Jowita poszła na grób męża i zniknęła. Teściowa zdradziła, jak wyglądała ich ostatnia rozmowa
Od ponad miesiąca trwają poszukiwania Jowity Zielińskiej, która zaginęła w okolicy Rypina w województwie kujawsko-pomorskim. Kobieta wyszła z pracy, ale nigdy nie dotarła do domu. Teraz bliscy kobiety zdradzili, jak brzmiały jej ostatnie słowa.
Trwają poszukiwania Jowity Zielińskiej
Jowita Zielińska zaginęła w sobotę, 6 lipca. Kobieta wyszła z pracy w Rypinie i wsiadła do busa, którym dojechała do Rogowa, gdzie w dalszą drogę do domu miała udać się rowerem. Kobieta była jeszcze widziana przez znajomego w miejscowości Rojewo, około 1 km od jej domu. Później słuch o niej zaginął. Ok 5 km dalej, we wsi Wierzchowiska, przypadkowy przechodzień znalazł rower 30-latki. Pojazd był nieuszkodzony.
Znamy wynik sekcji zwłok 15-letniej Marceliny. Nagły zwrot akcji, mało kto mógł to przewidziećW dniu 6 lipca 2024 roku Komenda Powiatowa Policji w Rypinie została powiadomiona przez rodzinę o zaginięciu Jowity Zielińskiej lat 30. Jak wynika z ustaleń, kobieta ostatni raz była widziana w dniu 6 lipca o godzinie 13.18 na trasie Rojewo - Lisiny, gm. Rogowo gdy wracała rowerem do domu, gdzie jednak nie dotarła i nie nawiązała kontaktu z rodziną - przekazała KPP w Rypinie.
W dniu zaginięcia Jowita rozmawiała z teściową
Feralnego dnia zaginiona dwukrotnie kontaktowała się telefonicznie ze swoją teściową. W rozmowie z Faktem kobieta zdradziła, jak brzmiały jej ostatnie słowa.
Dwa razy rozmawiałam z nią tego dnia przez telefon, raz o godz. 7, a drugi raz ok. 10. Wiemy, że była u naszego syna, a swojego zmarłego męża na cmentarzu. Policja sprawdziła monitoring i spędziła tam dokładnie 9 minut. Tego dnia Jowita miała zrobić drobne zakupy w sklepie mięsnym i o tym też rozmawiałyśmy - powiedziała w rozmowie z Faktem Małgorzata Zielińska, teściowa Jowity.
Pani Małgorzata została również zapytana o rower synowej, który odnalazł się tak daleko od ich domu.
Ona na pewno nie jechałaby tamtą drogą, nie miała powodu, żeby tam być. Ktoś musiał ten rower podrzucić. Ona nie wsiadłaby do nikogo obcego do samochodu, zresztą, po co miałaby to robić, skoro do domu miała już tylko kawałek - zapewnia.
Jowitę spotkała osobista tragedia
Zobacz: Dlatego 14-latek zginął? Kryminolog ujawnia potencjalny motyw zbrodni w Białym Dunajcu
Jowita Zielińska wyszła za mąż w wieku 23 lat. Niedługo później spotkała ją ogromna tragedia. Zaledwie 10 miesięcy po ich ślubie na nowotwór zmarł jej mąż Adam Zieliński. Mężczyzna poprosił na łożu śmierci aby 30-latka mogła zostać w rodzinnym domu z jego rodzicami.
My nie mieliśmy nic przeciwko temu. Kochamy Jowitę, jak własną córkę. To jest bardzo dobra dziewczyna. Nigdy nie było między nami problemów. Od śmierci naszego syna minęło już 6 lat i czasem mówiliśmy, że nie będziemy mieć nic przeciwko, jeśli ułoży sobie jakoś życie, ale nie chciała o tym słyszeć - dodaje teściowa Jowity.
Pani Małgorzata zdradziła również w niedawnej rozmowie z Gazetą Wyborczą, jak zaginiona radziła sobie z utratą ukochanego.
Zniosła to tak samo, jak my. Cały czas myślami jesteśmy z synem. Jeżeli Jowita jest gdziekolwiek i jest przytomna to na pewno myśli o swoim mężu, Adamie – opowiada teściowa zaginionej. – Traktuję ją jak córkę. Jowita nigdy nie była gorzej traktowana od naszych dzieci. Jak syn umierał nam na rękach, to pytał, czy Jowita będzie mogła zostać. Obiecaliśmy mu to i zamieszkała w pokoju syna. To spokojna, pracowita i bardzo pomocna dziewczyna. Pracowała w sklepie mięsnym w Rypinie. Nam się w głowie nie mieści to, co się stało - wyznała ze łzami w oczach pani Małgorzata.