W Słupsku po raz kolejny zniszczono dęby, które posadzono dla uczczenia pamięci po tragicznie zmarłych Lecha i Marii Kaczyńskich. Policja poszukuje sprawcy, bowiem nie ma wątpliwości, że zrobiono to celowo.Dęby im. Lecha i Marii Kaczyńskich posadzono w Słupsku w 2012 roku. Przez wiele lat rosły spokojnie w parku im. Jerzego Waldorffa, jednak niedawno zostały oblane kwasem, co spowodowało, że drzewa uschły i trzeba było je wyrzucić.Na ich miejsce posadzono nowe dęby, ale i tym razem komuś bardzo one przeszkadzały. W sobotę 14 sierpnia do Komendy Miejskiej Policji w Słupsku wpłynęła informacja o tym, że dęby zostały ścięte.Lokalne media informują, że nie ma wątpliwości co do tego, że drzewa zostały ścięte celowo. Podobnego zdania jest jeden ze słupskich radnych Prawa i Sprawiedliwości.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo- Zgłosiłem sprawę na policję. Na miejsce przyjechali śledczy i sporządzili dokumentację. To nie było przypadkowe zdarzenie. Widać to po śladach na ściętych drzewach, w okolicy nic innego nie zostało uszkodzone - powiedział radny w rozmowie z serwisem prk24.pl.Bardzo podobne słowa padły z ust radnego PiS Jacka Szarana. W rozmowie z Radiem Gdańsk w zasadzie powtórzył słowa swojego kolegi, że drzewa zostały zniszczone celowo i nie jest to pierwszy raz, kiedy ktoś dokonuje na nich dewastacji.Słupska policja przyjęła zgłoszenie i teraz poszukuje sprawcy lub sprawców.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Znamienne słowa Andrzeja Dudy o sojuszach i Konstytucji. Szykuje się weto ws. lex TVN?Gowin ostrzega przed Polskim Ładem. Blisko "50-procentowa podwyżka podatku dla rzeszy przedsiębiorców"Kuriozum w "Wiadomościach". Obarczają Donalda Tuska winą za hejt na KukizaJeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: WP
Były policjant z Wydziału ds. Terroru Kryminalnego i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji Dariusz Loranty zabrał głos na temat Jacka Jaworka. Ekspert przedstawił kilka hipotez na temat tego, co mogło stać się z podejrzanym o zbrodnię w Borowcach. Nie krył, że najbardziej prawdopodobna wydaje się śmierć samobójcza.Od zbrodni w Borowcach minął już ponad miesiąc. W jednym z miejscowych domów doszło do rodzinnej awantury, która zakończyła się śmiercią trzech osób. Podejrzany o zamordowanie bliskich Jacek Jaworek zdołał oddalić się z miejsca zdarzenia.
W sobotnie popołudnie na ulicy Krakowskiej w Kielcach doszło do śmiertelnego wypadku drogowego. 25-letni motocyklista stracił panowanie nad pojazdem, w wyniku czego uderzył w bariery energochłonne. Zmarł w szpitalu.- Zgłoszenie otrzymaliśmy przed godziną 16:00. Jadący motocyklem Honda w stronę Krakowa 25-letni mężczyzna, na ulicy Krakowskiej, na wysokości Słowika, stracił panowanie nad maszyną i uderzył w bariery energochłonne — przekazał Damian Janus z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji.
