"Chłopaki do wzięcia": Śmierć ukochanej osoby zawsze wywołuje wiele traumatycznych i negatywnych emocji. Jeden z bohaterów popularnego programu "Chłopaki do wzięcia" podzielił się z widzami swoją niezwykle przygnębiającą historią miłosną. Mężczyzna zdobył się na szczerość i wyznał dlaczego wciąż nie może znaleźć drugiej połówki. Jedną z głównych przyczyn jest tragedia, która odbiła się na jego psychice. - Jak gadam o tym, to płakać mi się chce" - podkreśla załamany mężczyzna."Chłopaki do wzięcia" to jeden z najbardziej popularnych programów emitowanych na terenie naszego kraju. W trakcie 10 lat swojego istnienia liczba jego fanów rośnie proporcjonalnie do liczby uczestników, którzy decydują się na poszukiwanie miłości na oczach milionów widzów. Jednym z bohaterów programu jest Daniel, który chce znaleźć wymarzoną kobietę, z którą będzie mógł założyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Mężczyzna deklaruje, że dla ukochanej może zmienić naprawdę dużo, ponieważ jest świadomy potrzeby zmian, które będą obowiązkowe, gdy w jego życiu pojawi się nowa osoba. Daniel wyjawił, dlaczego przez wiele lat nie chciał zmienić swojego położenia, nie tylko miłosnego, ale również materialnego. Przekazał, że wpływ na to, jak potoczyło się jego życie, miała ogromna tragedia z przeszłości. W jednej chwili jego świat legł w gruzach."Chłopaki do wzięcia": Daniel nie mógł powstrzymać łez, opowiedział o śmierci ukochanejMężczyzna przyznał, że kilka lat temu jego ukochana zginęła w tragicznym wypadku. Podkreślił, że bardzo przeżył to zdarzenie i do tej pory nie może pogodzić się ze swoją stratą. Widać, że pomimo upływu lat, śmierć ukochanej odcisnęła na nim znaczące piętno. - Inaczej się żyje i świat jest inny. A tak to, co z tego... Nic z tego. Ciężko mi było zapomnieć o niej. Jak gadam o tym, to płakać mi się chce. Jakoś trzeba pogodzić się z tym losem. Jakby wypadku nie było, to może wszystko byłoby dobrze i by się ułożyło w życiu. Tak to... trudno się mówi - powiedział załamany Daniel.To właśnie to traumatyczne wydarzenie okazało się mieć kluczowe znaczenie w kontekście dalszych poczynań Daniela. Kwitnąca miłość została przerwana w bardzo brutalny sposób, pozostawiając jedynie pustkę w sercu, a także uczucie gigantycznej pustki. "Chłopaki do wzięcia": Daniel Mężczyzna wyznał, że jednym z jego największych marzeń jest założenie szczęśliwej rodziny. Podkreślił, że bardzo chciałby mieć dzieci, a potencjalna kandydatka musiałby podzielać jego plan na przyszłe życie.Podkreślił, że jest w stanie wyremontować swój dom. Planuje w końcu urządzić w nim łazienkę. Sam podkreśla, że jej brak nie utrudnia mu codziennego funkcjonowania, aczkolwiek jego ukochana musi żyć w odpowiednich warunkach. Warto podkreślić, że Chłopaki do wzięcia" to popularny polski serial paradokumentalny emitowany od 7 października 2012 r. na kanale Polsat Play.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Wnuczka Leszka Millera walczy z nieuleczalną chorobą. Usłyszała diagnozę. „Zaczęły się problemy z oddychaniem”Andrzej Łapicki ożenił się z młodszą o 60 lat. Zaskakujące, co zrobiła tuż po jego śmierciRekordowa podwyżka emerytur. Seniorzy mogą już zacierać ręce, ujawniono, co rząd szykujeŹródło: SE.pl / Goniec.pl
Wimbledon startuje już niebawem, dlatego w piątek w Londynie doszło do oficjalnego rozlosowania głównej drabinki turnieju. Liderka światowego rankingu Iga Świątek poznała swoją rywalkę. Oprócz naszej najpopularniejszej tenisistki do tegorocznej rywalizacji na londyńskich kortach przystąpi jeszcze pięć Polek. Pikanterii dodaje fakt, że do walki o najwyższe cele powraca legendarna Serena Williams.Iga Świątek poznała swoją rywalkę w pierwszej rundzie legendarnego Wimbledonu. 21-letnia Polka jest jedną z głównych faworytek do końcowego triumfu, a na londyńskich kortach chce kontynuować swoją niesamowitą passę zwycięstw i zdobyć kolejne trofeum.
Pod osłoną nocy na terenie województwa śląskiego doszło do przerażającej zbrodni. Na jednej z głównych ulic w Czerwionce-Leszczynach znaleziono zmasakrowanego mężczyznę. Poszkodowany został znaleziony przez przypadkowych przechodniów, którzy od razu zaalarmowani lokalną policję. Niestety, ale ranny 40-latek zmarł na stole operacyjnym, tuż po przewiezieniu do szpitala. Wiadomo, że rany na jego ciele zadano ostrym nożem.Sceny rodem z horroru rozegrały się w nocy z czwartku na piątek w Czerwionce-Leszczynach (woj. śląskie). Około godziny 2.00 przypadkowi świadkowie zaalarmowali lokalną policję o mężczyźnie leżącym na ulicy 3 Maja. Był poważanie ranny, a na jego ciele znajdowało się wiele ran kłutych. Ze względu na poważny stan, wymagał szybkiej i skutecznej hospitalizacji. Na miejsce bardzo szybko przybyła ekipa ratunkowa, która przewiozła poszkodowanego do najbliższej placówki medycznej.Finalnie ofiara przeżyła atak, lecz zmarła na stole operacyjnym, tuż po tym jak przewieziono ją do szpitala.- Lekarze ustalili, że przyczyną śmierci mężczyzny były liczne rany kłute - mówi rzecznik prokuratury okręgowej w Gliwicach, Joanna Smorczewska.
Mieszkańcy wsi Borowce wciąż nie mogą otrząsnąć się po tragedii, która rozegrała się niemal rok temu na terenie ich miejscowości. Jacek Jaworek, psychopatyczny morderca z zimną krwią zastrzelił trzy osoby, po czym zapadł się pod ziemię. Po kilku miesiącach od tamtych tragicznych zdarzeń policja opublikowała specjalny komunikat dotyczący jego osoby. Funkcjonariusze informują, że mężczyzna, o ile w ogóle żyje, mógł znacząco zmienić swój wygląd.Długa noc z 9 na 10 lipca zapisała się czarnymi zgłoskami w historii wsi Borowce, jak również całego województwa śląskiego. W jednym z domów jednorodzinnych doszło do prawdziwej masakry. Jak wynika z ustaleń funkcjonariuszy, sprawcą rzezi jest 52-letni Jacek Jaworek. Mężczyzna wszedł do domu swojego brata, a następnie zaczął strzelać do domowników. Nie miał najmniejszej litości dla 44-letniego Janusza, 44-letniej żony Justyny oraz ich 17-letniego syna Jakuba. Swoja zbrodnię popełnił z pełną premedytacją. Feralnej nocy w domu był też drugi syn zamordowanego małżeństwa, 13-letni Gianni. Chłopiec zdołał jednak przeżyć masakrę. Zachował przytomność umysłu i schował się w szafie, by następnie wydostać się z domu i uciec do pobliskiego domu kuzynów.Na miejsce zadysponowano kilka jednostek policji, a także niezbędne służby. Gdy przybyli na miejsce, po podejrzanym Jacku Jaworku nie było żadnego śladu.
