Księża wyjawili smutną prawdę o prowadzeniu kolędy. Padły mocne słowa
Księża już zapowiadają nadchodzącą kolędę. Wizyty u wiernych to jednak dla nich nie zawsze miłe doświadczenie, wręcz przeciwnie. Opowiada o tym w rozmowie z Onetem były ksiądz: „Kiedy wychodziłem z jednego z mieszkań, ministranci powiedzieli mi, że musimy uważać, bo na dole na nas czekają”.
Były ksiądz opowiada o kulisach swojego duszpasterstwa. „Porzucił stan duchowny z miłości”.
Pan Tomasz pełnił posługę w dwóch parafiach w Szczecinku i Słupsku, jednak porzucił duszpasterstwo. W rozmowie z Onetem ujawnia, że rezygnacja ze stanu duchownego wynikła z miłości do kobiety. Teraz wychowuje synów i jednak nie oddalił się od wiary.
W rozmowie ujawnia najcięższe momenty swojej poprzedniej pracy, zwracając szczególną uwagę na odwiedzaniu wiernych w okresie kolędy.
– Kiedy pierwszy raz odwiedzałem wiernych po kolędzie, jeszcze jako diakon, byłem bardzo pozytywnie nastawiony. Było to pierwsze spotkanie z parafianami, których kojarzyłem tylko z kościoła. Czułem dużą ekscytację, że będę mógł z tymi ludźmi porozmawiać, może nawet jakoś pomóc – opowiada.
"Życie zakonne po godzinach". Tak się bawią zakonnice i księża, nagranie hitem sieciWyzwiska, zastraszanie – najczarniejsze momenty prowadzenia kolędy przez księży
W miesiącach przypadających na prowadzenie kolędy nie obyło się bez stresu i dużego wysiłku, o czym nie wstydzi się mówić:
– To był duży wysiłek. Trzeba było spiąć się, żeby nie zaniedbać katechezy w szkole i obowiązków na parafii. Pamiętam, że przychodziłem ze szkoły, szybko coś jadłem i brałem posegregowane nazwami ulic karty parafian. Wychodziłem z plebanii o 16, wracałem o 20, czasami o 21. Bywało też tak, że kończyłem już o 17. To zależało od tego, jakich ludzi się odwiedzało – zdradza w rozmowie z Onetem.
Wizytując w domach lokalnej społeczności duchowni nie mają wiedzy, czy zostaną chętnie przyjęci. O kilku najtrudniejszych sytuacjach w czasie pełnienia posługi duszpasterskiej opowiada Pan Tomasz:
Wyzywano mnie od pedofilów, wampirów i zdzierców, bo miałem czelność chodzić i zbierać koperty od ludzi. Dochodziło też do konfrontacji w domach parafian, którzy mieli pretensje na przykład do proboszcza czy wikariuszy, którzy w jakichś sposób ich skrzywdzili – opowiada.
Doszło nawet do próby kradzieży pieniędzy zebranych w czasie kolędy. Potencjalni napastnicy mieli czekać na księdza pod blokiem, o czym ostrzegli go ministranci.
– Kiedy wychodziłem z jednego z mieszkań, ministranci powiedzieli mi, że musimy uważać, bo na dole na nas czekają. Na szczęście udało mi się podwinąć sutannę pod kurtkę i szybko przemknęliśmy między nimi. Biegli za nami, ale byliśmy w centrum miasta i nie udało im się nas dopaść – ujawnia Onetowi.
Jak zauważa były ksiądz, nigdy nie zdawał sobie sprawy do jakiego domu trafi. „Przychodziłem też do ludzi z problemami alkoholowymi, uzależnionych od narkotyków, do domów, gdzie była przemoc” – zwierza się.
Księża wyjawili prawdę o prowadzeniu kolędy. Wymowne słowa
Duszpasterz w rozmowie z Onetem zauważa, iż coraz rzadziej zdarza się, aby mieszkańcy przyjmowali księży z obowiązku. Najczęściej chcą po prostu spotkać się z duchownymi i porozmawiać. Mimo tych miłych doświadczeń ksiądz Paweł nie zapomina o dobrym przygotowaniu do kolędy, które pozwala też na oszacowanie liczby domów, które ma za zadanie odwiedzić:
– Zawsze czytam kartotekę parafialną, aby wiedzieć, do kogo idę, bo w dużej mierze ludzie są dla mnie anonimowi. (…) Jeśli danego dnia zaplanowanych wizyt jest mniej, to mogę sobie pozwolić na dłuższe rozmowy – zauważa.
Ksiądz Paweł mówi także, jak ważne są dla niego momenty integracji z wiernymi:
– Najważniejsze to słuchać i towarzyszyć ludziom. Nie prowadzę polityki czy agitacji, nie każę chodzić do kościoła. Wychodzę z założenia, że idę posłuchać tego, co ludzie mają do powiedzenia o nas księżach czy parafii, ale też chcę się dowiedzieć, co u nich słychać. Ludzie naprawdę się otwierają, zwłaszcza starsi i samotni. Dla nich kolęda jest bardzo ważnym czasem, bo ksiądz, który przychodzi do nich, jest jedną z nielicznych osób, z którą mogą porozmawiać.
Żródło: Onet.pl