Zjawisko agresji drogowej jest poważnym problemem, który występuje na każdej szerokości geograficznej. Niestety, ale sporo grono zmotoryzowanych wykazuje się skrajnie nieodpowiedzialną postawą, prokurując wiele niebezpiecznych sytuacji. Idealnie odzwierciedla to incydent, do którego doszło na jednej z amerykańskich tras. Na potępienie zasługuje również zachowanie kierowcy pickupa, który tuż po zdarzeniu odjechał z miejsca incydentu, jak gdyby nigdy nic. Użytkownik Hondy próbował za wszelką cenę zmieścić się na trzeciego, ale jego stania okazały się nieskuteczne. Finalnie stracił panowanie nad swoim pojazd i z ogromną siłą wbił się w skały znajdujące się tuż przy jezdni. Agresja drogowa to bardzo poważny problem, występujących na publicznych drogach. Jest on szczególnie widoczny na naszych polskich trasach, gdzie bardzo często dochodzi o kuriozalnych zdarzeń. Nie jesteśmy w tym jednak odosobnieni, ponieważ chamskie zachowania są obecne praktycznie wszędzie.Siła uderzenia była tak duża, że jego samochód obrócił się w powietrzu i z łoskotem wylądował na asfalcie. Dokładnie nie wiadomo, czy ktoś odniósł poważniejsze obrażenia, aczkolwiek sądząc po uszkodzeniach, są one realnym scenariuszem. Udowadnia to poniższa sytuacja, która miała miejsce w okolicach Los Angeles. Kierowcy dwóch pojazdów stoczyli prawdziwą wojnę o lewy pas ruchu. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że ich zachowanie było przejawem kompletnej nieodpowiedzialności, a wręcz skrajnej głupoty. Na materiale wideo dokładnie widać, że właściciel Hondy Accord starał się za wszelką cenę wjechać na lewy pas ruchu, pomimo faktu, że było na nim bardzo mało miejsca. Kierowca pickupa postanowił dać mu nauczkę, dlatego zdecydował się na mocne hamowanie. Ten gest przesądził do regularnej bitwie drogowej. Dokładnie nie wiadomo, w jaki sposób rozpoczęła się rywalizacja obu kierujących, aczkolwiek wiele wskazuje na to, że jeszcze przed rozpoczęciem nagrywania, pomiędzy nimi doszło do ostrego spięcia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie nachalne wciskanie mocno poirytowało właściciela Forda Rangera. Wypadek został zarejestrowany przez świadków, którzy obserwowali jego rozwój z bezpiecznej odległości. Obaj kierowcy nie odpuszczali, chcąc pokazać swoją wyższość. W pewnej chwili po prawej stronie otworzył się korytarz, który umożliwił kierowcy japońskiej osobówki przypuścić atak. Jak się okazało, ta decyzja słono go kosztowała.
Według osoby zgłaszającej kierowca renault master z impetem wjechał w dwa volkswageny. Dodatkowo uszkodzeniu uległy drzwi budynku gospodarczego.44-latek został przebadany alkomatem, który wskazał niemal 3 promile w organizmie. Mężczyzna noc spędził w celi gorzowskiej komendy. Już po wytrzeźwieniu usłyszał zarzut jazdy pod wpływem alkoholu i niezatrzymania się do kontroli drogowej, za co grozi mu do 5 lat więzienia.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Świadkami niezwykle nietypowego, a zarazem niebezpiecznego incydentu byli funkcjonariusze gorzowskiej drogówki. Ulicami miasta ścigali kierowcę, który chwilę wcześniej wjechał w dwa samochody. Jak się okazało, był kompletnie pijany. Do tego groźnego zdarzenia doszło w minioną sobotę 23 stycznia na terenie Gorzowa Wielkopolskiego. Tuż po godzinie 19.00 tamtejsze służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące uszkodzenia dwóch pojazdów osobowych, które miało miejsce na ulicy Kostrzyńskiej. Sprawca postanowił uciec z miejsca zdarzenia i odjechał w stronę centrum miasta. Gorzowscy funkcjonariusze bardzo szybko wkroczyli do akcji. Jak się okazało, sprawca wciąż znajdował się na ulicy Kostrzyńskiej. Policjanci postanowili go zatrzymać, jednak okazało się, że nie było to takie proste zadanie. Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]: Dzisiaj ponad 50 tysięcy zakażeń koronawirusemPolitycy PiS zdemaskowani? Nie wszyscy zaszczepili się przeciwko COVID-19Ksiądz odwiedził akademik z kolędą. W jednym ze studenckich pokoi dokonał zaskakującego odkryciaŹródło: KMP Gorzów Wielkopolski Nieodpowiedzialny zmotoryzowany zignorował zarówno sygnały świetlne, jak i dźwiękowe i nie zatrzymał się do kontroli. Po chwili przyśpieszył i kontynuował swoją brawurową ucieczkę. Ostatecznie pościg zakończył się na parkingu przy ulicy Olimpijskiej. Zatrzymany mężczyzna stawiał chwilowy opór, ale szybko został obezwładniony przez interweniujących funkcjonariuszy.
Kierowca w znacznym stopniu jest zobligowany do tego, by przestrzegać prawa oraz przepisów ruchu drogowego. Jeżeli rażąco je łamie, naraża się na policyjną kontrolę, a także surowy mandat. Funkcjonariusze mają szeroki wachlarz możliwości, odnoszący się do kontroli drogowej. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z jednego, bardzo istotnego zapisu, który pozwala policjantowi na kierowanie pojazdem osoby kontrolowanej. Policyjna kontrola dla zdecydowanej większości kierowców nie jest niczym przyjemnym. Spore grono kierujących chcąc uniknąć potencjalnej kary, a co za tym idzie problemów, jeździ zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zawsze jednak znajdą się osoby, które będą zaprzeczeniem tej tezy. Warto zaznaczyć, że podstawowym obowiązkiem funkcjonariusza przeprowadzającego kontrole, musi działanie w bezpiecznych warunkach, które nie naraża żadnego uczestnika ruchu na niebezpieczeństwo. W rozmowie z zatrzymanym kierowcą policjant musi również podać swój stopień, imię i nazwisko, a także przyczynę zatrzymania. Oczywiście o tych obowiązkach wie każdy z nas. Policja posiada jednak pewne uprawnienia, które zaskoczą każdego kierowcę. Czasami policjant może skontrolować stan techniczny pojazdu, sprawdzając m. in. układ hamulcowy, układ kierowniczy, widoczność, światła. Do kompetencji mundurowych należy również sprawdzenie stanu opon czy też zawieszenia. Mało osób wie jednak o jednym wręcz kuriozalnym uprawnieniu policji. Warto podkreślić, że jeżeli właściwe sprawdzenie stanu technicznego pojazdu będzie wymagało kierowania pojazdem, policjant może usiąść za kierownicą twojego samochodu. Zgodnie z § 11 Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 5 listopada 2019 r. w sprawie kontroli ruchu drogowego funkcjonariusz może kierować kontrolowanym pojazdem w zakresie posiadanego uprawnienia do kierowania pojazdami, jeżeli jest to niezbędne dla:dokonania sprawdzenia stanu technicznego pojazdu, w szczególności skuteczności działania hamulców albo sprawdzenia masy lub nacisku osi pojazdu.sprowadzenia pojazdu w miejsce, w którym nie utrudnia on ruchu ani nie zagraża jego bezpieczeństwu, a także jeżeli pojazd został zatrzymany do kontroli w wyniku prowadzonych działań pościgowych, istnieje uzasadnione podejrzenie, że pochodzi z przestępstwa, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że znajdują się w nim osoby, które popełniły przestępstwo albo w związku z podejrzeniem, że kierujący znajduje się w stanie nietrzeźwości, w stanie po użyciu alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu.Warto podkreślić, że niesprawny pojazd wiąże się z poważnymi problemami. W sytuacji, gdy kierowca stanie się sprawcą kolizji, po której postanowi zlikwidować szkodę z polisy AC, może spotkać się z odmową wypłaty odszkodowania. Zdecydowanie większych kłopotów możemy się spodziewać w chwili policyjnej kontroli. Wówczas realne są dwa scenariusze. W sytuacji, gdy stwierdzone usterki nie stanowią wielkiego zagrożenia dla bezpieczeństwa (np. pęknięcie przedniej szyby), funkcjonariusz, zgodnie z Art. 132. Ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawa o ruchu drogowym, powinien zatrzymać dowód rejestracyjny. Poważniejsze konsekwencje czekają kierowcę, gdy usterki powodują realne zagrożenie na drodze. W takiej sytuacji policjant zatrzyma za pokwitowaniem dowód rejestracyjny, jednak bez limitu czasowego na naprawę auta, które zostanie przetransportowane do warsztatu za pomocą lawety (opłata obciąża konto kierowcy), a także wręczy mu surowy mandat. Jak podkreślają mundurowi, właściwy stan techniczny naszych pojazdów to gwarant bezpiecznej, a także bezkolizyjnej jazdy. W ten sposób zapewniamy bezpieczeństwo nie tylko sobie, ale również naszym pasażerom, czy też innym uczestnikom ruchu drogowego. Policja podkreśla, że ich rolą jest przede wszystkim dbałość i troska o bezpieczeństwo na publicznych drogach, a także sukcesywna eliminacja pojazdów, a także nieodpowiedzialnych zmotoryzowanych mogących stwarzać realne zagrożenie dla innych osób. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Kraska: Dzisiaj ponad 50 tysięcy zakażeń koronawirusemPolitycy PiS zdemaskowani? Nie wszyscy zaszczepili się przeciwko COVID-19Ksiądz odwiedził akademik z kolędą. W jednym ze studenckich pokoi dokonał zaskakującego odkryciaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Goniec.pl
W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że w pojeździe przeznaczonym do transportu maksymalnie 8 pasażerów znajdowało się 12 osób. Dodatkowo kierujący musiał rozstać się ze swoim prawem jazdy na okres 3 miesięcy. Mieszkaniec Nidzicy słono zapłacił za złamanie obowiązujących przepisów. Zgodnie z obowiązującym taryfikatorem mandatów, mieszkaniec Nidzicy został ukarany mandatem w wysokości 1200 zł. W bardzo poważne tarapaty wpadł kierowca dostawczego busa, który kilka dni temu został zatrzymany przez mławskich funkcjonariuszy. Mężczyzna stracił swoje prawo jazdy, a także otrzymał bardzo surowy mandat. Wszystko przez odkrycie, którego dokonali mundurowi w czasie kontroli drogowej. Zgodnie z obowiązującymi przepisami funkcjonariusz może zatrzymać uprawnienia do kierowania w sytuacji, gdy zatrzymany kierowca zostanie przyłapany na przewożeniu co najmniej 3 pasażerów więcej niż dopuszcza to homologacja konkretnego pojazdu. Funkcjonariusze uczulają wszystkich zmotoryzowanych, że przewożenie pasażerów w liczbie przekraczającej ilość miejsc, określonych w dowodzie rejestracyjnym, stanowi dla nich poważne zagrożenie. W minioną sobotę 22 stycznia na jednej z ulic Mławy doszło do zatrzymania dostawczego busa, który zwrócił uwagę jednego z lokalnych patroli. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę, ponieważ kierujący dopuścił się rażącego wykroczenia.
