Kierowcy bardzo często ignorują jeden z najważniejszych znaków drogowych. Mowa o tym, sygnowanym niepozorną nazwą D-42. Codziennie wiele osób bagatelizuje jego wskazanie, aczkolwiek niewielka grupa osób wie, że drastyczne "przeoczenie" może zakończyć się utratą uprawnień, a także wysokim mandatem. Nie od dziś wiadomo, że polskie drogi nie cieszą się opinią tych najbezpieczniejszych. Niestety, ale taki stan rzeczy jest spowodowany mentalnością polskich kierowców, którzy na każdym kroku ignorują obowiązujące przepisy ruchu drogowego. Jak można się spodziewać, nie stosują się do wskazań znaków drogowych, które jasno i klarownie informują, o tym jak zachowywać się na danym odcinku drogi. Wielu zmotoryzowanych zastanawia się, co tak naprawdę oznacza znak drogowy D-42. Informuje on nas o tym, że wjeżdżamy do terenu zabudowanego, w którym dozwolona prędkość – o ile inne znaki nie mówią inaczej – wynosi 50 km/h.Warto przypomnieć, że zniesiono przepis, który znosił to ograniczenie w godzinach nocnych, pozwalając kierowcom na szybszą jazdę z prędkością 60 km/h.Nie jest tajemnicą, że ten wskaźnik drogowy jest jednym z najczęściej ignorowanych przez kierowców. Niestety, ale sporo grono zmotoryzowanych nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, a także przykrych konsekwencji złamania jego wskazań. Z pozoru błahe przeoczenie może mieć fatalne konsekwencje.
Choć większość z nas miała okazję lecieć samolotem, to ci, którzy jeszcze się na to nie zdecydowali, po obejrzeniu nagrania raczej nie prędko zmienią zdanie. Polski samolot linii Enter Air lecący na Maderę miał trudności z lądowaniem.Silny wiatr kołysał potężną maszyną, ale ostatecznie pilotowi udało się bezpiecznie posadzić samolot na płycie lotniska. Nagranie lądowania zdobywa ogromną popularność w sieci.
Robert Lewandowski stał się bohaterem najgorętszego transferu w aktualnym oknie transferowym. Polski napastnik trafił do jednej z największych instytucji sportowych na świecie, z miejsca stając się największą gwiazdą. Choć sam transfer może być określany mianem topowego, o tyle działania marketingowe z nim związane zakrawają o granice absurdu. To, w jaki sposób klub z Katalonii przywitał kapitana reprezentacji Polski, oburzył wielu jego rodaków. "Duma Katalonii" zaliczyła wstydliwą wpadkę.FC Barcelona to jeden z tych klubów, do których chciałbym dołączyć niemal każdy piłkarz, zawodowo uprawiający tą piękną dyscyplinę sportu. Jak wiadomo, udaje się tylko nielicznym, a od soboty w tym elitarnym gronie znajduje się również Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski przez wiele lat rozwijał swój talent na boiskach Bundesligi, gdzie w kwestii strzelania goli, a także bycia "gwiazdą" nie miał sobie równych. Aktualnie przechodzi do klubu, który wychował wiele gwiazd światowego formatu, a także wciąż posiada je w swoich szeregach. O ile sam transfer można określić mianem hitowego, a samej Barcelonie należą się ogromne brawa, o tyle działania pionu marketingu oraz wideo, można pozostawić bez komentarza. To jest po prostu bolesna kompromitacja.
Przerażający incydent został zarejestrowany na jednej z amerykańskich tras w stanie Karolina Południowa. Na nagraniu uwiecznionym za pomocą kamerki samochodowej widać, jak kontener transportowy zsuwa się z naczepy ciężarówki, po czym spada na policyjny radiowóz.Nie jest żadną tajemnicą, że o ludzkim życiu decydują nawet najmniejsze detale. Jeden szczegół może przesądzić o niewyobrażalnej tragedii. Taki stan rzeczy jest szczególnie widoczny na drodze, gdzie prosty błąd, lub niekorzystne okoliczności mogą mieć fatalne konsekwencje.Porażający incydent miał miejsce na jednej z tras w amerykańskim stanie Karolina Południowa. Porywisty wiatr dosłownie zdmuchnął z naczepy TIR-a kontener transportowy, doprowadzając tym samym do groźnego wypadku.Ta niezwykła kolizja miała miejsce na moście międzystanowym 526, który przecina rzekę Wando w hrabstwie Charleston i łączy wyspę Daniels z pobliskim Mount Pleasant.Masywny ładunek z impetem spadł na radiowóz, który znajdował się poboczu. W wyniku zdarzenia pojazd został kompletnie zniszczony, a policjanci, którzy pełnili wówczas służbę byli w mocnych szoku. Funkcjonariusze mogli mówić o ogromnej dozie szczęścia, ponieważ wyszli z incydentu praktycznie bez szwanku.Lokalna policja poinformowała, że od razu po uderzeniu w ich pojazd, kontener zsunął się z mostu i wpadł do pobliskiej rzeki. Jazda autem podczas porywistego wiatru wymaga od kierowcy wzmożonej ostrożności. Gdy wyjeżdżamy w trasę warto skontrolować głębokość bieżnika i ciśnienie opon oraz stan zawieszenia. Gdy jesteśmy w drodze należy utrzymywać bezpieczną prędkość, w momencie wyjazdu z osłoniętego terenu na otwartą przestrzeń, należy niezwłocznie zwolnić. To istotna chwila, ponieważ wiatr "atakuje" samochód ze zdwojoną siłą. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Andrzej Duda rozpoczął wakacje w Juracie. Msza święta, zdjęcia i urlop, którego oficjalnie nie maWłaśnie ruszyły wypłaty od ZUS. Miliony Polaków dostaną łącznie 1,33 mld zł, trzeba złożyć wniosekNie żyje asp. Marcin Przygoda. 47-letni policjant zginął na służbie ratując mężczyznę Źródło: Goniec.pl
