Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Andrzej Duda poradził Polakom, jak żyć w czasach inflacji. Złote myśli prezydenta rozwścieczyły rodaków
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 08.07.2022 09:00

Andrzej Duda poradził Polakom, jak żyć w czasach inflacji. Złote myśli prezydenta rozwścieczyły rodaków

Andrzej Duda
@Sebastian_Wielechowski/AGENCJA SE/East News

Prezydent Andrzej Duda, jako prawdziwy mąż stanu, stara się jak może, by poprawić swoim obywatelom nastrój, który w ostatnim czasie znacznie obniżył się wszystkim z powodu ogromnych problemów finansowych. Niestety, próby te za każdym razem kończą się fiaskiem, a na konto głowy państwa zapisywane są kolejne porażki. Beztroska postawa polityka coraz bardziej irytuje Polaków, skarżących się na zaglądającą w oczy biedę.

Jak Polska długa i szeroka, gdziekolwiek nie zapytać Polaków o ich największe zmartwienie, wszędzie usłyszy się przede wszystkim jedno: drożyzna. Zaciskający pasa rodacy nie kryją się ze swoją frustracją i jednoznacznie wskazują winnych ich beznadziejnej sytuacji.

Na zagrożonej pozycji znajdują się głównie osoby będące aktualnie u władzy, w tym prezes Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki czy szef NBP Adam Glapiński. Ten ostatni, nie bez przyczyny, łączony jest z inną prominentną postacią, czyli prezydentem Andrzejem Dudą.

Andrzej Duda rozwścieczył rodaków

To właśnie nazwisko Andrzeja Dudy wywołało ostatnio wielkie emocje wśród klientów robiących zakupy na gdańskim bazarze. Choć rozmawiający z nimi dziennikarze Onetu wcale nie pytali o głowę państwa, a o galopującą inflację, wkład polskiego przywódcy w pogarszanie jakości życia obywateli został zauważony m.in. przez panią Milenę. - Prezydent tego kraju jest totalnie odklejony od rzeczywistości. To jest człowiek, który zarabia mnóstwo pieniędzy, ma wszystko opłacone przez państwo. Słowem, nie żyje jak przeciętny obywatel. Nie musi kupować benzyny po 8 zł. Nie musi martwić się, że nie stać go na pójście do restauracji. Naprawdę wolałabym, żeby on już nic nie mówił, zamiast dawać Polakom rady w stylu: "bądźcie optymistami". Skomentowałabym dosadniej, ale nie wypada – powiedziała rozgoryczona kobieta. Trudno zaprzeczyć faktowi, że inkasujący co miesiąc około 30 tysięcy złotych prezydent może mówić o solidarności z rodakami i podnosić ich na duchu swoimi złotymi radami o "zaciskaniu zębów" i byciu "optymistami", ale jest w tym co najmniej śmieszny. Zrozumienia na próżno szukać także w szeregach posłów i senatorów, którzy w ubiegłym roku znacząco podwyższyli swoje uposażenia.

Rządzący winni rekordowej inflacji?

Wspomniana już pani Milena jest jedną z tych obywatelek, które mocno odczuwają wzrost cen towarów i usług. Jako 50-letnia pracownica instytucji kultury, utrzymująca się samotnie, zmuszona była podjąć dodatkową pracę, bo nie spinała już domowego budżetu.

- Powiem panu, jak mi się żyje. W tych samych sklepach muszę kupować teraz żywność nawet 30 proc. drożej niż jeszcze rok temu. Na lepsze ubrania mnie nie stać, kupuję tylko z przeceny i promocji. Bo, przepraszam, wydatek kilkuset złotych na markowe buty jest poza moim zasięgiem - tłumaczy.

Podobnie jak w wielu domach w Polsce, również i u niej pustką świeci lodówka, w której ze świecą szukać lepszej jakościowo żywności. Chleb, pasztet i ogórki to mało wykwintne rarytasy, ale i to wkrótce może się zmienić, bo jak straszy Donald Tusk, za bochenek w najbliższe święta zapłacimy nawet 30 złotych.

Rozmówczyni Onetu pełna jest obaw o przyszłość, a winą za swoje zmartwienia oskarża rząd PiS. Jej zdaniem, partia Jarosława Kaczyńskiego pogubiła się w prowadzeniu polityki finansowej i zaszkodziła gospodarce rozdając pieniądze na prawo i lewo.

Największy niepokój budzi jednak w 50-latce teraz nie to, ile zapłaci za jedzenie czy czynsz, ale koszt ogrzania mieszkania, gdy przyjdzie zima.

- Nie wiem, z czego będę musiała zrezygnować, jak przyjdzie mi zapłacić dużo więcej za prąd. Wszystko, co zarabiam, wydaję na życie. Nie mam oszczędności. Czasami muszę korzystać z pomocy rodziny - opowiada.

Podhale murem za PiS

Nieco inne głosy słychać w mateczniku PiS, czyli na Podhalu. Górale, którzy nieraz dawali ogromny pokaz sympatii do obecnej władzy, dostrzegają wzrost cen, ale utrzymują, że gdyby u władzy była opozycja, sytuacja byłaby jeszcze gorsza.