Świadkami nietypowej sytuacji byli siedleccy funkcjonariusze, którzy otrzymali zgłoszenie dotyczące kradzieży luksusowego BMW. Jak się okazało, właściciel pojazdu miał sporo na sumieniu. Najbliższe lata może spędzić w policyjnej celi. W minioną niedzielę 23 stycznia na Komisariatu Policji w Mokobodach (woj. mazowieckie) zgłosił się mężczyzna, który złożył oficjalne zawiadomienie o kradzieży samochodu osobowego. Jak się okazało, łupem sprawców miało paść luksusowe BMW. W rozmowie z funkcjonariuszami wyjaśnił, że był to pojazd służbowy. Policjanci bardzo szybko wkroczyli do akcji i rozpoczęli niezbędne działania mające na celu wyjaśnienie sprawy. Niedługo potem w pobliskiej miejscowości znaleziono porzucony pojazd. Jak się okazało samochód miał widoczne uszkodzenia, które świadczyły o tym, że brał on udział w kolizji drogowej. W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że właściciel skradzionego samochodu miał sporo na swoim sumieniu. Zweryfikowano jego zeznania, które okazały się być fałszywe. Finalnie uznano, że winę za kolizję ponosi właściciel pojazdu. Tuż po wypadku uciekł z miejsca zdarzenia, chcąc uniknąć odpowiedzialności karnej. 42-letni mężczyzna został zatrzymany do wyjaśnienia sprawy. Mundurowi zgromadzili wystarczający materiał dowodowy, który przyczynił się do przedstawienia zarzutów dotyczących złożenia zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie, a także składania fałszywych zeznań. Za popełnione przestępstwo grozi mu kara do 3 lat więzienia. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Odwiedzili grób Żory Korolyova 3 tygodnie po pogrzebie. Są zdjęciaKim jest mąż Danuty Holeckiej? Posiada ogromny majątekNie żyje Teresa Bogdanowicz-Pielatowska. Aktorka miała 86 latJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Mazowiecka Policja
Bieżący rok stoi pod znakiem gruntownych zmian, które wraz z nadejściem 1 stycznia mają miejsce w motoryzacyjnym świecie. Szerokim echem odbiło się zaostrzenie obowiązującego taryfikatora mandatów. Co ciekawe, nie zawsze tylko i wyłącznie piraci drogowi narażają się na drakoński mandat. Zapomnisz o jednej istotnej kwestii i narazisz się na surową karę, która może wynieść nawet 3000 złotych. Przez lata przepisy kodeksu karnego, a także taryfikatora pozostały niezmienne, notując jedynie kosmetyczne modyfikacje. Taki stan rzeczy zmienił się z dniem 1 stycznia 2022 roku. Podniesienie kar za niektóre wykroczenia, a także wprowadzenie nowych dotknęły spore grono zmotoryzowanych. Na szczególną uwagę zasługuje zmiana, która znosi ograniczenie kwoty mandatu, która do tej pory wynosiła 500 złotych. Aktualnie góry pułap wynosi aż 5000 złotych. Okazuje się, że nie trzeba nagminnie łamać obowiązujących limitów prędkości, by narazić się na zatrważającą karę. W tym konkretnym przypadku może o niej przesądzić chwila nieuwagi, bądź też zwykłe zapominalstwo, a chodzi o przekroczenie terminu obowiązkowego badania technicznego. Warto podkreślić, że zarówno aktualny taryfikator mandatów, jak również kodeks wykroczeń, wprost nie definiują takowego przewinienia. Policjant ma możliwość nałożyć na kierującego karę z art. 97 k.w. Przewiduje on naganę albo mandat w wysokości do 3000 złotych. W praktyce art. 97 nie zmienił swojej formy. Zmiana dotyczy jedynie wysokości kwoty mandatu. Do niedawna kara za brak ważnego badania technicznego wynosiła od 20 do 500 zł. Od 2022 roku kierowcy muszą przygotować się zdecydowanie wyższe stawki. Wszystko przez wprowadzone zmiany, które umożliwiają funkcjonariuszowi wypisanie mandatu na kwotę wyższą niż 500 złotych. To właśnie przez to, kary niewpisane wprost do taryfikatora są aktualnie zagrożone grzywną do 3000 złotych. W przypadku tego wykroczenia kierowca nie otrzyma żadnych punktów karnych.Potencjalna kwota mandatu jest uzależniona od indywidualnej oceny danego funkcjonariusza. W sytuacji, gdy przegląd miał zostać wykonany stosunkowo niedawno, policjant może nałożyć na nas niższą karę. Warto jednak mieć przeświadczenie, że możemy narazić się na utratę 3000 złotych, które mogą znacząco nadwyrężyć nasz domowy budżet.Policjanci mogą popełnić błąd. Kierowcy mogą uniknąć jego skutków w prosty sposób. Zdarza się, że mundurowi źle interpretują obowiązujące przepisy, przez, co zamiast karać kierowców na podstawie art. 94,wypisują mandaty w związku z art. 97, który odnosi się do poruszaniu się pojazdem pomimo braku dopuszczenia do ruchu. Co ciekawe pomiędzy artykułami występuje istotna zmiana, która przemawia na korzyść funkcjonariuszy. Kara za naruszenie w związku z art. 94 jest zagrożona grzywną nie mniejszą niż 1500 zł, a nie, jak w przypadku art. 97 wynoszącą do 3000 zł. W tej sytuacji warto nie przyjmować mandatu. Wszystko przez fakt, że brak posiadania okresowego badania nie jest równoznaczne z brakiem dopuszczenia do ruchu.W sytuacji, gdy nasz pojazd jest zarejestrowany, a co za tym idzie, ma legalne tablice rejestracyjne, dowód rejestracyjny, czy też nawet pozwolenie czasowe spełnia warunki dopuszczenia do ruchu. To, że samochód w pełni spełnia warunki określone w art. 66, jest pierwsze badanie techniczne dopuszczające pojazd do ruchu, albo też jego zarejestrowanie. Warto podkreślić, że w polskim urzędzie nie ma możliwości zarejestrowania pojazdu, jeżeli wcześniej nie przedłożymy w nim dokumentu potwierdzającego ważne badanie techniczne. W praktyce, jeżeli nie przyjmiemy mandatu wynoszącego 1500 złotych, który został na nas nałożony w związku z art. 94, możemy zyskać więcej niż gdybyśmy przyjęli karę. W tej sytuacji istotnym czynnikiem jest przede wszystkim fakt, czy rzeczywiście zapomnieliśmy, albo spóźniliśmy się wykonać przegląd, czy też poruszamy się kompletnie niesprawnym autem. W najgorszym scenariuszu koszty, które poniesiemy, wyniosą 1500 złotych plus dodatkowe opłaty sądowe. Istnieje jednak możliwość, że nie zapłacimy wcale. Warto zaznaczyć, że stawki za badanie techniczne od lat pozostają niezmienne.Za standardowe badanie techniczne samochodu osobowego trzeba zapłacić 99 zł. Jeżeli auto ma instalację LPG lub CNG, do tej kwoty trzeba dopisać 64 zł. Co ciekawe, powyższe ceny zawierają opłatę w wysokości 1 zł na rzecz Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Odwiedzili grób Żory Korolyova 3 tygodnie po pogrzebie. Są zdjęciaKim jest mąż Danuty Holeckiej? Posiada ogromny majątekNie żyje Teresa Bogdanowicz-Pielatowska. Aktorka miała 86 latJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Autokult.pl
