Szef Ministerstwa Obrony Narodowej odbył dziś rozmowy z ministrami obrony państw NATO. - Środowisko bezpieczeństwa wokół Polski zmieniło się - mówił po zakończeniu dyskusji. Dodał, że mimo rosyjskich deklaracji o deeskalacji nie ma żadnych potwierdzeń, które by wskazywały na to, że wojska rosyjskie wycofują się znad granicy z Ukrainą. W Kwaterze Głównej NATO w Brukseli rozpoczęły się dwudniowe rozmowy ministrów obrony państw NATO pod przewodnictwem sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Stoltenberga. - Musimy mieć świadomość, że jeżeli nawet prezydent Rosji Władimir Putin nie zaatakuje, to nie zrezygnuje ze swojej agresywnej polityki, czego dowodzą kolejne posunięcia. A więc musimy budować kolejne zdolności związane z odstraszaniem - mówił po spotkaniu szef polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej.
Spotkanie na najwyższym szczeblu w Brukseli, na którym padło wiele ważnych deklaracji dotyczących gwarancji zbiorowego bezpieczeństwa w obliczu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Uczestniczący w nim politycy wyrazili nadzieję na dyplomatyczne rozwiązanie sporu, podkreślając z żalem, że Rosja nie przejawia skłonności do deeskalacji napięcia.Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Lloyd Austin przybył w środę do Brukseli, gdzie spotkał się z sekretarzem NATO Jensem Stoltenbergiem oraz ministrami obrony narodowej państw Sojuszu i szefową KE. Tematem spotkania był, oczywiście, kryzys ukraińsko-rosyjski.
Od kilku tygodni mieszkańcy Europy z niepokojem przyglądają się działaniom Rosji, która - zdaniem niektórych ekspertów - może zaatakować Ukrainę. W mediach co kilka minut pojawiają się wypowiedzi kolejnych specjalistów, a światowi przywódcy prowadzą intensywny dialog. Tuż po tym, jak dyplomaci i oligarchowie opuścili Kijów, a Wołodymyr Zełenski ustanowił 16 lutego, który miał być dniem inwazji rosyjskiej, Dniem Zjednoczenia Ukraińców, zapytaliśmy obywateli Ukrainy o nastroje, które panują w ich rodzinnych miastach. Większość naszych rozmówców jest zgodnych - w ich kraju toczy się obecnie "wojna strachu", oparta przede wszystkim na rosyjskiej propagandzie.W środę 16 lutego w mediach pojawiły się rosyjskie komunikaty dotyczące wycofywania wojsk. Tamtejsze Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że siły Południowego Okręgu Wojskowego zakończyły ćwiczenia na Krymie. Wojskowi mają zmierzać do miejsc stałej dyslokacji. - Eszelony wojskowe dostarczą sprzęt bojowy i żołnierzy do punktów stałej dyslokacji jednostek wojskowych - czytamy w oświadczeniu.
Rosyjscy politycy odnieśli się do spekulacji zachodnich mediów i służb wywiadowczych na temat daty potencjalnego ataku Rosji na Ukrainę. Rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ironiczny sposób skomentowała wszelkie rewelacje na Facebooku, a szef dyplomacji uznał, że doniesienia "wprawiły go w zakłopotanie".Wojna nerwów między Rosją a Zachodem trwa w najlepsze. Nieustające napięcie towarzyszy już nie tylko Ukraińcom, którzy są bezpośrednio zagrożeni ze strony Władimira Putina, ale także wszystkim krajom NATO, które bacznie obserwują działania wschodniego mocarstwa.Niepokojące wieści każdego dnia napływają z ukraińsko-rosyjskiej granicy, wokół której gromadzą się rosyjskie wojska oraz od zachodnich służb wywiadowczych, które próbują przewidzieć, czy i kiedy może dojść do potencjalnego ataku.Już kilka dni temu Brytyjczycy ostrzegli, że bomby na Ukrainę mogą spaść kilka minut po wydaniu rozkazu przez Putina, a Pentagon stwierdził, że do wybuchu wojny może dojść w każdej chwili. Te i inne doniesienia spotykają się z reakcją Kremla, który w typowy dla siebie sposób kpi z wszelkich prognoz.Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa przyznał, że atak Rosji na Ukrainę "nie jest przesądzony", ale wszystko zależy od decyzji Władimira Putina. Polityk uważa, że przywódca Rosji już osiągnął pewne cele i obecnie kalkuluje, czy inwazja będzie warta sankcji, które spadną na Kreml. Jego zdaniem na pochwałę zasługują Ukraińcy, którzy w obliczu zagrożenia "zachowali zimną krew".Tymczasem z Rosji znów napływają komunikaty dotyczące wycofywania wojsk. Więcej na temat kolejnych ruchów rosyjskich mundurowych można przeczytać w tym artykule.
