Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Tragedia na Mazowszu. Jechali na bagażniku i zginęli. Koledzy zostawili ich ciała na ulicy
Agata Jaroszewska
Agata Jaroszewska 21.07.2022 10:48

Tragedia na Mazowszu. Jechali na bagażniku i zginęli. Koledzy zostawili ich ciała na ulicy

Kobyłka: jechali na bagażniku i zginęli, ich koledzy zostawili ciała i uciekali przed policją
(zdj. ilustracyjne) AGENCJA SE/East News

Dobra zabawa zakończyła się pościgiem policyjnym, śmiercią dwóch osób oraz porzuceniem ciał na ulicy. Tragiczny wypadek, który wygląda jak scena wyjęta z filmu sensacyjnego, rozgrał się na ulicach Kobyłki (woj. mazowieckie). Jeden z zatrzymanych to warszawski policjant.

Koledzy porzucili swoich martwych kolegów i pojechali dalej. Brzmi, jak żart, ale to autentyczne zdarzenie z minionej nocy. Dramatyczny wypadek w Kobyłce na Mazowszu.

- Przed północą uwagę policjantów zwróciło skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie kierującego i pasażerów przejeżdżającego kabrioletu - powiedział nadkom. Sylwester Marczak w rozmowie z PAP. Rzecznik ujawnił szczegóły i praktycznie każdy z nich bulwersuje.

Kobyłka: nie żyje dwóch mężczyzn, siedzieli na bagażniku auta

Mercedesem jechały cztery osoby, ale dwie z nich siedziały na bagażniku. Okazało się to dla nich śmiertelną pułapką. Kiedy policja na ulicach Kobyłki zaobserwowała niecodzienny widok, postanowiła zatrzymać pojazd.

Siedząca za kierownicą mercedesa osoba miała inne plany i zaczęła uciekać. Był to wyrok śmierci dla osób siedzących na bagażniku kabrioletu. - Policjanci niezwłocznie ruszyli za autem. Kierowca kabrioletu stracił panowanie na łuku drogi. Wtedy doszło do tragedii - zrelacjonował rzecznik stołecznej policji, nadkom. Sylwester Marczak.

"Miejski Reporter", który zamieścił na Facebooku nagranie z miejsca zdarzenia podał, że po tym, jak auto na łuku uderzyło w krawężnik... z samochodu zleciały dwie osoby. Dwaj mężczyźni nie mieli szans na przeżycie. W relacji czytamy, że "jeden z nich głową uderzył w asfalt, a drugi w betonowy słup". Oboje zginęli na miejscu.

Koledzy porzucili ciała zmarłych i uciekali dalej

Zachowanie kierowcy i pasażera, którzy "bawili się" w Kobyłce z kolegami w nocy ze środy na czwartek, zwyczajnie oburza. Kiedy mężczyźni spadli z bagażnika i zginęli na miejscu... pojechać dalej.

Doszło do nocnego pościgu. Komendant Powiatowy Policji z Wołomina ogłosił alarm i skierował do Kobyłki kolejnych policjantów. Pościg przyniósł efekty i poszukiwani mężczyźni zostali zatrzymani.

Sprawa zyskała niespodziewany zwrot akcji. - Już przed godziną 1 zatrzymano obydwu mężczyzn. Niestety jednym z nich okazał się warszawski funkcjonariusz, będący poza służbą - podał nadkom. Sylwester Marczak.

Policjant został wydalony ze służby, ale to nie koniec jego problemów

Zanim doszło do zatrzymania, mężczyźni uciekali mercedesem jeszcze kilkaset metrów. Oni również ulegli wypadkowi, gdyż auto wjechało w słup. Nie był to wystarczający szok, by otrząsnąć się i postąpić słusznie. Kierowca i pasażer zaczęli uciekać na piechotę i w ogóle nie myśleli o udzieleniu pomocy dwóm kolegom, którzy spadli z bagażnika.

Rzecznik stołecznej policji wprost przyznał, że policjant stracił już pracę. - Bez względu na to, czy był pasażerem czy kierowcą, zostanie niezwłocznie wydalony ze służby - przekazał nadkom. Sylwester Marczak.

Nie ma możliwości, by przymknąć oko na tak niedopuszczalne zachowanie mężczyzny. - Jest to tragedia, która nie miała prawa się wydarzyć. W tego typu sytuacjach stosujemy zasadę zero tolerancji i kara musi być bezwzględna - dodał rzecznik warszawskiej policji.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: wp.pl, pap