Niebywała sytuacja ilustrująca zarówno piękno, jak i bezwzględność przyrody została zarejestrowana w Nadleśnictwie Bolewice umiejscowionym w Wielkopolsce. Małe bociany czarne przebywające w jednym z gniazd przeżyły chwile grozy. Zostały zaatakowane przez głodnego i niezwykle zdeterminowanego szopa pracza. Okazało się jednak, że odwaga oraz chęć przeżycia uchroniły pisklaki przed fatalnym zakończeniem. Wraz z nadejściem nocy, aktywność niektórych zwierząt znacząco wzrasta. Nie jest żądną tajemnicą, że niektóre osobniki nie przetrwają do następnego poranka, stając się pożywieniem dla drapieżników. Niezwykle niestandardowa, aczkolwiek naturalna sytuacja została zarejestrowana na terenie wielkopolskiego nadleśnictwa Bolewice. Pewien głodny szop pracz postanowił pójść na łatwiznę i zdecydował się zaatakować teoretycznie bezbronne pisklaki bociana czarnego. Sytuacja była tragiczna. Maluszki były zdane jedynie na siebie, ponieważ rodziców nie było w pobliżu. Najprawdopodobniej wybrali się na łowy, by zapewnić swoim pociechom obfitą kolację.
Internet od wczoraj obiega zdjęcie z wieczornego wydania wiadomości. Widać na nim bowiem miejsce pracy redaktorów, a przy nim imiona, nazwiska, maile, a nawet hasła. To już kolejna taka wpadka TVP.
Skandal w rodzinie wiceministra edukacji. Według nieoficjalnych informacji ojciec Tomasza Rzymkowskiego został zatrzymany w związku z zarzutami o molestowanie członka rodziny. Maciej Rz. najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie śledczym. Do informacji na temat ojca wiceministra Tomasza Rzymkowskiego dotarli dziennikarze Radia ZET. Mariusz Gierszewski na co dzień publikujących na łamach portalu napisał w swoich mediach społecznościowych o poważnych problemach w rodzinie wiceszefa resortu edukacji. Według nieoficjalnych doniesień, jego ojciec, Maciej Rz. został zatrzymany przez policję w związku z zarzutami o molestowanie członka rodziny.Wiadomo, że Tomasz Rzymowski w resorcie pełni niezwykle odpowiedzialną funkcję sekretarza stanu, a także pełnomocnika rządu do spraw rozwoju i umiędzynarodowienia edukacji i nauki.Kłopoty rodzinne wiceministra edukacji. Ojciec Tomasza Rzymkowskiego podejrzany o molestowanie członka rodziny. W ubiegłym tygodniu doszło do zatrzymania Macieja Rz. Miał usłyszeć zarzuty związanie z molestowaniem członka rodziny. Został aresztowany na 3 msc. @RadioZET_NEWS— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) July 6, 2022
Iga Świątek już od jakiegoś czasu znajduje się na językach niemal całego świata. Utalentowana Polka przez wiele miesięcy nie miała sobie równych, wygrywając kolejne mecze, a także pnąc się na sam szczyt klasyfikacji WTA. W minioną sobotę tenisistka przegrała po raz pierwszy od 37 starć, dlatego zdecydowała się na podsumowanie ostatnich tygodni. W swoich mediach społecznościowych zamieściła wymowny wpis, na który zareagował Kamil Stoch. Padły ważne słowa. W trakcie ostatnich miesięcy Iga Świątek wykonała tytaniczną pracę, by stać się najlepszą rakietą świata. Młoda Polka bez żadnych kompleksów weszła na sportowy Olimp, stając się jedną z najbardziej rozpoznawalnych sportsmenek globu. Choć Polka była jedną z faworytek imprezy, przegrała już w 3. rundzie. Jej niewiarygodna seria 37 meczów została jednak przerwana w sobotnie popołudnie, a jej pogromczynią okazała się doświadczona 32-letnia Alize Cornet z Francji. Warto zaznaczyć, że Iga Świątek była niepokonana od 16 lutego tego roku i turnieju WTA w Dubaju.Dzień po bolesnej porażce, utalentowana Raszynianka odniosła się do meczu za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Podkreśliła, że ostatni czas był niezwykle ciężki, a ostatnia porażka sporo ją nauczyła.
Wypadek w warsztacie samochodowym, który został zarejestrowany za pomocą kamery monitoringu, mógł zakończyć się w fatalny sposób. W tym przypadku najzwyklejsze spawanie mogło puścić z dymem cały warsztat. Na szczęście przytomność umysłu oraz odpowiednia reakcja właściciela zapobiegły tragedii. Nie jest żadną tajemnicą, że nieodpowiednie wykonywanie swojej pracy może mieć dramatyczne konsekwencje. Jeden, nawet najmniejszy błąd może doprowadzić do poważnego incydentu, który będzie zagrażał życiu, lub zdrowiu wielu osób. Niestety, ale nie wszyscy mechanicy posiadają odpowiednie umiejętności, które pozwalają na szybką, a także kompleksową naprawę samochodu. Niektórzy wykonują swoją pracę bez większego wyczucia, nie zachowując się w pełni profesjonalnie, a także popełniając masę prostych błędów. Idealnym przykładem może być mechanik, którego działania zostały zarejestrowane przez kamerkę zakładową. W tym konkretnym przypadku, zwykłe spawanie progu, mogło zakończyć się gigantyczną tragedią.Incydent miał miejsce na początku ubiegłego roku w jednym z warsztatów w Bradford, West Yorkshire.Nieuważny pracownik miał za zadanie zespawać próg filigranowej Hondy Jazz. Jak można się domyślać, nie radził sobie z tym zadaniem, narażając swoich kolegów na poważne niebezpieczeństwo. Chciał przygotować auto do przeglądu technicznego, a w finalnym rozrachunku mógł zakończyć jego "żywot" w fatalnych okolicznościach. W czasie jego pracy "coś" poszło nie tak, jak trzeba. Na szczęście skończyło się na strachu.