Premier Mateusz Morawiecki, który w środę rano pojawił się w Kuźnicy, oznajmił, że "polska granica to świętość". W trakcie konferencji prasowej przy budowanej zaporze przyznał, że "łapie się za głowę" na myśl o tym, co byłoby gdyby Polską rządziły partie Donalda Tuska lub Szymona Hołowni. - Granica byłaby jak szwajcarski ser - ocenił.Na konferencji w Kuźnicy pojawił się także wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik i komendant główny Straży Granicznej gen. Tomasz Praga. Przed briefingiem premier wziął udział w naradzie dotyczącej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i wschodniej flanki NATO.
W środę rano rosyjskie Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że siły Południowego Okręgu Wojskowego zakończyły ćwiczenia na Krymie. Wojska mają zmierzać do miejsc stałej dyslokacji. Krym, który został zaanektowany w 2014 r., Rosja uważa za część swojego Południowego Okręgu Wojskowego. Społeczność międzynarodowa nie uznała tej aneksji i uważa Krym za fragment terytorium Ukrainy, którą okupuje Rosja.
W ostatnich tygodniach Marcin Najman wywoływał ogromne kontrowersje swoim pomysłem na promocję gali MMA, której twarzą został szef mafii pruszkowskiej. I można by pomyśleć, że po ogromie spadającej na niego krytyki, sportowiec-celebryta zrezygnuje z głoszenia wątpliwych tez, aby choć nieznacznie zrehabilitować swoją nad wyraz postrzępioną opinię. Nic jednak bardziej mylnego.“Powtarzam. Wielkiej wojny nie będzie. Uspokójcie się” - to tytuł niespełna 5-minutowego (co już wskazuje na niezwykle pogłębioną analizę) filmu, który Najman 15 lutego opublikował na swoim kanale w serwisie YouTube. Na nagraniu bohater niniejszego tekstu podkreśla, że zarzucano mu w przeszłości brak kompetencji w zakresie stosunków międzynarodowych, jednak on polityką interesował się “od dziecka”, “dużo czyta na ten temat”, i “wydaje mu się (!), że jego analizy nieraz już były trafne”. Na dowód przytacza historię z okresu ostatnich wyborów prezydenckich w USA, kiedy to w TVP zapewniał, iż Donald Trump łatwo nie odpuści ewentualnej porażki. Czy miał rację? Oczywiście. Ale na tyle mgliste twierdzenia, w połączeniu z podstawową wiedzą na temat Trumpa, przyrównać można do predykcji jasnowidzów - co by się nie wydarzyło, przepowiednia jest na tyle ogólna, że zawsze będzie trafna.
Bronisław Komorowski ocenił działania rządu i prezydenta w obliczu coraz bardziej napiętej sytuacji wokół Ukrainy. W trakcie rozmowy na antenie RMF FM przyznał, że "docenia wysiłki" Andrzeja Dudy, choć jego działania nie przynoszą wymiernych efektów. Jego zdaniem "pozycja Polski na arenie międzynarodowej jest słaba".Były prezydent odniósł się także do wtorkowego cyberataku na strony internetowe ukraińskiego ministerstwa obrony i sił zbrojnych. Komorowski uważa, że "to jest forma walki", która "ma oddziaływać na nastroje społeczne".
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapewniła, że Unia Europejska jest przygotowana na ewentualne odcięcie gazu przez Rosję. W rozmowie z agencjami prasowymi wspomniała, że Wspólnota rozbudowywała sieć gazociągów i zwiększyła możliwości importu LNG. Jej zdaniem państwa członkowskie mają plany awaryjne, a kluczowe jest zmniejszenie uzależnienia od rosyjskiego gazu.Tymczasem napięcie wokół Ukrainy narasta. Choć wczoraj Rosja ogłosiła, że wycofuje część z wojsk stacjonujących przy granicy, to prezydent USA Joe Biden przyznał, że nie może potwierdzić tych ruchów, a "inwazja na Ukrainę wciąż jest możliwa". Więcej na temat pisaliśmy tutaj.