Iga Świątek to jedno z największych odkryć światowego tenisa ostatnich lat. Młoda Polka od dłuższego czasu dominuje na światowych kortach, pokazując swój olbrzymi potencjał, a także ogromną determinację, by zapisać się w historii tego pięknego sportu. Już za kilka dni w Krakowie dojdzie do towarzyskiego starcia liderki światowego rankingu WTA, z byłą tenisistką, a także chlubą polskiego sportu, Agnieszką Radwańską. Popularna "Isia" wypowiedziała się na temat Igi Świątek, a z jej ust padło wiele wymownych słów. Ostatnie miesiące w kobiecym tenisie stały pod znakiem niekwestionowanej dominacji Igi Świątek, która wskoczyła w buty Ashleigh Barty i przejęła koronę liderki światowego rankingu WTA. Choć ostatni Wimbledon nieco ostudził entuzjazm Polaków, młoda tenisistka z Raszyna w dalszym ciągu jawi się jako wieloletnia dominatorka, która podążając śladami Sereny Williams, może na nowo zdefiniować światowy tenis. Wiele cennych trofeów, a także okazała seria zwycięstw wywindowały Igę Świątek na sportowy szczyt, udowadniając, że ciężka praca, a także ogromne samozaparcie mogą być podstawą sportowego sukcesu. W chwili obecnej młoda mistrzyni zrobiła sobie krótką przerwę od tenisa, skupiając się na odpoczynku, a także przygotowaniu formy na dalszą część sezonu. Jak się okazuje, już niebawem wróci do gry, ponieważ za kilka dni weźmie udział w specjalnym turnieju charytatywnym zorganizowanym na rzecz Ukrainy. Warto nadmienić, że wydarzenie odbędzie się już w przyszłą sobotę na krakowskiej Tauron Arenie.W czasie eventu dojdzie do elektryzującego starcia dwóch, niekwestionowanych gwiazd polskiego tenisa. Teraźniejszość oraz przyszłość w objawiające się w osobie Igi Świątek zmierzą się z piękną przeszłością, którą uosabia uwielbiana Agnieszka Radwańska.Rodowita krakowianka przy okazji goszczenia na mistrzostwach Polski rozgrywanych w Bytomiu została zapytana o swoją następczynię. Głównym tematem były przyszłe turnieje rozgrywane na twardej nawierzchni.
Rząd pracuje nad nowym dodatkiem, który ma wesprzeć polskie rodziny. W dobie rosnących cen podstawowych produktów i surowców, świadczenie w wysokości trzech tysięcy złotych faktycznie może okazać się dla wielu Polaków na wagę złota.
Robert Lewandowski od kilku znajduje się na ustach niemal wszystkich kibiców światowej piłki nożnej. Polak zdecydował się na zmiany, dlatego dołączył do jednego z największych klubów na piłkarskiej mapie, FC Barcelony. Kapitan reprezentacji Polski został przywitany niezwykle ciepło przez społeczność kibiców "Dumy Katalonii", którzy uważają go za główną gwiazdę w nowej erze klubu. W związku z tym szczególną popularnością będzie się cieszyć się sprzedaż koszulek z jego nazwiskiem, za które kibice będą musieli zapłacić krocie. - Wreszcie tu jestem. Czuję się bardzo szczęśliwy, że zostałem piłkarzem Barcelony - powiedział Robert Lewandowski, tuż po przylocie do Miami, gdzie zawodnicy "Dumy Katalonii" przygotowują się do nowego sezonu. Po 8 długich latach w Bayernie, a łącznie 12 spędzonych w Bundeslidze, kapitan reprezentacji Polski zmienia otoczenie. Nie jest żadną tajemnicą, że ostatnie miesiące w stolicy Bawarii nie należały do idealnych. Mówi o tym sam zainteresowany, który w kilku zdaniach odniósł się do ostatnich tygodni, a także przywitał się z nowymi kibicami.- Ostatnie dni były dla mnie bardzo długie, ale w końcu umowa jest sfinalizowana i teraz mogę skupić się na nowym rozdziale w moim życiu, nowym wyzwaniu - rozpoczął swoją wypowiedź Lewandowski, zaznaczając, że był zmęczony przedłużającą się sagą transferową.- Zawsze byłem facetem, który chce wygrywać, nie tylko mecze, ale też trofea, więc mam nadzieję, że rozpoczniemy sezon od zwycięstw na drodze do tytułów i tak samo go zakończymy - przekazał ochoczo Polak, który do Barcelony przybył z łatką specjalisty od strzelania bramek.Nie ulega wątpliwości, że Lewandowski z marszu stanie się kluczowym elementem układanki Xaviego, który od lat ceni umiejętności Polaka. Nikt w stolicy Katalonii nie ukrywa, kto ma być czołowym punktem nowej drużyny.
