Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniu Gigantyczna liczba aut na publicznych trasach jest równoznaczna z ograniczeniem dostępnych miejsc parkingowych. Spore grono zmotoryzowanych ignoruje obowiązujące przepisy, parkując w nieprawidłowy sposób, narażając się na otrzymanie mandatu.Warto dodać, że odpowiednie znaki od B-35 do B-38 informują kierowców o zakazie postoju i zatrzymania się. Jednak mogą być uzupełnione o znaki uzupełniające, które wskazują, w jaki sposób można w tym miejscu zaparkować. Źle zaparkowane pojazdy to smutny obraz polskich ulic. Niestety, ale taki stan rzeczy przyczynia się do zmniejszenia płynności ruchu oraz znacznych utrudnień na publicznych drogach. Jak wiadomo, nieprawidłowe parkowanie może być naznaczone surowym mandatem.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Na chodniku można się zatrzymać kołami jednego boku lub przednią osią pojazdu, którego masa nie przekracza 2,5 t, w sytuacji, gdy nie obowiązuje w tym miejscu zakaz zatrzymania się i postoju oraz ustawienie pojazdu jest możliwe w taki sposób, aby pozostawić dla pieszych minimum 1,5 szerokości chodnika.Nie od dziś wiadomo, że kierowcy każdego dnia spotykają się z problemem dotyczącym parkowania. Brak wolnych miejsc zmusza ich do parkowania na każdej wolnej przestrzeni.300 złotych mandatu zapłaci osoba, która pozostawiła swój samochód na przejeździe kolejowym lub tramwajowym, na skrzyżowaniu oraz w odległości mniejszej niż 10 m od przejazdu lub skrzyżowania.Za zaparkowanie pojazdu w tunelu na moście lub na wiadukcie grozi mandat w wysokości 200 zł. W 2021 roku kierujący, który łamał prawo musiał się liczyć z mandatem w wysokości 500 złotych, a w nowym, 2022 roku wysokość kary wzrośnie aż do 800 złotych. Zdecydowanie więcej niż przed rokiem zapłacą osoby, które zatrzymają swój pojazd na miejscach oznaczonych znakiem P-18 "Stanowisko postojowe" i P-24 "Miejsce dla pojazdu osoby niepełnosprawnej" albo P-20 "Koperta" i P-24 "Miejsce dla pojazdu osoby niepełnosprawnej". Osoba, która zaparkuje swój samochód na przejściu dla pieszych, bądź też przejeździe dla rowerów, a także w odległości mniejszej niż 10 m przed tym przejściem lub przejazdem, a na drodze dwukierunkowej o dwóch pasach ruchu, także za nimi, może zostać ukarana mandatem karnym w wysokości od 100 do nawet 300 złotych.na drodze dla rowerów, pasie ruchu przeznaczonym dla rowerów bądź też w śluzie rowerowej.w strefie zamieszkania w miejscach innych niż wyznaczone.w odległości mniejszej niż 15 metrów od końca wysepki, w sytuacji, gdy jezdnia z prawej strony ma tylko jeden pas ruchu.w miejscach utrudniających wjazd lub wyjazd. Mandat otrzyma również osoba, która zablokuje dostęp do innego prawidłowo zaparkowanego pojazdu lub wyjazd tego pojazdu.na jezdni tuż obok linii przerywanej, która wyznacza krawędź jezdni, a także na jezdni lub na poboczu obok linii ciągłej, która wyznacza krawędź jezdni.na chodniku, jeżeli szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych jest tak mała że utrudnia im ruchu. Jest mniejsza niż 1,5 m, bądź samochód, który został umieszczony przednią osią na chodniku skutecznie hamuje ruch.przy lewej krawędzi jezdni lub na pasie między jezdniami. Warto zaznaczyć, że należy pozostawić niezbędną przestrzeń dla pieszych, która wynosi ustawowe 1,5 metra.Źródło: Goniec.plJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] naprawdę wielu zmotoryzowanych rutynowo łamie część przepisów dotyczących parkowania. Czołowym przykładem może być parkowanie na chodniku.Podobnie sprawa ma się w sytuacji, gdy zaparkujemy nasz pojazd w warunkach, w których nie jest on z dostatecznej odległości widoczny dla innych zmotoryzowanych, bądź też powoduje utrudnienia w ruchu. Podstawowy mandat za złe parkowanie wynosi 100 złotych oraz dodatkowy punkt karny. Taki rodzaj kary czeka kierowców, którzy zatrzymują swój samochód:
