Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Kazimiera Zaremba pojechała na pielgrzymkę i ślad po niej zaginął. Skandaliczne zachowanie księdza
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 18.02.2023 13:28

Kazimiera Zaremba pojechała na pielgrzymkę i ślad po niej zaginął. Skandaliczne zachowanie księdza

Kazimiera Zaremba
Facebook/Zaginieni przed laty

To jedna z najbardziej tajemniczych spraw dotyczących zaginięcia w ostatnich latach. Kazimiera Zaremba przepadła bez śladu we wrześniu 2012 roku. Niespełna 80-letnia wówczas kobieta wybrała się razem z grupą pielgrzymów z Bełchatowa do Wilna i to właśnie tam ślad po niej się urwał. Zrozpaczona rodzina wciąż żyje nadzieją na znalezienie seniorki. W śledztwie jest jednak więcej niewiadomych niż jakichkolwiek poszlak.

Tajemnicze zaginięcie Kazimiery Zaremby

Jeszcze 11 lat temu Kazimiera Zaremba była mieszkanką jednego z osiedli, które podlegało pod parafię Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Bełchatowie. Kobieta spędzała w kościele niemal każdą wolną chwilę, przyjaźniąc się m.in. z młodym wikarym ks. Piotrem Kotasem, który nieraz odwiedzał ją także w domu.

To właśnie niezwykła religijność 79-letniej wówczas emerytki spowodowała, że jako jedna z pierwszych zapisała się ona na organizowaną przez parafię pielgrzymkę do Wilna. To miała być jej siódma podróż do miejsc kultu, ale pierwsza odbyta za granicę Polski, co od początku budziło niepokój w jej bliskich. 

- Prosiliśmy, żeby została, bo to będzie dla niej męczące, jechać tak daleko autobusem. Nie słuchała nas, uparła się, że pojedzie - opowiadała po latach Onetowi Barbara, córka Kazimiery Zaremby, która uważa, że jej matka zdecydowała się na tak odważy krok tylko dzięki namowom zaprzyjaźnionego z nią duszpasterza.

Awantura podczas pogrzebu. Wściekły mężczyzna złapał za telefon i zadzwonił do kardynała

79-latka przepadła bez śladu

28 września 2012 r. pielgrzymi wyruszyli z Bełchatowa autokarem, który miał zawieźć ich do Augustowa na nocleg, a nad ranem wprost do Wilna. W pokoju hotelowym “Dziudzia” (bo tak nazywali Kazimierę jej znajomi) była zameldowana z koleżanką, która później zeznała, że kobieta już wtedy dziwnie się zachowywała.

- Była pobudzona, chodziła po pokoju. Ubrała się, chciała wychodzić z pokoju… - powiedziała policji, ale rodzina 79-latki nie może uwierzyć w te doniesienia.

W stolicy Litwy do 55-osobowej grupy dołączyła jeszcze przewodniczka. Głównym punktem wyprawy miała być sobotnia msza św. w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej. Po niej zaplanowano spotkanie wszystkich przed kaplicą. Niestety, Kazimiera już tam nie dotarła.

Świadkowie plączą się w zeznaniach

Tu zaczyna się totalny mętlik. Wersje pielgrzymów różnią się od siebie dosyć poważnie. Jedni twierdzili, że 79-latka poszła do kiosku po pocztówki, inni, że szukała toalety. 

Ks. Kotas próbował zadzwonić do seniorki, ale ta zostawiła telefon w domu. Odebrała za to jej córka, która usłyszała druzgocącą wiadomość o zaginięciu matki.

Dalsze wydarzenia także stoją pod znakiem zapytania. Towarzysze “Dziudzi” nie potrafili dojść do porozumienia, czy szukano jej 15, 30 czy też 40 minut. Jedno jest natomiast pewne, po niedługim czasie wrócono do zwiedzania, a autobus odjechał bez Kazimiery.

Trudno nie odnieść więc wrażenia, że powagę sytuacji zbagatelizowano, a cały ciężar poszukiwań zrzucono na zagraniczną policję. Być może tragedii udałoby się uniknąć, bo kamery monitoringu jeszcze tego samego dnia zarejestrowały szarpiącą za klamki przypadkowych autokarów emerytkę na parkingu.

Kolejne z nagrań pochodzi już ze stacji benzynowej oddalonej o 6 km od Ostrej Bramy, na której zaginiona miała próbować kupić rumianek. Prawdopodobnie coś ją bolało i chciała w ten sposób sobie pomóc. Kilka godzin później, już nad ranem, seniorka znalazła się na pobliskim osiedlu - bez płaszcza i torebki.

Rodzina wciąż nie traci nadziei

Na tym ślad ostatecznie się urywa. Podczas gdy kobieta błąkała się po ulicach Wilna, jej towarzysze jak gdyby nigdy nic spali w hotelu i wyruszyli w drogę powrotną do Polski. Rodzina pani Kazimiery do dziś nie usłyszała żadnych wyjaśnień. Jedyne, co pozostało jej po “Dziudzi” to torebka, którą porzuciła w autokarze.

Ks. Kotas powiedział później mediom, że zrobił wszystko, co w jego mocy, by odnaleźć 79-latkę, a jednej z córek miał rzucić, że seniorka “zaginęła na własne życzenie”.

- Dowiedziałam się, że uczy w szkole i poszłam do niego. Rozmawiał ze mną uśmiechnięty, jakby nic się nie stało. Jeszcze mi pokazał zdjęcie, jakie sobie zrobił z mamą - wspominała w rozmowie z Onetem córka Kazimiery.

Kapłan niedługo później został przeniesiony do innej parafii ze względu na zainteresowanie opinii publicznej sprawą. - Słyszałam od siostry, że miał im grozić, że jak nie przestanie się o nim mówić, to on tę sprawę załatwi. Jak? Tego nie wiem. Teraz jest proboszczem - powiedziała pani Barbara.

Mimo iż w poszukiwania Kazimiery zaangażowane były polska i litewska policja, media, polonia, harcerze i postronni ludzie, jej los wciąż pozostaje nieznany. Rodzina kobiety ciągle wierzy, że ta żyje, na co wskazywać mają wskazówki jasnowidza oraz fakt, że nie odnaleziono zwłok zaginionej.

Osoby posiadające jakiekolwiek informacje mogące przyczynić się do odnalezienia Kazimiery Zaremby proszone są o kontakt z policją w Bełchatowie. Tel. (0-42) 665 2256, e-mail: [email protected].

Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca: https://twitter.com/GoniecPL

Źródło: Onet, Dziennik Łódzki