Niebywałe sceny na mecie czwartego odcinka tegorocznego Tour de France. Kibice na całym świecie byli świadkami nietypowej, aczkolwiek zabawnej wpadki w wykonaniu Jaspera Philipsena. Znany kolarz ukończył wyścig, sądząc, że zdołał wygrać rywalizację. Jak się okazało, prawda była zupełnie inna. Tour de France to jeden z największych, a także najbardziej morderczych wyścigów kolarskich na świecie. Kilka tygodni zaciętych zmagań jest nie lada gratką dla fanów tej dyscypliny sportu, którzy ze szczególnym oddaniem śledzą każdy etap. Po początkowych wyścigach na terenie Danii rywalizacja przeniosła się na teren Francji, gdzie miała miejsce czwarta odsłona tegorocznych zmagań. Jak się okazało, powrót na macierzyste trasy nie był udany dla Jaspera Philipsena, który zaliczył wstydliwą wpadkę. We wtorek 5 lipca kolarze zmagali się na trasie Dunkierka-Calais. Etap padł łupem doświadczonego Belga, Wouta van Aerta, który nie dał najmniejszych szans reszcie stawki i dotarł na metę jako pierwszy.Jak się okazało, ze zwycięstwa cieszył się nie tylko on, ale również Jasper Philipsen, który sądził, że to właśnie on zdołał ukończyć czwarty etap jako pierwszy. Świętowanie sukcesu rozpoczął tuż przed metą, kiedy to uniósł swoje ręce w geście triumfu. Jak się okazało, ten zabieg był kompletnie bezpodstawny, ponieważ w finalnym rozrachunku ukończył wyścig na drugim miejscu.
Iga Świątek nie zdołała odnieść kolejnego wielkoszlemowego sukcesu, przegrywając sobotnie starcie z Francuzką Alize Cornet w trzeciej rundzie Wimbledonu. 32-letnia zawodniczka zdołała przerwać imponującą passę Świątek, która zwyciężyła w 37 spotkaniach z rzędu. Utalentowana Polka zdecydowała odpocząć od tenisa, skupiając się na życiu prywatnym oraz licznych przyjemnościach.Iga Świątek to niekwestionowana gwiazda polskiego tenisa. Ciężka praca, a także ogromny talent pozwoliły młodej Raszyniance stać się pierwszą rakietą świata. Jak wiadomo, było to niezwykle żmudne oraz wymagające zadanie, aczkolwiek Iga zdołała unieść ciężar odpowiedzialności na swoich barkach i zdołała odnieść sukces. Porażka z Alize Cornet przesądziła o tym, że 21-latka zdecydowała lekko spuścić z tonu i skupić się na odpowiedniej regeneracji oraz odpoczynku. Nie ulega wątpliwości, że niemal każda przerwa od gry w przypadku najlepszych tenisistów świata jest idealnym rozwiązaniem, które może zagwarantować długofalowy sukces. Iga zdecydowała się spędzić wolny czas w bardzo interesujący sposób. W miniony piątek najlepsza polska tenisistka pojawiła się na koncercie Adele podczas BST Hyde Park Festival w Londynie. Polka była tym faktem niezwykle podekscytowana i niezwykle szczęśliwa. - Absolutnie niesamowita noc. Dziękuję za wszystkie emocje. Jedno z najlepszych wspomnień roku - napisała za pośrednictwem swojego Twittera. Hyde Park Night 2! My heart is absolutely full! I’ll never forget these shows with you, slap bang in the middle of London, outdoors, during Pride weekend! You brought everything and more! Thank you so so much for having me. Thank you to the entire line up you were all incredible. pic.twitter.com/1j8Kib05My— Adele (@Adele) July 4, 2022
Danuta Holecka zaliczyła wpadkę w "Wiadomościach" TVP. Zapewne, gdyby nie codzienna postawa Telewizji Polskiej i prezentowane pełne jadu i złośliwości materiały, wiele osób stanęłoby murem za dziennikarką i wskazało, że postawiono przed nią trudne zadanie. Gwiazda Jacka Kurskiego boleśnie przekonała się jednak, że wpadki zdarzają się każdemu. Internet kpi z twarzy "dobrych mediów".Danuta Holecka jest bez wątpienia jedną z dziennikarek TVP, która zapisze się w historii polskiej telewizji. Pytaniem pozostaje sam fakt, czy zapisanie się w ten sposób będzie powodem do zadowolenia już po okresie, gdy Przemysław Czarnek przestanie redagować pod swoje dyktando podręczniki do "jedynie słusznej" historii.Danuta Holecka zaliczyła w "Wiadomościach" TVP wpadkę. Lata na wizji nie wystarczyły, by dziennikarka Telewizji Polskiej została pokonana przez własny aparat mowy. Internet nie przepuścił tej okazji i zdecydował tym razem odwrócić role. Zazwyczaj to "Wiadomości" TVP rozliczają Donalda Tuska z częstotliwości używania języka niemieckiego, a TikTok rozliczył Danutę Holecką.