Do niebywałych scen doszło w niedzielę 8 sierpnia w Warszawie. Kierowca zwrócił uwagę kobiecie, że podróżuje z psem bez kagańca. Jej zdaniem nie łamała regulaminu, ale kierowca wezwał straż miejską. Gdy nie chciała opuścić autobusu, funkcjonariusze siłą ją wyciągnęli i powalili na ziemię. Trwa ustalanie, czy przekroczyli swoje uprawnienia.Kierowca i straż miejska utrzymywali, że pies musi mieć kaganiec, ale pani Katarzyna, właścicielka psa rasy Husky, twierdziła, że dokładnie zapoznała się z regulaminem i nie było w nim słowa o tym, że zwierzę tej rasy powinno mieć kaganiec podczas przejazdu autobusem. Okazało się jednak, że się myliła, tylko ten punkt regulaminu nie wisiał w autobusie, jest jednak dostępny w internecie.Pani Katarzyna pokazywała kierowcy i strażnikom miejskim na telefonie listę ras psów, które są niebezpieczne i konieczne jest zabezpieczenie ich pyska i husky do nich nie należy. W końcu jeden z funkcjonariuszy podał jakiś numer przepisu, który kobieta jego zdaniem złamała.Gdy chciała poznać jego treść w telefonie, została siłą wyciągnięta z autobusu. Na nagraniu, które pojawiło się w internecie, widać, jak dwóch strażników miejskich złapało drobną 30-latkę i powaliło na ziemię. Następnie przytrzymali ją kolanami do podłoża i założyli kajdanki.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo- To wszystko działo się bardzo szybko, bo kierowca zasugerował im, że spieszy się na następny przystanek. Strażnicy nie uprzedzili mnie, że zostaną zastosowane wobec mnie jakiekolwiek środki przymusu bezpośredniego, ani nie poinformowali mnie o moich prawach, ani możliwościach. Po prostu się na mnie rzucili. Kiedy przycisnęli mnie do ziemi, nie mogłam oddychać. Krzyczałam i prosiłam, żeby mnie puścili, bo po prostu się duszę. Ale zamiast tego założyli mi kajdanki – opisała pani Katarzyna w rozmowie z Onetem.Psa podczas interwencji trzymała na smyczy obca kobieta. Zwierzę nawet widząc całą sytuację, szczekało, ale nie próbowało w żaden sposób zaatakować funkcjonariuszy. Pasażerka, która nagrała całe zajście, stwierdziła, że pies był tak grzeczny i cicho, że nawet nie wiedziała, że jest w autobusie.Autobus odjechał, a na miejscu pojawiła się policja. Funkcjonariusze potraktowali kobietę w normalny sposób, a nie jak zagrożenie. Zrobili zdjęcia, na których wg poszkodowanej powinno być widać, brudne i zniszczone ubrania, siniaki, otarcia i krew.Pracownicy Referatu Prasowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy potwierdzili, że trwa obecnie sprawdzanie, czy strażnicy miejscy przekroczyli swoje uprawnienia. Jednocześnie poinformowali, że przez Komendę Rejonową Policji Warszawa V prowadzone jest postępowanie dotyczące naruszenia przez panią Katarzynę nietykalności cielesnej funkcjonariusza, który przeprowadzał tę interwencję.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Rozpoczęła się akcja „Prędkość”. Policjanci będą dziś kontrolować kierowcówDziennikarze dotarli do informacji o stanie majątkowym Pawła Kukiza. Polityk ma na koncie tylko 5829 złotychDziennikarz Radia Złote Przeboje Kamil Baleja zażartował z Pawła Kukiza na antenieJeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Fakt
W czwartek wieczorem w jednym z budynków mieszkalnych przy ulicy Armii Krajowej w Wałbrzychu doszło do zabójstwa. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 13-latek zabił nożem partnera matki. Miał działać w jej obronie.W mieszkaniu rodziny miało dojść do awantury, podczas której nastolatek chwycił za nóż. Chłopak dźgnął nim 29-letniego partnera matki, po czym powiadomił o zdarzeniu służby ratunkowe. Mężczyzna zmarł.
Dziś policjanci Ruchu Drogowego przeprowadzą akcję „Prędkość”, której celem jest zmniejszenie ryzyka powstawania wypadków. Poza pomiarem prędkości możemy spodziewać się kontroli trzeźwości, zapinania pasów i bezpiecznego przewożenia dzieci. „Prędkość” to nazwa ogólnopolskich działań kontrolno-prewencyjnych, przeprowadzanych przez polską Policję. W ramach akcji kontrolę kierowców będą prowadzili przede wszystkim funkcjonariusze z tzw. grup SPEED, których zadaniem jest w szczególności ujawnianie kierujących dopuszczających się agresywnych zachowań i niebezpiecznych wykroczeń.
Rodzice 34-letniego Bartka z Lubina pokazali zdjęcia syna, które zostały zrobione kilka dni po jego śmierci. Biegli lekarze z Wrocławia stwierdzili, że u mężczyzny nie ma obrażeń wskazujących na wywieranie ucisku na szyję. Bliscy Bartka nie zgadzają się z tą opinią.– Bartek miał na twarzy sińce i krwawe wylewy. To prawdopodobnie naciski o asfalt kolanem o głowę – mówił Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziców Bartka.
