Nie żyje 9 osób. Atak Rosji na cywilów zaledwie kilka godzin po negocjacjach pokojowych
Wydawało się, że to początek długo wyczekiwanego przełomu. Po raz pierwszy od trzech lat Rosja i Ukraina usiadły do bezpośrednich rozmów pokojowych. Kilkanaście godzin później rosyjski dron uderzył w autobus pełen cywilów, bilans ofiar jest wstrząsający. Ten kontrast mówi więcej niż setki oświadczeń.
Pokój pod znakiem zapytania
Choć negocjacje w Stambule były długo wyczekiwane, ich przebieg nie nastrajał optymistycznie. Po trzech latach krwawej wojny, podczas której zginęły setki tysięcy ludzi, obie strony spotkały się w jednym miejscu, ale nie przy jednym stole. Prezydent Rosji Władimir Putin nie pojawił się na rozmowach, a Wołodymyr Zełenski, choć początkowo deklarował obecność, również się wycofał, gdy stało się jasne, że nie będzie miał z kim rozmawiać.
W efekcie negocjacje miały charakter symboliczny i techniczny, a ich wynik był łatwy do przewidzenia. Jak podaje agencja Reuters - spotkanie trwało zaledwie dwie godziny i zakończyło się bez żadnych ustaleń. Zamiast zapowiedzi deeskalacji, strona rosyjska przystąpiła do szantażu, domagając się wycofania ukraińskich wojsk z okupowanych terytoriów i grożąc ofensywą w kolejnych regionach.
Trudno więc mówić o przełomie, szczególnie gdy kilka godzin po tych deklaracjach świat obiegły zdjęcia z miejsca rosyjskiego ataku na cywilów w obwodzie sumskim. To nie tylko kolejny dowód na brak woli zakończenia wojny, ale też brutalna ilustracja rozdźwięku między dyplomacją a rzeczywistością.
Atak drona
Jak poinformował szef sumskiej OVA Ołeh Hrygorov na Telegramie, do tragedii doszło w sobotę o godzinie 6:17 rano, w rejonie Białopola, na północy Ukrainy. Rosyjski dron uderzył w autobus pasażerski kursujący na trasie Sumy-Białopole. Na pokładzie byli cywile. Zginęło dziewięć osób, cztery zostały ranne – jedna z nich zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Lokalne władze nie kryją oburzenia.
Wróg kontynuował niszczenie ludności cywilnej obwodu sumskiego - przekazał Ołeh Hrygorow na swoim kanale w serwisie Telegram.
Według pierwszych informacji, użyta została rosyjska broń typu "Lancet" - precyzyjny dron kamikadze, wykorzystywany do rażenia punktowych celów.
Na miejscu natychmiast ruszyła akcja ratunkowa, ale skala zniszczeń była ogromna. Autobus został doszczętnie zniszczony. Sceny, które rozegrały się tuż po ataku, pokazują przerażenie, chaos i bezsilność - cechy, które niestety stały się codziennością dla wielu Ukraińców mieszkających w rejonach przyfrontowych.

Rosja mówi o pokoju, jednak wciąż atakuje
Atak w obwodzie sumskim nie był odosobniony. Jak wynika z obserwacji, może to być element szerszej strategii. Rosja bierze udział w rozmowach, ale niemal równolegle intensyfikuje działania militarne - tak jakby chciała pokazać, że wszystko może, ale nic nie musi.
Tragiczny incydent miał miejsce zaledwie kilka godzin po zakończeniu rozmów w Stambule. Jeszcze tego samego dnia rosyjscy przedstawiciele zażądali od Ukrainy wycofania wojsk z części obwodów ługańskiego, donieckiego, chersońskiego i zaporoskiego - regionów, które są obecnie areną zaciekłych walk. Jednocześnie padła groźba: jeśli Kijów odmówi, Rosja rozpocznie nową ofensywę, tym razem w obwodach charkowskim i sumskim.
Dla wielu analityków to jasny sygnał, że Rosja nie zmienia strategii i nadal próbuje podporządkować sobie Ukrainę siłą. Negocjacje, choć potrzebne, mogą okazać się jedynie fasadą, mającą odsunąć uwagę świata od realnych działań wojennych, których ofiarą kolejny raz padli niewinni ludzie.