Mateusz Morawiecki zareagował na transfer Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony. Polski premier za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych pogratulował kapitanowi reprezentacji Polski, a także życzył powodzenia na nowej drodze życia. To jak nazwał byłego piłkarza Bayernu, zaskoczyło wielu fanów. Wpis premiera zrobił prawdziwą furorę w sieci. Saga transferowa z udziałem Roberta Lewandowskiego trwała już od dłuższego czasu. Reprezentant Polski był niezadowolony z ostatnich miesięcy w Bayernie Monachium, dlatego zdecydował się na zmianę otoczenia. Jego wybór padł na urokliwą Barcelonę, gdzie będzie mógł rozwinąć się czystko piłkarsko, jak i wieść udane życie w niezwykle pięknym mieście.Polak wymusił transfer na działaczach Bayernu, ponieważ nie czuł odpowiedniego wsparcia, jak również szacunku do jego osoby. To wszystko znalazł w Katalonii, ponieważ ludzie prowadzący "Blaugranę" od kilku miesięcy byli mocno zdeterminowani, by piłkarz zasilił ich szeregi. Ostatecznie w sobotę 16 lipca transfer udało się zrealizować, a sam Robert trafił do ligi hiszpańskiej, która jak sam mówił, jest jedną z jego ulubionych. Tuż po ogłoszeniu transakcji, zawodnik podkreślił, że marzył o tym, aby kiedyś zagrać w słynnej La Lidze. Były gwiazdor Bayernu dołączył już do zespołu, który swoje przedsezonowe przygotowania zainaugurował na amerykańskiej ziemi, a dokładnie w Miami. 33-latek przeszedł już oficjalne testy medyczne, a ostatnim krokiem pozostaje prezentacja. Jak można się spodziewać przyciągnie ona rzeszę kibiców, którzy będą chcieli zobaczyć swojego nowego napastnika.
Dziennikarz TVP opluty przez nieznanego mężczyznę. W stronę ekipy Telewizji Polskiej poleciała również butelka. Sprawą zajęła się policja i poszukuje agresorów. Stacja Jacka Kurskiego wzięła sprawy w swoje ręce i apel o pomoc w ustaleniu tożsamości sprawców powiązała z... tak, Donaldem Tuskiem i opozycją.TVP nie przepuści żadnej okazji do uderzenia w Donalda Tuska i kreowania jego wizerunku jako antychrysta, który pojawił się w Polsce, by siać spustoszenie i zamęt. Dziennikarze Jacka Kurskiego mieli przekonać się o tym na własnej skórze.Stołeczna policja poszukuje agresywnych mężczyzn, którzy zaatakowali ekipę TVP. Podobnie, jak w przypadku ostatniego aktu wandalizmu w biurze poselskim PiS, karygodne zachowanie to efekt degeneracji sianej przez Donalda Tuska.
Władimir Putin już od dłuższego czasu znajduje się na celowniku światowych mediów. Niemal każda jego decyzja jest rozkładana na czynniki pierwsze i analizowana przez światowej klasy ekspertów. Tym razem zainteresowanie analityków oraz polityków wzbudził niezwykle perfidny plan dyktatora, który zakłada skuteczne uderzenie w europejskich oponentów. Niestety, ale również Polacy mogą odczuć na własnej skórze gniew szalonego przywódcy.Nie ulega wątpliwości, że konsekwencje wojny na Ukrainie odczuli wszyscy. Europejscy politycy na każdym kroku szukają skutecznego rozwiązania, które pomoże wyjść z impasu, a przede wszystkim będzie chronić interesy wszystkich członków Wspólnoty. Wiele państw szuka optymalnych rozwiązań, które będą w stanie przeciwdziałać potencjalnemu gniewowi Putina, aczkolwiek jest to niezwykle żmudne i złożone zadanie. Niestety, ale w opinii ekspertów musi przygotować się na wymagającą zimę.Wszystko przez fakt, że jakiś czas temu przywódcy państw europejskich jednoznacznie potępili agresję rosyjską, a Unia Europejska nałożyła na Rosję szereg sankcji. W ich wyniku nie można importować ropy naftowej, węgla, żelaza, niektórych nawozów i alkoholu.W niedługiej perspektywie czasu wiele państw chce odejść od rosyjskiej ropy oraz gazu, znajdując nowych partnerów, albo korzystając z nowych źródeł energii odnawialnej.Nagłe i zdecydowanie ograniczenie importu rosyjskich surowców to broń obosieczna. Z jednej strony ograniczyła przychody Rosji, ale stworzyła ogromny problem dla całej Unii, jeśli chodzi o działanie w zakresie energetyki. W szczególnie trudnej sytuacji znalazły się kraje mocno uzależnione od rosyjskiego gazu.