Ostatnie dni nie są zbyt udane dla znanego i cenionego dziennikarza Tomasza Lisa. Publicysta stanął w obliczu poważnych oskarżeń ze strony swoich byłych współpracowników, którzy na łamach Wirtualnej Polski zarzucają mu poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, a także tragiczną atmosferę w pracy. Relacje poszkodowanych dosłownie odbierają mowę, aczkolwiek sam zainteresowany „kategorycznie zaprzecza” wszystkim zarzutom i twierdzi, że publikacja WP to „zestaw półprawd”.Nie minął miesiąc, odkąd Tomasz Lis stracił pracę w redakcji "Newsweeka", a na jaw wyszły nowe, niepokojące fakty dotyczące kulis jego odejścia z tego niezwykle popularnego medium.24 maja, Tomasz Lis, po 10 latach bycia redaktorem naczelnym "Newsweeka", rozstał się z Ringier Axel Springer Polska. Zarząd spółki zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy z dziennikarzem, nie upubliczniając powodów tej zaskakującej decyzji. Nie ulega wątpliwości, że ceniony publicysta był jednym z ojców założycieli, jak i motorem napędowym całej redakcji. W mediach huczało od plotek, że głównym powodem decyzji zarządu może być mobbing, a także kuriozalne zachowanie względem swoich współpracowników. Sprawą zainteresowała się redakcja Wirtualnej Polski, która nagłośniła kulisy odejścia znanego publicysty z "Newsweeka". Dziennikarze portalu dotarli do pracowników medium, którzy byli niezadowoleni ze współpracy ze słynnym dziennikarzem. W jawny sposób skarżyli się na niewłaściwe zachowania Lisa, który miał dopuszczać się mobbingu względem swoich pracowników. Co ciekawe, na temat Tomasza Lisa wypowiedziało się kilkadziesiąt osób, które na co dzień pracują w redakcji "Newsweeka". Wszystkie z nich podkreślały, że dziennikarz zachowywał się poniżej wszelkiej krytyki, tworząc toksyczne warunki pracy.
Już od kilku tygodni trwa polityczna telenowela z Jarosławem Kaczyńskim w roli głównej. W miniony wtorek lider PiS ogłosił, swoje odejście z rządu Mateusza Morawieckiego, chcąc skoncentrować swój tęgi umysł na przygotowaniu partii do zbliżających się wyborów parlamentarnych. Teraz poinformował, że przestanie być szefem Prawa i Sprawiedliwości tuż po kongresie partii, który odbędzie się za 3 lata. Ekscentryczny polityk nie ujawnił jednak personaliów swojego "spadkobiercy".Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że polityczne dziedzictwo Jarosława Kaczyńskiego jest jednym z największych w powojennej historii naszego kraju. Słynny polityk z Żoliborza przez wiele lat swojej działalności dla naszego kraju zdołał zaskarbić sobie antypatię wielu obywateli, jak również jawnych zwolenników, którzy z wręcz maniakalnym oddaniem bronili jego osoby, a także podejmowanych przez niego decyzji.Kaczyński w trakcie swojej politycznej kariery wyrobił sobie markę wyrafinowanego i przebiegłego polityka, który był w stanie przez wiele lat utrzymać władzę zarówno we własnej partii, jak i kraju. Ostatnie tygodnie lekko osłabiły jego obraz, który przez wiele lat był lansowany przez prawicowe media. Wielki wódź potrzebuje kluczowej zmiany, resetu pozwalającego mu skupić się na jednym, aczkolwiek najważniejszym zadaniu, jakim jest zwycięstwo w najbliższych wyborach parlamentarnych. Nie jest tajemnicą, że będzie to niezwykle wymagające zadanie. Kaczyński musi się liczyć z potężnym niezadowoleniem obywateli, którzy podburzeni wizją chudych lat, mogą zwrócić się przeciwko partii rządzącej. Lider PiS zrezygnował z ciepłej posadki wicepremiera do spraw bezpieczeństwo, by ratować przeciekający okręt. Ma niezwykle mało czasu, a okoliczności "akcji ratunkowej" nie sprzyjają szczęśliwego zakończeniu. Czy misja zakończy się powodzeniem? Przekonanym się już w przyszłym roku.
Obserwując aktualną sytuację wewnątrz naszego kraju, nie ulega wątpliwości, że ostatnie miesiące były szczególnie wymagające dla wszystkich Polaków. Drożyzna na sklepowych półkach, galopująca inflacja, a także horrendalne ceny paliw są jedynie wierzchołkiem góry lodowej. W cieniu napiętej sytuacji, a także irracjonalnych decyzji rządu, polska skarbówka uzyska nowe uprawnienia. Chodzi o interesującą możliwość wglądu w nasze konta bankowe.Choć za kilka dni oficjalnie wejdziemy w drugie półroczne, większość Polaków ma serdecznie dosyć roku 2022. Przez dekady będzie się on kojarzył w głównej mierze z trudną sytuacją międzynarodową, ale także sukcesywną zapaścią ekonomiczno-gospodarczą, która ma miejsce w naszym kraju. Na pocieszenie można dodać, że nasi sąsiedzi nie są pod tym względem lepsi. Galopująca inflacja, a także podwyższenie cen podstawowych produktów, dobija "przeciętnego" Kowalskiego, który na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy może sobie pozwolić na znacznie mniej. Częste wizyty w supermarketach czy też stacjach paliw w realny sposób mogą się odbić na kondycji psychicznej obywateli, którzy z bólem serca są zmuszeni wydawać spory procent swoich wypłat.Na domiar złego już od 1 lipca polska skarbówka zyska nowe, niezwykle kontrowersyjne uprawienia, które umożliwią jej wgląd w konta bankowe milionów Polaków. Zgodnie z nowelizacją obowiązujących przepisów, bank będzie mógł przekazywać skarbówce informację o stanie naszych rachunków bankowych. Zapis w ustawie o Krajowej Administracji Skarbowej pozwala funkcjonariuszom na kontrolowanie „podejrzanych” podmiotów rynkowych, ale również osób fizycznych. Co niezwykle ciekawe, skarbówka otrzymała taką możliwość poprzez wejście w życie Polskiego Ładu. Jeden z zapisów w sztandarowym programie PiS w znaczący sposób poszerza uprawnienia organów podatkowych. Będą one mogły bez najmniejszego problemu uzyskać szczegółowe informacje w zakresie rachunków bankowych posiadanych przez obywateli.Warto nadmienić, że KAS zyska dostęp do informacji z rachunków bankowych już w momencie samego wszczęcia postępowania przygotowawczego – a nie jak do tej pory – po postawieniu osobie fizycznej zarzutów. W założeniu PiS chce uderzyć przestępczość zorganizowaną, która w ostatnich latach jest prawdziwą zmorą naszego kraju. Niestety, ale wprowadzone zmiany mogą uderzyć w uczciwych obywateli. W praktyce skarbówka będzie mogła zajrzeć do kont, jeśli nabierze podejrzeń, że podatnik ukrywa dochody lub prowadzi nierejestrowany biznes.