Koszmarny wypadek został zarejestrowany za pomocą monitoringu miejskiego. Ostatnie chwile pracownika oczyszczania miasta dosłownie mrożą krew w żyłach. W jednym z afrykańskich państw rozpędzona ciężarówka dosłownie zmiażdżyła jednego z mężczyzn ładujących śmieci. Materiał wideo z miejsca tragedii dosłownie mrozi krew w żyłach.Niestety, ale wypadki z pracy są bardzo częstym zjawiskiem. Sporty procent incydentów kończy się w najgorszy możliwy sposób. Również i w tym konkretnym przypadku było podobnie. Szczególnie ważnym elementem bezpiecznej pracy jest przestrzeganie wszelkich przepisów BHP. Tym razem nie uchroniły one pracownika, który stracił swoje życie w ułamku sekundy.Dokładnie nie wiadomo, gdzie doszło do tego dramatu, jednak śmiało, można przypuszczać, że wypadek miał miejsce w jednym z afrykańskich państw. Z kamer monitoringu jasno wynika, że horror rozegrał się w sierpniu 2020 roku.
Tragiczny wypadek na jednym z mysłowickich parkingów. 33-letni mężczyzna nie był świadomy poważnego zagrożenia w jakim znalazło się jego życie i zginął przygnieciony przez swój własny samochód. Niestety, ale heroiczna akcja służb medycznych nie przyniosła pożądanych rezultatów, przez co poszkodowany zmarł na miejscu.O tym, że do tragedii może dojść dosłownie w każdym momencie, wiadomo nie od dziś. Jeden poważny błąd lub szczegół, są w stanie doprowadzić do sytuacji, w której nasze życie będzie wisiało na włosku. W dobitny sposób świadczy o tym zdarzenia, które miało miejsce w poniedziałek 4 lipca na jednym z "dzikich parkingów" w Mysłowicach (woj. śląskie). W dzielnicy Bończyk niedaleko kościoła pod wezwaniem Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Mysłowicach przy ulicy Mieczysława Jastruna samochód osobowy przygniótł młodego mężczyznę.Niestety, ale 33-latek nie zdawał sobie sprawy, że naprawa samochodu w polowych warunkach będzie miała fatalne konsekwencje. W tym celu użył on lewarka, którym podniósł częściowo pojazd. Niestety, ale wiele wskazuje, że o tragedii przesądziło złe ułożenie narzędzia, które w połączeniu z nierówną nawierzchnią spowodowało, że samochód spadł na mężczyznę.
Panna młoda podzieliła się wyjątkowym nagraniem ze swojego wesela. Filmik przedstawiający kulisy tego wyjątkowego wydarzenia został zamieszczony na popularnej platformie Tik Tok. Uwagę internautów przykuło zachowanie pana młodego, który zdecydował się na zaskakujący ruch. Są podzieleni, spora część z nich podkreśla, że "po czymś takim nie miałabym rodziców".Nie jest żadną tajemnicą, że platforma Tik Tok już od dłuższego czasu wiedzie prym wśród mediów społecznościowych. Aplikacja w ostatnim czasie robi prawdziwą furorę, systematycznie powiększając grono swoich użytkowników.Spory procent odbiorców preferuje tematykę weselną, śledząc nietypowe nagrania zarejestrowane w czasie ceremonii ślubnych. Jedno z udostępnionych materiałów wideo cieszy się szczególną popularnością. Pewna panna młoda postanowiła podzielić się nietypowym nagraniem z wesela. Uwieczniono na nim niezwykle popularną zabawę, która od dekad rządzi i dzieli zarówno na polskich, jak i zagranicznych zabawach.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że już wkrótce może dojść do zakończenia działań wojennych na terenie okupowanej Ukrainy. Bliski przyjaciel Putina znów zszokował cały świat, deklarując, że dłuższej perspektywie Ukraina będzie musiała zgodzić się na warunki stawiane przez władze Federacji Rosyjskiej. Dodał, że tylko w takim wypadku możliwe będzie wznowienie negocjacji pokojowych.Rosyjska inwazja na terenie Ukrainy trwa już od niemal 5 miesięcy. W tym czasie zarówno Władimir Putin, jak i jego rzecznik wielokrotnie szokowali opinię publiczną, chcąc forsować niebywałe postulaty pokojowe. Nie inaczej było i tym razem, a wypowiedź rzecznika Kremla po raz kolejny ma znamiona wstrząsającej. Polityk i bliski współpracownik Władimira Putina na łamach publicznej telewizji mówił o ewentualnym zakończeniu działań wojennych.Dmitrij Pieskow był gościem programu Pawła Zarubina "Moskwa. Kreml. Putin" emitowanym przez prokremlowski kanał telewizyjny Rosja 1. Jak można się spodziewać, głównym tematem rozmowy była "specjalna operacja wojskowa" prowadzona na terenie Ukrainy.Bliski przyjaciel Władimira Putina z przesadną pewnością wskazał, że Ukraina prędzej, czy później będzie zmuszona, by zaakceptować warunki stawiane przez Kreml.- Ukraina "musi zrozumieć i zaakceptować warunki stawiane przez Federację Rosyjską - wskazał Pieskow. Podkreślił, że tylko i wyłącznie wtedy Putin może usiąść przy stole negocjacyjnym i opracować odpowiedni dokument- Prędzej czy później zwycięży zdrowy rozsądek. Przyjdzie czas na negocjacje, przed którymi Kijów będzie musiał zaakceptować nasze warunki - podkreślił polityk.W jego opinii w chwili obecnej zmniejszyło się zapotrzebowanie na wszelkie inicjatywy mające na celu uspokojenie sytuacji. Dodał również, że już wkrótce może dojść do kluczowych rozmów.- Przyjdzie jednak taki czas, że usiądziemy ponownie przy stole i dokończymy prace nad traktatem pokojowym, który jest już uzgodniony pod wieloma względami - zaznaczył Dmitrij Pieskow.
