Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Morderstwo na Wilanowie. Wstrząśnięci mieszkańcy dzielnicy snują domysły: "Wydaje mi się, że to była depresja poporodowa"
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 06.09.2022 11:00

Morderstwo na Wilanowie. Wstrząśnięci mieszkańcy dzielnicy snują domysły: "Wydaje mi się, że to była depresja poporodowa"

Do brutalnego mordu doszło we wsi Sołonka, niedaleko Rzeszowa.
policja.gov.pl

Potworne odkrycie stołecznej policji. W niedzielę 4 września funkcjonariusze zostali wezwani do jednego z mieszkań na Wilanowie, w którym ujawnili zwłoki miesięcznej dziewczynki. W środku znajdowała się też dwójka rannych chłopców, których matka pozostawiła samych i uciekła. 32-latkę ujęto dopiero po kilkunastu godzinach na cmentarzu w Starych Babicach. Będzie zeznawać w prokuraturze.

Wiele wskazuje na to, że w miniony weekend na warszawskim osiedlu w dzielnicy Wilanów doszło do mrożącej krew w żyłach zbrodni. Luksusowa dzielnica jest wstrząśnięta po tym, jak w mieszkaniu niewzbudzającej żadnych podejrzeń wśród sąsiadów rodziny ujawniono ciało zakatowanej dziewczynki i dwójkę jej poważnie rannych braci.

Tragedia na Wilanowie. Policja znalazła w mieszkaniu zwłoki dziecka

Dźwięk policyjnych syren wyjących około godziny 1 w nocy z sobotę na niedzielę poderwał na równe nogi większość lokatorów bloku przy Al. Wilanowskiej. Początkowo migające koguty i głośne sygnały dźwiękowe kojarzono z trwającą w okolicy imprezą, jednak po jakimś czasie okazało się, że sprawa jest o wiele poważniejsza, bo dotyczy morderstwa.

To, co odkryli na miejscu stołeczni funkcjonariusze z pewnością przez długi czas będzie im się śniło po nocach. Martwe niemowlę i zmasakrowane dzieci, które rozpaczliwie błagały o pomoc swoją babcię, porzucone przez mającą zapewnić im opiekę matkę to coś, co wprost rozrywa serce.

Choć policja nie ujawnia dotychczasowych ustaleń dla dobra śledztwa, fakt, że 32-latka uciekła z mieszkania i ukrywała się przed mundurowymi, a o jej niecnych zamiarach mówił jeden z synów, mocno ją obciąża i mnoży domysły, że to ona stoi za tragedią.

Sąsiedzi rodziny są w szoku

Od wczoraj tym, co towarzyszy sąsiadom rodziny jest głównie szok i niedowierzanie. Wspomnienia z minionej nocy wciąż są żywe i przyprawiają o dreszcze, bo nikomu przez myśl nie przeszło, że za ścianą dojść może do makabrycznej zbrodni.

- W nocy usłyszałam przeraźliwe wycie karetki. Jeszcze niedawno widziałam tę rodzinę, jak szli z wózkiem: zadbana mama, tata i dwoje synów. Widać było, że ten wózek jest drogi, był taki piękny, różowy, z jakimiś kwiatkami na budce. Patrząc na nich pomyślałam sobie: jak fajnie, że urodziła im się córeczka. To nie była biedna rodzina, żyli na wysokim poziomie w dużym mieszkaniu. Dla mnie to jest straszna tragedia, nie mogę uwierzyć, że to się stało – powiedziała reporterom "Super Expressu" jedna z kobiet.

W jej wspomnieniach utkwił głównie obraz 9-letniego Oliwiera, który często spędzał czas na placu zabaw, grając w piłkę w koszulce swojego idola Leo Messiego.

Zawsze myślałam sobie, jaki to ładny chłopak, że jak będzie miał 18 lat to dziewczyny na pewno będą się za nim uganiać. Czasem, gdy bawił się sam, koledzy go do siebie wołali. Jego młodszy, 3-letni braciszek, jeszcze do niedawna jeździł w wózku - dodała.

"Jako sąsiedzi byli wspaniali"

Równie zaskoczeni wydają się być mieszkańcy bloku, do których dotarli dziennikarze Wirtualnej Polski. Wśród nich są ludzie utrzymujący dotychczas sporadyczne stosunki z rodziną z uwagi na przyjaźń ich dzieci.

- O tu, w tej piaskownicy, i na tej zjeżdżalni Olivier bawił się z naszymi chłopakami. Nawet nie wiemy, jak wytłumaczyć im taką tragedię. Od rana wypytują, co się stało, a my staramy się, żeby dotarło do nich jak najmniej informacji. Rodziców kojarzymy, ale się nie kolegowaliśmy, bo aż tak nie uczestniczyli w osiedlowym życiu - mówią. - Jeszcze niedawno Olivier był u nas w domu. Z jego ojcem rozmawialiśmy o kryptowalutach. Pokazywał mi zdjęcia tej miesięcznej córeczki. Tak się cieszył, że się urodziła. Chyba gdzieś wyjechał i nie było go w weekend. Jest mi bardzo przykro i nie wiem, co myśleć o tej sytuacji - przyznaje jedna z sąsiadek.

Na to, że rodzina nie wzbudzała żadnych podejrzeń wskazują też słowa 80-letniego pana Edwarda, który mieszka praktycznie ściana w ścianę z 32-latką, jej mężem i dziećmi. - Znałem tę panią i jej dzieci. Bardzo porządni ludzie. Dzieci były zadbane, dobrze wychowane. Zawsze mówiły mi "dzień dobry". Ta pani tak samo, sympatyczna, miła kobieta. Nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. To jest dla mnie ogromne zaskoczenie. Nie interesowałem się ich rodzinnymi sprawami, ale jako sąsiedzi byli wspaniali. Nigdy nie było tam awantur - twierdzi.

Depresja poporodowa przyczyną dramatu?

Nieposzlakowane opinie o rodzinie tylko podkręcają domysły wśród najbliższego otoczenia, które zachodzi w głowę, co też mogło wydarzyć się w sąsiednim mieszkaniu i czy sprawczynią zbrodni rzeczywiście jest niepozorna 32-latka.

Wśród wielu głosów nie brak opinii, że matka dopuściła się desperackiego czynu, bo cierpiała na depresję poporodową.

Ciężko wrócić do rzeczywistości, jak takie rzeczy dzieją się pod nosem. Wydaje mi się, że to była depresja poporodowa. To jednak trzecie dziecko, pojawiają się nowe obowiązki, mama mogła nie wydobrzeć. My widzimy wózek i zadbaną kobietę, ale to jak ona się czuje, czy ona jest wyspana, szczęśliwa, czy sobie daje radę z tymi dziećmi - tego już nie wiemy. Wydaje się, że cały ból i złość tej kobiety przeszły na to najmłodsze dzieckozdradziła "SE" mieszkanka bloku.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Goniec.pl, SE, WP