W ostatnim czasie szczególną popularnością cieszą się zarówno kolekcjonerskie monety, jak również papierowe banknoty. Ceny za wyjątkowe egzemplarze mogą się wahać od kilkuset złotych, do nawet kilku tysięcy złotych. Jakie banknoty są najbardziej pożądane przez kolekcjonerów? Eksperci od numizmatów nie mają wątpliwości, przebitka może kilkunastokrotna.Rynek banknotów kolekcjonerskich sukcesywnie rozszerza się o nowych kolekcjonerów, ale przede wszystkim odnotowuje gwałtowny wzrost swojej wartości. Spore grono osób chce wejść w posiadanie wyjątkowych egzemplarzy, a wielu zapaleńców jest w stanie zapłacić pokaźne pieniądze za wyjątkowe okazy.Eksperci, którzy na co dzień zajmują się numizmatyką, podkreślają, że takiego zainteresowania zarówno banknotami, jak i monetami jeszcze nie było. Niestety, ale pospolitemu Kowalskiemu niezwykle trudno ocenić wartość danego banknotu. Odpowiednią wyceną egzemplarza zajmują się wykwalifikowani specjaliści, którzy zdradzili kilka ważnych szczegółów swojej pracy.Jak można się spodziewać, szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów cieszą się niestandardowe banknoty, posiadające niezwykłe numeratory (seria i numer). Indywidualnie możesz sprawdzić, czy banknot, który posiadać w swoim portfelu ma wyjątkowy numer seryjny. W sytuacji, gdy zawiera on ciąg tych samych liczb, jego wartość gwałtownie wzrasta. W praktyce za banknot dziesięciozłotowy posiadający numer seryjny składający się z takich samych cyfr można otrzymać nawet kilkaset złotych!Jak się okazuje, nie tylko numery seryjne o tych samych cyfrach cieszą się szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów. Również te banknoty, które mają numer seryjny będący ciągiem cyfr, np. 1234567 bądź też 8765432, są cenione przez sympatyków numizmatyki.Jak podkreślają eksperci, w chwili obecnej w obiegu znajduje się 2 mld 250 mln banknotów o łącznej wartości przekraczającej 233 mld zł. Jak można obliczyć, niezwykle cenne banknoty to zaledwie ułamek całości i jest ich zaledwie kilkadziesiąt.
Niestandardowe zjawisko zostało zarejestrowane na terenie Leszna przez jednego z przejeżdżających kierowców. Na nagraniu został uwieczniony groźnie wyglądający wir zwany inaczej "diabłem pyłowym". Eksperci podkreślają, że jest on znacznie słabszy od niszczycielskich trąb powietrznych, niemniej może napędzić strachu obserwatorom.W środę 22 czerwca w Lesznie można było zaobserwować niezwykle nietypowe zjawisko. Zostało ono zarejestrowane przez jednego z kierowców poruszających się tuż po godzinie 14.00 Alejami Konstytucji 3 Maja.Na materiale wideo dokładnie widać, jak na pustym placu umiejscowionym przy pasażu obok galerii Leszno szaleje okazały wir. Zdecydowana większość przerażonych internautów, jak i naocznych świadków tego zdarzenia sądziła, że była to mała trąba powietrzna.Eksperci z dziedziny zjawisk meteorologicznych rozwiali wszelkie wątpliwości, informując, że to nietypowe zjawisko to tzw. diabeł pyłowy. Specjaliści, w tym Polscy Łowcy Burz podkreślają, że jest to zjawisko krótkotrwałe i nie jest tak niebezpieczne, jak trąba powietrzna.
Afganistan. Rozstępująca się ziemia, zrujnowane domy, lawiny błotne i ponad tysiąc zabitych. Afgańska prowincja Paktika była dzisiaj świadkiem naturalnej katastrofy, jakiej nie widzieliśmy już od dawna. I choć liczona w skali Richtera siła trzęsienia ziemi nie jest aż tak przerażająca, to liczba ofiar mrozi krew w żyłach. Zwłaszcza, że liczyć jeszcze nie skończono. Wszystko zaczęło się o 1:30 czasu lokalnego, gdy Afgańczycy pogrążeni byli w głębokim śnie. Część z nich nie zdążyła się wybudzić, kiedy ściany zaczęły pękać, a domy walić. Powietrze wypełniło się pyłem i błagającymi o pomoc krzykami. Ulice zasypały gruzy i osuwające się błoto. Afganistan pogrążył się w chaosie. - Krzyczałam razem z dziećmi i sąsiadami. Jeden z pokoi całkiem się zawalił. Widzieliśmy wnętrza innych domów - mówi Fatima. - Budynki były w gruzach. Wszędzie leżeli martwi i ranni. Wysłali nas do szpitala. Mnóstwo ciał - opowiada Faisal. Same wstrząsy już się skończyły. Jednak dopiero teraz docierają do nas informacje o prawdziwych rozmiarach tej tragedii. Ponad 1000 ofiar śmiertelnych i 1500 rannych. 6,1 w skali Richtera. Takiego trzęsienia ziemi Afganistan nie doświadczył od ponad dwóch dekad. Zresztą zasięg katastrofy był znacznie większy. Wstrząsy dało się odczuć aż w Pakistanie. Według świadków, wiele ofiar to bardzo młode dzieci.