Do brutalnego morderstwa doszło w Kamieniu Krajeńskim w województwie kujawsko-pomorskim. 23-latek miał zgłosić się na komisariat policji i poinformować służby o zabójstwie swoich dziadków.Mężczyzna został zatrzymany, a zaalarmowani policjanci niezwłocznie udali się pod wskazany przez niego adres. Po przybyciu na miejsce ich oczom ukazał się makabryczny widok.
Śmierć Bartka z Lubina budzi liczne kontrowersje. Prokuratura odmówiła wydania protokołów z sekcji i oględzin zwłok. We wtorek ciało w końcu mogła zobaczyć rodzina. Liczne sińce i zadrapania mają świadczyć o pobiciu, które doprowadzić miało do śmierci 34-latka.Sekcja zwłok w zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu nie wykazała, co było przyczyną śmierci Bartka z Lubina, który zmarł w zeszły piątek. Jak mówił zastępca Prokuratora Okręgowego w Legnicy, Arkadiusz Kulik, nie ujawniono żadnych obrażeń, które wskazywałyby na ucisk w rejonie szyi w mechanizmie duszenia. Rodzice chłopaka zabiegają o przeprowadzenie ponownej sekcji.
Gdy nastolatka przeczytała swojemu ojcu treść karteczki, którą podniosła z ziemi w czasie wspólnego spaceru w parku, przerażony mężczyzna natychmiast powiadomił służby. Liścik napisała dziewczyna, którą więziono w jednym z bloków mieszkalnych w Kijowie.Mrożąca krew w żyłach historia wydarzyła się w stolicy Ukrainy. 16-letnia Daria Karapetjan przyjechała do miasta za pracą, została jednak porwana i uwięziona, a jej rodzice nie mieli pojęcia o tym, co dzieje się z ich córką. Nastolatka nie straciła jednak nadziei, a ratunek w końcu nadszedł.
Sprawa śmierci 34-letniego mieszkańca Lubina wciąż elektryzuje kraj. Mężczyzna zmarł tuż po policyjnej interwencji. Ujawniono dokument z zapisem zeznań ratowników medycznych, którzy brali udział w piątkowych działaniach policjantów.Do budzącej kontrowersje policyjnej interwencji w Lubinie doszło w miniony piątek. W godzinach porannych funkcjonariusze z lokalnego komisariatu otrzymali wezwanie do 34-latka, który rzucał kamieniami w okna zabudowań przy ulicy Traugutta.
Do sieci trafiło nowe nagranie z piątkowej interwencji policjantów z Lubina, która wywołała ogromne kontrowersje. 34-letni Bartek zmarł tuż po zatrzymaniu go przez funkcjonariuszy, a wiele osób jest przekonanych, że do śmierci mężczyzny przyczyniły się działania mundurowych.Do tragedii w Lubinie doszło w miniony piątek, 6 sierpnia 2021 roku. Lokalni policjanci dostali wezwanie do mężczyzny, który około godziny 6:00 rano rzucał kamieniami w okna zabudowań na osiedlu przy ulicy Traugutta. Funkcjonariuszy powiadomiła matka agresywnego 34-latka, która wyjawiła mundurowym, że jej syn nadużywa narkotyków.
Agresywny mężczyzna jadący jednym ze stołecznych autobusów pobił dwie pasażerki, a także krzyczał, że je zabije. Wizerunek mężczyzny opublikowano w internecie. Agresor jest już w rękach policji.Do zdarzenia doszło 25 lipca około godziny 16:00. Do autobusu linii nr 131, jadącego w stronę Dworca Centralnego w Warszawie, na przystanku przy ulicy Łowczej wsiadł mężczyzna. Następnie podszedł on do siedzących w autobusie kobiet i spytał o godzinę. Po uzyskaniu odpowiedzi odszedł.