W niedzielne popołudnie w jednej z miejscowości położonej w województwie wielkopolskim doszło do fatalnego incydentu. 3-letni chłopiec potrzebował pilnej pomocy, po tym, jak poparzył się w czasie zabawy. Na miejsce zadysponowano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, za którego pomocą poszkodowane dziecko zostało przetransportowane do najbliższej placówki medycznej. Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielne popołudnie 17 lipca w wielkopolskiej miejscowości Mlecze (powiat słupecki). Chwila nieuwagi zakończyła się fatalnym incydentem, w wyniku którego ucierpiał malutki chłopiec. Na miejsce bardzo szybko zadysponowano służby ratunkowe, które niezwłocznie przystąpiły do niezbędnych działań. Ze wstępnych informacji przekazanych przez lokalnych strażaków wynika, że do incydentu doszło w czasie zwykłej zabawy. Dziecko najprawdopodobniej poparzyło się czynnikiem chłodniczym ze starej lodówki. Wiele wskazuje na to, że chodzi o amoniak.Niestety, ale wypadek okazał się bardzo poważny. Chłopiec miał poparzoną twarz, aczkolwiek nie stracił przytomności. W momencie przybycia służb ratunkowych był w pełni świadomy, tego, co się stało.Niezbędnej pomocy udzieliła mu załoga pogotowia ratunkowego, aczkolwiek stan chłopca był na tyle poważny, że został on przekazany ekipie Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, która przetransportowała go do szpitala w Poznaniu.Lokalni funkcjonariusze wciąż badają szczegółowe okoliczności tego zdarzenia.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Jarosław Kaczyński zareagował na konflikt z KE. Prezes się nie hamował. "Koniec tego dobrego"Kolejny kurek do zakręcenia. KE zaapeluje do Wspólnoty, na horyzoncie kolejny kryzysWiększe pieniądze za wywóz śmieci, od stycznia szykują się zmiany. Rząd dał zielone światło Źródło: WTK.pl / Goniec.pl
Jarosław Kaczyński w ostatnim czasie intensyfikował swoje wyborcze starania i postanowił ruszyć w Polskę, by przekonać jej mieszkańców, że jego partia jest w stanie rządzić przez kolejną kadencję. W miniony piątek spotkał się z wyborcami w Płocku, gdzie jedna z uczestniczek zadała mu niewygodne pytanie o inflacje. Odpowiedź lidera PiS stała się hitem sieci.Ostanie miesiące nie rozpieszczają Polaków, a sytuacja wewnątrz kraju nie należy do najlepszych. Szalejąca inflacja, a co za tym idzie postępująca drożyzna to jedne z głównych problemów, dotykających polskie rodziny.Jedno z pytań, które zostały zadane w piątek w Płocku dotyczyło właśnie kwestii inflacji. Niewygodne pytanie w sprawie w tej sprawie zadała 12-latka. Odpowiedź Jarosława Kaczyńskiego zdziwiło niemal wszystkich. Z ust prezesa padły zaskakujące słowa.Szef partii rządzącej bez chwili zawahania odpowiedział na to nurtujące pytanie. Polityk nie miał wątpliwości, co odpowiada za taki, a nie inny stan rzeczy. - Mniej więcej w jednej czwartej to jest COVID-19 i tarcze antycovidowe. Natomiast cała reszta to jest putinflacja – ogromny wzrost cen surowców, usług i ogromne braki na rynku, przerwanie łańcuchów dostaw - zaznaczył lider PiS.
W ostatnim czasie można zaobserwować widoczne ochłodzenie relacji na linii Mateusz Morawiecki - Zbigniew Ziobro. Kilka dni temu minister sprawiedliwości zaatakował premiera, zarzucając mu brak skuteczności w rozmowach z unijnymi partnerami. Na odpowiedź szefa rządu nie trzeba było długo czekać. W czasie sobotniej wizyty w Ostrowicach nie zostawił na partyjnym koledze suchej nitki.Ostatnie tygodnie stoją pod znakiem licznych kłótni w obrębie Prawa i Sprawiedliwości. Fakt napiętej sytuacji zaobserwował prezes partii Jarosław Kaczyński, który w mocnych słowach uderzył w wichrzycieli i zażądał, by odłożyli spory na bok i skupili się na swojej pracy. W rządzie trwa natomiast spór o kształt reformy sądownictwa, a także regulacje stosunków z Unią Europejską. Wiele osób zarzuciło premierowi, że ten nie jest skuteczny w swoich rozmowach, a także działaniach na arenie europejskiej.Zwolennicy Zbigniewa Ziobry krytykują m.in. nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, likwidującą Izbę Dyscyplinarną, a także ustanawiającą w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. W opinii pozostałych frakcji PiS, takie rozwiązanie jako jedyne daje możliwość wypłaty Polsce środków z KPO.Taki scenariusz nie podoba się Zbigniewowi Ziobro, który w publicznych sposób zaatakował premiera Mateusza Morawieckiego.- Pan premier sam musi zadać sobie pytanie na pewno, czy jest skuteczny, jeżeli chodzi o jego relacje z UE, bo na to pytanie będą odpowiadać też wyborcy. Spór z premierem Morawieckim Solidarnej Polski i mój, toczony w gabinetach rządowych, ale też częściowo przebijający się do mediów, jest znany wszystkim - przekazał minister sprawiedliwości, będąc uczestnikiem dyskusji w "Gościu Wydarzeń".Na odpowiedź szefa rządu nie trzeba było długo czekać. Mateusz Morawiecki nie gryzł się w język i podczas spotkania wyborczego w Ostrowicach, w mocnych słowach uderzył w Zbigniewa Ziobro.- Do tego należałoby taki krótki wstęp poczynić. Suwerenność Polski mierzy się silną gospodarką, silną armią i siłą sojuszy, a nie siłą tupania w podłogę albo krzyczeniem, bez dyskusji z innymi. Bo tak tworzy się tylko mur, który do niczego nie prowadzi - podkreślił Morawiecki.