Agresja drogowa to wciąż bardzo poważny problem polskich dróg. Niestety, ale spore grono zmotoryzowanych zachowuje się poniżej poziomu krytyki. Czasami wystarczy najmniejsza błahostka, by doszło do ostrego spięcia. W tym przypadku kompletną bezmyślnością wykazał się właściciel osobowego BMW. Swoim zachowaniem przekroczył wszelkie granice. Warto podkreślić, że wściekłość na drodze to straszna rzecz. Nigdy niczego nie rozwiązuje, w zasadzie nigdy nie poprawia sytuacji, natomiast wszystko kończy się jeszcze gorzej. Oczywiście dla wszystkich zaangażowanych stron. Taki stan rzeczy świetnie obrazuje poniższy incydent, do którego doszło na początku bieżącego roku na jednej z ulic Poznania. Kierowca BMW postanowił przelać swoją frustrację na innego uczestnika ruchu. Nie spodziewał się, że jego wyczyn zostanie zarejestrowany za pomocą kamerki samochodowej. Jak poinformował autor nagrania, właściciel bawarskiej osobówki nie był w stanie wyprzedzić poprzedzających go pojazdów. Ten fakt tak go zirygował, że chwilę później z niewiadomych przyczyn zajeżdżał drogę, a także wyhamowywał, prokurując tym samym groźną sytuację. - Najpierw jedzie (kierowca BMW) on slalomem, potem gdy się z nim zrównałem to zaczyna mnie spychać z pasa (tego akurat nie widać na nagraniu i można tylko wnioskować patrząc na odbicie świateł na białym golfie. Po otworzeniu okna w celu zapytania o co mu chodzi, kierowca bmw postanawia zmienić pas w niedozwolonym miejscu (przejście) i wyhamować do zera przez co prawie doprowadził do kolizji po czym rusza i robi drugi raz to samo. Przed światłami zajeżdża on drogę bez użycia migacza. - napisał w opisie do nagrania jego autor. Na szczęście potencjalny poszkodowany zdołał w skuteczny sposób uniknąć zderzenia. Jego pasażerka wysiadła z auta i zapytała furiata, o co tak naprawdę mu chodzi. Jego odpowiedź dogłębnie nią wstrząsnęła. Kobieta przyznała, że właściciel BMW użył w stosunku do niej niecenzuralnych słów, a co gorsza postanowił jej grozić. Z rozmowy pomiędzy poszkodowanymi wynika, że chamem z niemieckiego samochodu był mężczyzna w średnim wieku. Wystraszona, a także oburzona pasażerka o postanowiła poinformować odpowiednie służby. Co ciekawe, szeryf z BMW złamał kolejny przepis ruchu drogowego. Tym razem zlekceważył czerwone światło i odjechał z miejsca zdarzenia. - Agresja na drodze, przejawia się trzema rodzajami zachowań. Pierwsze z nich - agresywna jazda (ang. aggressive driving), w literaturze opisywana jako działanie, które ma na celu wyrządzenie fizycznej, psychicznej bądź emocjonalnej krzywdy innemu uczestnikowi ruchu drogowego. To prowadzenie pojazdu w sposób, który zwiększa ryzyko wypadku np. lekceważenie przepisów drogowych, nadmierna prędkość czy niezważanie na innych uczestników ruchu. - informuje w rozmowie z portalem Moto.pl, Monika Uścińska z Instytutu Transportu Samochodowego.- Z agresją na drodze związane jest jeszcze pojęcie furii drogowej (ang. road rage), czyli fizyczny atak na innego uczestnika ruchu – oraz gniew za kierownicą (ang. anger while driving), opisywany jako stan poprzedzający agresywne zachowanie lub furię drogową, objawiający się nadużywaniem klaksonu, błyskaniem światłami, krzyczeniem na innych. Wyzwala się, gdy inni kierowcy np. jadą zbyt wolno lewym pasem ruchu, co z kolei powoduje wykonywanie niebezpiecznych manewrów, które mogą prowadzić do wypadków - dodaje.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wielki hit już dziś wieczorem w Polsacie. Warto się przygotowaćMaciej Orłoś poszedł do galerii handlowej i nie mógł uwierzyć. "Głupie i skrajnie nieodpowiedzialne"Zwycięzca "Top Model" znęca się nad psem? W akcji Inspektorat Ochrony ZwierzątJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: STOP CHAM / Moto.pl
Obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej sprawcy pozwala uzyskać odszkodowanie na pokrycie kosztów naprawy pojazdu poszkodowanego. Warto sprawdzić, czy należy ci się dopłata do wypłaconej rekompensaty.Nawet najbardziej doświadczonym kierowcom zdarzają się kolizje drogowe. Poszkodowani niestety często godzą się na pierwszą proponowaną kwotę odszkodowania, nie wiedząc o tym, że można ją znacząco podnieść.Samodzielna walka z firmami ubezpieczeniowymi może być skazana na porażkę. Wynika to z faktu, że wielu uczestników ruchu drogowego ma niewielkie doświadczenie w odwoływaniu się od decyzji wyżej wymienionych podmiotów.Helpfind, niezależny ekspert ds. odszkodowań, pomaga poszkodowanym w walce o większe pieniądze:przeprowadzając bezpłatną i niezobowiązującą analizę kosztorysu naprawy pojazdu,dopłacając do odszkodowania nawet w 48h (średnia wysokość dopłaty: 2300 zł).
Przywiązanie, a co za tym idzie miłość do samochodów to zjawisko objawiające się na wiele sposobów. Idealnym wyznacznikiem może być pewien mężczyzna, który w czasie intensywnych opadów gradu, zdecydował się na dramatyczny krok. Wszystko, by chronić swój ukochany pojazd. Nie od dziś wiadomo, że toyota supra to niekwestionowana legenda publicznych tras. Japońska konstrukcja jest obiektem pożądania sporego grona motoryzacyjnych fanów, a ci, który posiadają ten model w swojej kolekcji, można określić mianem prawdziwych szczęściarzy.Znaczną część swojej popularności, supra zawdzięcza uczestnictwu w filmach z kultowej serii „Szybcy i wściekli”. To właśnie takim samochodem kierował główny bohater Brian O'Connor, grany przez nieżyjącego już Paula Walkera.Bohater z poniższego wideo bardzo dobrze wie, że jest właścicielem wyjątkowego samochodu, dlatego w czasie gradobicia zdecydował się na tak dramatyczny krok. Mężczyzna wybiegł na zewnątrz w czasie gwałtownych opadów gradu i za wszelką cenę chciał uchronić swój samochód przed licznymi odgnieceniami.W chwili, gdy skończyły się koce, a kartony nie były zbyt efektywną formą ochrony, mężczyzna zdecydował się zasłonić auto własnym ciałem.Śmiało, można powiedzieć, że takie poświęcenie świadczy o tym, że właściciel naprawdę bardzo kocha swój samochód.Według pozyskanych informacji, incydent miał miejsce na terenie Australii, a dokładnie w Sydney. Nie ulega też żadnej wątpliwości, że poniższy materiał wideo stał się prawdziwym hitem sieci. @jakemcgloin When life doesn’t throw you lemons 😂#sydney #hail #badweather #covid #covid19 ♬ Mad World - Michael Andrews Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
Mężczyzna zapomniał włożyć maseczkę ochronną, tym samym wpadając w poważne kłopoty. Brak zakrytego nosa, a także ust dał policjantom pretekst do interwencji. Źródło: Podlaska Policja W trakcie rozmowy z 38-latkiem policjanci od razu wyczuli od niego silną woń alkoholu. Badanie alkomatem wykazało, że miał on ponad półtora promila alkoholu w swoim organizmie. Nietrzeźwi kierowcy to wciąż palący problem publicznych dróg. Ich skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie prokuruje wiele kuriozalnych zdarzeń drogowych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Mężczyzna w trybie natychmiastowym stracił swoje prawo jazdy. O tym na jak długo, zadecyduje sąd. Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę" Warto podkreślić, że za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości grozi kara dwóch lat pozbawienia wolności.Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Niestety, ale pomimo licznych apeli, akcji społecznych, a także zaostrzenia kar, spore grono zmotoryzowanych wciąż lekceważy obowiązujące przepisy, a co najważniejsze bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. Do niestandardowej sytuacji doszło na terenie Zambrowa w województwie podlaskim. W ręce lokalnej policji wpadł pewien nietrzeźwy kierowca. Jak się okazało, nieodpowiedzialnego mężczyznę pogrążył brak maseczki ochronnej. Tuż przed mundurowymi na parking przed jedną z tamtejszych stacji przyjechała osobowa toyota. Jej właściciel wszedł do środka, by kupić piwo. Jak się okazało, pogrążył go jeden szczegół. Do nietypowej sytuacji z udziałem pijanego kierowcy doszło w minioną niedzielę 23 stycznia na terenie Zambrowa. O poranku tamtejsi funkcjonariusze sprawdzali obiekty handlowe pod kątem przestrzegania obostrzeń sanitarnych. Nie sądzili wówczas, że w ich ręce wpadnie kompletnie bezmyślny kierowca.