Policja ze Śląska podsumowała weekend na drogach w swoim województwie. Niestety, w wyniku wypadków śmierć poniosły trzy osoby. Wszystkie zginęły na miejscu, nie było praktycznie żadnej możliwości, by im pomóc.To był tragiczny weekend na śląskich drogach. Niestety, na mapie śmiertelnych wypadków pojawiły się aż trzy nowe punkty. Dwa pierwsze zderzenia, w których nie obyło się bez ofiar, miały miejsce w piątek 6 sierpnia.
Nie milkną echa po tragedii, która rozegrała się 6 sierpnia w piątek rano w Lubinie. Po interwencji policji zmarł 34-letni Bartek, a na jaw wychodzą cały czas nowe fakty w tej sprawie. Właśnie okazało się, że po śmierci mężczyzny policja weszła do domu rodziny i siłą odebrała im telefony.W sprawę bardzo zaangażował się poseł KO Piotr Borys. To właśnie on w rozmowie z WP przekazał, że po tragicznej w skutkach akcji policja po raz kolejny pokazała całkowity brak wyobraźni i siłą odebrała telefony z rąk pogrążonej w rozpaczy rodziny. Jeden z funkcjonariuszy miał jego zdaniem wykręcić rękę cioci 34-latka, która nagrywała telefonem całe zdarzenie.
Sprawa śmierci 34-letniego mieszkańca Lubina, który zmarł tuż po interwencji policjantów, wywołuje coraz więcej kontrowersji. Głos zabrała matka mężczyzny, która w piątek zawiadomiła funkcjonariuszy o agresywnym zachowaniu swojego syna.Nad ranem w piątek 6 sierpnia 2021 roku policja z Lubina otrzymała wezwanie na osiedle przy ulicy Traugutta, gdzie agresywny mężczyzna miał rzucać kamieniami w okna zabudowy. Służby wezwała matka 34-latka, która poinformowała funkcjonariuszy, że jej syn może być pod wpływem narkotyków.
Do szokujących scen doszło wczorajszej nocy w centrum Warszawy. Kierowca samochodu osobowego najpierw potrącił pieszego na przejściu dla pieszych, a następnie zaatakował mężczyznę nożem.Na miejsce wypadku natychmiast wezwano policję, która zatrzymała napastnika oraz ratowników medycznych. Ranny mężczyzna został przetransportowany do szpitala za pomocą karetki pogotowia.
Ponad 100 osób protestuje pod komendą policji w Lubinie. Jej funkcjonariusze brali udział w piątkowej interwencji, która zakończyła się śmiercią 32-letniego mężczyzny. Rozwścieczony tłum domaga się sprawiedliwości i dewastuje budynek. W piątek policja dostała wezwanie do awanturującego się mężczyzny. Funkcjonariuszy wezwała mama 32-latka, która wyznała, że jej syn nadużywa narkotyków. Po interwencji służb mężczyzna zmarł.
W miejscowości Nadma w województwie mazowieckim doszło do śmiertelnego wypadku. W wyniku zderzenia z dwoma samochodami ciężarówka spadła z wiaduktu na trasie S8. Kierowca stracił życie na miejscu.Do zdarzenia doszło dziś około godziny 15:30. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że na trasie S8 zderzyły się trzy samochody — ciężarowe Volvo, osobowe Volvo i BMW. W wyniku zderzenia ciężarówka wypadła z trasy i spadła z wiaduktu.
W miejscowości Pleszew w województwie wielkopolskim doszło dziś do wypadku na przejeździe kolejowym. Samochód osobowy wjechał w lokomotywę towarową, na skutek czego prowadząca auto straciła życie. Dwie osoby zostały ranne. Jak wynika z informacji przekazanych Polskiej Agencji Prasowej przez rzeczniczkę prasową pleszewskiej policji st. asp. Monikę Kołaską, samochodem osobowym podróżowały cztery osoby.
W piątek 6 sierpnia na ulicy Morskiej w Gdyni doszło do szamotaniny, podczas której 21-letni mężczyzna ugodził nożem 16-latka. Pokrzywdzony z obrażeniami ciała trafił do szpitala. Napastnik pozostaje do dyspozycji prokuratury. Prawdopodobnie usłyszy zarzut usiłowania zabójstwa.- Około godziny 21:30 otrzymaliśmy zgłoszenie o szamotaninie — przekazała w komunikacie Komenda Miejska Policji w Gdyni.