Do niezwykle nietypowego incydentu drogowego doszło na terenie województwa małopolskiego. Pewna 15-latka doprowadziła do kolizji z własną mamą, po czym uciekła z miejsca zdarzenia. Jak się okazało, o zdarzeniu przesądził jeden, aczkolwiek istotny szczegół. Świadkami interesującej kolizji byli funkcjonariusze myślenickiej drogówki, którzy 15 stycznia bieżącego roku zostali wezwani do okolicznego Rudnika. Doszło tam do kolizji drogowej, po której sprawca odjechał z miejsca zdarzenia. Policja ustaliła, że poruszał się on samochodem marki Opel, którym przekroczył oś jezdni, doprowadzając do kontaktu z osobowym renault. Jak się okazało, okoliczności tego zdarzenia zaskoczyły nie tylko interweniujących mundurowych. W toku przeprowadzonych działań okazało się, że chwilę przed wypadkiem mieszkaniec gminy Sułkowice udostępnił swój pojazd znajomej 15-latce, która chciała przejechać się jego autem. Nieletnia postanowiła wybrać się na dłuższą przejażdżkę, dlatego skierowała się na ul. Centralną w Rudniku, gdzie zobaczyła jadący z naprzeciwka znajomy pojazd. Jak się okazało, za kierownicą znajdowała się jej mama. Przestraszona nastolatka chciała uniknąć konfrontacji z rodzicielką, dlatego zdecydowała się na skrajnie nieodpowiedzialne działanie. W momencie wymijania schyliła głowę pod kierownicę, chcąc się schować. Jak się okazało, jej zachowanie miało fatalne konsekwencje. W pewnym momencie straciła panowanie nad pojazdem, a następnie uderzyła bokiem w samochód prowadzony przez mamę. 15-latka spanikowała i postanowiła uciec z miejsca incydentu, chcąc uniknąć rozpoznania. Jak się okazało, z pomocą poszkodowanej kobiecie przyszli świadkowie, którzy zapamiętali numer rejestracyjny pojazdu. Takie działanie pozwoliło funkcjonariuszom na szybkie wyjaśnienie tej sprawy. Dotarli do właściciela samochodu, a także ustalili, kto bezpośrednio odpowiadał za kolizję. Wiadomo, że 15-latka wpadła w poważne tarapaty. Jej sprawa została skierowana do sądu rodzinnego. Kłopoty nie ominęły również bezmyślnego 53-latka, który odpowie za udostępnienie pojazdu osobie nieuprawnionej, co w świetle prawa jest wykroczeniem.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Policja Myślenice
Kompletnym brakiem wyobraźni, a wręcz skrajną głupotą wykazało się dwóch młodych kierowców, którzy postanowili zaparkować swoje samochody na środku ronda. To, w jaki sposób tłumaczyli się przed interweniującymi mundurowymi, dosłownie odbiera mowę. Za swoje bezmyślne zachowanie zostali surowo ukarani. Świadkami nietypowego zdarzenia byli funkcjonariusze z zambrowskiej drogówki. Kilka dni temu, podczas rutynowego patrolu na jednym z odcinków DK8 zauważyli, że dwóch uczestników ruchu drogowego przekroczyło wszelkie granice. Ich oczom ukazały się dwa samochody osobowe, które były zaparkowane na wyspie ronda. Ich kuriozalne tłumaczenie zaskoczyło policjantów. Jak się okazało, za kierownicą mazdy zasiadał 18-latek, z kolei w volkswagenie znajdował się 21-letnie kierowca. W rozmowie z interweniującymi funkcjonariuszami przyznali, że chcieli jedynie porozmawiać, dlatego zatrzymali swoje samochody na samym środku ronda. Oczywiście za swoje nieodpowiedzialne zachowanie zostali odpowiednio ukarani. Mundurowi nałożyli na wyżej wspomnianą dwójkę mandaty w wysokości 300 złotych. Dodatkowo na konta młodych kierowców zostały zasilone 1 punktem karnym. Policjanci podkreślają, że ich głównym zadaniem jest pilnowanie porządku na publicznych drogach, a co za tym idzie zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim zmotoryzowanym. Dodają, że każda osoba, która w perfidny sposób będzie łamać obowiązujące przepisy, zostanie ukarany w adekwatny sposób. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Zambrów