Mateusz Morawiecki w trybie pilnym podpisał zarządzenie dotyczącego wprowadzenia pierwszego stopnia alarmowego na terenie całej Polski. ALFA-CRP obowiązuje od 15 lutego do końca miesiąca i jest bezpośrednio związany z sytuacją w Ukrainie.- W celu przeciwdziałania zagrożeniom w cyberprzestrzeni, premier Mateusz Morawiecki podpisał zarządzenie wprowadzające pierwszy stopień alarmowy CRP (ALFA-CRP) na terenie całego kraju - przekazało w pilnym komunikacie Ministwerstwo Spraw Wewnętrznych i Aadministracji (MSWiA).
Mer Kijowa Witalijem Kliczko ujawnił, jakie działania obecnie podejmują władze stolicy Ukrainy wobec widma rozpoczęcia się konfliktu zbrojnego z Rosją. Każdy ze scenariuszy brany jest pod uwagę i dlatego zdecydowano o konieczności przygotowania bunkrów. To niejedyne kroki, jakie podejmują lokalni samorządowcy.Według amerykańskiego doradcy prezydenta USA Jake'a Sullivana Rosja ma rozpocząć manewry militarne na terenie Ukrainy 16 lutego, czyli w środę. Kijów bierze pod uwagę spełnienie się tego najczarniejszego z możliwych scenariuszy.Po spotkaniu z prezydentem Warszawy i Pragi mer Kijowa ujawnił, co obecnie dzieje się w mieście. Napięta sytuacja spowodowała, że w stolicy Ukrainy zaczęto przygotowywać bunkry dla mieszkańców w przypadku faktycznego ataku.
Mocne stanowisko prezydenta Ukrainy to dla części jego obywateli spore zaskoczenie. Wołodymyr Zełenski wprost zagroził wyciągnięciem konsekwencji wobec najbogatszych oligarchów, którzy zdecydowali się ewakuować z kraju. Padło zapewnienie, że nie są to słowa rzucone na wiatr.Ukraińscy oligarchowie otrzymali bardzo wyraźne ostrzeżenie od swojego prezydenta. Wołodymyr Zełenski nie miał zamiaru w politycznych słowach namawiać ich do powrotu do kraju.- Myślę, że powinni wrócić - powiedział prezydent Ukrainy podczas konferencji prasowej po spotkaniu z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Podczas tego samego briefingu prasowego Wołodymyr Zełenski zadeklarował, że ani on, ani jego rodzina nie ma zamiaru ewakuować się z Kijowa.
Władimir Putin spotkał się z kanclerzem Niemiec, Olafem Scholzem. Po ich rozmowach odbyła się konferencja prasowa, na której prezydent Rosji był wypytywany o kwestie związane z atakiem na Ukrainę. Jego odpowiedzi zaskoczyły wielu zgromadzonych dziennikarzy. Władimir Putin potwierdził, że jest gotów "iść drogą negocjacji", wiele kwestii będzie jednak musiało się zmienić, a przede wszystkim oceniane jako agresywne działania NATO i USA w kontekście działań rosyjskich.
- Z całą pewnością można mówić, że jest reakcja polskich władz - powiedział po zebraniu Rady Gabinetowej Andrzej Duda. We wtorek prezydent spotkał się z ministrami. Głównym tematem była sytuacja na Ukrainie oraz ewentualne zagrożenie dla Polski.- Chce wszystkich uspokoić. Polska spokojnie i konsekwentnie przygotowuje się na różnego rodzaje sytuacje. Obywatele mogą czuć się bezpiecznie - zapewniał prezydent na konferencji po spotkaniu Rady Gabinetowej.