Świadkami bardzo nietypowej sytuacji byli warszawscy funkcjonariusze, którzy zatrzymali sprawcę kolizję drogowej. Mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenia i aby zgubić pościg, zdecydował się na dramatyczny ruch. Jak się okazało, lista jego wykroczeń była naprawdę okazała. Gigantyczną determinacją wykazał się pewien 53-latek, który po spowodowaniu kolizji uciekł z miejsca zdarzenia. Chcąc uniknąć kary, zdecydował się na nietypowe rozwiązanie. Do incydentu doszło w miniony czwartek 20 stycznia na terenie Targówka. Około godziny 17.00 operator stołecznego stanowiska kierowania otrzymał zgłoszenie o kolizji. Poszkodowany poinformował, że znajduje się w rejonie ulicy Rzewińskiej, gdzie chwilę później zadysponowano załogę patrolową z Targówka. Poszkodowany 38-latek oświadczył, że około godziny 16.40 na wysokości ulicy Zamkowej kierujący peugeotem najechał na niego, uderzając w lewe lusterko jego volkswagena. Jak się okazało, sprawca odjechał z miejsca zdarzenia, chcąc uniknąć odpowiedzialności za popełniony czyn. Zgłaszający zawrócił i ruszył za nim. Co ciekawe, właściciel francuskiej osobówki poruszał się od lewej do prawej krawędzi jezdni, stwarzając poważne zagrożenie w ruchu drogowym. Widząc zachowanie sprawcy, świadek od razu zaalarmował odpowiednie służby. Na ulicy Rzewińskiej kierowca peugeota porzucił swoje auto, a następnie wskoczył do pobliskiego Kanału Bródnowskiego i pokonał go wpław. Ostatecznie zgłaszający stracił sprawcę z oczu na ulicy Teofila Piecyka. Policjanci bardzo szybko wkroczyli do akcji i rozpoczęli poszukiwania nieodpowiedzialnego kierowcy. Jak się okazało, ten bardzo szybko wpadł w ich ręce. Na wcześniej wskazanej ulicy mundurowi znaleźli leżącego w śniegu mężczyznę. Był cały mokry i czuć było od niego silny zapach alkoholu. Znaleziono przy nim również kluczyki od peugeota. W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że 53-latek miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, który obowiązywał go od 2019 roku. Na komisariacie poddano go badaniu alkomatem. Jak się okazało, mężczyzna był kompletnie pijany. W swoim organizmie miał aż 1,7 promila alkoholu. Został zatrzymany i noc spędził na policyjnej izbie zatrzymań. Nieodpowiedzialny kierowca usłyszał dwa zarzuty za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości i złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Za wyżej wymienione przestępstwa grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo 53-latek odpowie za spowodowanie kolizji drogowej. Policjanci apelują do wszystkich zmotoryzowanych o rozwagę oraz bezpieczną jazdę. Podkreślają również, że jeśli zaobserwujesz niebezpieczną sytuację na drodze, niezwłocznie zadzwoń pod numer 112 i poinformuj o tym odpowiednie służby.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KRP VI
Niedzielny wieczór w Kostrzynie nad Odrą stał pod znakiem koszmarnego incydentu, do którego doszło na jednym z tamtejszych przejść dla pieszych. Kierowca Jeepa potrącił trójkę nastolatków chcących przejść na drugą stronę jezdni. Ranni zostali przetransportowani do najbliższej placówki medycznej. Do przerażającego zdarzenia doszło 23 stycznia tuż po godzinie 19.00 na jednym z przejść dla pieszych ulokowanym na ulicy Sikorskiego w Kostrzynie nad Odrą (woj. lubuskie). W grupę nastolatków przechodzących przez pasy wjechał kierowca samochodu osobowego marki Jeep. Wiadomo, że za kierownicą pojazdu zasiadał 61-letni mężczyzna. W wyniku tego incydentu poszkodowane zostały 3 osoby. 16-letnia dziewczyna, 16-letni chłopiec oraz 14-latka zostali niezwłocznie przetransportowani do lokalnego szpitala. - Ze wstępnych informacji, jakie mamy, wynika, że jedna z dziewczyn doznała urazu brzucha, a dwoje jej znajomych prawdopodobnie złamania nogi - przekazała Magdalena Ziętek z Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim. W chwili zdarzenia przez pasy przechodził także inny chłopiec, jednak miał on zdecydowanie więcej szczęścia niż jego rówieśnicy i uniknął potrącenia. 61-letni kierowca jeepa został poddany badaniu alkomatem. Nie wykazało ono obecności alkoholu w jego organizmie. Według informacji przekazanych przez "Gazetę Lubuską" siła uderzenia była tak duża, że poszkodowani zostali odrzuceni na kilka metrów. Szczegółowe okoliczności tego przerażającego incydentu będą ustalane przez lokalnych policjantów. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: tvn24.pl / Gazeta Lubuska
Nie od dziś wiadomo, że niemieckie autostrady to idealne środowisko dla amatorów mocnych wrażeń. Brak ograniczeń prędkości na większości odcinków powoduje, że niektórzy zmotoryzowani mogą bez jakichkolwiek konsekwencji testować moc ultramocnych samochodów. Pewien kierowca osiągnął imponującą prędkość BMW M5. Reakcja mundurowych była wymowna. Niemieckie autostrady od lat są niekwestionowanym rajem dla osób uwielbiających adrenalinę. Może się jednak okazać, że już wkrótce taki stan rzeczy ulegnie diametralnej zmianie. Wszystko przez publiczną debatę odnoszącą się do propozycji nałożenia ograniczeń na wszystkie odcinki autostrad. Już wkrótce ustawowy limit miałby wynosić 130 km/h. W dniu dzisiejszym nie obowiązują jednak żadne ograniczenia, dlatego wielu kierujących decyduje się na rozpędzanie swoich samochodów do niebagatelnych prędkości. Przykładem może być kierowca testujący osiągi BMW M5, który osiągnął aż 312 km/h. Co ciekawie w tym samym czasie wyprzedzał policyjny radiowóz. Jak można się domyślać, nawet tak zawrotna prędkość nie zrobiła na nich żadnego wrażenia, tym bardziej że codziennie na niemieckich trasach dochodzi do wielu prób bicia rekordów w tej kategorii. Pod maską BMW M5 F90 znajduje się pokaźny silnik V8 o pojemności 4.4 litra, generujący imponującą moc 600 koni mechanicznych. Sprint do 100 km/h zajmuje zaledwie 3,4 sekundy. Warto podkreślić, że Niemcy są jednym z kilkunastu krajów, które nie posiadają ograniczeń prędkości. Na terenie Europy podobną sytuację można zaobserwować na wyspie Man podlegającej Koronie Brytyjskiej.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Cars on Autobahn
Zima potrafi dać się we znaki kierowcom. Szczególnie uciążliwym elementem zimowej aury jest oblodzona jezdnia, która może skutecznie uniemożliwić jazdę. Przekonał się o tym pewien kierowca samochodu dostawczego, który nie mógł wyjechać pod górkę. Wówczas do akcji wkroczył uczynny właściciel Audi A6 z legendarnym napędem quattro. Zima to dla wielu kierowców czas, w którym trzeba jeździć znacznie ostrożniej, ponieważ każdy, nawet najmniejszy błąd może słono kosztować. Niektórzy zmotoryzowani cieszą się z takich warunków. Są to w głównej mierze fani aut tylnonapędowych, a także tych z napędem na cztery koła.Wielu fanów zimy na pewno znajdzie się wśród posiadaczy Audi Quattro. Taki stan rzeczy w idealny sposób potwierdza poniższe nagranie. Warto podkreślić, że do zdarzenia doszło w miejscowości Grodziec na Dolnym Śląsku. Niestety, ale w okresie zimowym pokonanie pozornie łagodnego wzniesienia może okazać się niezwykle wymagającym zadaniem. Przekonał się o tym właściciel samochodu dostawczego, który nie mógł wyjechać na niezbyt stromą górkę. Na szczęście na swojej drodze spotkał kierowcę Audi A6 Quattro, który bez wahania pomógł potrzebującemu. Warto podkreślić, że napęd, który popularność zdobył w trudnych warunkach rajdów, do dziś pozostaje jednym ze sztandarowych osiągnięć niemieckiego producenta. Poniższy materiał wideo pokazuje, jak stare A6 ciągnie pod górę masywnego Volkswagena Craftera. Dla Audi to zadanie nie było szczególnie wymagające. Ostatecznie samochód dostawczy zdołał pokonać wzniesienie. Oczywiście warto pochwalić zachowanie właściciela niemieckiej osobówki, który udzielił pomocy potrzebującemu kierowcy. Takie sytuacje pozwalają wierzyć, że polskie drogi choć trochę zmienią swoje oblicze, a agresywni i chamscy zmotoryzowani będą melodią niechlubnej przeszłości.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Bielskie Drogi