Tragedia w Małopolsce. Na jednej z tras w powiecie nowosądeckim doszło do przerażającego incydentu drogowego. W miejscowości Tęgoborze dachowała maszyna rolnicza. Niestety, ale nie żyje mężczyzna, który kierował pojazdem. Pomimo ogromnego wysiłku służb medycznych, życia poszkodowanego nie udało się uratować.Chwila nieuwagi przesądziła o niewyobrażalnej tragedii, która wstrząsnęła mieszkańcami Tęgoborzy w Małopolsce. Na jednej z lokalnych dróg na Sądecczyźnie doszło do dachowania ładowarki. W sobotę 2 lipca o godzinie 12.23 zastępy z JRG nr 1 w Nowym Sączu, a także lokalna jednostka OSP Tęgoborze zostały zadysponowane do działań na jednej z lokalnych tras. Niestety, ale zgłoszenie dotyczyło przerażającego incydentu.Gdy służby przybyły na miejsce zdarzenia ustaliły, że na drodze gminnej doszło do przygniecenia kierowcy przez ładowarkę. Wiadomo, że 46-letni kierujący w pewnym momencie stracił panowanie nad maszyną która przewróciła się i go przygniotła.
Pożar wybuchł na szczycie jednego z najwyższych wieżowców w samym centrum Moskwy. Według relacji niezależnego serwisu Nexta chodzi o jedną ze słynnych wież "Capital Towers", które od kilku lat są wizytówkami tamtejszej dzielnicy biznesowej. Agencja TASS dodała, że płomienie pojawiły się na najwyższych kondygnacjach budynku, który jest w trakcie budowy. Nagrania z miejsca zdarzenia obiegły media społecznościowe na całym świecie.Niebo nad Moskwą spowiły czarne kłęby dymu. Wszystko z powodu niezwykle groźnego incydentu, który wybuchł w samym centrum rosyjskiej stolicy. Według rosyjskich agencji informacyjnych pożar wybuchł w niedokończonym wieżowcu, który wchodzi w skład kompleksu mieszkalnego Capital Towers. Ogień miał pojawić się na jednym z wyższych pięter budynku i szybko rozprzestrzenił się na inne kondygnacje. Jak podała agencja TASS, główną przyczyną incydentu było zapalenie się fragmentu rusztowania. Na miejscu przez wiele godzin pracowały służby ratunkowe, które były zmuszone do walki z potężnym żywiołem. Z informacji przekazanych przez lokalne źródła, sytuacja została już opanowana. Nikomu nic się nie stało.🔥One of the "Capital Towers" burns in the center of #MoscowEmergency services arrived on the scene of the accident. According to preliminary data, the fire at Moscow City's Capital Towers started on the roof of the building. pic.twitter.com/h5qPR3wiGp— NEXTA (@nexta_tv) July 3, 2022 Rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, które w swojej wydało lakoniczny komunikat dotyczący zaistniałego zdarzenia. W oficjalnej notatce podkreślono, że moskiewscy strażacy sprawdzają zgłoszenie.
Słynący z mało dyplomatycznych wypowiedzi i nadzwyczajnej szczerości ukraiński ambasador w Berlinie wywołał ogromny skandal dyplomatyczny relatywizując kwestię rzezi wołyńskiej i gloryfikując Stepana Banderę. Uderzające w Polaków słowa Andrija Melnyka spotkały się z oburzeniem polskich władz i wielu obywateli. I choć wydawać by się mogło, że lepiej, gdyby nigdy nie padły, w swoim oryginalnym stylu użytek ze skandalu zrobiła niezastąpiona, jak zawsze, Telewizja Polska.Władze TVP pod wodzą Jacka Kurskiego powinny organizować szkolenia z tego, jak każdą, nawet antypolską wypowiedź skutecznie przekuć w kapitał na rzecz partii rządzącej. Wystarczyło bowiem, by ze strony ukraińskiego ambasadora w Berlinie padły skandaliczne słowa na temat trudnej dla Polaków przeszłości, aby po raz kolejny zadać cios głównemu konkurentowi Zjendoczonej Prawicy, Donaldowi Tuskowi.