Do przerażającego incydentu doszło na terenie Szczecina. Półtoraroczny chłopiec spędził wiele godzin w zamkniętym samochodzie, gdy na zewnątrz panował potworny upał. Niestety, ale pomimo ogromnego wysiłku służb medycznych życia dziecka nie udało się uratować. Tamtejsza policja pod nadzorem prokuratora wyjaśnia szczegóły tego zdarzenia.Mieszkańcy Szczecina wciąż nie mogą dojść do siebie po niewyobrażalnej tragedii, która rozegrała się na terenie ich miasta. O poranku w środę 22 czerwca 38-letnia kobieta zawiozła starsze dziecko do przedszkola, po czym pojechała do pracy, zostawiając swój samochód zaparkowany na pobliskim parkingu.Tuż przed godziną 17.00 udała się do żłobka, by odebrać swojego młodszego synka, który powinien znajdować się placówce. Jakie było jej zdziwienie, gdy od jednej z opiekunek dowiedziała się, że tego dnia nie przywiozła chłopczyka do placówki.Przerażona kobieta w pośpiechu wróciła do auta, gdzie na tylnym siedzeniu zauważyła swojego młodszego synka. Jak się okazało, chłopiec, przez cały ten czas znajdował się we wnętrzu nagrzanego pojazdu. Warto podkreślić, że spędził w "śmiertelnej pułapce" kilka godzin. Kobieta pojechała do pracy zupełnie zapominając, że na tylnym siedzeniu wciąż jest jej mały synek.Na miejsce zadysponowano służby ratunkowe, które niezwłocznie przystąpiły do pilnej reanimacji. Niestety, ale pomimo gigantycznych wysiłków medyków, życia dziecka nie udało się uratować.Na miejscu pracują lokalni funkcjonariusze, którzy ustalają szczegóły tej tragedii pod nadzorem prokuratora. Rodzina zmarłego chłopca została objęta pomocą psychologiczną.
Włodzimierz Press był jedną z największych gwiazd polskiej kinematografii w latach 60. ubiegłego wieku. Aktor dał się poznać widzom ze swojej roli w kultowym serialu "Czterej pancerni i pies", gdzie wcielił się w Grigorija Saakaszwilego, Gruzina, który prowadził legendarny czołg "Rudy102". Okazuje się, że produkcja przyniosła artyście nie tylko rozgłos, ale także miłość życia. Włodzimierz Press to ceniony aktor, który swoją popularność zawdzięcza roli przystojnego Gruzina, Grigorija Saakaszwilego w serialu "Czterej pancerni i pies". Był znany w głównej mierze z charakterystycznych wąsów oraz nieco egzotycznej urody, które wzbudzały sympatię widzów, a także przyciągały atrakcyjne kobiety. Serial przyniósł mu nie tylko ogromną popularność, ale przede wszystkim pozwolił mu znaleźć miłość życia. W tym roku minęło 55 lat, od czasu, gdy utalentowany aktor poznał na planie produkcji młodziutką studentkę jednej ze znanych uczelni plastycznych, która dorabiała do stypendium jako asystentka kostiumologa.Jak się okazało, była to prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Para jest razem do dnia dzisiejszego i wciąż jest pomiędzy nimi płomienne uczucie, trwające już 55 lat. Rola gruzińskiego czołgisty była dla Włodzimierza Pressa niekwestionowanym "strzałem w dziesiątkę". Okazuje się, że niewiele brakowało, a nie zagrałby on charakterystycznego bohatera "Pancernych". W wywiadzie dla tygodnika "Agora" przyznał, że zgłosił się do serialu tylko po to, by trochę zarobić.
Jan Kliment i jego żona Lenka podzielili się z fanami radosną nowiną. Za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych przekazali, że zostaną rodzicami i pokazali zdjęcie z USG. "Udało się. W tym roku zostaniemy rodzicami". Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Jan Kliment (@janekkliment) Juror popularnego programu "Mam Talent" zdradził, że ich pociecha przyjdzie na świat jeszcze w tym roku. Można przypuszczać, że Lenka Klimentowa znajduje się w drugim trymestrze ciąży. Tuż po publikacji postu w kierunku pary posypały się gratulacje od ogromnej rzeszy internautów. Wiele osób zauważyło, że przyszła mama prezentuje się niezwykle okazale.Jan Kliment podkreślił, że zarówno on, jak i jego żona, byli narażeni na wzmożone pytania otoczenia dotyczące powiększenia rodziny. W końcu się udało i jedna z najbardziej charakterystycznych par w polskim showbiznesie może pochwalić się przyszłym rodzicielstwem. Warto podkreślić, że Jan i Lenka poznali się w 2009 roku i od razu połączyła ich płomienna miłość, a także ogromna pasja do tańca. Małżeństwo ma na swoim koncie występy w kilku edycjach "Tańca z Gwiazdami", dzięki którym na stałe weszli do polskiego show-biznesu. Po pięciu latach para sformalizowała swój związek, a ceremonia ślubna odbyła się w Ostrawie. Zaręczyli się rok wcześniej podczas wakacji w Portoryko. Przyszłym rodzicom życzymy wszystkiego najlepszego, a także, by nowa rola była dla nich najpiękniejszą przygodą ich życia. Nie zawsze da się wszystko zaplanować i nie zawsze jest wszystko o TAK! Ale udało się. I w tym roku zostaniemy rodzicami! Jesteśmy przeszczęśliwi. Dla nas to cudowny czas, NASZ CZAS. Prosimy tylko, by trzymaliście za nas kciuki, żeby byliśmy zdrowi, bo gratulacje dopiero jak się urodzi - podkreślił. Czekaliśmy na ten moment tak długo, wytrzymaliśmy wszystkie pytania typu ,"A kiedy dziecko?", "Czy wy nie chcecie dzieci?", "Dlaczego jeszcze nie macie dzieci jak jesteście tak długo razem?", "wy tylko o karierze myślicie i o dzieciach nie", "Macie w ogóle plany jak powiększyć rodzinę?" I tak dalej i dalej… przez kilka lat - napisał tancerz w swoich mediach społecznościowych.Znany i lubiany tancerz opublikował wyjątkowy wpis na swoim Instagramie, pokazując zdjęcie z USG. W końcu wieloletni związek został przypieczętowany poczęciem potomka. Jan Kliment podkreślił, że nie wszystko da się jasno zaplanować. Zaapelował również do swoich fanów.Jedno z najbardziej znanych małżeństw na planie "Tańca z Gwiazdami" podzieliło się ze światem wspaniałą wiadomością. Już niebawem Jan Kliment oraz Lenka Klimentowa zostaną rodzicami.