- To, co się dzieje, to nie jest wina rządu, tylko sytuacji na świecie. Najpierw była pandemia, a teraz wojna. Nasi potrafią na to reagować. Obniżyli VAT na jedzenie i będą dopłacać ludziom do węgla. Dlatego ja na razie nie panikuję i tak jak prosił pan prezydent, patrzę optymistycznie do przodu - deklaruje pani Katarzyna.

Słuchając opowieści mieszkańców południowej Polski można w ogóle odnieść wrażenie, że pogląd o pesymizmie Polaków jest mitem. Na bazarach, ulicach i jarmarkach panuje przekonanie, że media wyolbrzymiają problem, a sprawy mają się lepiej niż np. w czasie pandemii.

Na Śląsku minorowe nastroje

Z kolei na nie tak odległym od Podhala Śląsku inflacja spędza sen z powiek wielu mieszkańcom regionu.

- Jedzenie to ostatnia rzecz, na której oszczędzam, więc produktów w koszyku nie ubyło, ale sporo ubyło w portfelu. Zdecydowanie więc można było kupić za 50 zł w ubiegłym roku niż obecnie. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że mieszkanie wynajmuję, więc nie odczułam wzrostu cen kredytów hipotecznych, natomiast ceny na stacjach benzynowych to jest coś, co chyba wszyscy bez wyjątków odczuwają w mojej rodzinie, wśród przyjaciół, znajomych - mówi pani Monika, klientka bazaru przy placu Miarki w Katowicach.

W podobnym tonie wypowiada się również pani Iwona, deklarująca, że stanowczo zredukowała wydatki na zakup odzieży czy rozrywki typu kino. Jedynym pozytywem, który dostrzega w całej beznadziei sytuacji jest to, że zanim włoży coś do koszyka, dwa razy się zastanawia.

"Jak za Gierka. Kiełbasa podrożała, ale lokomotywy staniały"

Problem z drożyzną urósł już do takich rozmiarów, że będąca konikiem wielu Polaków polityka została nieco zepchnięta na dalszy plan. Nieskrywany żal pojawia się jednak, gdy do gry wchodzi nazwisko prezesa NBP Adama Glapińskiego.

- Polityka mnie nie interesuje. Jest wojna, sankcje, ale przecież po to się ma dyplomy i takie stanowisko, żeby przewidzieć, że inflacja będzie rosła, a nie co miesiąc powtarzać dyrdymały, jak studentom na zajęciach - uważa pan Tomasz.

Więcej wiary w lepsze jutro wykazują zdecydowanie starsi mieszkańcy Polski, którzy mówią, że jak na razie udaje im się wiązać koniec z końcem. Nie bez znaczenia zapewne jest tu fakt, że mogą oni liczyć na 14. emeryturę, choć i wśród seniorów pojawiają się także mocne słowa i wściekłość na obecny rząd.

- Klnę na ten rząd, ale jakoś sobie radzę. Podstawowe zakupy kosztują mnie połowę więcej niż jeszcze całkiem niedawno. Prosty przykład: głupi płyn do wybielania tkanin jeszcze rok temu kosztował mnie trzy złote, teraz płacę dziewięć. Mówią, że inflacja wynosi 15 proc.? To bzdura. Jak za Gierka. Kiełbasa podrożała o 100 proc., ale lokomotywy staniały. Teraz jest tak samo - żali się jedna ze starszych kobiet.

Deklaracje PiS o szeroko płynącym wsparciu międzypokoleniowym włożyć można między bajki. Dodatkowe świadczenie to kropla w morzu potrzeb, a zdaniem ekonomistów, niewykluczone, że rząd będzie zmuszony wycofać się z niego rakiem.

Wielu seniorów całe oszczędności wydaje na prywatnych lekarzy, a gdy do oczu zagląda głód, decyduje się albo zaciągnąć wysokooprocentowaną pożyczkę lub podjąć dodatkową pracę.

Temat numer jeden: drożyzna

Gigantyczne ceny produktów spożywczych to problem nie tylko konsumentów, ale także właścicieli sklepów. Choć droższy towar to teoretycznie większe wpływy do kasy, tak naprawdę zysk jest mniejszy niż dotychczas, bo klienci nie wracają już po ulubione przysmaki.

- To jest temat numer jeden: drożyzna. Każdy klient przychodzi i mówi, że jest drogo. Ludzie nie mają pieniędzy na to wszystko. A ja przy każdym zamówieniu towaru tylko słyszę, że tu cena wzrosła, tam cena wzrosła. Za każdym razem producent podnosi cenę. To ja też muszę. Nikt nie będzie dokładał do interesu - tłumaczy pani Marta.

W efekcie coraz więcej biznesów zmuszone jest zakończyć swoją działalność, mimo tego, że jeszcze niedawno prężnie działały na polskim rynku. To z kolei duże zmartwienie dla PiS, które musi zdawać sobie sprawę, że taka polityka, bez względu na to, ile pieniędzy rozda się jeszcze Polakom, może położyć się cieniem na przyszłości partii.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Onet, Goniec.pl