Władimir Putin podjął ważną decyzję dotyczącą dalszych działań na terenie okupowanej Ukrainy, a także sytuacji wewnątrz Rosji. W ostatnich dniach bezduszny dyktator podpisał szereg ustaw, które wprowadzą kraj w "tryb wojenny". Rosyjska armia zakończyła również przerwę operacyjną i szykuje się do dalszej ofensywy na Donbas. Eksperci zaznaczają, że po Federacji Rosyjskiej można spodziewać się najgorszego. Jak informują ukraińskie służby, 10-dniowa przerwa operacyjna armii rosyjskiej jest już melodią przeszłości, a tamtejsze wojska szykują się do dalszej ofensywy na okupowanych terytoriach. Jest to pokłosiem decyzji Władimira Putina, który ponownie wprowadził Rosję w wojenny tryb. Tym razem jego decyzja odnosiła się do działania wielu aspektów jego państwa, których funkcjonowanie miało bezpośrednie przełożenie na efektywność machiny wojennej. Prezydent Rosji postanowił podpisać aż 100 ustaw, które mają wzmocnić kraj podczas prowadzenia działań wojennych. Decyzja dyktatora oznacza spore ograniczenia dla pracowników i zmiany w sposobie informowania o stanie rosyjskiej gospodarki. Rosyjski rząd bez żadnych przeszkód będzie mógł zlecać zakładom pracę zarówno w nocy, jak i dnie wolne od pracy i święta. Sterty dokumentów, które mają zwiększyć efektywność całego kraju, zostały podpisane w miniony czwartek. Dzięki "dekretom Putina" sytuacja pracowników na terenie Federacji Rosyjskiej znacznie się pogorszy. W praktyce staną się oni "niewolnikami własnych przedsiębiorstw". - Będzie można im skrócić wakacje, będą musieli wrócić do pracy i wykonywać swoje zadania w trybie wojennym - mówiła w programie "Newsroom WP" prof. Agnieszka Legucka, PISM, Uczelnia Vistula.Jak można się spodziewać, tamtejsze społeczeństwo niechętnie chce zgodzić się na wprowadzone zmiany, ponieważ odbiją się one na ustawowy czas pracy. Wielu Rosjan patrząc na działania Putina, obawia się powszechnej mobilizacji.
Fatalny incydent podczas obchodów Święta Narodowego Francji. Zwykły pokaz fajerwerków w jednym z miast w zachodniej części kraju nagle zamienił się koszmar. Doszło do potężnej eksplozji, w wyniku której zginęli 7-letni chłopiec i jego 24-letnia siostra. W mediach społecznościowych udostępniono wstrząsający materiał w miejsca tragedii. Widok dosłownie mrozi krew w żyłach. Dramat w trakcie celebrowania Święta Narodowego Francji. W czwartek 14 lipca tuż po godz. 23:00 w pobliżu stadionu w miejscowości Cholet doszło do przerażającego incydentu. Zebrany tłum podziwiał pokaz fajerwerków, gdy nagle doszło do potężnej eksplozji sztucznych ogni. Ludzie w panice szukali bezpiecznego schronienia, by móc uniknąć kontaktu z materiałami pirotechnicznymi. Niestety, ale młode rodzeństwo nie zdołało uniknąć obrażeń i zginęło w porażających okolicznościach. Obrażenia 7-letniego chłopca oraz jego 24-letniej siostry okazały się zbyt poważne.
Ostatnie dni nie oszczędzają Donalda Tuska. Lider PO nie ma dobrej prasy, a w dobitny sposób świadczą o tym liczne incydenty, które miały miejsce w przeciągu kilkudziesięciu ostatnich godzin. Najpierw został wygwizdany w Świdnicy, a w czasie wieczornego spotkania z mieszkańcami Dzierżoniowa pod jego adresem padło wiele nieprzychylnych słów. Były premier się nie załamał i przyjął nietypowy zakład. Donald Tusk to jedna z najjaśniejszych person polskiej sceny politycznej. Lider opozycji ponownie chce poczuć smak władzy, dlatego zdecydował się powrócić do rodzimej polityki. Jego głównym celem jest detronizacja Prawa i Sprawiedliwości i odzyskanie swojej politycznej tożsamości. Może się okazać, że będzie to niezwykle wymagające, wręcz żmudne zadanie. Wielu Polaków nie pała sympatią do byłego premiera, a niechęć do jego osoby wzmacnia agresywna narracja partii rządzącej, a także publicznej telewizji, która wykorzystuje niemal każdą okazję, by dopiec liderowi PO. Do niebywałych incydentów z udziałem byłego premiera doszło w Świdnicy (gdzie został wygwizdany), a także w Dzierżoniowie, gdzie zgromadzony tłum miał sporo wątpliwości, zarówno do programu wyborczego, jak i obietnic opozycji. W trakcie spotkania z mieszkańcami usłyszał, że opowiada bajki" i "więcej niż 20 proc. nie przekroczy". Polityk nie wytrzymał i w odpowiedzi na zarzuty tłumu przyjął specjalny zakład.Lider PO rozpoczął swoje wystąpienie od tradycyjnego nakreślenia sytuacji wewnątrz kraju, nawiązując do pytania, kiedy w naszym kraju pojawi się waluta euro. - Opinia publiczna jest podzielona. W parlamencie mamy partię rządzącą, która wygrała wybory i jest przeciwna wejściu do strefy euro. Prezes Kaczyński (...) mówi, że może ok, ale wiadomo, że do tego nie dojdzie za naszego życia - wskazał Tusk. Były premier podkreślił, że politycy PiS, jak i wielu Polaków podchodzi sceptycznie do wprowadzenia tej waluty w naszym kraju. Dodał, że wiele osób opowiadało nieprawdę na temat euro, że jest ono niekorzystne, a także może zrujnować Polskę. Lider opozycji zaznaczył, że podobne opinie pojawiały się w innych krajach, gdzie wprowadzano euro. Przytoczył przykład Słowacji, a także Litwy. Nagle jeden z mieszkańców Dzierżoniowa zarzucił Tuskowi niebywałą rzecz. "Pan bajki odpowiada" można było usłyszeć w czasie spotkania.
