Policjanci przerwali milczenie. Padły mocne słowa po morderstwach dokonanych przez Maksymiliana F.
Sprawa śmiertelnego postrzelenia policjantów z Wrocławia poruszyła całą Polskę. Maksymilianowi F. Zostały postawione zarzuty zabójstwa, za które grozi mu dożywocie. Sytuacje rozliczają także wrocławscy policjanci – w mocnych słowach podsumowali „patologiczny” stan polskiego munduru
Wzruszające pożegnania tragiczne zmarłych policjantów
W piątek 1 grudnia poszukiwany listem gończy, Maksymilian F. miał zostać konwojowany do Izby zatrzymań. Czekała na niego kara sześciu miesięcy więzienia za oszustwa. Według informacji podawanej przez Fakt miał on z początku zachowywać się nad wyraz spokojnie. Niespodziewanie w trakcie jazdy wyciągnął broń i strzelił do dwóch policjantów, raniąc ich poważnie w głowę.
Maksymilian F. Uciekł z miejsca zdarzenia, jednak został ujęty w policyjnej obławie.
W poniedziałek Polska Policja podała, że zarówno jeden jak i drugi policjant zmarli. Następnego dnia zorganizowano specjalnie pożegnanie dla 48-letniego asp. szt. Daniela Łuczyńskiego i 47-letniego asp. szt. Ireneusza Michalaka. W całej Polsce rozległy się syreny mające uczcić ich pamięć, a policjanci później wielokrotnie żegnali swoich kolegów w honorowych akcjach.
Od poniedziałku w Biedronce wyjątkowe produkty. Klienci będą walić drzwiami i oknamiPolicjanci przerywają milczenie po ujęciu Maksymiliana F.
Policjant w rozmowie z Faktem podzielił się swoimi przemyśleniami. Pojawił się na miejscu zdarzenia niedługo po rozpoczęciu śledztwa.
– Moje zdanie jest takie, że gościu nie miał w ogóle kajdanek przy sobie. Broń, którą miał przy sobie, miała prawie 40 centymetrów długości. Gościu miał ją w kaburze pod pachą. W kajdankach z przodu nie jesteś w stanie 40-centymetrowej broni wyciągnąć. A chłopak odbił się później na kamerach, 700-800 metrów dalej, na stacji benzynowej. Gdyby był w kajdankach, to ktoś by zwrócił uwagę, że gościu jest kajdankach. Tak że nie był w kajdankach. Ja daję sobie głowę uciąć, że nie był w kajdankach – powiedział.
Do wypowiedzi policjantów dotarli także reporterzy programu „Interwencja”. Ci podzielili się smutną prawdą n temat swojej pracy.
„Patologii jest całe mnóstwo”
– Wiecie, jak to wygląda na komisariatach? [...] "Słuchaj, on jest spokojny, on nie jest agresywny. Dobra, a przeszukany? Tak, przeszukany jest. Dobra ok, chodź panie, będziesz grzeczny? Będę grzeczny. Dobra, to cię nie zapinamy, bo nie mamy kajdanek". Tak to wygląda i podejrzewam, że tak to wyglądało – powiedział w programie jeden z wrocławskich policjantów.
W programie został także poruszony temat katastrofalnych braków kadrowych w wrocławskiej policji. Ma być jeszcze gorzej, ponieważ wielu funkcjonariuszy ma odejść na emerytury.
– Czy mieszkańcy Krzyków zdają sobie sprawę, że codziennie wyjeżdża, żeby ich pilnować, jeden patrol złożony z dwóch młodzików na te prawie 300 tysięcy mieszkańców? Jeden patrol! Jeden! Dwoje dzieciaków. I tak jest na Starym Mieście, tak jest na Fabrycznej, tak jest na Psim Polu. Nie ma ludzi – powiedział jeden z wrocławskich funkcjonariuszy.
W związku z bardzo mała liczbą policjantów na służbie funkcjonariusze mają być zmuszeni do zaskakujących poczynań.
– Jedzie się na przykład na interwencję, gdzie jest zgłoszone, że gościu biega z nożem i się myśli: to pojedziemy dwie ulice szerzej, żeby przyjechać 10 minut później, bo może się wybiega albo się coś stanie, to już będzie po sprawie – powiedział funkcjonariusz.
Szokujące są także przypadki, kiedy policjanci przypisują losowej osobie czyny, których nie popełniła. Ginąć ma także sam materiał dowodowy.
– Przykładowo wybiera się z tzw. referatu "enkowego", czyli spraw niewykrytych, te sprawy, w których nie ma monitoringu – ujawnia policjant.
Wspomniane zostały także praktyki „podbijania sobie statystyk”, poprzez łapanie ludzi na hulajnogach czy rowerach. W ten sposób policjanci mają otrzymywać premię.