W bardzo poważne tarapaty wpadł pewien 16-latek, który kilka dni temu zdecydował się na brawurową ucieczkę przed policyjnym pościgiem. Jak się okazało, nieletni nie zatrzymał się do kontroli, ponieważ nie miał prawa jazdy, a jego pasażerem był jego nietrzeźwy ojciec. Świadkami kuriozalnego incydentu byli mundurowi z komisariatu w Mielnie (woj. zachodniopomorskie). Podczas prowadzenia działania kontrolno-pomiarowych zauważyli osobową Hondę, którą postanowili zatrzymać do rutynowej kontroli. Jak się okazało, nie było to jednak proste zadanie. Kierowca w żaden sposób nie zareagował na sygnały mundurowych, a następnie szybko odjechał z miejsca zdarzenia. Policjanci od razu przystąpili do akcji, chcąc zatrzymać nieodpowiedzialnego zmotoryzowanego. Jak się okazało, kierujący miał za nic zarówno sygnały świetlne, jak i dźwiękowe, kontynuując swoją ucieczkę. W jej trakcie złamał wiele przepisów ruchu drogowego, stwarzając poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Ostatecznie pościg zakończył się na ulicy Nadmorskiej w Sarbinowie, gdzie zatrzymał się podejrzany pojazd. To właśnie wtedy mundurowi mogli podjąć niezbędne czynności. Gdy tylko podeszli do samochodu, od razu wiedzieli, dlaczego kierowca nie zatrzymał się do kontroli. Okazało się, że za kierownicą zasiadał 16-letni chłopiec, który nie ma uprawnień, a pasażerem jest jego nietrzeźwy ojciec. Przeprowadzone badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna miał aż 1,5 promila alkoholu w swoim organizmie. Funkcjonariusze wyjaśniają szczegółowe okoliczności tego zdarzenia. Wiadomo, że 16-latkowi grożą bardzo poważne konsekwencje. Jego sprawa została skierowana do Sądu Rodzinnego w Koszalinie. Nieodpowiedzialny ojciec został ukarany mandatem karnym za popełnione wykroczenie, ponieważ dopuścił do prowadzenia pojazdu osobę niemającą wymaganych uprawnień.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wizyta polityków na Jasnej Górze. W tle pandemiczne obostrzeniaNie żyje Sebastian Banaszczyk. Aktor miał 46 latPolityczne trzęsienie w rządzie. Ustalono, kiedy podjęte zostaną ważne decyzjeJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KMP Koszalin
Fabryka elektrycznych vanów na terenie naszego kraju? Wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest bardzo możliwy. Zakończył się kolejny etap rewolucyjnego projektu E-VAN wspieranego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Już wkrótce Polska spółka może wyruszyć na podbój motoryzacyjnego świata. Postępująca elektryfikacja, a co za tym idzie, rosnąca popularność pojazdów elektrycznych w znaczący sposób wpływa na aktualny rynek motoryzacyjny. Samochody zasilane na prąd to przyszłość, a inwestowanie w branżę EV tylko to potwierdza. W wyścigu nowoczesnych technologii biorą udział również Polacy. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w zeszłym roku wyłoniło cztery firmy, które przeszły do kluczowego etapu programu E-VAN, mającego wspierać produkcję polskich nowoczesnych samochodów dostawczych. W minioną sobotę 26 stycznia zakończył się drugi etap projektu, a w grze pozostały dwie firmy, mające za zadanie stworzenie dwóch prototypów pojazdów (jeden elektryczny i jeden wodorowy).Oczywiście przed projektantami niezwykle ciężkie wyzwanie, ponieważ samochody, które zostaną opracowane w ramach projektu, muszą spełniać kilka podstawowych wymogów. Stworzone pojazdy muszą mieć ładowność przynajmniej 1 tony i możliwość pokonania na jednym ładowaniu 250 km (w przypadku auta na baterie) lub 400 km (w przypadku pojazdu z wodorowym ogniwem paliwowym – FCEV). Co ciekawe, spółka Innovation AG, która zdołała wygrać konkurs, zapowiedziała, że ich projekt jest w stanie pokonać na jednym ładowaniu znacznie większy dystans niż ten, który jest wymagany przez NCBiR. Warto podkreślić, że Innovation AGto spółka, która od kilka lat pracuje nad rozwojem pojazdów elektrycznych. Swoje działania wykonuje w ramach Zgorzeleckiego Klastra Efektywności Energetycznej. 1 lutego bieżącego roku, złożono niezbędną dokumentację, potwierdzają wcześniejsze założenia spółki. Projekt ze Zgorzelca zakłada wykorzystanie 5 tysięcy części. Warto nadmienić, że aż 2/3 z nich pochodzi od polskich dostawców. Koncepcja E-Vana zakłada, że będzie to niezwykle nowoczesny pojazd wyposażony w wiele rewolucyjnych, aczkolwiek intuicyjnych systemów. Mowa o m.in. jednym z najnowocześniejszych na świecie systemów zarządzania pojazdem elektrycznym, a także interesującym systemie kinetycznego odzyskiwania energii. Polski projekt zakłada również, że masa pojazdu nie będzie zbyt duża. Wszystko dzięki wykorzystaniu nowoczesnych kompozytów węglowych, przez co w finalnym rozrachunku waga E-Vana ma wynosić jedynie 2,3 tony.