Jacek Kurski wpadł na kuriozalny pomysł uderzający w miliony polskich obywateli. Prezes TVP poinformował, że już wkrótce będzie programował piloty od telewizorów w polskich domach. W swoich zapowiedziach podkreśla, że "pod przyciskiem z trójką" ma znajdować się program regionalny TVP3. Bezprecedensowa sytuacja została przeanalizowana zarówno przez ekspertów, jak i prawników, którzy w tej kwestii mówią jednym głosem: "nie ma takiej możliwości".Przez kilka lat swojej prezesury w TVP, Jacek Kurski nie zaskarbił sobie sympatii polskich odbiorców. Pomimo niekorzystnego PR, były polityk potrafi w sprawny sposób zarządzać swoją telewizją, oczywiście przy wydatnej pomocy rządu Prawa i Sprawiedliwości, które od dłuższego czasu wykorzystuje kanały TVP do sprawnych ataków na Opozycję, jak również lansowania swojej partii. W minioną niedzielę 19 czerwca Jacek Kurski wziął udział w znanym programie emitowanym na TVP, "Gość Wiadomości". Priorytetowym tematem była gala w Opolu, która jak co roku przyciągnęła przez telewizory milionową publiczność. Prezes TVP łechtał swoje ego, podkreślając, że po raz kolejny festiwal przyciągnął wielką rzeszę fanów, zdradził swoje muzyczne fascynacje, a także nawiązał do samych wykonawców, którzy zaszczycili publiczność swoimi występami. Jak można się domyślać, Jacek Kurski nie ograniczył się jedynie do wypowiedzi na temat "Opola", skupiając się również na szeroko zakrojonych planach na najbliższe miesiące. 7 wyjątkowych koncertów, amfiteatr wypełniony nawet po północy. Miliony widzów (3,78 mln w piku). Najlepszy KFPP od lat. Dziękuję twórcom, artystom, produkcji i Widzom za wspólne przeżycie święta polskiej piosenki. Za rok 60. Opole. Taki jubileusz zobowiązuje. Będzie się działo! pic.twitter.com/tJOTbyz86R— Jacek Kurski PL (@KurskiPL) June 20, 2022 Jacek Kurski bez żadnych ogródek zapowiedział, że już wkrótce piloty telewizyjne milionów Polaków zostaną "przejęte". Zdradził, że rząd Mateusza Morawieckiego pilnie pracuje nad specjalnymi przepisami, które pozwolą na administracyjną decyzję o tym, że w całej Polsce kanał TVP3 znajdzie się "pod przyciskiem z trójką".
Do przerażającego incydentu doszło na jednym z odcinków autostrady A4 w powiecie strzeleckim na Opolszczyźnie. W godzinach porannych lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące incydentu z udziałem dostawczego busa oraz samochodu ciężarowego. Niestety, ale w wyniku tego incydentu zginęła jedna osoba. Informacja o fatalnym wypadku wpłynęła do służb z powiatu strzeleckiego we wtorkowy poranek około godziny 8:34. Miał on miejsce na jednym z odcinków autostrady A4 pomiędzy węzłami "Krapkowice" i "Kędzierzyn-Koźle" na jezdni w kierunku Katowic.Dostawczak z wielką siłą wbił się w naczepę poprzedzającego TIR-a. Siła uderzenia była tak duża, że kabina busa została całkowicie zmiażdżona. Na miejsce tragedii zadysponowano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, ale przybyły lekarz stwierdził zgon kierującego dostawczakiem.
Odejście z rządu Jarosława Kaczyńskiego obiło się szerokim echem nie tylko w polskich, ale również światowych mediach. Szef Prawa i Sprawiedliwości wystosował oficjalny wniosek o odwołanie zarówno do premiera Mateusza Morawieckiego, jak również prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Na reakcję opozycji nie trzeba było długo czekać, spora część parlamentarzystów nie kryje zdziwienia, jak również oburzenia taką, a nie inną decyzją byłego wicepremiera. Wtorkowy poranek 21 czerwca stał pod znakiem odejścia Jarosława Kaczyńskiego z aktualnego rządu. Szef Prawa i Sprawiedliwości poinformował o swojej decyzji na łamach Polskiej Agencji Prasowej, podkreślając, że jego rezygnacja została przyjęta przez premiera Mateusza Morawieckiego, a także prezydenta RP, Andrzeja Dudę.Polityk z Żoliborza zaznaczył również, że jego następcą będzie szef MON, Mariusz Błaszczak, który już wkrótce zostanie "awansowany" na wicepremiera. Decyzja Jarosława Kaczyńskiego wywołała ogromne poruszenie na polskiej scenie politycznej. Co niezwykle zaskakujące, szczególną aktywnością wykazują się przedstawiciele opozycji, którzy w otwarty sposób krytykują osobę szefa PiS. Dla sporego grona osób takie rozwiązanie jest przejawem słabości. Niektórzy idą o krok dalej, zarzucając Kaczyńskiemu "ucieczkę" w niezwykle trudnym momencie europejskiej historii. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację międzynarodową, a także kryzys, w jakim znajduje się nasz kraj, tak dobitna argumentacja może być postrzegana jako zgodna z prawdą. Warto jednak zaznaczyć, że sam zainteresowany poinformował, że wojna na terenie Ukrainy pokrzyżowała jego plany o wcześniejszym odejściu z rządu.- Oczywiście miałem być o cztery miesiące krócej w rządzie, ale wybuchła wojna w Ukrainie. Dzisiaj przebieg wojny jest taki, że nie wiadomo kiedy się ona skończy. Natomiast mniej więcej wiadomo, kiedy będziemy mieli wybory, w związku z tym musiałem wybrać i wybrałem. Chętnie bym doczekał do końca wojny, ale wygląda na to, że będzie się ona ciągnęła dłużej - zaznaczył w rozmowie z PAP.
Brytyjski dziennik "The Guardian" ujawnił niebywałe informacje dotyczące majątku Władimira Putina. Według nieoficjalnych doniesień rosyjski przywódca może się pochwalić luksusowymi pałacami, jachtami, czy też winnicami, których wartość przekracza niebagatelną kwotę 4,5 miliarda dolarów. Dziennikarze zdradzili, że wszystkie dobra posiadane przez dyktatora mają być skrywane dzięki rozległej sieci powiązanych ze sobą firm, a także licznych organizacji. Od 24 lutego bieżącego roku Władimir Putin jest na ustach całego świata. Zbrojna agresja na terytorium Ukrainy spowodowała, że niemal każdy aspekt codziennego życia dyktatora jest śledzony, a także analizowany przez zachodnie media. Oprócz zdrowia rosyjskiego prezydenta, szczególnie interesującą kwestią jest jego majątek, który od wielu lat jest owiany skutecznie skrywaną tajemnicą. Dziennikarze brytyjskiego dziennika "The Guardian" rzucili nowe światło na majątek Putina. Dotarli do ściśle tajnych maili, które zdradziły, ile tak naprawdę posiada najpopularniejszy Rosjanin.Co ciekawe, oficjalne zarobki prezydenta Federacji Rosyjskiej są udostępnione do publicznej wiadomości. Pensja wynosi niecałe 9 milionów rubli, co w przeliczeniu na złotówki daje kwotę 466 tysięcy złotych. Jednak według nieoficjalnych szacunków, majątek Putina jest znacznie bardziej okazały i eksperci wyceniają go na kilka miliardów dolarów.W ostatnich dniach słynny brytyjski dziennik "The Guardian" dotarł do poufnych maili, które w jasny sposób wskazują, że Władimir Putin w bardzo skuteczny, a przede wszystkim zawiły sposób ukrywa swój majątek. W tym celu wykorzystuje okazałą sieć podmiotów, powiązanych ze sobą za pomocą nieformalnej sieci.Nie jest tajemnicą, że Rosja jawi się jako państwo z wysokim wskaźnikiem korupcji, oraz niejasnych powiązań biznesowych. Takie warunki sprzyjają gromadzeniu ogromnych majątków w wątpliwy, nierzadko nielegalny sposób. Sam Putin, chcąc ukryć swoje dobra przez przenikliwym wzrokiem mediów, musi uciekać się do różnego rodzaju metod."The Guardian" wskazuje, że wszystkie wymieniane w wiadomościach osoby fizyczne, firmy, stowarzyszenia, a także organizacje charytatywne są ściśle połączone za pośrednictwem wspólnej nazwy domeny internetowej - LLCInvest.ru.Brytyjscy dziennikarze podkreślają, że korespondencja mailowa pochodzi z września ubiegłego roku. Można w niej przeczytać o problemach biznesowych omawianych przez osoby odpowiadające za zarządzanie poszczególnymi podmiotami.Skalę całego systemu powiązań, a co za tym idzie, majątku Putina w dobitny sposób obrazuje raport Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP) i rosyjskojęzycznego serwisu informacyjnego Meduza, który jest owocem trwającego niemal rok śledztwa. Co niezwykle ciekawe, zidentyfikowano aż 86 firm oraz organizacji non-profit, które wydają się być powiązane.
