Tragedia w polskim mieście. Nie żyje 12-letni chłopiec, jego mama walczy o życie
Dramatyczne wydarzenia w Piastowie pod Warszawą. W nocy z 28 na 29 maja w jednym z mieszkań na poddaszu kamienicy niepodziewanie wybuchł pożar. Skutki zdarzenia są porażające. Co wydarzyło się w jednym z podwarszawskich mieszkań?
Ogień pojawił się, gdy wszyscy spali
Było kilka minut po trzeciej nad ranem, kiedy służby ratunkowe otrzymały dramatyczne zgłoszenie. Pożar miał wybuchnąć na poddaszu kamienicy przy ul. Reja w Piastowie. Choć informacja była lakoniczna, od razu wiadomo było, że może chodzić o ludzkie życie. Na miejsce ruszyły wozy z pobliskich jednostek - zarówno Państwowej, jak i Ochotniczej Straży Pożarnej.
W takich sytuacjach każda minuta ma znaczenie. Kiedy pierwsi strażacy dotarli na miejsce, ogień był już w pełni rozwinięty, choć płomienie jeszcze nie wydostawały się na zewnątrz. Warunki wewnątrz budynku były skrajnie trudne - gęsty, duszący dym, wysoka temperatura, znikoma widoczność. Służby wiedziały, że w środku mogą być uwięzieni ludzie, więc działania ratunkowe prowadzono z maksymalnym pośpiechem, ale też ostrożnością.
Wybuch ognia w nocy, gdy domownicy śpią, to najgorszy możliwy scenariusz. Alarmy, jeśli w ogóle były, mogły nie obudzić wszystkich na czas. A dym, jak wiadomo, zabija szybciej niż ogień.
Dziecko nie żyje, kobieta w krytycznym stanie
W jednym z pomieszczeń ratownicy natrafili na nieprzytomnego 12-latka. Mimo błyskawicznej reakcji i podjętej próby reanimacji, nie udało się go uratować. Chłopiec zmarł na miejscu. To właśnie takich scen boją się najbardziej nawet doświadczeni strażacy - kiedy jest już za późno, choć robi się wszystko, by zdążyć.
W mieszkaniu znajdowała się również matka chłopca. Nieprzytomna kobieta trafiła do szpitala, gdzie lekarze walczą o jej życie. Jej stan określany jest jako skrajnie ciężki. Ojciec chłopca zdołał opuścić mieszkanie o własnych siłach. W chwili wybuchu pożaru prawdopodobnie przebywał w innym pomieszczeniu.
Na miejscu przez wiele godzin pracowały zastępy straży pożarnej i służby ratunkowe - dogaszanie ognia, przeszukiwanie budynku, zabezpieczanie konstrukcji. Każda minuta mogła zdecydować o życiu. Niestety, tej nocy nie udało się ocalić wszystkich.
Co doprowadziło do pożaru? Śledczy próbują ustalić przyczynę
Na razie nie wiadomo, co było źródłem ognia. Pożar pojawił się w nocy, gdy wszyscy spali - co automatycznie zmniejszyło szanse na szybką reakcję i ewakuację. Policja, pod nadzorem prokuratury, rozpoczęła śledztwo. Biegli z zakresu pożarnictwa zapewne będą usiłowali ustalić, czy doszło do zwarcia instalacji, nieostrożności z ogniem, czy też innego zdarzenia.
Nie mam jeszcze pełnych informacji w tej sprawie - przekazała w rozmowie z “Faktem” podkom. Monika Orlik z Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.
Pojawiają się też pytania o stan techniczny kamienicy. Czy była wyposażona w czujniki dymu? Czy coś mogło wskazywać na zagrożenie? Śledztwo może potrwać tygodnie, ale dla rodziny ofiar każda odpowiedź będzie krokiem ku prawdzie. Obecnie pozostaje jedynie czekać na pierwsze rezultaty dochodzenia i na dalsze informacje o stanie zdrowia poszkodowanej kobiety.