We wtorek, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, prezydent Warszawy wraz z burmistrzem Pragi Zdenkiem Hribem wybrali się z wizytą do Kijowa. Celem było spotkanie z merem Kijowa - Witalijem Kliczko. "W tym trudnym czasie, jesteśmy razem" - powiedział Trzaskowski.Prezydent Warszawy o planowanej wizycie poinformował w poniedziałek za pośrednictwem mediów społecznościowych. We wtorek około południa pojawiło się zdjęcie prezydenta Trzaskowskiego z burmistrzem Hribem na tle Placu Niepodległości w Kijowie. W opisie zapowiedział wspólną konferencję prasową z merem Kijowa - Witalijem Kliczko.Razem z @ZdenekHrib jesteśmy już w Kijowie. Za chwilę spotkanie z merem @Vitaliy_Klychko, a o 12.30 (11.30 polskiego czssu) wspólna konferencja prasowa. pic.twitter.com/bOyH3dyyrx— Rafał Trzaskowski (@trzaskowski_) February 15, 2022
Rzecznik Pentagonu poinformował o ścisłej współpracy polskich i amerykańskich wojsk w sprawie ewentualnej ewakuacji ludności z Ukrainy i opanowania ogromnej fali uchodźców z tego kraju. Jednocześnie zaznaczył, że do rosyjskiej agresji może dojść w każdej chwili "szybko i bez ostrzeżenia".Nadal gorąco na linii Moskwa-Zachód. Państwa NATO podejmują wszelkie wysiłki, by doprowadzić do deeskalacji konfliktu między Rosją a Ukrainą, jednak Władimir Putin nie ustępuje w prowokacjach.Sytuację na bieżąco śledzą amerykański wywiad oraz administracja Joe Bidena, której wojska przyleciały w ostatnich dniach do Polski, by wzmocnić wschodnią flankę Sojuszu. O wspólnych działaniach mówił w poniedziałek rzecznik Pentagonu John Kirby.
- Jeśli Ukraińcy rozpoczną atak przeciw Rosji, nie powinniście być zdziwieni, że odpowiemy. Albo, jeśli na przykład zaczną zabijać rosyjskich obywateli gdziekolwiek, na przykład w Donbasie - mówił ambasador Rosji przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Guardian".- Nie zaatakujemy Ukrainy, chyba że zostaniemy do tego sprowokowani - dodawał ambasador Rosji, cytowany przez wspomnianą gazetę.
Eurowizja 2022 jeszcze się nie rozpoczęła, a już wybuchł skandal z nią związany. Chodzi o reprezentantkę Ukrainy, Alinę Pash, która wygrała preselekcje do konkursu. Gwiazda może zostać zdyskwalifikowana. Artystka podejrzewana jest o to, że w 2015 r. przebywała na terenie Rosji. Zgodnie z zasadami ukraińskiego organizatora preselekcji, jest to niezgodne z przepisami konkursu. Eurowizyjny skandal W wielu krajach, w tym również i w Polsce ruszyły preselekcje do konkursu piosenki Eurowizja 2022, który odbyć ma się w dniach 10-14 maja w Turynie. Poszczególne kraje już szykują kandydatów, którzy reprezentować będą je podczas wielkiego widowiska. Mieszkańcy Ukrainy już wybrali swoją przedstawicielkę. Ma być nią piosenkarka i raperka, która zdobyła popularność dzięki występowi w programie "X-Factor", Alina Pash. Gwiazda wykonać ma utwór "Тіні забутих предків". Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoOkazuje się jednak, że udział artystki w Eurowizji nie jest jeszcze taki pewny. Wszystko przez zasady organizatora preselekcji. Piosenkarka jest podejrzewana o to, że zataiła niedostosowanie się do przepisów. Zgodnie z wymaganiami artysta chcący ubiegać się o przedstawicielstwo Ukrainy podczas konkursu nie mógł przebywać na terenie Rosji po marcu 2014 r., czyli po czasie gdy doszło do aneksji Krymu. Co z tą Rosją?Według medialnych doniesień, Alina Pash miała zaśpiewać na weselu na Krymie w 2015 r. Choć jej zespół utrzymuje, że granica została przez nią przekroczona od ukraińskiej strony, pojawiły się pewne przecieki. Mówi się o tym, że piosenkarka miała udać się na Krym przez Moskwę, w samolocie, co oznaczałoby, że artystka okazała sfałszowane dokumenty. W tej sytuacji bez wątpienia zostałaby zdyskwalifikowana przez organizatora preselekcji. Co w sytuacji, gdy Alina Pash nie będzie mogła reprezentować Ukrainy podczas konkursu Eurowizji 2022? Media podają, że w takim przypadku, zaszczytna funkcja przedstawiciela kraju powierzona zostałaby grupie Kalush Orchestra. Zespół, który przygotował na konkurs piosenkę "Stefania", zajął bowiem drugie miejsce w preselekcji. W związku z okolicznościami, przypadłoby mu zastępstwo Aliny Pash. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy zdradzili prawdę o swoim małżeństwieCzłonkowie rodziny Michała Wiśniewskiego przeszli COVID-19. Zachorował nawet mały FalcoJustyna Żyła oskarżona przez Marcelinę Ziętek. Skoczek postanowił wziąć sprawy w swoje ręceJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: radiozet.pl
Szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau i jego rosyjski odpowiednik Siergiej Ławrow wzięli udział w konferencji po wspólnych rozmowach. Głównym tematem spotkania były napięta sytuacja wokół Ukrainy i współpraca w ramach OBWE. Po jego zakończeniu w kierunku Zachodu padło wiele gorzkich słów z ust rosyjskiego dyplomaty.Minister Zbigniew Rau udał się do Moskwy jako przewodniczący OBWE. We wtorek po godzinie 11:00 czasu moskiewskiego rozpoczął spotkanie z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem. Następnie odbyła się wspólna konferencja polityków z udziałem polskich i rosyjskich dziennikarzy.
Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że po zakończeniu ćwiczeń niektóre oddziały rosyjskie stacjonujące w okręgach wojskowych przy granicy z Ukrainą wracają do baz. Zdaniem agencji Reutera to pomoże deeskalować napięcie na linii Rosja-Zachód.Jak podała rosyjska agencja Interfax, niektóre z ćwiczeń i manewrów odbywających się pod granicą z Ukrainą zostało już zakończonych, a żołnierze w nich uczestniczący wracają do baz.
Niepokojące wieści z granicy rosyjsko-ukraińskiej. Amerykańskie media, powołując się na ważnych urzędników, podają, że część wojsk Federacji Rosyjskiej przesunęła się na pozycje dające gotowość do ataku. Kolejni żołnierze są w drodze.Napięcie wokół Rosji i Ukrainy stale rośnie. Ukraińscy oligarchowie opuszczają kraj, linie lotnicze zawieszają loty, a biura i ambasady przenoszą swoje siedziby do Lwowa i Warszawy. Jedynie ukraiński prezydent, Wołodymyr Zełenski, wciąż uspokaja swoich obywateli i zapewnia, że nie zamierza wyjeżdżać z Kijowa wraz ze swoją rodziną.Mimo tego, państwa demokratycznego Zachodu są coraz bardziej zaniepokojone sygnałami wysyłanymi przez Władimira Putina i jego najbliższych współpracowników. Po wczorajszym spotkaniu rosyjskiego przywódcy z Siergiejem Ławrowem w świat poszedł sygnał, że Federacja Rosyjska widzi możliwość wypracowania porozumienia, ale powoli traci cierpliwość.Słowa te znajdują potwierdzenie w czynach. Wokół granicy rosyjsko-ukraińskiej następuje koncentracja wojsk na ogromną skalę, a brytyjskie MON ostrzega, że bomby na Kijów mogą spaść w ciągu kilku minut od wydania rozkazu. Niepokojące wieści płyną, niestety, także zza oceanu.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Niespodziewana decyzja prezydenta Ukrainy. W poniedziałek Wołodymyr Zełenski ogłosił, że 16 lutego obchodzony będzie Dzień Zjednoczenia Ukraińców. To właśnie na tę datę zagraniczni komentatorzy zapowiadają wykonanie przez Rosję ruchu oficjalnie rozpoczynającego konflikt zbrojny.W poniedziałek Wołodymr Zełenski poinformował swoich rodaków w odezwie do narodu o wydaniu specjalnego dekretu. - Mówi się nam, że 16 lutego będzie dniem napaści - wspomniał prezydent Ukrainy.Głowa państwa ma jednak inne plany. W środę Ukraińcy obchodzić będą specjalny dzień, o którego istnieniu właśnie się dowiedzieli. - Zrobimy go Dniem Zjednoczenia. Podpisałem już odpowiedni dekret - powiedział na temat 16 lutego prezydent Ukrainy.