W czwartek przed południem w Winnicy na Ukrainie doszło do rosyjskiego ostrzału, który pozbawił życia wiele osób. Wśród ofiar znalazła się zaledwie kilkuletnia dziewczynka, która tuż przed wstrząsającym atakiem wyszła ze swoją mamą na zajęcia dodatkowe. 4-latka nie miała najmniejszych szans na przeżycie. Jej matka walczy o swoje życie w lokalnym szpitalu.Już od dłuższego czasu trwa bestialska agresja Rosji na terytorium Ukrainy. Niestety, ale w wyniku działań armii Władimira Putina zginęło już wielu bezbronnych ludzi, którzy nie byli w stanie obronić się przed licznymi atakami. Ofiarami ostatniego bombardowania Winnicy padły 4-letnia Liza, a także jej mama Irina Dmitriewa, które w momencie ataku znalazły się w jego epicentrum. Wiadomo, że opuściły swoje miejsce zamieszkania przed godziną 10:00, aby zdążyć na zajęcia dodatkowe, na które uczęszczała kilkulatka. Niestety, ale jakiś czas później doszło do ogromnej tragedii.
Politycy od pewnego czasu edukują nas, w jaki sposób można poradzić sobie z szalejącą drożyzną, "putinflacją" i ogólnym wzrostem kosztów życia. Są przy tym tak skuteczni, że sam rozważam porzucenie pracy, bo żyć da się właściwie za darmo.
W ostatnim czasie nasilają się bezprecedensowe ataki oszustów, którzy za wszelką cenę chcą wyłudzić niezbędne dane umożliwiające korzystanie z bankowości elektronicznej. Podszywają się po znaną spółkę energetyczną obsługującą miliony Polaków. Grupa poinformowała o fałszywych mailach i smsach, które są kierowana do sporego grona klientów. Eksperci apelują, by nie klikać podejrzanych linków.W ciągu ostatnich kilku lat jesteśmy świadkami pokaźnego rozwoju cyberprzestępczości, przez co Polacy regularnie padają ofiarami bezprecedensowych oszustw. Hakerzy tworzą strony, które mają przypominać znane media społecznościowe jak Facebook. Podają się też za instytucje bankowe oraz znane marki.Znana grupa Enea ostrzega swoich klientów przed bezczelnymi oszustami, którzy będą chcieli wyłudzić ich dane. Mają oni rozsyłać fałszywe maile oraz wiadomości SMS. To właśnie za ich pomocą próbują wyłudzić dane potrzebne do korzystania z bankowości elektronicznej.Grupa niezwłocznie zareagowała na problem z oszustami, ostrzegając swoich klientów przed ich działaniem. Spółka energetyczna wydała w tej sprawie specjalny komunikat. - Klienci Enei informują o otrzymywaniu podejrzanych wiadomości SMS i e-maili, w których oszuści podszywają się pod sprzedawców energii, próbując wyłudzić pieniądze, dane osobowe lub bankowe. Enea apeluje o ostrożność i prosi klientów o zgłaszanie otrzymywanych fałszywych informacji - poinformowało biuro prasowe spółki. Enea apeluje do swoich odbiorców o szczególną ostrożność, a przede wszystkim o nieklikanie w podejrzane linki, a także niewpłacanie pieniędzy na numery kont rozsyłanych w fałszywych wiadomościach e-mail i SMS.
W czwartek, 14 lipca br., w płockim szpitalu wybuchł Pożar. Trzy czwarte dachu nad oddziałem zakaźnym uległo spaleniu bądź nadpaleniu. Straty będą więc duże. Przyczyną pożaru były prawdopodobnie prowadzone właśnie w budynku prace remontowe.
Potworny wypadek miał miejsce na jednej z tras w województwie małopolskim. W miejscowości Tęgoborze w powiecie nowosądeckim, rozpędzona ciężarówka wypadła z drogi i wylądowała w rowie. Moment wypadku został uchwycony przez kamerę monitoringu, umiejscowioną na jednym z pobliskich budynków. Chwila nieuwagi, brawura, a także pośpiech to jedne z głównych czynników odpowiadających za fatalne incydenty na polskich drogach. Do połączenia wyżej wymienionych aspektów doszło na jednej z małopolskich dróg w powiecie nowosądeckim. W miejscowości Tęgoborze miał miejsce kuriozalny wypadek, który wstrząsnął lokalną społecznością.Nagranie przedstawiające moment zdarzenia zostało opublikowane ku przestrodze przez lokalną jednostkę OSP. Do zdarzenia doszło we wtorek 12 lipca na drodze krajowej nr 75 w powiecie nowosądeckim. Kierowca ciężarówki bardzo się spieszył i wszedł w zakręt z niebezpieczną prędkością. Jak się okazało, ta decyzja słono go kosztowała, ponieważ pojazd wraz z przyczepą wypadł z drogi i zakończył swoją jazdę w przydrożnym rowie.