Zwykły zakład pomiędzy dwoma kolegami był bezpośrednią przyczyną wstrząsającego incydentu. W jeziorku miejskim w Nidzicy umiejscowionym w województwie warmińsko-mazurskim utonął 26-latek. Tuż przed tragedią założył się ze swoim kolegą, że zdoła przepłynąć na drugi brzeg akwenu. Niestety, ale po pokonaniu kilkudziesięciu metrów zniknął pod powierzchnią wody. Jego ciało wydobyto kilka godzin później.Afrykańskie upały, które już od dłuższego czasu dominują w naszym kraju, sprzyjają aktywnemu wypoczynkowi nad wodą. Takie rozwiązanie jest wybierane przez spore grono Polaków, którzy spędzają swój wolny czas nad różnego rodzaju akwenami wodnymi.Niestety, ale tak gdzie woda, bardzo często dochodzi do groźnych incydentów. Taką negatywną zależność obrazuje wypadek, który miał miejsce na terenie województwa warmińsko-mazurskiego.W czwartek 30 czerwca tuż po godzinie 18:00 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Nidzicy otrzymał niepokojące zgłoszenie, że na terenie jeziorka miejskiego w Nidzicy topi się mężczyzna.
Katarzyna Dowbor przez prawie 30 lat była jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Telewizji Polskiej. Jej przygoda ze stacją zakończyła się nagle w 2013 roku, co dla widzów było sporym zaskoczeniem. Decyzja stacji spotkała się z niemałym oburzeniem. Dopiero z czasem na jaw wyszło, jaki był powód jej zwolnienia.W rozmowie z reporterem Plejady Katarzyna Obara opowiedziała, jak wyglądała jej praca w TVP, jak stacja traktuje byłych pracowników i jak wyglądało zwolnienie Katarzyny Dowbor.
W Poznaniu przy ul. Woronieckiej doszło do awantury pomiędzy dwójką... duchownych. Jednym z nich był niesławny ksiądz Michał Woźnicki, który już kilkukrotnie wzbudzał kontrowersje swoich zachowaniem. Duchowny zaczął w sklepie kłótnię z innym księdzem, a następnie stanął na drodze jego auta, co mogło się fatalnie skończyć.Kłótnia księży w Żabce. Do sieci trafiło nagranie niedorzecznej sytuacji, do której doszło w Poznaniu.
TVP stara się coraz dalej przesuwać granice absurdu w swoich materiałach. Byliśmy już świadkami wielu różnych sytuacji, które uważni widzowie szybko demaskowali... a Telewizja Polska, zamiast wyciągać wnioski, to dalej tworzy materiały, w których występują... osoby powiązane z rządem "odgrywające" różne postacie. Wielkim hitem był wymyślony na potrzeby materiału TVP chwalący stylizacje Agaty Dudy projektant mody Christian Paul, który... nigdy nie istniał.
Tragedia nad jeziorem w Marianowie. 22-letni Piotr S. zginął od ciosów nożem Damiana S. 23-latkowi grozi dożywocie. Wszystko przez kłótnię o telefon, który miał należeć do jednej z uczestniczek imprezy.
"Chłopaki do wzięcia": Śmierć ukochanej osoby zawsze wywołuje wiele traumatycznych i negatywnych emocji. Jeden z bohaterów popularnego programu "Chłopaki do wzięcia" podzielił się z widzami swoją niezwykle przygnębiającą historią miłosną. Mężczyzna zdobył się na szczerość i wyznał dlaczego wciąż nie może znaleźć drugiej połówki. Jedną z głównych przyczyn jest tragedia, która odbiła się na jego psychice. - Jak gadam o tym, to płakać mi się chce" - podkreśla załamany mężczyzna."Chłopaki do wzięcia" to jeden z najbardziej popularnych programów emitowanych na terenie naszego kraju. W trakcie 10 lat swojego istnienia liczba jego fanów rośnie proporcjonalnie do liczby uczestników, którzy decydują się na poszukiwanie miłości na oczach milionów widzów. Jednym z bohaterów programu jest Daniel, który chce znaleźć wymarzoną kobietę, z którą będzie mógł założyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Mężczyzna deklaruje, że dla ukochanej może zmienić naprawdę dużo, ponieważ jest świadomy potrzeby zmian, które będą obowiązkowe, gdy w jego życiu pojawi się nowa osoba. Daniel wyjawił, dlaczego przez wiele lat nie chciał zmienić swojego położenia, nie tylko miłosnego, ale również