Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Cała rodzina zginęła na A1. Relacje świadków są dramatyczne
Piotr Szczurowski
Piotr Szczurowski 28.09.2023 08:54

Cała rodzina zginęła na A1. Relacje świadków są dramatyczne

Wypadek na A1. Nie żyje trzyosobowa rodzina
Kontakt TVN24 (screen wideo), Facebook/PolskieDrogi - Zello CB radio w telefonie

Cała Polska żyje tragicznym wypadkiem, do którego doszło w sobotę 16 września. Na autostradzie A1 w stronę Częstochowy w auto osobowe, którym podróżowała trzyosobowa rodzina, uderzyło bmw prowadzone przez pirata drogowego. Chwilę później pojazd ofiar stanął w płomieniach. Znamy relacje świadków.

Nowe relacje świadków wypadku na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina

Na autostradzie A1 w miejscowości Sierosław 16 września doszło do tragicznego wypadku, wskutek którego trzyosobowa rodzina spłonęła w samochodzie marki kia, który wjechał w barierki. Świadkowie zdarzenia zrelacjonowali całe zajście i opisali, jak zachowywał się sprawca wypadku, którego policja z niezrozumiałych powodów próbowała kryć.

"To straszne. Widziałem to na żywo. Wrak tego auta, wszędzie na autostradzie ubrania, buty, poduszki dziecka, coś ogromnie strasznego. Łzy się same cisnęły do oczu", "Byliśmy jako jedni z pierwszych osób, które się zatrzymały, ale byliśmy na przeciwnym pasie. Równocześnie z nami zatrzymali się panowie z busa, którzy próbowali ugasić auto. Dosłownie widziałam, jak pomarańczowe światła zaczęły odbijać się po całej ulicy po barierkach. Coś okropnego" - opisują w mediach społecznościowych osoby, które widziały całe zajście.

- Jechaliśmy obok, tuż po wypadku i ten widok "kuli ognia" z samochodu zostanie w pamięci na zawsze - dodają kolejni świadkowie wypadku w rozmowie z "Faktem". Zdradzają też, jak miał zachowywać się kierowca bmw, gdy zrozumiał, do czego doprowadził.

Skandaliczne sceny na antenie TVP. "Pan jest chamem"

Świadkowie opisują dramat ofiar uwięzionych w płonącym aucie

Policja początkowo informowała, że kierujący pojazdem kia "z niewyjaśnionych przyczyn" uderzył w barierki. Szybko jednak okazało się, że do wypadku doprowadził kierowca bmw, które doskonale widać na nagraniach z miejsca wypadku. Internauci nieoficjalnie ustalili, że pojazd najprawdopodobniej prowadził syn rodzonego brata naczelnika wydziału kryminalnego w Łodzi, co mogłoby wyjaśniać, dlaczego sprawę próbowano wyciszyć.

Dziennik "Fakt" dotarł do świadków tragicznego wypadku, którzy ze szczegółami opisali, jaki dramat przeżyła trzyosobowa rodzina, która utknęła w płonącym aucie. Świadkowie zrelacjonowali również zachowanie kierowcy bmw, który doprowadził do tragicznego wypadku, w którym zginęły trzy osoby. 

- Przejeżdżałem tam minutę po zdarzeniu. Myślałam, że auto się zapaliło, a ludzie uciekli. Po przeczytaniu o tej tragedii nie mogliśmy dojść do siebie. Ogień był tam przeogromny - mówi jeden ze świadków, a kolejny dodaje, że "w pamięci utkwił mu przede wszystkim widok »kuli ognia«".

Około 250 metrów od płonącego wraku zatrzymało się bmw sprawcy wypadku, które miało mieć rozbity przód. Jak opisywali świadkowie, kierowca nawet nie próbował pomóc ofiarom i przypadkowym osobom, które starały się ugasić płomienie.

- Nic. Siedział jak szczur przy aucie, 200 metrów dalej - przekazał świadek tragicznego zdarzenia, do którego doszło 16 września na autostradzie A1 w miejscowości Sierosław. Jak ustaliła wstępnie prokuratura "prawdopodobnie doszło do nieustalonego zjechania przez pojazd marki kia i uderzenia w bariery". Bezpośrednio po zdarzeniu sprawca z kolei miał utrzymywać, że kia wymusiła na nim pierwszeństwo.

Prokuratura niechętnie przyznaje, kto doprowadził do wypadku

Dopiero po śledztwie internautów, gdy sprawa zrobiła się medialna, funkcjonariusze przyznali, że w zdarzeniu brał udział inny pojazd. Wcześniej policja donosiła o dwóch wypadkach, które miały nie być ze sobą powiązane.

Według rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Magdaleny Czołnowskiej-Musioł śledczy nie zbadali nagrań publikowanych w Internecie, z których wynika, że mogło dojść do czegoś więcej, niż zaledwie "zahaczenia". Usprawiedliwia jednak, że “prokuratura nie może wykorzystać procesowo informacji pochodzących z Internetu z anonimowego źródła”.

W sprawie jeszcze nikt nie usłyszał zarzutów, ale prokurator generalny Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej powiedział, że samochód bmw jechał z prędkością "co najmniej 253 km na godzinę". Jak utrzymuje, ta informacja ma pozwolić prokuraturze przejść na "inną fazę" postępowania. Nagranie tragicznego wypadku, które opublikowano w sieci, udostępniamy poniżej:

Źródło: Fakt.pl