Stanowcza deklaracja ze strony prezydenta Ukrainy na temat sytuacji w kraju. - Ja i moja rodzina zostajemy w Kijowie. Nie ma mowy o ewakuacji - powiedział Wołodymyr Zełenski na konferencji z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Sytuacja związana z ruchami Moskwy staje się coraz bardziej napięta.Prezydent Ukrainy nieustannie stara się zjednać sobie państwa, które mają siłę i możliwości wpłynąć na działania Moskwy. Widmo zbrojnego wtargnięcia Rosji na ukraińskie tereny stało się w ostatnich dniach wyjątkowo realne.- Europa stoi dziś na krawędzi wojny - stwierdził Mateusz Morawiecki. Równie pesymistyczny ton zaprezentował szef brytyjskiego MON, który stwierdził, że kwestią minut jest wystrzelenie rakiet po podjęciu przez Władimira Putina decyzji.Wołodymyr Zełenski ma świadomość, że jego kraj znalazł się w trudnej sytuacji. Prezydent Ukrainy spotkał się z kanclerzem Niemiec, gdzie temat sytuacji zagrożenia militarnego, był głównym tematem dyskusji. Padły niespodziewane słowa na temat patriotyzmu.
Już we wtorek szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych spotka się ze Siergiejem Ławrowem. Zbigniew Rau pojedzie do Moskwy, by poruszyć kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa tematy. Niedawno MSZ ostrzegło Polaków przed podróżami za wschodnią granicę, a spotkanie ministra z politykami z Rosji poprzedziła wizyta na Ukrainie i poznanie stanowiska m.in. Wołodymyra Zełenskiego.Rzecznik MSZ Łukasz Jasina potwierdził, że we wtorek Zbigniew Rau uda się z wizytą dyplomatyczną do Moskwy. Spotkanie szefa polskiego ministerstwa spraw zagranicznych jest ściśle związany z kryzysową sytuacją w Ukrainie.- Rozmowy będą koncentrowały się na wzmocnieniu współpracy OBWE z Federacją Rosyjską, w tym także na dążeniach do stabilizacji sytuacji bezpieczeństwa i łagodzenia napięć na obszarze OBWE - poinformował Łukasz Jasina.
Minister spraw zagranicznych Rosji rozmawiał w poniedziałek z prezydentem Władimirem Putinem. Siergiej Ławrow miał zasugerować, by Moskwa dalej utrzymywała kontakty dyplomatyczne z Zachodem, naciskając na spełnienie swoich postulatów.Dziś doszło do spotkania Władimira Putina z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem oraz rosyjskim ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Tematem rozmów był tlący się konflikt między Rosją i Ukrainą i możliwość kontynuowania rozmów z demokratycznym Zachodem, wobec którego ponad miesiąc temu Putin wysunął konkretne żądania.
We wtorek o godzinie 13:00 zbierze się Rada Gabinetowa, która obradować będzie na temat napiętej sytuacji między Rosją i Ukrainą. Posiedzenie będzie miało charakter niejawny, a tuż po nim prezydent Andrzej Duda zorganizuje briefing prasowy.Rośnie napięcie międzynarodowe związane z eskalacją konfliktu między Federacją Rosyjską i Ukrainą. Do Moskwy udają się kolejni ważni światowi przywódcy, licząc na to, że Władimir Putin nie podejmie ostatecznie decyzji o ataku na swojego sąsiada.Sytuacji nie poprawia fakt, że Stany Zjednoczone donoszą już nawet o planowanej dacie rosyjskiej agresji, która miałaby mieć miejsce w środę 16 lutego i z niepokojem obserwują koncentrację wojsk Putina przy granicy z Ukrainą.W obliczu tlącego się konfliktu również Polska podejmuje wszelkie wysiłki, by nie dopuścić do najgorszego, ale także przygotowuje się na różne scenariusze. W celu ich omówienia prezydent Andrzej Duda zamierza we wtorek skonsultować się z rządem.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Brytyjski minister obrony James Heappey przyznał, że obecnie Europa jest najbliżej wojny od 70 lat. Jego zdaniem wystarczy zaledwie kilka minut od rozkazu Władimira Putina, aby bomby spadły na Ukrainę. Choć uważa, że atak jest blisko, to wcale nie jest przesądzone, że w ogóle do niego dojdzie.To już kolejne mocne ostrzeżenia z Zachodu. Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA przyznał kilka dni temu, że trzeba być gotowym na "każdy scenariusz". O tym, co nowego zaobserwował Waszyngton przy ukraińskiej granicy pisaliśmy tutaj.