Spowiedź byłego pracownika Rutkowskiego. "Chodziło o naciąganie klientów. Kominiarki, czarne stroje? To była mistyfikacja"
Dotarliśmy do byłego pracownika Krzysztofa Rutkowskiego. Fikcyjny dziennikarz portalu Patriot24 oraz "agent" bez licencji opowiada, jak wygląda praca w osławionym "biurze Rutkowski". - To jest jedna, wielka mistyfikacja. Nie ma tej firmy tak naprawdę w sensie fizycznym, praktycznym. (...) Dla mnie ta firma nie powinna istnieć. Jest to tak naprawdę naciąganie ludzi na pieniądze i tyle - mówi niedawny podwładny wielokrotnie skazywanego łódzkiego celebryty. Zobacz film Daniela Arciszewskiego!
Śledztwo o działalności Rutkowskiego
W Gońcu publikujemy kolejny materiał o kulisach szemranych biznesów Krzysztofa Rutkowskiego.
Tym razem ustalenia o możliwych nadużyciach trwających w jego firmach potwierdza nam były pracownik "biura Rutkowski".
Przypomnijmy. Miesiąc temu opisaliśmy historię Aliny Pacyny. W marcu 2024 r. kobieta wręczyła Rutkowskiemu 15 tys. euro na znalezienie dowodów niewinności męża skazanego za zabójstwo.
Pacyna była przekonana, że jej pieniądze idą na działania osławionej agencji detektywistycznej Rutkowskiego - kontakt do celebryty znalazła na stronie "detektywrutkowski.pl", a sam Rutkowski na spotkaniu ,podczas którego przyjął równowartość 65 tys. zł i nie wystawił pokwitowania, przekonywał, że sprawą zajmie się legalna agencja detektywistyczna.
Rutkowski miał jednak oszukać kobietę. Zamiast biura detektywistycznego, zlecenie przyjęła "telewizja Patriot24" w ramach "interwencji medialnej", a działania pracowników Rutkowskiego nie przyniosły żadnego efektu. Po pewnym czasie z kobietą zerwano kontakt, nie wystawiając żadnego raportu z poczynionych ustaleń, ani nie publikując żadnego materiału ze sprawy, z którą przyszła do Rutkowskiego Pacyna.
- SPOWIEDŹ BYŁEGO PRACOWNIKA “BIURA RUTKOWSKI”. ZOBACZ WIDEO!
"To zwykłe naciąganie ludzi"
Pracownik, który zdecydował się z nami porozmawiać, choć nie zna szczegółów zawieranych przez Rutkowskiego umów, potwierdza wstrząsający obraz zaniedbań i krętactwa w biurze celebryty.
- Ja uważam, że jego firma detektywistyczna w ogóle nie powinna działać. Że jest to tak naprawdę naciąganie ludzi na pieniądze i tyle - mówi nam osoba, która przepracowała u Rutkowskiego kilka długich miesięcy - jak przekonuje - pełnych kłamstw i manipulacji stosowanych wobec klientów.
Pracownik (który podczas pracy u "właściciela biura detektywistycznego" nie posiadał licencji detektywa) potwierdza, że Rutkowski nadal przyjmuje od klientów zlecenia na usługi detektywistyczne bez wymaganego wpisu do rejestru - to czyn, za który w 2017 roku został skazany na rok pozbawienia wolności.
- Zlecał nam zadania do wykonania, a my nie mieliśmy możliwości wystawić raportów jako detektywi, bo nikt z nas nie miał licencji (...) Nasze czynności często były czynnościami stricte detektywistycznymi. Obserwacje, poruszanie się za osobą, którą obserwowano. Kiedyś nawet była sugestia położenia GPS-u pod samochód osoby obserwowanej. Akurat nie zgodziłem się na to. Ponieważ wiedziałem, że jest to działanie niezgodne z prawem - mówi nasz rozmówca.
- NOWE METODY RUTKOWSKIEGO. ZOBACZ REPORTAŻ O WSTRZĄSAJĄCEJ SPRAWIE ALINY PACYNY:
"To wielka mistyfikacja"
- Krzysztof raczej wolał, żeby sprawy były prowadzone nie pod kątem detektywistycznym. Wolał, żeby sprawa była rozegrana tak, żeby klient nie oczekiwał tych dokumentów detektywistycznych… - mówi były pracownik Rutkowskiego.
- Niejednokrotnie słyszałem kłamstwa, które pan Krzysztof przekazywał ludziom, po to, żeby sprawy były kończone w oczach klienta dobrze. Wiadomo, nie zawsze była realizacja pozytywna, ale on przedstawiał, robił całą otoczkę sprawy w ten sposób, żeby klient był zadowolony. Tylko że kłamał. Wprowadzał ludzi w błąd. To były takie bardzo przykre sytuacje, bo my wiemy, że sprawa mogła być prowadzona zupełnie inaczej, że można było zrobić coś dla tego klienta więcej. Ale nie, trzeba było sprawę kończyć, bo kolejne zlecenie było - twierdzi nasz rozmówca.
Rutkowski poza kamerami miał także okazywać kpiącą pogardę względem ludzi, którzy mu ufali. - Bardzo często po rozmowach z klientami, przychodził do nas i mówił "jeb*** kobieta, wymyśla sobie jakąś sprawę, że tak zrobimy, a nie inaczej". Często wyśmiewał ludzi. Nie miał szacunku do nikogo - zdradza nam były "agent" Rutkowskiego.
- Nie miał żadnych grup. Te, które przy nim widzimy, ubrane w czarne stroje, w kominiarki, z bronią. To jest wszystko mistyfikacja. To są ludzie, którzy na chwile są poproszeni przez niego o zagranie pewnej roli tak naprawdę. O pokazanie się. Tak wygląda jego praca. Tak wygląda jego całe życie. To jest wszystko jedna mistyfikacja - wyjaśnia nasz rozmówca.
Jak konkretnie wyglądała praca u Krzysztofa Rutkowskiego? Jakim był szefem dla swoich podwładnych? Jakim detektywem jest Maja Rutkowski? O tym dowiecie się z najnowszego materiału na kanale Gońca na YouTube.