Węgiel, gaz i prąd będą jeszcze droższe. Eksperci ostrzegają Polaków, zima może okazać się koszmarem
Kryzys surowcowy w Europie nabiera coraz poważniejszych kształtów. Po tym, jak Władimir Putin zaczął szantażować swoich odbiorców przykręceniem kurka, a w wyniku inwazji na Ukrainę wprowadzono sankcje na Rosję, nie ma już żadnych złudzeń, że przed nami wyjątkowo trudna zima. W składach brakuje węgla, a jeśli jest to słabej jakości lub horrendalnie drogi. Galopująco rosną też ceny gazu i prądu. Eksperci prognozują, że jeśli rząd nie zdecyduje się na interwencję, Polacy będą marznąć we własnych domach.
Przed tak dramatycznym scenariuszem już dawno przestrzegali górnicy i eksperci ds. energetyki, ale rząd Mateusza Morawieckiego wiedział lepiej, a przynajmniej udawał, że tak jest. I choć o problemach z dostawą surowców energetycznych w obozie władzy wiedziano od samego początku wojny w Ukrainie, działań nie podejmowano, bezczelnie zwodząc opinię publiczną.
Jeszcze pod koniec lipca, kiedy sytuacja już była na ostrzu noża, premier grzmiał z mównicy sejmowej o sztucznej panice wywoływanej przez opozycję i chwalił się ambitnym celem, jaki postawił państwowym spółkom, zgodnie z którym "węgla ma być nadmiar".
Zgodnie z decyzją, składy węgla miały być załadowane niemalże do pełna do końca października br., jednak plany te uległy zmianie. Teraz szef polskiego rządu wskazał nowy termin - 30 kwietnia 2023 r. Czyżby rząd zapomniał zatem, że zanim nastanie wiosna, najpierw musi nadejść zima?
Polacy dniami i nocami czekają na węgiel
Miesiące niepewności mocno dały się we znaki wszystkim Polakom. Życie w nieustannym napięciu i strachu o przyszłość nie może ciągnąć się w nieskończoność, dlatego mało kto przywiązuje dziś jakąkolwiek uwagę do słów reprezentantów rządu.
Niestety, po raz kolejny okazało się, że przysłowie mówiące "umiesz liczyć, licz na siebie" jest prawdziwe i jeśli chcemy przetrwać zbliżającą się zimę, sami musimy ruszyć do działania.
Przed składami z węglem z polskich kopalń od wielu dni ustawią się więc długie sznury zainteresowanych zakupem "czarnego złota", gotowych czekać na swoją kolej do skutku.
– Koczujemy już tydzień. Ani kąpieli, ani normalnego spania, straszne to wszystko – opowiadał „Super Expressowi” pan Zbysław, chcący kupić w lubelskiej "Bogdance" 6 t węgla dla siebie i swojej babci.
Determinacja kolejkowiczów nie dziwi, jeśli tylko głębiej przyjrzymy się perspektywom, jakie przed nimi stoją. Krajowy węgiel kosztuje obecnie 1,2 tys. zł/t, co, przy uzyskaniu rządowego wsparcia w postaci dodatku węglowego, może uratować niejeden budżet.
Ci, którzy zamiast do kopalnianych składów, udają się do tych komercyjnych, muszą wyłożyć już 2,5-3 tys. zł/t. A to i tak nie najwięcej, ile przyjdzie zapłacić za opał w tym sezonie.
– Do Polski płyną statki z importowanym węglem, ale według moich szacunków nie wystarczy go dla wszystkich. Nie zdziwiłbym się, gdyby z powodu deficytu na przełomie roku i następnego jego cena wzrosła nawet do 4–5 tys. zł/t – uważa Bartłomiej Derski, ekspert serwisu WysokieNapiecie.pl.
Pesymistyczne prognozy ws. gazu. "Taryfy mogą wzrosnąć czterokrotnie"
To nie koniec czarnych scenariuszy. Po Nowym Roku węgiel, gaz i prąd mogą podrożeć o co najmniej 100 proc. W prawdziwej panice są posiadacze pieców gazowych, którzy do końca 2022 r. mają jeszcze zamrożone stawki, ale od 1 stycznia zostaną rzuceni na pastwę losu.
– Taryfy mogą wzrosnąć czterokrotnie i średni koszt ogrzania domu w zimie zwiększy się z 5 tys. zł do 20 tys. zł. O ile rząd nie zainterweniuje w sprawie podwyżki – zastrzega Derski.
Co prawda stawki gazu są wielką niewiadomą, bo w dużej mierze zależą od strategii przyjętej przez Moskwę, jednak nie należy spodziewać się, że Władimir Putin odkryje w sobie pokłady człowieczeństwa i popuści Europie w walce o zniesienie sankcji.
W jego marzeniach rysują zgoła odmienne wizje, w których sojusznicy Ukrainy ponoszą srogie konsekwencje za wsparcie dla okupowanego kraju. Dyktator nawet nie kryje się ze swoimi podłymi zamiarami, wróżąc m.in. Polakom głód i śmierć w wyniku zamarznięcia.
Jak mówi Jakub Wiech, Rosja już szykuje się na gazowe oblężenie Europy. W przyszłym roku błękitne paliwo mamy kupować już na Starym Kontynencie, w tym w Norwegii. - Mamy też kontrakty na dostawę gazu skroplonego (LNG) np. z Kataru, ale jego ceny są nieprzewidywalne i będą zależały od zachowania Rosji - zaznacza.
Ceny prądu też pójdą w górę
Los gazu najprawdopodobniej podzieli też prąd. Wzrost stawek nie będzie może kilkukrotny, ale nie oznacza to, że go nie odczujemy. Według niektórych szacunków, wkrótce zapłacimy ok. 100 proc. więcej niż dotychczas.
Nie da się ukryć, że w tej sytuacji przydałoby się, by kroki osłonowe podjął polski rząd. Z jednej strony trudno w to uwierzyć, bo stan finansów państwa jest dramatyczny, przyszłoroczny budżet już został mocno naciągnięty, a pieniędzy z KPO jak nie było, tak nie ma, z drugiej zaś - 2023 r. to rok wyborczy, a więc rok hojności i dobroczynności.
Zaznaczmy, że trzech sprzedawców energii już złożyło wnioski do URE o kilkunastoprocentową podwyżkę jeszcze w tym roku. Z kolei wnioski o podwyżkę od 2023 r. wpłyną do URE w połowie listopada, a decyzja urzędu powinna zapaść w połowie grudnia.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
"Fakty" TVN nie miały litości, zareagowały na zarzuty premiera. Mateusz Morawiecki będzie wściekły
W wypadku w Lubieni zginęła ciężarna kobieta. Świadkowie ujawnili przerażające kulisy zdarzenia
Źródło: SE, goniec.pl