materialnego. Przekazał, że wpływ na to, jak potoczyło się jego życie, miała ogromna tragedia z przeszłości. W jednej chwili jego świat legł w gruzach."Chłopaki do wzięcia": Daniel nie mógł powstrzymać łez, opowiedział o śmierci ukochanejMężczyzna przyznał, że kilka lat temu jego ukochana zginęła w tragicznym wypadku. Podkreślił, że bardzo przeżył to zdarzenie i do tej pory nie może pogodzić się ze swoją stratą. Widać, że pomimo upływu lat, śmierć ukochanej odcisnęła na nim znaczące piętno. - Inaczej się żyje i świat jest inny. A tak to, co z tego... Nic z tego. Ciężko mi było zapomnieć o niej. Jak gadam o tym, to płakać mi się chce. Jakoś trzeba pogodzić się z tym losem. Jakby wypadku nie było, to może wszystko byłoby dobrze i by się ułożyło w życiu. Tak to... trudno się mówi - powiedział załamany Daniel.To właśnie to traumatyczne wydarzenie okazało się mieć kluczowe znaczenie w kontekście dalszych poczynań Daniela. Kwitnąca miłość została przerwana w bardzo brutalny sposób, pozostawiając jedynie pustkę w sercu, a także uczucie gigantycznej pustki. "Chłopaki do wzięcia": Daniel Mężczyzna wyznał, że jednym z jego największych marzeń jest założenie szczęśliwej rodziny. Podkreślił, że bardzo chciałby mieć dzieci, a potencjalna kandydatka musiałby podzielać jego plan na przyszłe życie.Podkreślił, że jest w stanie wyremontować swój dom. Planuje w końcu urządzić w nim łazienkę. Sam podkreśla, że jej brak nie utrudnia mu codziennego funkcjonowania, aczkolwiek jego ukochana musi żyć w odpowiednich warunkach. Warto podkreślić, że Chłopaki do wzięcia" to popularny polski serial paradokumentalny emitowany od 7 października 2012 r. na kanale Polsat Play.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Wnuczka Leszka Millera walczy z nieuleczalną chorobą. Usłyszała diagnozę. „Zaczęły się problemy z oddychaniem”Andrzej Łapicki ożenił się z młodszą o 60 lat. Zaskakujące, co zrobiła tuż po jego śmierciRekordowa podwyżka emerytur. Seniorzy mogą już zacierać ręce, ujawniono, co rząd szykujeŹródło: SE.pl / Goniec.pl
Wimbledon startuje już niebawem, dlatego w piątek w Londynie doszło do oficjalnego rozlosowania głównej drabinki turnieju. Liderka światowego rankingu Iga Świątek poznała swoją rywalkę. Oprócz naszej najpopularniejszej tenisistki do tegorocznej rywalizacji na londyńskich kortach przystąpi jeszcze pięć Polek. Pikanterii dodaje fakt, że do walki o najwyższe cele powraca legendarna Serena Williams.Iga Świątek poznała swoją rywalkę w pierwszej rundzie legendarnego Wimbledonu. 21-letnia Polka jest jedną z głównych faworytek do końcowego triumfu, a na londyńskich kortach chce kontynuować swoją niesamowitą passę zwycięstw i zdobyć kolejne trofeum.
Pod osłoną nocy na terenie województwa śląskiego doszło do przerażającej zbrodni. Na jednej z głównych ulic w Czerwionce-Leszczynach znaleziono zmasakrowanego mężczyznę. Poszkodowany został znaleziony przez przypadkowych przechodniów, którzy od razu zaalarmowani lokalną policję. Niestety, ale ranny 40-latek zmarł na stole operacyjnym, tuż po przewiezieniu do szpitala. Wiadomo, że rany na jego ciele zadano ostrym nożem.Sceny rodem z horroru rozegrały się w nocy z czwartku na piątek w Czerwionce-Leszczynach (woj. śląskie). Około godziny 2.00 przypadkowi świadkowie zaalarmowali lokalną policję o mężczyźnie leżącym na ulicy 3 Maja. Był poważanie ranny, a na jego ciele znajdowało się wiele ran kłutych. Ze względu na poważny stan, wymagał szybkiej i skutecznej hospitalizacji. Na miejsce bardzo szybko przybyła ekipa ratunkowa, która przewiozła poszkodowanego do najbliższej placówki medycznej.Finalnie ofiara przeżyła atak, lecz zmarła na stole operacyjnym, tuż po tym jak przewieziono ją do szpitala.- Lekarze ustalili, że przyczyną śmierci mężczyzny były liczne rany kłute - mówi rzecznik prokuratury okręgowej w Gliwicach, Joanna Smorczewska.