Porażającego odkrycia dokonano w lesie białuckim w okolicach Działdowa. Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu odnalazła dwa masowe groby z czasów II wojny światowej. Wiadomo, że pochowano w nich ponad 8 tysięcy więźniów obozu Soldau. Na miejscu ujawniono kilkanaście ton ludzkich prochów. O fakcie odnalezienia masowych grobów ulokowanych w lesie białuckim poinformował prezes IPN dr Karol Nawrocki, który przybył na miejsce pochówku tysięcy ofiar. - Dokonano tu przerażającego porzucenia szczątków ludzkich, mniemamy, że były to w większości ofiary obozu KL Soldau - przekazał prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Dodał, że jeszcze nie wiadomo, czy szczątki ofiar zostaną przeniesione na cmentarz w Działdowie, gdzie spoczywają ciała innych ofiar obozu. Możliwe, że szczątki już na zawsze pozostaną w lesie białuckim, gdzie zostaną odpowiednio upamiętnione. Warto podkreślić, że odkrycia dokonał naczelnik gdańskiego pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej. Na miejscu pracował wraz z grupą specjalistów z zakresu archeologii i antropologii pod kierunkiem dr. hab. Andrzeja Ossowskiego z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Do porażającego odkrycia doszło w jednym z mieszkań w Brzegu na Opolszczyźnie. Pewien mężczyzna już od dłuższego czasu mieszkał z rozkładającymi się zwłokami. Policje wezwali zaniepokojeni sąsiedzi, którzy nie mogli niewyobrażalnego smrodu, który wydobywał się z wnętrza mieszkania na klatkę schodową. Miejscowa policja prowadzi szczegółowe dochodzenie, które wyjaśni okoliczności tego zdarzenia.Widok rodem z horroru będzie nękał śledczych z województwa opolskiego jeszcze przez dłuższy czas. To, co zastali w jednym z mieszkań w Brzegu, dosłownie mrozi krew w żyłach.Jeszcze przed przyjazdem służb, do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brzegu zgłosili mieszkańcy jednego z bloków przy ulicy Jerzego. Zaniepokojeni sąsiedzi zgłosili, że z jednego z mieszkań wydobywa się niewyobrażalny fetor, który jest nie do wytrzymania. Do akcji bardzo szybko wkroczyli policjanci, którzy weszli do wskazanego lokalu. W czwartek 14 lipca Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu poinformował, że w jego wnętrzu ujawniono zwłoki mężczyzny w stanie znacznego rozkładu.
Andrzej Duda podpisał długo wyczekiwaną ustawę wprowadzającą wakacje kredytowe. W praktyce oznacza to aż do 8 miesięcy bez spłaty rat kredytowych, co w znacznym stopniu wspomoże budżet tysięcy polskich rodzin. Ustawa wydłuża również okres obowiązywania tarcz antyinflacyjnych do 31 października. Nowe przepisy wejdą w życie po 14 dniach od ich ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.Wszyscy Polacy, którzy są w trakcie spłacania kredytu, odetchnęli z ulgą. Prezydent Andrzej Duda zdecydował się podpisać specjalną ustawę dotyczącą wakacji kredytowych. Dla kredytobiorców oznacza to do nawet 8 miesięcy bez spłaty rat kredytowych: po dwa miesiące w trzecim i czwartym kwartale 2022 r. i po miesiącu w każdym z czterech kwartałów 2023 r. Zmiany oznaczają odroczenie rat kapitałowych oraz odsetek na określony ustawą okres. Warto podkreślić, że nie oznacza ona całkowitego zwolnienia z kredytu. Ustawa została podpisana w czwartek 14 lipca w Belwederze. Prezydent Andrzej Duda podkreślił, że "nie była to łatwa ustawa", ponieważ została uchwalona w niezwykle trudnych czasach.
Najbliższe miesiące będą niezwykle ciężkie dla milionów Polaków. Oprócz napiętej sytuacji międzynarodowej, głównym problem społeczeństwa jest szalejąca drożyzna. Widać ją nie tylko na sklepowych pułkach, czy też stacjach paliw, ale również na rachunkach. A będzie jeszcze gorzej. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin zapowiada, że w przyszłym roku będziemy obserwować znaczące podwyżki cen energii elektrycznej w zatwierdzanych taryfach. Zbliżające miesiące będą szczególnie wyczerpujące dla zwykłych obywateli, którzy nierzadko za skromne wypłaty ledwo wiążą koniec z końcem. Wydatki na jedzenie, podstawowe potrzeby, czy leki skutecznie uszczuplają domowy budżet. Szczególnie problematyczne jest także płacenie rachunków, które już wkrótce będą opiewały na irracjonalne kwoty. Eksperci nie mają wątpliwości i ostrzegają wszystkich Polaków. Ceny prądu elektrycznego i gazu ziemnego znowu mocno wzrosną. Według oficjalnych prognoz będą one bardzo widoczne i mocny sposób uderzą w większość polskich gospodarstw domowych.Według prognoz Narodowego Banku Polskiego, należy spodziewać się dużych, dwucyfrowych podwyżek. W podobnym tonie wypowiadał się na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin. Podkreślił, że energia elektryczna będzie droższa „co najmniej” o kilkadziesiąt procent. Warto nadmienić, że warunki nowej taryfy będą obowiązywać od 1 stycznia 2023 roku.