Kierowca klasy S nie miał najmniejszy szans na przeżycie. Z kolei kierujący ciężarowym Iveco, a także osoby znajdujące się w toyocie camry, z pokładu, której zarejestrowano moment wypadku, odnieśli jedynie drobne obrażenia. Oglądając materiał wideo, można śmiało stwierdzić, że kierujący mercedesem poruszał się z nadmierną prędkością. Podczas swojego szaleńczego rajdu pomiędzy samochodami wykazał się sporą bezmyślnością, która finalnie kosztowała go życie.Niestety, ale impet uderzenia był tak duży, że z luksusowej osobówki praktycznie nic nie zostało. Brawura, a także pośpiech to jedne z głównych czynników odpowiedzialnych za zdecydowaną większość koszmarnych zdarzeń drogowych. W tym konkretnym przypadku ryzykowna jazda doprowadziła do tragedii. Młody kierowca mercedesa nie miał najmniejszych szans na przeżycie.Wielu zmotoryzowanych balansuje na granicy życia i śmierci, bezczelnie łamiąc przepisy ruchu drogowego. Spora część z nich kończy jednak w tragiczny sposób.Idealnym przykładem może być wypadek, do którego doszło na początku maja ubiegłego roku. Na jednej z dróg w pobliżu miasta Riazań, zderzyły się osobowy mercedes klasy S oraz samochód ciężarowy. Brawurowa jazda to korzystanie z publicznej drogi, łamiąc przy tym elementarne zasady, które na niej panują. Niestety, ale spora liczba kierowców traktuje trasy szybkiego ruchu, jak swój plac zabaw, czy miejsca, gdzie można podnieść poziomom adrenaliny.
Opony zimowe to zaledwie wierzchołek góry lodowej w dostosowywaniu auta do niskich temperatur. Niemniej jednak są one istotnym elementem, który wpływa na bezpieczną, a także bezkolizyjną jazdę. W dobitny sposób przekonał się o tym pewien kierowca, który wpadł w niekontrolowany poślizg przy 40 km/h. Zimowe warunki atmosferyczne wpływają na jakość, przede wszystkim bezpieczeństwo jazdy. Szczególnie uciążliwe są oblodzone drogi, które są poważnym problemem dla sporego grona kierowców. Jeden, nawet najmniejszy błąd może doprowadzić do utraty przyczepności, a co za tym idzie fatalnego finału. W tym przypadku kluczowe znaczenie ma potencjalna droga hamowania. O tym, że oszczędzanie na oponach się nie opłaca, przekonał się bohater poniższego nagrania. Pomimo faktu, że poruszał się z niską prędkością wynosząca 40 km/h i tak nie uniknął kłopotów. W pewnej chwili wpadł w niekontrolowany poślizg i zakończył swoją jazdę, uderzając w ogrodzenie. Na szczęście kierowcy nic poważnego się nie stało. Samochód, jak i ogrodzenie również uniknęły poważniejszych uszkodzeń. Niemniej jednak zmotoryzowany otrzymał solidną lekcję pokory. Należy podkreślić, że oszczędzanie na ogumieniu może mieć poważne konsekwencje. Ich odpowiednie dobranie, a także wysoka jakość, skutecznie minimalizują ryzyko wystąpienia różnych nieprzewidzianych zdarzeń. Niestety, ale wielu kierowców bagatelizuje problem, nadmiernie eksploatując bieżnik. Opony zimowe osiągają optymalne właściwości przy wysokości bieżnika od 3 do 4 mm.Ponadto bez regularnych inspekcji, nie mamy pewności, że nie doszło do uszkodzenia gumy. Gdy znajdziemy w oponie np. wbity gwóźdź, powinniśmy udać się na naprawę do wulkanizatora. Niskie temperatury to również potencjalne problemy z zamkami. Dlatego, jeśli jeszcze nie przesmarowaliśmy ich środkiem przeciw zamarzaniu, najwyższa pora to zrobić. Aby zapobiec niemiłym niespodziankom, dobrze jest mieć w kieszeni odmrażacz do szyb.Przy występowaniu niskich temperatur pamiętajmy także o ładowaniu akumulatora. Jeśli nam się rozładuje, nie skorzystamy z pilota, a to w połączeniu z zamarzniętymi zamkami jest najprostszym przepisem na spóźnienie się do pracy. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Adam Niedzielski prognozuje sytuację pandemiczną w następnym tygodniuLublin: służby zakończyły poszukiwania 73-latki. Tragiczny finałAdam Małysz przekazał fenomenalne wieści ws. Kamila StochaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: NaMasce.pl
Chwile grozy przeżyli kierowcy podróżujący na czeskiej autostradzie w pobliżu Pragi. W czasie potężnej śnieżycy doszło do gigantycznego karambolu. Ludzie opuszczali swoje samochody, by uniknąć najgorszego. Do tego przerażającego zdarzenia doszło w czwartek 20 stycznia na autostradzie D5 z Pilzna do Pragi. Na skutek znaczącego pogorszenia się warunków atmosferycznych na wysokości miejscowości Żebrak miał miejsce potężny karambol. W zdarzeniu brało udział aż 36 pojazdów. Na szczęście nikt nie zginął, aczkolwiek 5 osób zostało przetransportowanych do lokalnej placówki medycznej. Na poniższym nagraniu bardzo dokładnie widać moment zdarzenia. Autor nagrania zdołał wyhamować swoje auto, po czym zatrzymał się w bezpieczny sposób na poboczu. Chwilę później opuścił swoje auto i postanowił przeskoczyć za barierki ochronne, by uniknąć groźnych skutków zdarzenia.Skala karambolu była ogromna. Zachowanie mężczyzny powielili inni zmotoryzowani. Takie rozwiązanie okazało się kluczowe dla osób podróżujących skodą fabią. Jak się okazało, chwilę później w ich samochód z impetem wbił się TIR. Gdyby zostali we wnętrzu swojego auta, mogliby zostać ranni, a także zakleszczeni w pojeździe.W przypadku karambolu na autostradzie to właśnie takie zachowanie jest tym optymalnym. Zaleca się zatrzymanie swojego auta w bezpiecznej odległości od innych pojazdów, najlepiej w takim miejscu, w którym jest najmniejsze prawdopodobieństwo, że uderzy w nas inny samochód. Następnie należy wysiąść i skierować swoje krok za barierki ochronne lub ekrany akustyczne. Pozostanie w samochodzie, jest skrajnie niebezpieczne, co w dobitny sposób pokazuje poniższe nagranie. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Adam Niedzielski prognozuje sytuację pandemiczną w następnym tygodniuLublin: służby zakończyły poszukiwania 73-latki. Tragiczny finałAdam Małysz przekazał fenomenalne wieści ws. Kamila StochaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Youtube
Bohater nagrania wykazał się mistrzowskim opanowaniem i pokazał, jak należy się zachować w groźnej sytuacji, jaką niewątpliwie jest utrata przyczepności. Aktualnie w naszym kraju dominuje zimowa aura, która jak wiadomo, nie sprzyja w bezpiecznej, a co za tym także bezkolizyjnej jeździe. Oblodzone drogi to poważny problem, z którym boryka się gigantyczna liczba rodzimych kierowców. Jeden z nich pokazał, jak należy reagować w sytuacji kryzysowej. Jego opanowanie zapobiegło groźnej kolizji. Kierowca zawodowy nie zamierzał odpuszczać, tym samym godząc się z uderzeniem w barierki. W dynamiczny sposób kontrował kierownicą, by ustawić koła w optymalnym ustawieniu. Na szczęście kilka kontr wystarczyło, by odzyskać przyczepność, a co za tym idzie opanować niekorzystną sytuację. Warto podkreślić, że kierujący ciężarówką miał zdecydowanie ciężej niż osoba podróżująca samochodem osobowym. Musiał wykonać tytaniczną pracę, by uniknąć fatalnego zakończenia. Tradycyjnie można napisać, że zima znów zaskoczyła polskich drogowców. Lód na jezdni, a także sypiący śnieg to czynniki, które w znaczący sposób utrudniają poruszanie się wszystkim zmotoryzowanym. Bohater poniższego filmu podróżował po S8 ciężarówką marki volvo z naczepą. Co ciekawe w chwili zdarzenia nie przewoził żadnego ładunku, co powodowało, że jego zestaw był relatywnie lekki. Zmotoryzowany przemieszczał się z prędkością oscylującą w granicach 70 km/h. Niestety, ale oblodzona jezdnia dała o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Finalnie wpadł w niekontrolowany poślizg. Idealnym rozwiązaniem, które skutecznie redukuje widmo poślizgu, a także kolizji jest przepisowa, spokojna jazda. Okazuje się, że również ona nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa. Idealnie świadczy o tym poniższy materiał wideo, który został zarejestrowany na trasie S8 na odcinku z Warszawy do Piotrkowa Trybunalskiego Kierowca TIR-a w mistrzowski sposób opanował poślizg. Nerwy ze stali zapobiegły tragedii.