Mieszkańcy wsi Borowce wciąż nie mogą otrząsnąć się po tragedii, która rozegrała się niemal rok temu na terenie ich miejscowości. Jacek Jaworek, psychopatyczny morderca z zimną krwią zastrzelił trzy osoby, po czym zapadł się pod ziemię. Po kilku miesiącach od tamtych tragicznych zdarzeń policja opublikowała specjalny komunikat dotyczący jego osoby. Funkcjonariusze informują, że mężczyzna, o ile w ogóle żyje, mógł znacząco zmienić swój wygląd.Długa noc z 9 na 10 lipca zapisała się czarnymi zgłoskami w historii wsi Borowce, jak również całego województwa śląskiego. W jednym z domów jednorodzinnych doszło do prawdziwej masakry. Jak wynika z ustaleń funkcjonariuszy, sprawcą rzezi jest 52-letni Jacek Jaworek. Mężczyzna wszedł do domu swojego brata, a następnie zaczął strzelać do domowników. Nie miał najmniejszej litości dla 44-letniego Janusza, 44-letniej żony Justyny oraz ich 17-letniego syna Jakuba. Swoja zbrodnię popełnił z pełną premedytacją. Feralnej nocy w domu był też drugi syn zamordowanego małżeństwa, 13-letni Gianni. Chłopiec zdołał jednak przeżyć masakrę. Zachował przytomność umysłu i schował się w szafie, by następnie wydostać się z domu i uciec do pobliskiego domu kuzynów.Na miejsce zadysponowano kilka jednostek policji, a także niezbędne służby. Gdy przybyli na miejsce, po podejrzanym Jacku Jaworku nie było żadnego śladu.
Ostatnie dni nie są zbyt udane dla znanego i cenionego dziennikarza Tomasza Lisa. Publicysta stanął w obliczu poważnych oskarżeń ze strony swoich byłych współpracowników, którzy na łamach Wirtualnej Polski zarzucają mu poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, a także tragiczną atmosferę w pracy. Relacje poszkodowanych dosłownie odbierają mowę, aczkolwiek sam zainteresowany „kategorycznie zaprzecza” wszystkim zarzutom i twierdzi, że publikacja WP to „zestaw półprawd”.Nie minął miesiąc, odkąd Tomasz Lis stracił pracę w redakcji "Newsweeka", a na jaw wyszły nowe, niepokojące fakty dotyczące kulis jego odejścia z tego niezwykle popularnego medium.24 maja, Tomasz Lis, po 10 latach bycia redaktorem naczelnym "Newsweeka", rozstał się z Ringier Axel Springer Polska. Zarząd spółki zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy z dziennikarzem, nie upubliczniając powodów tej zaskakującej decyzji. Nie ulega wątpliwości, że ceniony publicysta był jednym z ojców założycieli, jak i motorem napędowym całej redakcji. W mediach huczało od plotek, że głównym powodem decyzji zarządu może być mobbing, a także kuriozalne zachowanie względem swoich współpracowników. Sprawą zainteresowała się redakcja Wirtualnej Polski, która nagłośniła kulisy odejścia znanego publicysty z "Newsweeka". Dziennikarze portalu dotarli do pracowników medium, którzy byli niezadowoleni ze współpracy ze słynnym dziennikarzem. W jawny sposób skarżyli się na niewłaściwe zachowania Lisa, który miał dopuszczać się mobbingu względem swoich pracowników. Co ciekawe, na temat Tomasza Lisa wypowiedziało się kilkadziesiąt osób, które na co dzień pracują w redakcji "Newsweeka". Wszystkie z nich podkreślały, że dziennikarz zachowywał się poniżej wszelkiej krytyki, tworząc toksyczne warunki pracy.
Już od kilku tygodni trwa polityczna telenowela z Jarosławem Kaczyńskim w roli głównej. W miniony wtorek lider PiS ogłosił, swoje odejście z rządu Mateusza Morawieckiego, chcąc skoncentrować swój tęgi umysł na przygotowaniu partii do zbliżających się wyborów parlamentarnych. Teraz poinformował, że przestanie być szefem Prawa i Sprawiedliwości tuż po kongresie partii, który odbędzie się za 3 lata. Ekscentryczny polityk nie ujawnił jednak personaliów swojego "spadkobiercy".Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że polityczne dziedzictwo Jarosława Kaczyńskiego jest jednym z największych w powojennej historii naszego kraju. Słynny polityk z Żoliborza przez wiele lat swojej działalności dla naszego kraju zdołał zaskarbić sobie antypatię wielu obywateli, jak również jawnych zwolenników, którzy z wręcz maniakalnym oddaniem bronili jego osoby, a także podejmowanych przez niego decyzji.Kaczyński w trakcie swojej politycznej kariery wyrobił sobie markę wyrafinowanego i przebiegłego polityka, który był w stanie przez wiele lat utrzymać władzę zarówno we własnej partii, jak i kraju. Ostatnie tygodnie lekko osłabiły jego obraz, który przez wiele lat był lansowany przez prawicowe media. Wielki wódź potrzebuje kluczowej zmiany, resetu pozwalającego mu skupić się na jednym, aczkolwiek najważniejszym zadaniu, jakim jest zwycięstwo w najbliższych wyborach parlamentarnych. Nie jest tajemnicą, że będzie to niezwykle wymagające zadanie. Kaczyński musi się liczyć z potężnym niezadowoleniem obywateli, którzy podburzeni wizją chudych lat, mogą zwrócić się przeciwko partii rządzącej. Lider PiS zrezygnował z ciepłej posadki wicepremiera do spraw bezpieczeństwo, by ratować przeciekający okręt. Ma niezwykle mało czasu, a okoliczności "akcji ratunkowej" nie sprzyjają szczęśliwego zakończeniu. Czy misja zakończy się powodzeniem? Przekonanym się już w przyszłym roku.