Tragedia na jednej z tras w województwie śląskim. Doszło do potężnego zderzenia samochodu dostawczego z motocyklem. Niestety, ale siła uderzenia była tak duża, że 21-letni mężczyzna kierujący jednośladem nie miał szans na przeżycie. Lokalna policja ustala szczegółowe okoliczności tego zdarzenia. Chwile nieuwagi, szczególnie na drodze, może mieć fatalne konsekwencje. Idealnie obrazuje to incydent, który miał miejsce w środę wieczorem na jednej z dróg w województwie śląskim. Tuż po godzinie 22.00 służby ratunkowe z powiatu kłobuckiego zostały zadysponowane do wypadku, do którego doszło na jednym z odcinków drogi krajowej nr 43 w Kłobucku. W pewnym momencie 21-letni mieszkaniec powiatu radomszczańskiego, kierujący fiatem ducato, wjechał na lewy pas w okolicy zjazdu na ulicę Częstochowską, a następnie uderzył w nadjeżdżającego z naprzeciwka motocyklistę. Siła uderzenia była potworna, o czym świadczyły uszkodzenia zarówno motocykla, jak i samochodu dostawczego. Wiadomo, że w chwili zdarzenia kierujący dostawczakiem był trzeźwy. Policja zdecydowała się pobrać od niego próbki krwi do badań na zawartość środków psychoaktywnych.
Do niebywałej sytuacji doszło na cmentarzu w Lubniewicach (woj. lubuskie). Kilkadziesiąt godzin po pogrzebie 56-letniego Jana Koska, jego rodzina znalazła urnę z prochami zmarłego, znajdującą się na sąsiednim nagrobku. Funkcjonariusze z lokalnej komendy ustalają, czy doszło do wykroczenia lub przestępstwa. Skandal na lubniewickim cmentarzu, to mało powiedziane. Rodzina zmarłego znalazła urnę z jego prochami znajdującą się na sąsiednim nagrobku. Przerażającego odkrycia dokonał chrześniak zmarłego 56-latka, który bardzo szybko poinformował pozostałych członków rodziny o szokującym znalezisku.Natychmiast skontaktowano się z firmą, która organizowała pogrzeb i poprosiła księdza o powtórzenie całej ceremonii. Rodzina zmarłego była oburzona i winą za incydent obarcza zakład pogrzebowy. Dziennikarze TVP 3 skontaktowali się z właścicielem firmy i zapytali o zaistniałą sytuację, nie dowierzając, że urna z prochami nie trafiła do grobu. Ten zaznaczył, że pogrzeb odbył się zgodnie z przyjętymi procedurami, a urna została złożona do mogiły. - To był dla mnie po prostu szok! Już jakoś zdążyłam oswoić się z myślą o śmierci męża, a tu coś takiego! - przekazała żona zmarłego. Pogrzeb 56-letniego Jana Koska odbył się w piątek, 1 lipca br., na lubniewickim cmentarzu. Wieczorem, dzień po pogrzebie, rodzina wybrała się na grób. Nagle ich oczom okazał się przerażający widok. - Mój siostrzeniec zobaczył, że urna z prochami jego wujka stoi na sąsiednim pomniku z tyłu - mówiła w rozmowie z TVP3 żona zmarłego.
Przemysław Czarnek to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej sceny politycznej. Minister Edukacji idealnie wkomponowuje się w profil polityka PiS, ponieważ kolejny raz zaliczył bulwersującą wpadkę. Tym razem podzielił się z Polakami niezwykle cenną radą, która ma ich przeprowadzić przez ten niezwykle ciężki czas, naznaczony niepewnością oraz szalejącą drożyzną. Internauci nie pozostawili na nim suchej nitki, podkreślając, że to nie pierwsza tego typu wypowiedź, która padła z ust przedstawiciela władzy. Galopująca inflacja, a w jej konsekwencji szalejąca drożyzna spędzają sen z powiek milionom Polaków. Niestety, ale aktualna sytuacja w naszym kraju nie napawa optymizmem, choć znajdą się tacy, którzy nie mogą narzekać na swój status. Mowa o politykach, którzy nawet w momencie kryzysu, będą w stanie "spaść na cztery łapy". W szczególności mowa o przedstawicielach partii rządzącej, którzy rażąco lekceważą obecną sytuację, wmawiając Polakom niestworzone rzeczy. Podkreślają, że jest ciężko, aczkolwiek obywatele innych państw mają zdecydowanie gorzej. Niektórzy, nawołują do ocieplania swoich budynków, dając do zrozumienia, że sytuacja będzie zdecydowanie bardziej niekorzystna. - Zaciśnijcie zęby i bądźcie optymistami - mówił niedawno prezydent Andrzej Duda, najpewniej posiłkując się radami z poradnika dla sportowców, a nie kierując się zdrowym rozsądkiem i logiką.