Do niezwykle niebezpiecznego zdarzenia doszło na jednej z lokalnych tras w województwie kujawsko-pomorskim. Kierujący osobowym nissanem w pewnej chwili stracił panowanie nad swoim autem, a następnie zjechał na przeciwległy pas, gdzie zderzył się z policyjnym radiowozem. Do lokalnych placówek medycznych przetransportowano cztery osoby. Zimowa aura, a co za tym idzie, niesprzyjające warunki atmosferyczne odpowiadają za wiele groźnych sytuacji drogowych. W takich warunkach nawet najmniejsza chwila nieuwagi może mieć poważne konsekwencje. Do incydentu z udziałem policji doszło w miniony czwartek 20 stycznia na prostym odcinku drogi prowadzącej z Tucholi w kierunku Cekcyna (woj. kujawsko-pomorskie). Tuż przed godziną 13, osobowy nissan z wielką siłą zderzył się z radiowozem. Wstępne ustalenia miejscowych funkcjonariuszy wykazały, że 75-letni mężczyzna poruszający się osobówką w pewnej chwili wpadł w poślizg, a następnie zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdzie zderzył się z jadącym z przeciwka radiowozem. W momencie incydentu w pojeździe znajdowało się trzech funkcjonariuszy i jedna osoba zatrzymana. Wszyscy zostali przetransportowani do najbliższej placówki medycznej, którą opuścili tuż po przeprowadzeniu niezbędnych badań. Zatrzymany mężczyzna został przewieziony do policyjnego aresztu. W nissanie oprócz kierowcy podróżowały dwie pasażerki. Na szczęście osoby z tego pojazdu nie doznały obrażeń. Wiadomo, że kierowcy biorący udział w wypadku byli trzeźwi. Policja zabezpieczyła niezbędne ślady, a także przesłuchała świadków zdarzenia. Zebrany materiał dowodowy pozwoli wyjaśnić zarówno przyczyny, jak i okoliczności tego groźnego zdarzenia. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Adam Niedzielski prognozuje sytuację pandemiczną w następnym tygodniuLublin: służby zakończyły poszukiwania 73-latki. Tragiczny finałAdam Małysz przekazał fenomenalne wieści ws. Kamila StochaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Tuchola
Chwila nieuwagi, a także błędna ocena sytuacji to jedne z czołowych czynników, które są odpowiedzialne za sporą liczbę koszmarnych zdarzeń drogowych. O tym fakcie w dobitny sposób świadczy poniższy incydent, który miał miejsce na jednym z odcinków DW395. Poważny wypadek drogowy miał miejsce na drodze wojewódzkiej numer 395 prowadzającej od Strzelina do Wrocławia. Nieuwaga, a co za tym idzie, poważny błąd jednego z kierowców przesądził o fatalnym finale wyprzedzania. Na wideo widać, że kierowca osobowego seata zdecydował się na manewr wyprzedzania na prostej drodze. Co ciekawe okoliczności były sprzyjające i tak naprawdę nic nie wskazywało, że nagle coś pójdzie nie tak. W pewnym momencie inny zmotoryzowany popełnił porażający błąd. Właściciel renault również chciał wyprzedzić poprzedzające go pojazdy. Nie spojrzał jednak w lusterka, tym samym prokurując groźny incydent. W ostatniej chwili zauważył, że w tym samym czasie ktoś inny również wykonuje ten sam manewr, po czym wrócił na swój pas. Niestety, ale na niewiele się to zdało, ponieważ kierujący seatem, by uniknąć kontaktu z drugim pojazdem, musiał odbić swoją kierownicą w lewo. Finalnie stracił panowanie nad swoim pojazdem, wpadł w poślizg, po czym z impetem uderzył w rów, a następnie wyleciał w powietrze. Materiał wideo pokazuje, że zdarzenie wyglądało naprawdę poważnie. Siła uderzenia była potężna, o czym świadczy długi lot. Kierowca seata może mówić o gigantycznym szczęściu, ponieważ w wyniku tego wypadku nie odniósł poważniejszych obrażeń. Niech to nagranie będzie przestrogą dla wszystkich zmotoryzowanych, którzy z różnych powodów nie spoglądają w lusterka swoich samochodów. Na drodze nie jesteśmy sami, a do groźnego wypadku może dojść w każdej chwili. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.plMazowsze. Wypadek na DK50. TIR po zderzeniu z osobówką uderzył w dom jednorodzinnyTragiczny wypadek pod Błoniem. Ściana osunęła się na robotnika, mężczyzna nie żyjeMarcin "Borkoś" Borkowski wraca do zdrowia. "Jestem w stanie poruszać się samodzielnie"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Warszawy lub Mazowsza, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Polscy Kierowcy / Youtube
Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił znanego, warszawskiego pirata drogowego Roberta N. ps. "Frog", który w bezczelny, a także brawurowy sposób szalał swoim autem po ulicach Warszawy, a także w okolicach Kielc. Wcześniej sąd I instancji częściowo uznał jego winę, a także wymierzył mu karę 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Robert N, szerszej publice znany pod pseudonimem "Frog", po raz kolejny uniknął odpowiedzialności karnej. Szaleńcza jazda, a także sprowadzenie realnego zagrożenia w ruchu drogowym, to jedne z wykroczeń, których się dopuścił. Jak się okazuje, nie zostanie za nie ukarany. W lutym ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotów uwolnił pirata z ciążących na nim zarzutów. Chodziło o niebezpieczne przemieszczanie się po ulicach stolicy. Co ciekawe wydatny wpływ na decyzję o uniewinnieniu miał biegły sądowy, który uznał, że pirat drogowy dobrze jeździ samochodem.„Oskarżony nie wyczerpał znamion sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, ponieważ pomimo brawurowej jazdy, poruszając się z dużą prędkością i powodując dezorganizację na drodze, oskarżony w krytycznym czasie panował nad swoim pojazdem” - można było usłyszeć na sali sądowej. Zupełnie inny osąd wystąpił w przypadku sytuacji, która miała miejsce na jednej z dróg w okolicach Kielc. Tutaj sąd orzekł, że sprawca prowadził bezpośrednie zagrożenie katastrofą w ruchu lądowym. Mężczyzna został skazany na 2 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz na 5-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Strona oskarżonego wniosła apelację od wyroku, która została rozpoznana przez warszawski Sąd Okręgowy w miniony wtorek. Finalnie sąd zmienił orzeczenie I instancji, co jest równoznaczne z tym że Robert N został uniewinniony również w tzw. "wątku kieleckim". Warto podkreślić, że popularny "Frog" jest poszukiwany przez policję w związku z prowadzeniem samochodu mimo sądowego zakazu. W 2020 otrzymał prawomocny wyrok skazujący go na 1,5 roku pozbawienia wolności. Robert N jest znany w głównej mierze z niezwykle popularnego wideo, które zostało umieszczone w sieci. Przedstawiało szaleńczy rajd ulicami Warszawy w 2014 r. W czasie 12-minutowej jazdy, "Frog" popełnił blisko 100 wykroczeń.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: RMF24.pl / brd24.pl
Kierowcy podróżujący drogą krajową nr 8 na trasie Suwałki – Budzisko powinni uzbroić się w ogromną cierpliwość. Na odcinku drogi od Budziska (wjazd na Litwę) aż do obwodnicy Suwałk występuje gigantyczny zator. Przyczyną utrudnień w ruchu jest karambol, do którego doszło na terenie Litwy. Niestety, ale nie mamy zbyt dobrych wiadomości dla osób poruszających się krajową 8 w stronę granicy z Litwą. Ruch na tym odcinku został całkowicie wstrzymany. Jest to pokłosie ogromnego karambolu, który miał miejsce po litewskiej stronie. Według informacji przekazanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, korek rozciąga się przez 25 kilometrów. O skali utrudnień może świadczyć fakt, że kolejka ciężarówek sięga obwodnicy Suwałk (S61). GDDKiA informuje, że Litwini nie wpuszczają nie wpuszcza samochodów ciężarowych, które stojących po polskiej stronie. Przewidywany czas występowania utrudnienia wynosi około 5 godzin.@GDDKiA : Około 25 km(!) ma zator na odcinku DK 8 od Budziska (wjazd na Litwę) do obw. Suwałk. To skutek karambolu po stronie litewskiej. Ruch w kierunku granicy PL/LT wstrzymany, kolejka ciężarówek sięga obwodnicy Suwałk (S61). Podróżującym w stronę LT zalecamy zjazd na parking. pic.twitter.com/nEmmkAutWx— GDDKiA Białystok (@GDDKiA_B_stok) January 21, 2022 Policja przekazała również, że w po litewskiej stronie doszło do porażającego incydentu z udziałem 8 ciężarówek. Wiadomo, że ruch od strony Litwy w kierunku Polski odbywa się płynnie. Policja rekomenduje, aby kierowcy poruszający się w kierunku północnym wybrali podróż lokalnymi drogami, a samochody ciężarowe zjechały na parkingi. Mundurowi apelują również do wszystkich zmotoryzowanych o zachowanie szczególnej ostrożności w czasie jazdy. "Apelujemy też o szczególną ostrożność i dostosowywanie prędkości do trudnych warunków atmosferycznych i drogowych" - można przeczytać w komunikacie policji.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: GDDKiA Białystok / Policja
