wiadomość o interwencji w Kielcach tylko potwierdza, że rodzice powinni być poddawani testom na rozwagę.W poniedziałek w samo południe policjant z Końskich zauważył, że szyby opla są zaparowane. Nie dowierzał oczom, gdy spostrzegł, że wewnątrz znajduje się małe dziecko. Wiedział, że nie ma ani chwili do stracenia.
We wtorek około godziny 10:15 na mężczyznę, który wychodził z banku, napadło kilku zamaskowanych napastników, którzy wyrwali mu torbę i odjechali z miejsca zdarzenia. Według nieoficjalnych ustaleń podczas zdarzenia padły strzały. Sprawców szuka policja.