Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Porażka rządu PiS. To najgorszy wynik od lat 90.
Irmina Jach
Irmina Jach 10.04.2023 13:05

Porażka rządu PiS. To najgorszy wynik od lat 90.

Mateusz Morawiecki
Wojciech Olkusnik/East News

Mateusz Morawiecki na kilka miesięcy przed wyborami przyznał, że jego plany okazały się fiaskiem. Polska notuje obecnie najgorszy wynik od lat 90. Mowa o największym zarzucie polskiego biznesu wobec rządów PiS — niestabilności prawnej, która boleśnie uderza w krajowe inwestycje.

Mateusz Morawiecki przyznał się do błędu

Mateusz Morawiecki podczas kongresu gospodarczego "Welconomy Forum in Toruń" przyznał, że państwo nie powinno być postrzegane przez przedsiębiorców jako wróg. - Można jeszcze wiele zrobić w obszarze stabilności prawa, przewidywalności regulacji oraz w sprawie uproszczenia systemu podatkowego — ocenił.

- Mówię o tym, bo nie chcę, aby powstało wrażenie, że przedstawiam tylko dobre strony — przekonywał zebranych. Zaskakujące słowa premiera mogą świadczyć o tym, że tuż przed wyborami parlamentarnymi PiS chce odpowiedzieć na ofertę dla firm stworzoną przez Platformę Obywatelską.

PiS ma problemy z kwestią inwestycji od wielu lat. W 2022 roku stopa inwestycji wyniosła w Polsce 16,8 proc. Rok wcześniej było to 17 proc. To najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat 90. Od czasu, gdy władzę objęło Prawo i Sprawiedliwość, stopa inwestycji z roku na rok spada i utrzymuje się na najniższych poziomach w historii. 

Niewątpliwie, to sromotna porażka "wielkiego planu Morawieckiego", Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju z 2016 roku, którą szumnie chwalił się rząd PiS. Zgodnie z nią stopa inwestycji miała wynieść od 22 do 25 proc. Przypomnijmy, że Zjednoczona Prawica odziedziczyła po rządzie PO-PSL poziom 20 proc. Trudno więc mówić o jakichkolwiek osiągnięciach.

Mateuszowi Morawieckiemu zarzuca się również zaniedbanie dialogu z biznesem, konflikt z UE, podwyżki podatków na ostatnią chwilę, chaos w sądownictwie, a także kiepską jakość stanowionego prawa. Zdaniem przedstawicieli biznesu „wielu uczestników dialogu społecznego po stronie rządowej traktuje go jako rzadko respektowany uciążliwy obowiązek ustawowy, a nie realne narzędzie wypracowania porozumień w kluczowych sprawach”.

Negatywne emocje budzi również sposób uchwalania przez Zjednoczoną Prawicę nowego prawa. Ważne projekty zgłaszane są w trybie poselskim, co wyklucza konsultacje społeczne. - Sposób i tempo procedowania projektów aktów prawnych zbyt często narusza podstawowe zasady i standardy dialogu społecznego. Przykładów jest wiele — projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej, ustawa znosząca górny limit podstawy składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, projekt zmiany ustawy o prawie oświatowym, gdzie partnerzy społeczni reprezentowani w Radzie Dialogu Społecznego nie mieli realnych szans wypowiedzenia się na temat projektu ustawy zmieniającej w wersji przekazanej czytania w Sejmie RP — pisali biznesmeni w liście do Andrzeja Dudy. Nie bez znaczenia jest też mizerna jakość prawa.

Niebywałe, jak Andrzej Piaseczny spędza Wielkanoc. Zaapelował do Polaków

Zmiany w prawie na ostatnią chwilę

Długo jedną z kluczowych barier rozwojowych było niestabilne otoczenie prawno-legislacyjne. Jak przypomina portal Money, wiosną 2019 roku Ministerstwo Finansów pod rządami Teresy Czerwińskiej w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa zapisało m.in. wzrost akcyzy indeksowej do poziomu inflacji, co potraktowano jako brak poszanowania dialogu z biznesem.

Tuż przed wyborami parlamentarnymi Teresa Czerwińska odeszła z resortu, a plany zostały zamiecione pod dywan. Tuż po wyborach jednak akcyzę podniesiono trzykrotnie bardziej, niż zapowiadano pierwotnie. To tylko jeden przykład działań Zjednoczonej Prawicy, które uderzyły w polskich przedsiębiorców.

Warto przypomnieć, że 12 listopada 2018 roku PiS w nocy przegłosowało bez konsultacji dzień wolny, co kosztowało polską gospodarkę ok. 4 mln zł. Nie bez znaczenia pozostaje upartyjnienie Skarbu Państwa, wyspa podatków sektorowych i coroczny brak poszanowania Rady Dialogu Społecznego.

Co z inwestycjami w 2023 roku?

Eksperci wskazują, że 2023 rok raczej nie zmieni diametralnie niczego w obrazie inwestycji w naszym kraju. Przewidywania są wyjątkowo mało optymistyczne. - Nakłady samorządów, a w mniejszym stopniu i firm były kołami zamachowymi inwestycji w 2022 r. W 2023 r. spodziewamy się jednak wyraźnie gorszych wyników w tych dwóch sektorach. Nie uważamy także, by wydatki militarne istotnie podbijały wartość inwestycji ogółem pod koniec roku — szacują ekonomiści Santander Bank Polska.

Ich zdaniem inwestycje w ujęciu realnym wzrosną o ok. 1 proc. rok do roku, co oznacza stagnację. Nieco bardziej optymistyczni są specjaliści z PKO BP, którzy uważają, że „obecnie spowolnienie gospodarcze różni się od tego, z czym mieliśmy do czynienia w przypadku poprzedniego okresu spowolnienia koniunktury”. Jak zaznacza Money „przykładem może by fakt, że poprzednio na prognozowany spadek konsumpcji reagowały najpierw inwestycje, a dopiero później realizował się sam spadek konsumpcji”.

- Teraz konsumpcja spada, a inwestycje rosną o 5 proc., ten dysonans się utrzyma przez cały rok — wyniki aktywności inwestycji będą lepsze niż wyniki konsumpcji. Sygnałem, że inwestycje będą rosły, są dane o kosztorysach z IV kw., mówiące o wzroście wartości kosztorysowych inwestycji o 90 proc. rok do roku. Owszem, w tym wzroście jest inflacja, ale nie wynosi ona 90 proc. — tłumaczyła w marcu kierowniczka Zespołu Analiz Makroekonomicznych Matka Petka-Zagajewska.

Źródło: Money