O tym, że pośpiech za kierownicą może mieć fatalne skutki, wiemy nie od dziś. Dotyczy to zarówno prędkości w trakcie jazdy, jak i różnych sytuacji, w których trzeba poczekać. Pewien zmotoryzowany nie miał ochoty tracić czasu, dlatego zdecydował się na nietypowe opuszczenie parkingu. Niezależnie od tego, czy mówimy o światłach, przejeździe kolejowym, czy włączaniu się do ruchu, należy cierpliwie poczekać. Ta zasada odnosi się również do oczekiwania na wyjazd z parkingu. Pewien niecierpliwy kierowca ewidentnie nie hołduje temu założeniu, dlatego zdecydował się na nietypowe, a zarazem ryzykowne rozwiązanie. Właściciel Mazdy CX-7 jedynie przez moment cierpliwie czekał na swoją kolej, aby opuścić strzeżony parking. Niestety, ale niezbyt płynny ruch pojazdów bardzo zirytował nerwowego zmotoryzowanego. Warto zaznaczyć, że do incydentu doszło kilka dni temu na jednej z ulic Budapesztu. Kierowca postanowił zaoszczędzić kilka minut, dlatego wykorzystał właściwości jezdne swojego auta i urządził sobie jazdę terenową. Wykorzystał pas zieleni, by wjechać na chodnik, a następnie włączyć się do normalnego ruchu. Mamy nadzieję, że spożytkował zaoszczędzony czas w odpowiedni sposób. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Bp-i Autósok Közössége
O tym, że na polskich drogach może dojść dosłownie do wszystkiego, wiadomo nie od dziś. Ten fakt w idealny sposób potwierdza poniższe nagranie. Kierowca BMW zdecydował się na holowanie zdemolowanego pojazdu. Takie rzeczy tylko w Polsce. Dokładnie nie wiadomo, gdzie miała miejsce poniższa sytuacja, aczkolwiek wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że miała ona miejsce na terenie jednej z polskich wsi. Właściciel BMW E39 wpadł na nietypowy, aczkolwiek interesujący pomysł. Zdecydował się holować zdemontowany samochód, którym najprawdopodobniej jest Kia Carens. Pojazd nie posiadał praktycznie całego przodu, łącznie z drzwiami. W komentarzach pod filmem można zauważyć, że wiele osób nie jest szczególnie zaskoczona takim rodzajem transportu. - Dawniej nie takie rzeczy ciągnęli, a teraz wielkie halo bo internety. - napisał jeden z komentujących. Oczywiście, wszystko przez to, że pomysłowość Polaków nie zna granic. - Panowie ciągną fure na skup złomu.. Często widze taki stan rzeczy u mnie w okolicy - dodał inny internauta.Warto dodać, że Art. 31. Prawa o ruchu drogowym [Warunki i zakazy holowania], określa dokładnie, w jaki sposób należy holować niesprawny pojazd.Art. 31. [Warunki i zakazy holowania]1. Kierujący może holować pojazd silnikowy tylko pod warunkiem, że:1) prędkość pojazdu holującego nie przekracza 30 km/h na obszarze zabudowanym i 60 km/h poza tym obszarem. 2) pojazd holujący ma włączone światła mijania również w okresie dostatecznej widoczności 3) w pojeździe holowanym znajduje się kierujący mający uprawnienie do kierowania tym pojazdem, chyba że pojazd jest holowany w sposób wykluczający potrzebę kierowania nim 4) pojazd holowany jest połączony z pojazdem holującym w sposób wykluczający odczepienie się w czasie jazdy; nie dotyczy to holowania motocykla, który powinien być połączony z pojazdem holującym połączeniem giętkim w sposób umożliwiający łatwe odczepienie 5) pojazd holowany, z wyjątkiem motocykla, jest oznaczony z tyłu po lewej stronie ostrzegawczym trójkątem odblaskowym, a w okresie niedostatecznej widoczności ma ponadto włączone światła pozycyjne; zamiast oznaczenia trójkątem odblaskowym pojazd holowany może wysyłać żółte sygnały błyskowe w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu 6) w pojeździe holowanym na połączeniu sztywnym jest sprawny co najmniej jeden układ hamulców, a w pojeździe holowanym na połączeniu giętkim - dwa układy 7) odległość między pojazdami wynosi nie więcej niż 3 m przy połączeniu sztywnym, a od 4 m do 6 m przy połączeniu giętkim, przy czym połączenie jest oznakowane na przemian pasami białymi i czerwonymi albo zaopatrzone w chorągiewkę barwy żółtej lub czerwonej; przepisu tego nie stosuje się w razie holowania pojazdów Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.2. Zabrania się holowania:1) pojazdu o niesprawnym układzie kierowniczym lub o niesprawnych hamulcach, chyba że sposób holowania wyklucza potrzebę ich użycia 2) pojazdu za pomocą połączenia giętkiego, jeżeli w pojeździe tym działanie układu hamulcowego uzależnione jest od pracy silnika, a silnik jest unieruchomiony 3) więcej niż jednego pojazdu, z wyjątkiem pojazdu członowego 4) pojazdem z przyczepą (naczepą) 5) na autostradzie, z wyjątkiem holowania przez pojazdy przeznaczone do holowania do najbliższego wyjazdu lub miejsca obsługi podróżnych.3. W razie holowania pojazdu w sposób wykluczający potrzebę kierowania nim lub użycia hamulców, rzeczywista masa całkowita pojazdu holowanego nie może przekraczać rzeczywistej masy całkowitej pojazdu holującego.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.plMazowsze. 32-latek zabił swoją teściową. To jej ciało znaleziono w sobotę w lesiePruszków. Zderzenie samochodu z pociągiem WKD w miejscowości GranicaWawer. Morderstwo znanego biznesmena. Tadeusz K. był milioneremJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Warszawy lub Mazowsza, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: STOP CHAM
Nie jest tajemnicą, że nawet najmniejsze detal skutecznie decydują o ludzkim losie. Czasami to właśnie najmniejsza błahostka może przesądzić o szerokim paśmie niepowodzeń. Idealnym przykładem może być sytuacja, która miała miejsca na terenie województwa wielkopolskiego. Pewien kierujący przekroczył dozwoloną prędkość o 16 km/h. Co ciekawe, najbliższy czas może spędzić w więzieniu. Świadkami nietypowego incydentu byli kościańscy funkcjonariusze, którzy zatrzymali do kontroli osobowe audi. Kierowca przekroczył dozwoloną prędkość zaledwie o 16 km/h. Jak się okazało miał na sumieniu zdecydowanie więcej. Do kontroli doszło w miejscowości Jerka (gm. Krzywiń, woj. wielkopolskie). Mundurowi zauważyli, że kierujący audi na niemieckich tablicach rejestracyjnych przekroczył dozwoloną prędkość. Bez chwili zawahania postanowili skontrolować pojazd. Jak się okazało, za kierownicą zasiadał 35-letni mieszkaniec powiatu średzkiego. Przekroczenie prędkości wywołało istną lawinę problemów mężczyzny, jak również pasażera pojazdu. W toku przeprowadzonych czynności wyszło na jaw, że mężczyzna nie posiada uprawnień do kierowania pojazdami, gdyż jakiś czas temu zostały one zatrzymane przez Starostę. Uwagę policjantów zwrócił również brak nalepki kontrolnej na szybie pojazdu. Dodatkowo samochód nie posiadał aktualnego przeglądu technicznego. Na domiar złego tablice rejestracyjne były przypisane do innego auta. W rozmowie z funkcjonariuszami mężczyzna tłumaczył, że zgubił właściwe tablice i zamontował niemieckie tablice, by móc jeździć dalej. Oczywiście mundurowi nie dali się nabrać na jego wersję zdarzeń i postanowili dokładnie przeszukać pojazd. Podczas kontroli bagażnika znaleźli oryginalne tablice rejestracyjne, a także 6 sztuk katalizatorów oraz sprzęt służący do ich wycinania, zapakowany do toreb podróżnych. 