Jarosław Jakimowicz to jedna z najbardziej kontrowersyjnych, a także bezczelnych osób w polskim show-biznesie. Od wielu lat nie stroni od licznych afer, a także bulwersującego zachowania. Tym razem na celowniku prezentera TVP znalazł się Michał Sosnowski, były radny PSL i działacz samorządowy z Płocka. Celebryta w niezwykle wulgarny sposób napisał do niego za pośrednictwem mediów społecznościowych. To, co zrobił później, pokazuje, że klasy i rozumu nie można kupić za żadne pieniądze.Mówisz Jarosław Jakimowicz, myślisz człowiek-afera, a także nadęty celebryta, szukający atencji na każdym kroku. Prezenter TVP już od wielu lat skupia uwagę większości serwisów plotkarskich, nierzadko znajdując się na pierwszych stronach gazet. Znany aktor, który w latach 90. cieszył się ogromną popularnością, w zabójczym tempie "rozmienia swoją karierę na drobną", stając się obiektem antypatii zdecydowanej większości społeczeństwa. Jego nadmierna pewność siebie, objawiająca się ogromną bezczelnością, jest podparta faktem zatrudnienia w TVP, gdzie jest jedną z najjaśniejszych gwiazd. Od sierpnia 2020 r. prowadzi znany program publicystyczny "W kontrze", otwarcie pokazując swoje przywiązanie do prawej strony politycznej sceny.Niestety, ale bardzo eksplozywnie wyraża swoje poglądy, nierzadko wulgarnie atakując swoich otwartych przeciwników. Jednym z nich jest były radny Płocka, Michał Sosnowski, z którym kilkukrotnie kłócił się w mediach społecznościowych. Jednak tym razem przekroczył granicę taktu, wykorzystując cios "poniżej pasa".Były samorządowiec za pośrednictwem Twittera zdecydował się na ujawnienia wiadomości, którą otrzymał od bezczelnego prezentera TVP. Jak można się spodziewać, jej treść jest niezwykle bulwersująca, a także kwestionuje ona pewien poziom intelektualny autora. Co Jakimowicz miał na myśli? Zapewne on sam nie odpowiedziałby na to pytanie.- Widziałeś swój profil? Ten nos masz jak diabeł k***" - można przeczytać we wpisie.#Jakimowicz do mnie napisał (trzymając swój stały poziom), ale nie miał ochotę na ripostę, bo od razu mnie zablokował... 🫣😂 pic.twitter.com/dH5dPA6n0q— Michał Sosnowski (@mich_sosnowski) June 20, 2022 Sosnowski chciał zareagować na wiadomość Jakimowicza, ale został pozbawiony takiej możliwości. "Sprytny" prezenter zdecydował się na momentalne zablokowanie byłego radnego, przez co nie miał on możliwości jakiejkolwiek odpowiedzi.
Przerażający incydent na jednym z odcinków autostrady A1 w województwie śląskim. Na wysokości Piekar Śląskich doszło do zderzenia dwóch ciężarówek oraz samochodu osobowego. Niestety, ale mniejszy pojazd został kompletnie zniszczony, a kierująca nim kobieta nie miała najmniejszych szans na przeżycie. Policjanci ustalają szczegółowe okoliczności tej tragedii.Do tego strasznego zdarzenia doszło w poniedziałek 20 czerwca w godzinach popołudniowych na jednym z odcinków autostrady A1. Na wysokości Piekar Śląskich zderzyły się dwa samochody ciężarowe oraz osobówka. Niestety, ale siła zderzenia była tak duża, że z forda praktycznie nic nie zostało. Kierująca nim kobieta zginęła w straszliwych okolicznościach.Informacje o jej śmierci przekazał dyżurny Wydziału Ruchu Drogowego komendy wojewódzkiej w Katowicach. W rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślił, że osobówka znalazła się pomiędzy dwiema ciężarówkami.
Jarosław Kaczyński ogłosił, że nie jest już częścią aktualnego rządu. Najpopularniejszy polityk w naszym kraju przekazał, że jego rezygnacja została przyjęta przez premiera Mateusza Morawieckiego, a także prezydenta RP, Andrzeja Dudę. W rozmowie z PAP podkreślił, że funkcję wicepremiera przejmie szef Ministerstwa Obrony Narodowej, Mariusz Błaszczak. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Jarosław Kaczyński jest jedną z najbardziej znanych osób polskiej sceny politycznej. Przez długie lata działalności dla naszego kraju zaskarbił sobie wielu krytyków, jak również zwolenników, którzy z wręcz maniakalnym oddaniem bronili jego osoby, a także podejmowanych decyzji. Kaczyński w rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślił, że podjął decyzję dotyczącą jego roli w aktualnym rządzie. Pytany przez dziennikarzy, czy już podjął decyzję o tym, kiedy opuści Radę Ministrów, odpowiedział w zaskakujący sposób.- Już w tej chwili nie jestem w rządzie - brzmiały słowa znanego polityka, który poinformował, że złożył wniosek o odwołanie na ręce zarówno premiera, jak i prezydenta Andrzeja Dudy.Jak można się spodziewać, szef Prawa i Sprawiedliwości był niezwykle zadowolony ze swojej kadencji w rządzie. Zaznaczył, że udało się mu wykonać plan, który sobie zakładał. - Nie będę ukrywał, że w tym planie nie było wojny, choć był on przygotowywany na ewentualność wojny. Sądzę, że w tym czasie zapadły te najważniejsze decyzje odnoszące się do tego, by Polska uniknęła bardzo trudnego losu. Chcemy się na tyle zbroić, aby ewentualny atak na nasz kraj był całkowicie nieracjonalnym przedsięwzięciem - podkreślił Kaczyński. Dla wielu politycznych oponentów szefa PiS takie słowa nie mają żadnego odzwierciedlenia w praktyce. Warto nadmienić, że niektóre decyzje polityka z Żoliborza były mocno kontrowersyjne, zakrawające nawet na granice totalnego absurdu.