Obserwując aktualną sytuację wewnątrz naszego kraju, nie ulega wątpliwości, że ostatnie miesiące były szczególnie wymagające dla wszystkich Polaków. Drożyzna na sklepowych półkach, galopująca inflacja, a także horrendalne ceny paliw są jedynie wierzchołkiem góry lodowej. W cieniu napiętej sytuacji, a także irracjonalnych decyzji rządu, polska skarbówka uzyska nowe uprawnienia. Chodzi o interesującą możliwość wglądu w nasze konta bankowe.Choć za kilka dni oficjalnie wejdziemy w drugie półroczne, większość Polaków ma serdecznie dosyć roku 2022. Przez dekady będzie się on kojarzył w głównej mierze z trudną sytuacją międzynarodową, ale także sukcesywną zapaścią ekonomiczno-gospodarczą, która ma miejsce w naszym kraju. Na pocieszenie można dodać, że nasi sąsiedzi nie są pod tym względem lepsi. Galopująca inflacja, a także podwyższenie cen podstawowych produktów, dobija "przeciętnego" Kowalskiego, który na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy może sobie pozwolić na znacznie mniej. Częste wizyty w supermarketach czy też stacjach paliw w realny sposób mogą się odbić na kondycji psychicznej obywateli, którzy z bólem serca są zmuszeni wydawać spory procent swoich wypłat.Na domiar złego już od 1 lipca polska skarbówka zyska nowe, niezwykle kontrowersyjne uprawienia, które umożliwią jej wgląd w konta bankowe milionów Polaków. Zgodnie z nowelizacją obowiązujących przepisów, bank będzie mógł przekazywać skarbówce informację o stanie naszych rachunków bankowych. Zapis w ustawie o Krajowej Administracji Skarbowej pozwala funkcjonariuszom na kontrolowanie „podejrzanych” podmiotów rynkowych, ale również osób fizycznych. Co niezwykle ciekawe, skarbówka otrzymała taką możliwość poprzez wejście w życie Polskiego Ładu. Jeden z zapisów w sztandarowym programie PiS w znaczący sposób poszerza uprawnienia organów podatkowych. Będą one mogły bez najmniejszego problemu uzyskać szczegółowe informacje w zakresie rachunków bankowych posiadanych przez obywateli.Warto nadmienić, że KAS zyska dostęp do informacji z rachunków bankowych już w momencie samego wszczęcia postępowania przygotowawczego – a nie jak do tej pory – po postawieniu osobie fizycznej zarzutów. W założeniu PiS chce uderzyć przestępczość zorganizowaną, która w ostatnich latach jest prawdziwą zmorą naszego kraju. Niestety, ale wprowadzone zmiany mogą uderzyć w uczciwych obywateli. W praktyce skarbówka będzie mogła zajrzeć do kont, jeśli nabierze podejrzeń, że podatnik ukrywa dochody lub prowadzi nierejestrowany biznes.
W ostatnim czasie szczególną popularnością cieszą się zarówno kolekcjonerskie monety, jak również papierowe banknoty. Ceny za wyjątkowe egzemplarze mogą się wahać od kilkuset złotych, do nawet kilku tysięcy złotych. Jakie banknoty są najbardziej pożądane przez kolekcjonerów? Eksperci od numizmatów nie mają wątpliwości, przebitka może kilkunastokrotna.Rynek banknotów kolekcjonerskich sukcesywnie rozszerza się o nowych kolekcjonerów, ale przede wszystkim odnotowuje gwałtowny wzrost swojej wartości. Spore grono osób chce wejść w posiadanie wyjątkowych egzemplarzy, a wielu zapaleńców jest w stanie zapłacić pokaźne pieniądze za wyjątkowe okazy.Eksperci, którzy na co dzień zajmują się numizmatyką, podkreślają, że takiego zainteresowania zarówno banknotami, jak i monetami jeszcze nie było. Niestety, ale pospolitemu Kowalskiemu niezwykle trudno ocenić wartość danego banknotu. Odpowiednią wyceną egzemplarza zajmują się wykwalifikowani specjaliści, którzy zdradzili kilka ważnych szczegółów swojej pracy.Jak można się spodziewać, szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów cieszą się niestandardowe banknoty, posiadające niezwykłe numeratory (seria i numer). Indywidualnie możesz sprawdzić, czy banknot, który posiadać w swoim portfelu ma wyjątkowy numer seryjny. W sytuacji, gdy zawiera on ciąg tych samych liczb, jego wartość gwałtownie wzrasta. W praktyce za banknot dziesięciozłotowy posiadający numer seryjny składający się z takich samych cyfr można otrzymać nawet kilkaset złotych!Jak się okazuje, nie tylko numery seryjne o tych samych cyfrach cieszą się szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów. Również te banknoty, które mają numer seryjny będący ciągiem cyfr, np. 1234567 bądź też 8765432, są cenione przez sympatyków numizmatyki.Jak podkreślają eksperci, w chwili obecnej w obiegu znajduje się 2 mld 250 mln banknotów o łącznej wartości przekraczającej 233 mld zł. Jak można obliczyć, niezwykle cenne banknoty to zaledwie ułamek całości i jest ich zaledwie kilkadziesiąt.