W piątek 6 sierpnia 2021 roku około godz. 6.00 funkcjonariusze z Lublina ruszyli na interwencję dotyczącą agresywnego młodego mężczyzny. Sprawę zgłosiła jego matka, która poinformowała policję, że jej syn nadużywa narkotyków. Po zatrzymaniu agresora i oddaniu go w ręce ratowników medycznych nastąpił jego zgon.Sprawa śmierci młodego mieszkańca Lublina poruszyła posła Piotra Borysa. Polityk zapowiedział, że nie zostawi jej bez wyjaśnienia i zaapelował do dolnośląskich funkcjonariuszy o udostępnienie nagrań z policyjnych kamer.
Rząd planuje poważne zmiany w kodeksie drogowym, które mogą wejść w życie już pod koniec tego roku. Kierowcy powinni przygotować się m.in. na nowy taryfikator mandatów oraz zmianę wysokości składki OC.Polski rząd chce walczyć z piratami drogowymi, dlatego planuje znaczącą reformę w kodeksie drogowym i taryfikatorze mandatów. Jeśli zapowiadane zmiany wejdą w życie, niektórzy kierowcy zapłacą karę nawet do 30 tys. złotych.
Mieszkańcy wsi Borowce martwią się o swoje życia. Jacek Jaworek pozostaje nieuchwytny, a policja wysnuwa kolejne hipotezy na temat tego, co mogło się z nim stać. Lokalsi jednak alarmują, że wcześniej składał im poważne groźby.Minął już niemalże miesiąc od tragicznej nocy w Borowcach na Śląsku. 9 lipca Jacek jaworek strzałami z broni palnej pozbawił życia Justynę, Janusza oraz ich dziecko. Masakrę przeżył tylko 13-letni Gianni, który zdążył schować się przed napastnikiem.
Dziś rano w laboratorium Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku doszło do wybuchu, w wyniku którego jedna policjantka została ranna. Przyczyny zdarzenia nie są znane. - Jesteśmy na miejscu. Nie ma w tej chwili już zagrożenia, nie powstał pożar — przekazał w rozmowie z RMF FM Jacek Jakóbczyk z gdańskiej straży pożarnej.
Nie milkną echa sobotniej tragedii w Katowicach, gdzie kierowca autobusu przejechał 19-letnią Basię. Na profilu facebookowym dziewczyny pojawiło się zdjęcie, które rzekomo przedstawia jej zwłoki. Policja i prokuratura stara się ustalić pochodzenie fotografii.Wspomniane zdjęcie relatywnie szybko zostało skasowane, jednak, niestety, w sieci nic nie ginie. Internauci zaczęli dystrybuować fotografię na niespotykaną skalę, a proces okazał się wręcz niemożliwy do zatrzymania.
Około godziny 11:00 udało się udrożnić przejazd przez zablokowaną ulicę, a do pracy przystąpiła ekipa sprzątająca. Niestety, największa tragedia tego dnia miała dopiero nastąpić w okolicach południa.Dzisiaj około godziny 9:00 na ulicy Klecińskiej kierowca busa stracił panowanie nad pojazdem, przez co samochód przewrócił się na bok. W aucie przebywało trzech mężczyzn, ale obrażenia odniósł tylko kierowca.Osobowa Toyota wjechała wprost w samochód i członków ekipy odpowiedzialnej za uprzątnięcie miejsca poprzedniego zdarzenia. Jeden z pracowników odniósł krytyczne obrażenia i pomimo godzinnej reanimacji zmarł.Do bardzo smutnych scen doszło dzisiaj we Wrocławiu. W ekipę sprzątającą po porannym wypadku wjechał samochód osobowy. Niestety, w rezultacie śmierć na miejscu poniósł jeden z pracowników.
Polska Policja apeluje o szczególną rozwagę podczas wypoczynku nad wodą. Od czerwca br. życie wskutek utonięcia straciły już 152 osoby, a policyjne statystyki wciąż rosną. W pierwszych dniach sierpnia br. utonęły już 4 osoby.- Upały, którymi przywitał nas sezon wakacyjny, skłaniają do wypoczynku nad wodą. Pamiętajmy jednak, że woda to bardzo niebezpieczny żywioł i zbiera okrutne żniwa - apelują służby.