"Niepotrzebne, niemożliwe". Generał ocenia nowy pomysł finansowania armii
Czy najwyżsi dowódcy powinni samodzielnie dysponować miliardami na uzbrojenie? Pomysł budzi ogromne kontrowersje – i to nie tylko w kręgach wojskowych. Głos zabrał jeden z najbardziej rozpoznawalnych generałów w Polsce. Jego komentarz nie pozostawia złudzeń co do tego, jak ocenia propozycję.
Bosak zabiera głos w sprawie wojska. Chce pieniędzy dla generałów
Po ostatnich incydentach z udziałem rosyjskich dronów i eskalacji napięć przy wschodniej granicy, temat bezpieczeństwa narodowego znów wrócił na czołówki. Krzysztof Bosak, lider Konfederacji, nie szczędził słów krytyki pod adresem rządzących. W jego opinii Polska nie ma spójnej strategii obronnej, a armia działa z ograniczonymi możliwościami, zwłaszcza finansowymi.
Najwyżsi dowódcy sił zbrojnych w Polsce nie mają funduszu, którym mogliby rozporządzać na wyposażanie wojska w najpotrzebniejsze rzeczy — stwierdził Bosak na antenie TVN24.
Jego zdaniem generałowie powinni mieć dostęp do specjalnego budżetu, który pozwoliłby im działać szybko i elastycznie w sytuacjach zagrożenia. Proponował nawet, aby była to "podręczna skarbonka" w wysokości od 10 do 20 miliardów złotych.
Pomysł Krzysztofa Bosaka natychmiast wzbudził dyskusję wśród ekspertów. Choć lider Konfederacji uważa, że taki fundusz zapewni nowoczesność i gotowość wojska, nie wszyscy podzielają jego entuzjazm. Jedną z najbardziej stanowczych reakcji zaprezentował generał Stanisław Koziej.
Generał Koziej odpowiada Bosakowi. "To niemożliwe w demokracji"
“To jest niepotrzebne i w systemie demokratycznym niewskazane, po prostu niemożliwe” — ocenił generał Stanisław Koziej w rozmowie z "Faktem", odnosząc się do postulatu Krzysztofa Bosaka.
Generał jednoznacznie stwierdził, że o budżecie wojskowym i finansowaniu armii decydują władze cywilne.
Dowódcy wojskowi są od spraw operacyjnych, od spraw dowodzenia — dodał.
Zdaniem generała generałowie powinni mieć pełną swobodę w podejmowaniu decyzji operacyjnych, ale nie powinni samodzielnie decydować o alokacji środków publicznych.
Domaganie się, aby mieli też taką swobodę w dysponowaniu pieniędzmi państwowymi, to już moim zdaniem nie jest właściwy kierunek ewentualnych reform — podkreślił.
Jak tłumaczył Koziej, wojskowi mają być doradcami polityków, a nie zarządcami budżetu państwa. Jego zdaniem największym problemem w systemie zarządzania wojskiem nie jest brak pieniędzy u generałów, lecz niewystarczające przygotowanie cywilnych decydentów, którzy nadzorują resort obrony. Generał nie pozostawił wątpliwości: zamiast dawać generałom miliardy, lepiej zadbać o edukację polityków w zakresie bezpieczeństwa i obronności.
Kto powinien rządzić armią? Generał wskazuje konkretne rozwiązania
W opinii generała Kozieja, troska o przygotowanie osób decydujących o losach wojska powinna stać się moralnym obowiązkiem partii politycznych. Co więcej – sugeruje on, że warto wprowadzić prawne regulacje, które umożliwiałyby powierzanie funkcji w MON jedynie osobom posiadającym podstawowe wykształcenie w zakresie bezpieczeństwa narodowego.
Jeżeli przychodzi polityk nieprzygotowany, nieznający się na wojsku, a z dużymi ambicjami, to mamy ryzyka wypaczenia decyzji — ostrzega.
Gen. Koziej zaznacza, że w demokratycznym systemie to nie wojskowi, lecz cywile decydują o kierunku, jaki powinny obrać siły zbrojne. — Władza jest w rękach cywilów. To oni decydują, jakie ma być wojsko, czy się bronić, czy się poddać — tłumaczył były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jednocześnie wskazał, że wojskowi powinni być nie tylko doradcami, ale i "realnym zapleczem eksperckim", z którego głosami politycy muszą się liczyć.
Generał postuluje więc dwuetapowe rozwiązanie: po pierwsze, zadbać o przygotowanie merytoryczne przyszłych szefów MON, a po drugie – wymusić formalnie ich obowiązek konsultowania się z dowódcami. Jeśli tego nie zrobią, powinni publicznie uzasadnić swoją decyzję. Propozycja Krzysztofa Bosaka tymczasem – jak jasno daje do zrozumienia generał – trafia na mur nie do przejścia.