35-latek również chciał wybrnąć również i z tej sytuacji. Próbował wyjaśnić policjantom, że jest mechanikiem, który ,,zbiera” katalizatory, a następnie je sprzedaje.Mundurowi nie dali się nabrać na kuriozalne tłumaczenie, dlatego zarówno kierowca, jak i pasażer pojazdu, zostali zatrzymani i trafili do policyjnej celi. Nie był to jednak koniec problemów wyżej wspomnianej dwójki. W trakcie zatrzymania okazało się, że kierowca Audi posiadał przy sobie 3 woreczki strunowe z amfetaminą. Z kolei u 30-letniego pasażera w trakcie przeszukania miejsca zamieszkania, znaleziono środki odurzające w postaci marihuany. Mundurowi rozpoczęli działania mające na celu ustalenie, z jakich pojazdów zostały wycięte katalizatory oraz gdzie przestępczy duet dokonywał kradzieży. Zatrzymani mężczyźni usłyszeli zarzuty posiadania środków odurzających i psychotropowych oraz kradzieży katalizatorów. Trwa ustalanie szczegółowych okoliczności tego zdarzenia. Za popełnione wykroczenia drogowe 35-letni mieszkaniec powiatu średzkiego, został ukarany mandatami karnymi o łącznej wartości 2050 zł.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Tragedia w rodzinie Magdy Gessler. Spłonął dom ukochanego syna gwiazdyŻona Włodzimierza Zientarskiego nie żyje. Kobieta zmagała się z ciężką chorobąOjciec Teresy Werner nie żyje. Wokalistka poinformowała o żałobieJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Kościan
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Jeden z mundurowych obecnych na miejscu zdecydował się na stanowczy ruch. Za pomocą pałki wybił tylną boczną szybę w samochodzie. W tym samym czasie jego koleżanka poinformowała służby ratunkowe. W czwartek 20 stycznia około godziny 7:20 dyżurny jaworskiej komendy otrzymał informację o pojeździe stojącym na środku drogi terenie jednej z miejscowości w gminie Paszowice. We wnętrzu auta znajdowała się nieprzytomna kobieta. Na szczęście okazało się, że nieprzytomna kobieta oddycha. Mundurowi zdołali ocucić 19-latkę przed przyjazdem służb medycznych. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Policja apeluje o reagowanie na osoby potrzebujące. Nie bądźmy obojętni wobec tych, którzy zwłaszcza teraz, w okresie zimowym, mogą potrzebować naszej pomocy.Źródło: KPP Jawor We wskazane miejsce zadysponowano policyjny patrol, który niezwłocznie przystąpił do działania. Głównym zadaniem policjantów jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom, a także niesienie pomocy najbardziej potrzebującym. Taki stan rzeczy odzwierciedla sytuacja, która miała miejsce na terenie województwa dolnośląskiego. - Siedząca na miejscu kierowcy, w zamkniętym aucie, młoda kobieta, nie reagowała na pukanie w szybę i wołanie funkcjonariuszy. Nie pomogły także włączone w radiowozie sygnały dźwiękowe. - przekazali jaworscy funkcjonariusze. Świadkami nietypowej interwencji byli funkcjonariusze z jaworskiej komendy. Udzielili niezbędnej pomocy potrzebującej 19-latce, która zasłabła w czasie jazdy. Szybka reakcja mundurowych zapobiegła tragedii. Nastolatka nie wiedziała, co się stało, ani gdzie się znajduje. W toku przeprowadzonych działań okazało się, że młoda kobieta choruje na insulinodporność, a jadąc do szkoły, doszło do utraty przytomności.Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowany W tym konkretnym przypadku na pochwałę zasługuje zachowanie policjantów, którzy swoim zdecydowanym działaniem zapobiegli niewyobrażalnej tragedii.
Nie jest żadną tajemnicą, że kierowcę zawodowego powinny cechować nie tylko profesjonalizm oraz umiejętności, ale także rozwaga oraz odpowiedzialność. Antybohater tego artykułu jest kompletnym zaprzeczeniem tej tezy. Będąc na podwójnym gazie mógł doprowadzić do drogowego dramatu. Niestety, ale pijani kierowcy to wciąż palący problem publicznych tras. Ich skrajnie nieodpowiedzialne postawa stwarza realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Świadkiem niezwykle niebezpiecznej sytuacji był pewien kierowca podróżujący w jedną z dróg w okolicach Wadowic. W pewnym momencie zauważył, że kierujący ciężarówką porusza się bardzo podejrzany sposób. Jak widać na nagraniu, pojazd nie trzymał się swojego pasa, jeżdżąc niemal po całej szerokości jezdni.Tragedii udało się uniknąć w głównej mierze dzięki autorowi nagrania, który dzięki szybkiej, a także stanowczej reakcji uniemożliwił dalszą jazdą kierowcy zawodowemu. Z informacji przekazanych przez świadka wynika, że nieodpowiedzialny kierujący uszkodził co najmniej dwa samochody. Ostatecznie jakimś cudem udało się mu dotrzeć do miejsca rozładunku, wcześniej nie doprowadzając do groźnego wypadku. W międzyczasie autor nagrania zgłosił sprawę na policję i dokładnie poinformował służby, gdzie znajduje się bezmyślny zmotoryzowany. Kierowca zawodowy był tak pijany, że nie był w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Gdy na miejsce dotarł patrol policji, mężczyzna został przebadany alkomatem. Jak się okazało, przypuszczenia świadka zdarzenia okazały się trafne. Oczywiście głupota kierowcy zawodowego została ukarana. Mężczyzna stracił swoje uprawienia, a także otrzymał bardzo wysoki mandat. Kierowcy grożą 2 lata pozbawienia wolności. Oprócz tego prawdopodobnie otrzyma kilkuletni zakaz prowadzenia pojazdów, a dodatkowo może ponieść także konsekwencje służbowe.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje raper Sad Frosty. Młody muzyk nie dożył 25. urodzinNa planie "Nasz nowy dom" doszło do awantury. Wściekła kobieta wygarnęła Katarzynie DowborNie żyje Rachel Nagy, miała zaledwie 37 lat. Fani gwiazdy są zrozpaczeniŹródło: Wadowice24pl
Każdy kierowca chciałby, aby jego samochód nie tylko świetnie się prowadził, ale również wyglądał. Na drodze bardzo często zdarzają się różnorakie incydenty, które mogą sprawić, że nasz pojazd nabędzie drobnych skaz i uszkodzeń. Istnieje jednak prosty sposób, by naprawić wgniecione elementy. Nie musisz korzystać z usług wykwalifikowanych specjalistów, by móc pozbyć się mało estetycznych wgnieceń występujących na twoim samochodzie. Własnoręczne usunięcie tego problemu jest banalnie proste.Do przeprowadzenia tej niezbyt skomplikowanej operacji potrzeba wrzątku, a także przepychacza sanitarnego. Bohater poniższego nagrania zrezygnował z tego ostatniego elementu i zaufał mocy własnych rąk.Nie jest tajemnicą, że w przypadku wgniecionych elementów karoserii, bardzo łatwo możemy przywrócić je do poprzedniego stanu. Warto jednak zaznaczyć, że nie mogą być one popękane bądź też mocno uszkodzone. Jedyne co musimy zrobić to zagotować wodę, a następnie polewać odkształconą część karoserii. Oczywiście chodzi o jej rozgrzanie, co w późniejszym etapie pomoże nam na jej wyciągnięcie.Po finalizacji tego etapu przykładamy w wyznaczone miejsce zwykły przepychacz, który można dostać w każdym sklepie budowanym. Gdy przyssie od do karoserii, wyciągamy ją ponownie. Powoli, a co najważniejsze dokładnie powtarzaj ten krok kilka razy, zbliżając się coraz bardziej do wgniecenia.Jak można zauważyć. Po kilku minutach pracy wgniecenie kompletnie zniknie! W ten oto prosty sposób zaoszczędzimy trochę grosza, a nasz samochód znów będzie wyglądał perfekcyjnie.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje raper Sad Frosty. Młody muzyk nie dożył 25. urodzinNa planie "Nasz nowy dom" doszło do awantury. Wściekła kobieta wygarnęła Katarzynie DowborNie żyje Rachel Nagy, miała zaledwie 37 lat. Fani gwiazdy są zrozpaczeniŹródło: Wideo: Viral HogJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]