Do niebywałej tragedii doszło w niedzielne popołudnie nad jeziorem Orawskim na Słowacji. Według lokalnych mediów 17-letni mieszkaniec powiatu nowotarskiego próbował przepłynąć zatokę, jednak w pewnym momencie zniknął pod wodą. Pomimo przeprowadzonej reanimacji nie udało się go uratować. Dramatyczny incydent miał miejsce w niedzielę 12 czerwca tuż za naszą południową granicą, na terenie Słowacji. 17-letni Polak wybrał się wraz z rodziną i przyjacielem nad Jezioro Orawskie, by skorzystać z niezwykle sprzyjającej pogody.W pewnym momencie 17-latek wraz z kolegą zdecydował się przepłynąć zatokę. Niestety, ale nie zrealizował tego założenia, ponieważ w pewnym momencie zniknął pod wodą i już się nie wynurzył.Jak relacjonowały lokale media, chłopak znajdował się powierzchnią przez kilkadziesiąt minut. Na miejsce zadysponowano służby medyczne, które podjęły heroiczną próbę reanimacji. Niestety, ale pomimo wysiłków medyków, życia młodego mężczyzny nie udało się uratować.
Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zadeklarował, że jego resort "nigdy nie dotknie wieku emerytalnego". w odpowiedzi na pytanie o potencjalne podniesienie wieku emerytalnego jako warunku KPO. Dodał również, że efektywny czas pracy to nie wiek przejścia na emeryturę.W poniedziałek 13 czerwca szef resortu rozwoju i technologii Waldemar Buda był gościem audycji emitowanej na antenie Radia Zet. W czasie rozmowy został zapytany o jeden z warunków KPO, czyli podniesienie wieku emerytalnego. W odpowiedzi przekazał, że "nie ma takiego postulatu".- Nie ma postulatu podniesienia wieku emerytalnego. Zapis o efektywnym wieku emerytalnym to stworzenie możliwości i zachęt do tego, żeby po osiągnięciu tego wieku, nadal pracować - podkreślił. Szef resortu rozwoju i technologii podkreślił, że Krajowy Plan Odbudowy przewiduje podniesienie efektywnego wieku emerytalnego, a nie ustawowego wieku przechodzenia na emeryturę.Poinformował również, że efektywny czas pracy to nie wiek przejścia na emeryturę. Podniesienie efektywnego wieku emerytalnego jest równoznaczne ze stworzeniem możliwości, by po osiągnięciu tego wieku pracować.
Zamykanie w klatkach, przywiązywanie do łóżek, regularne bicie, a także wyzwiska. W taki sposób - zdaniem dziennikarzy WP - swoich niepełnosprawnych podopiecznych miały traktować siostry zakonne i świeccy pracownicy ośrodka pomocy społecznej w Jordanowie koło Krakowa. Sprawą zainteresował się sam Zbigniew Ziobro, który przekazał, że trzeba wyjaśnić wszelkie okoliczności tej bulwersującej sprawy.Dantejskie sceny miały mieć miejsce w DPS w Jordanowie w okolicach Krakowa. Z ustaleń ogólnopolskich mediów wynika, że przez wiele lat zarówno siostry zakonne, jak i świeccy pracownicy ośrodka mieli znęcać się nad osobami z niepełnosprawnością intelektualną.Jako pierwsi skandaliczne przypadki znęcania się nad dziećmi opisali dziennikarze Wirtualnej Polski, którzy dotarli do relacji byłych pracownic ośrodka. Wynika z nich jasno, że siostry zakonne, które prowadziły DPS miały zamykać podopiecznych w klatce. W ich mniemaniu miała to być adekwatna kara za niegrzeczne zachowanie.Ośrodek miał być dosłownie "przesiąknięty" przemocą. Umieszczanie dzieci w klatce to dopiero początek "góry lodowej". Wiadomo, że w obiekcie przebywają osoby z różnym stopniem niepełnosprawności intelektualnej. Z pozoru bezpieczne miejsce, miało okazać się prawdziwym piekłem.- Jedna z sióstr dręczy podopiecznych fizycznie i psychicznie. Pewna dziewczynka została przez nią pobita, a także skopana na podłodze. Nie jest ona jedyną ofiarą "przemocowej" zakonnicy - przekazała w rozmowie z Wirtualną Polską jedna z byłych pracownik ośrodka. 💔Ta dziewczynka każdego wieczoru była na wiele godzin przywiązywana do łóżka. Jak pies do budy. Tak wyglądała rzeczywistość w domu zakonnic pod Krakowem. https://t.co/wTUpQ58dVM pic.twitter.com/UOorjHl6qt— Szymon Jadczak (@SzJadczak) June 13, 2022 - Wszystkie incydenty od dawna zgłaszane były siostrze dyrektor, jednak nie podejmuje ona żadnych działań. Kadra jest zastraszona, boi się siostry dyrektor i utraty prac - dodała.W placówce znajduje się 47 wychowanków. Dyrektorką ośrodka jest siostra Bronisława, ponadto pracują tam jeszcze dwie zakonnice. Kadrę uzupełniają osoby świeckie. Jak przekazali dziennikarze Wirtualnej Polski, bardzo częstą praktyką miało być przywiązywanie dzieci do łóżek. Dzieci mają być regularnie bite przez siostry zakonne, z kolei pracownicy świeccy rzekomo często stosują przemoc poprzez wykonywanie ich poleceń.
