Katarzyna Kolenda-Zaleska mimo ogromnego doświadczenia w pracy dziennikarskiej nie wytrzymała w studiu TVN24. Prowadząca "Faktów po Faktach" zwyczajnie załamała ręce, a głowę ukryła w dłoniach. - Na takim poziomie nie będziemy rozmawiać - grzmiała dziennikarka poirytowana zachowaniem Zbigniewa Girzyńskiego, który mimo krytycznej opinii o rządzie nadal wspiera Prawo i Sprawiedliwość.Katarzyna Kolenda-Zaleska na własnej skórze przekonała się, że nie da się przygotować na absurdalnie niski poziom debaty na polskiej scenie politycznej. Widzowie TVN24 byli świadkami niecodziennego zachowania prowadzącej "Fakty po Faktach".Kiedy w studio TVN24 pojawili się poseł koła poselskiego Polskie Sprawy Zbigniew Girzyński i Cezary Tomczyk reprezentujący Platformę Obywatelską, Katarzyna Kolenda-Zaleska mogła być pewna, że emocje sięgną zenitu. Nie była jednak gotowa na to, co padło z ust jednego z jej gości.
Piątkowe nadzwyczajne posiedzenie Sejmu zakończyło się przyjęciem ustawy o wsparciu odbiorców ciepła. Przewiduje ona obowiązkowe ograniczenie cen ciepła sieciowego przez wytwórców oraz dodatki dla gospodarstw domowych używających do ogrzewania drewna, pelletu, LPG lub oleju opałowego. Dofinansowanie wahać się będzie w granicach od 500 zł do 3 tys. zł. Na tę ustawę z niecierpliwością i coraz większą irytacją czekały rzesze Polaków. Jesień i zima za pasem, noce i poranki są coraz chłodniejsze, a rachunki za ogrzewanie, co tu dużo mówić, będą tylko wyższe.Jak doskonale pamiętamy, droga do politycznego kompromisu wcale nie była łatwa. Rząd do niedawna planował jeszcze wsparcie jedynie dla tych osób, które ogrzewają swoje gospodarstwa domowe węglem, jednak pod naporem opozycji i niezadowolonych wyborców zmuszony został do wypracowania rozwiązań także dla pozostałych odbiorców.W końcu, w wielkich bólach, w zaciszu politycznych gabinetów udało się stworzyć przepisy gwarantujące dopłaty również do innych źródeł ogrzewania niż węgiel. Te, niemal na ostatnią chwilę, przyjęto na nadzwyczajnym posiedzeniu Sejmu w piątek 2 września.
Kryzys surowcowy w Europie nabiera coraz poważniejszych kształtów. Po tym, jak Władimir Putin zaczął szantażować swoich odbiorców przykręceniem kurka, a w wyniku inwazji na Ukrainę wprowadzono sankcje na Rosję, nie ma już żadnych złudzeń, że przed nami wyjątkowo trudna zima. W składach brakuje węgla, a jeśli jest to słabej jakości lub horrendalnie drogi. Galopująco rosną też ceny gazu i prądu. Eksperci prognozują, że jeśli rząd nie zdecyduje się na interwencję, Polacy będą marznąć we własnych domach.Przed tak dramatycznym scenariuszem już dawno przestrzegali górnicy i eksperci ds. energetyki, ale rząd Mateusza Morawieckiego wiedział lepiej, a przynajmniej udawał, że tak jest. I choć o problemach z dostawą surowców energetycznych w obozie władzy wiedziano od samego początku wojny w Ukrainie, działań nie podejmowano, bezczelnie zwodząc opinię publiczną.Jeszcze pod koniec lipca, kiedy sytuacja już była na ostrzu noża, premier grzmiał z mównicy sejmowej o sztucznej panice wywoływanej przez opozycję i chwalił się ambitnym celem, jaki postawił państwowym spółkom, zgodnie z którym "węgla ma być nadmiar".Zgodnie z decyzją, składy węgla miały być załadowane niemalże do pełna do końca października br., jednak plany te uległy zmianie. Teraz szef polskiego rządu wskazał nowy termin - 30 kwietnia 2023 r. Czyżby rząd zapomniał zatem, że zanim nastanie wiosna, najpierw musi nadejść zima?
Rosja nie ustaje w rozpowszechnianiu kłamliwych informacji mających wywołać wśród Europejczyków zamęt i panikę. W tamtejszych mediach bezustannie można usłyszeć kolejne groźnie brzmiące zapowiedzi poważnego kryzysu związanego ze wstrzymaniem dostaw surowców energetycznych. Szczególnie mroczne wizje dotyczą Polski, jednak rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych uspokaja. To jedynie element podłego szantażu ze strony bezwzględnego reżimu.Zboże, paliwa i groźba światowego głodu - tą bronią Władimir Putin próbuje wywierać presję na stojąca murem za Ukrainą Europę od pierwszych dni agresji na swojego południowego sąsiada.Rosyjski dyktator, gdy tylko zorientował się, że nie jest w stanie wygrać rozpętanej przez siebie wojny na polu bitwy, coraz bardziej ochoczo zaczął sięgać po inne metody zwalczania przeciwnika, w tym wywoływanie strachu, w którym nieocenioną rolę pełni jego nadzwyczaj sprawny aparat propagandowy.O jego możliwościach nieraz przekonać mogli się sami Polacy, którzy w ostatnich miesiącach wprost zalani zostali fake newsami produkowanymi przez putinowską fabrykę trolli. Ta z kolei wykazuje się niezwykłym wyrachowaniem i zdolnością do konfabulacji, o czym świadczą najnowsze wieści przekazywane przez prokremlowskie media.
Węgla na zimę jednak braknie? Polacy z niepokojem patrzą na pojawiającą się na horyzoncie jesień i kroczącą za nią zimę. Branża ujawniła o jakich brakach opału mowa. Nie jest to jedynie kropla w morzu potrzeb osób ogrzewających swoje domy węglem. Władimir Putin dopiął swego? Węgiel osiąga kosmiczne ceny. Polacy cieszą się nie z niskiej ceny, a w ogóle możliwości zakupu surowca, który zimą pozwoli ogrzać dom. Sytuacja jest zła i ciche działania rządu tylko to potwierdzają.Mateusz Morawiecki był jednym z pierwszych liderów, którzy głośno mówili o konieczności nałożenia embarga na rosyjski węgiel w związku z najechaniem przez Władimira Putina Ukrainy. Premier zapomniał jednak, że nałożenie embarga niesie ze sobą znaczące konsekwencje, a Polacy zimą nie ogrzeją się przy pełnych dumy słowach o potędze rządu PiS i kolejnych obietnicach o poprawie jakości życia. Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla opublikowała dane. Widmo mroźnej zimy dawno nie było już tak realne.
PGG podnosi gwałtownie ceny węgla - nawet o 40 proc. Tymczasem wydaje się, że kwestia dopłat dla klientów indywidualnych całkowicie stoi, urzędnicy rozkładają ręce. Czy niektórzy Polacy będą musieli próbować przetrwać zimę z wyłączonymi kaloryferami?Rząd zapowiedział dopłaty, a zdaje się, że niewielu pośredników w skupie węgla z nich skorzysta. Wszystko przez niepewność związaną z tym, czy rządzący na pewno wywiążą się z obietnicy i przekażą środki w odpowiednim czasie.