Sceny rodem z horroru rozegrały się w poniedziałkowy poranek w miejscowości Czerśl na Lubelszczyźnie. Na jednej z tamtejszych dróg doszło do potrącenia 4-letniej dziewczynki, która w pewnym momencie wybiegła z terenu jednej z posesji wprost pod koła ciężarówki. Kierowca nie zdążył wyhamować. Maleństwa nie udało się uratować.Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w poniedziałek 13 czerwca tuż przed godziną 7.30 w miejscowości Czerśl w powiecie łukowskim na Lubelszczyźnie. Ze wstępnych ustaleń miejscowej policji wynika, że kierujący samochodem ciężarowym marki MAN potrącił dziecko, które nagle wbiegło z posesji na jezdnię wprost pod koła pojazdu.Niestety, ale kierowca nie zdołał uniknąć potrącenia. Niestety, ale 4-latka w wyniku odniesionych obrażeń poniosła śmierć na miejscu.Za kierownicą samochodu ciężarowego, do której była dołączona przyczepa z emulsją asfaltową, siedział 49-letni mieszkaniec powiatu radzyńskiego. W chwili zdarzenia był trzeźwy.Tragedia w powiecie łukowskim😥4- letnia dziewczynka wybiegła na jezdnię wprost pod ciężarówkę.Do wypadku doszło dziś po godzinie 7.20 w miejscowości Czereśl. Droga wojewódzka nr 807 jest zablokowana. Policjanci zorganizowali objazdy. pic.twitter.com/zJvYpoKY03— Policja Lubelska 🇵🇱 (@PolicjaLubelska) June 13, 2022 W chwili obecnej lokalni funkcjonariusze ustalają szczegółowe okoliczności tego tragicznego zdarzenia. - Na miejscu wypadku czynności przeprowadzają policjanci pod nadzorem prokuratora - podkreślił oficer łukowskiej policji. W sprawie śmiertelnego wypadku wszczęto śledztwo, które ma ustalić dokładny przebieg i okoliczności tego tragicznego wypadku.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Tragedia w Karolewie, wśród poszkodowanych dzieci. Wezwano śmigłowiec LPRTotalne media tworzą "kontrrzeczywistość", nie chodzi o TVP. Jarosław Kaczyński udzielił mocnego wywiaduO której procesja w Boże Ciało 2022? Gdzie oglądać? Lista procesji i program TV Źródło: KPP Łuków / Goniec.pl
Życie prywatne Jarosława Kaczyńskie od wielu lat jest obiektem licznych spekulacji oraz domysłów. Bardzo mało osób może pochwalić się szeroko pojętą wiedzą na temat szefa Prawa i Sprawiedliwości. Na łamach Newsweeka pojawił się ciekawy artykuł ujawniający kilka niezwykle interesujących sekretów wicepremiera.W najnowszym wydaniu Newsweeka można przeczytać o Jarosławie Kaczyńskim, z tej innej, nieco bardziej intymnej strony. Temat podjęła znana dziennikarka Renata Grochal, która w swoim artykule ujawniła kilka ciekawostek na temat słynnego polityka. Rozpoczęła z "wysokiego c", pisząc, że boi się on "ludzi na ulicy, porażki z Tuskiem, a także utraty władzy". Podkreśliła jednak, że szczególnie bolesna, byłaby dla niego zdrada we własnych szeregach.W dalszej części artykuły opisała codzienny plan dnia prezesa. Tuż przy wyjściu z domu towarzyszy mu aż sześć osób z Biura Ochrony Rządu, mających zapewnić mu pełną ochronę. Co niezwykle ciekawe, sąsiedzi informują, że taki sam scenariusz występuje każdego dnia.
Europoseł Beata Kempa pokazała nowe zdjęcia nowego biura Solidarnej Polski. Wynika z nich, że może ono znajdować się na terenie jednego z kościołów. Wiele osób krytykuje wybór takiej lokalizacji, zamieszczając w sieci nieprzychylne komentarze. Okazuje się, że na stronie Solidarnej Polski nie znajduje się żadna wzmianka o lokalizacji jej nowego biura. Wiadomość przekazana przez Beatę Kempę o otwarciu biura Solidarnej Polski w Wałbrzychu wywołała gigantyczną lawinę komentarzy. Europoseł zamieściła na swoich Twitterze kilka zdjęć nowego miejsca pracy. Jedno z nich przedstawiało kościół, co komentujący odebrali w jednoznaczny sposób.Choć z postu opublikowanego za pośrednictwem Twittera to nie wynika, to zdjęcia pokazują, że siedziba polityków Solidarnej Polski może mieć miejsce na terenie kościoła św. Wojciecha Biskupa męczennika umiejscowionego przy ulicy Topolowej.- Uroczyste otwarcie biura Solidarnej Polski w Wałbrzychu, w którym uczestniczył również Pan Bogusław Szpytma - Wicewojewoda Dolnośląski. Dziękuję Wszystkim za przybycie i tak ciepłe przyjęcie - napisała znana europoseł Solidarnej Polski, dodając kilka zdjęć z sobotniego wydarzenia.Uroczyste otwarcie biura @SolidarnaPL w Wałbrzychu, w którym uczestniczył również Pan Bogusław Szpytma - Wicewojewoda Dolnośląski. Dziękuję Wszystkim za przybycie i tak ciepłe przyjęcie! Solidarni z @SolidarnaPL! 🇵🇱 pic.twitter.com/EO1JRGA0SK— Beata Kempa (@BeataKempa_MEP) June 11, 2022
Porażającego odkrycia dokonano na terenie województwa małopolskiego w miejscowości Krzczonów (powiat myślenicki). Tuż po ugaszeniu pożaru busa, strażacy znaleźli w środku zwęglone zwłoki. Z nieoficjalnych informacji przekazywanych przez ogólnopolskie media wynika, że to prawdopodobnie 18-letni mężczyzna, który zaginął dzień wcześniej. W poniedziałek (13 czerwca) około godziny 5.30 rano służby z powiatu myślenickiego otrzymały niepokojące zgłoszenie o palącym się busie stojącym na jednej z leśnych dróg w miejscowości Krzczonów. Na miejsce bardzo szybko zadysponowano kilka jednostek straży pożarnej, które przystąpiły do gaszenia pożaru. Jak się okazało, w spalonym busie znaleziono zwęglone zwłoki. Według nieoficjalnych doniesień ogólnopolskich mediów mogło dojść do morderstwa, a ofiarą miałby być zaginiony dzień wcześniej 18-latek.- Badane są wszystkie możliwe hipotezy. Nie wyklucza się wypadku, morderstwa lub samobójstwa - przekazał rzecznik KPP w Myślenicach Dawid Wietrzyk. Dodał również, że ciało znajduje się w tak złym stanie, że nie sposób określić zarówno płci, jak i wieku ofiary. Zwłoki odnaleziono w spalonym busie pasażerskim.
Jarosław Kaczyński w bardzo mocnych słowach skrytykował lidera opozycji Donalda Tuska. Szef Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do wypowiedzi byłego premiera na temat ukraińskiego zboża. Zarzucił mu, że gdy w grę wchodzi interes Polski, ten jest przeciw. - Bardzo często wówczas jego punkt widzenia jest zbieżny z rosyjską propagandą - ocenił wicepremier. Nie ulega wątpliwości, że tematy powiązane z okupowaną Ukrainą, były niezwykle często podejmowane w polskiej przestrzeni publicznej. Tym razem jednym z czołowych zagadnień jest kwestia ukraińskiego zboża. Lider Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do niej w miniony poniedziałek w czasie wizytacji jednego z gospodarstw rolnych na terenie Dolnego Śląska. Ustosunkował się do słów Donalda Tuska, a przede wszystkim w mocnych słowach skrytykował jego wypowiedź na temat aktualnej sytuacji. - Jest też niepokój związany z niespodziewaną przecież konkurencją, mówiliście państwo o kukurydzy, ale generalnie też zboża, z Ukrainy. Jest wojna, blokada portów i coraz więcej transportów idzie z Ukrainy przez Polskę do innych krajów, ale z punktu widzenia polskich rolników oznacza to, że część tych zbóż i kukurydzy będzie sprzedawana tutaj w Polsce po wyraźnie niższych cenach - powiedział lider Platformy Obywatelskiej.