- E-VAN zaprojektowany przez Innovation AG to aż w 70% na tzw. „local content”. Warto to podkreślić, ponieważ w odróżnieniu od innych pomysłów na narodowy samochód elektryczny, nasz ma szansę być faktycznie polską konstrukcją. Zaprojektowaliśmy całkowicie nowe auto, z własną ramą, własną kabiną i własnym zawieszaniem. Nasi konstruktorzy opracowali też autorski system zarządzania pojazdem. Można powiedzieć, że polski startup z tłem rajdowym i klastrowym, przy wsparciu NCBiR, stworzył projekt gotowy do komercjalizacji. Przeprowadziliśmy szereg testów i badań głównych technologii, które pozwolą na budowę fabryki opartej o polską myśl techniczną. W przypadku E-VANA proces postępuje znacznie szybciej niż przy Izerze. Dodam, że Innovation AG ma już za sobą wiele projektów związanych z elektromobilnością i ekoknowersją, realizowanych dla rynkowych potentatów. Nasze pojazdy przejechały już setki tysięcy kilometrów. - komentuje Albert Gryszczuk, prezes Innovation AG. Dokładnie nie wiadomo, kiedy pojazd pojawi się na publicznych trasach. Mimo wszystko warto śledzić poczynania zgorzeleckiej spółki i wyczekiwać finalnego efektu szeroko zakrojonych prac. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wystarczy 5 złotych, aby złodziej samochodowy odszedł niepocieszonyWażne zmiany w rejestracji pojazdów. Od dziś obowiązują, nowe, rewolucyjne przepisyZjechał na przeciwległy pas i wbił się w drzewo. Okazało się, że miał sporo na sumieniuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Klastry.org.pl
Ferrari to marka samochodów, która powoduje szybsze bicie serca u zdecydowanej większości fanów motoryzacji. Już wkrótce, bo najpewniej w 2022 roku na motoryzacyjnym rynku zadebiutuje nowy model firmy z Maranello. Purosangue, bo taką będzie mieć nazwę, będzie pierwszym SUV-em w historii włoskiej marki. Czego należy się spodziewać po długo wyczekiwanym debiutancie? Sportowe SUV-y w ostatnich latach znacząco zyskały na popularności. Lamborghini Urus od kilku lat jest niekwestionowanym hitem sprzedaży. Koncern z Maranello pozazdrościł sukcesu kolegom po fachu, dlatego zdecydował się wprowadzić na rynek swoją wariację na ten sam temat. Ferrari Purosangue, czyli piękno w najczystszej postaci. Z oficjalnego raportu finansowego, na którego powołuje się znany brytyjski magazyn Auto Express", pojawienie się na drogach pierwszego SUV-a z logiem Ferrari to tak naprawdę kwestia najbliższych miesięcy. Wiele wskazuje na to, że pojazd zadebiutuje jeszcze w 2022 roku. Według wyżej wspomnianego portalu premiera została zaplanowana na bieżący rok, z kolei pierwsze samochody zostaną dostarczone do klientów w pierwszej połowie 2023 roku. Biorąc pod uwagę szumne zapowiedzi włoskiej marki samochód ma być prawdziwym hitem sprzedażowym, skierowanym w głównej mierze do zamożnej klienteli. If this is final design of the new Ferrari Purosangue it better be brilliant to drive because it’s certainly not a beauty to look at like the Aston DBX #Ferrari #FerrariPurosangue #4x4 #SUV #AstonMartin #DMX https://t.co/hLomJjtjIE— Thomas Cursley (@ThomasCursley) January 30, 2022 Warto podkreślić, że model Purosangue zostanie oparty na tej samej platformie, która została wykorzystana w modelu Roma GT. Mowa o przednio-silnikowej bazie, mającą być podstawą dla innych, bardziej komfortowych modeli, które zdefiniują włoską markę w ciągu najbliższych kilku lat. Historyczny SUV Ferrari będzie oferować klientom kilka silników. Od V6 przez klasyczną V8 aż po ultramocną V12. Marka nie wyklucza zastosowania technologii hybrydowej, co ma znacząco obniżyć spalanie, a także poprawić osiągi.Enzo byłby dumny. Wielu ekspertów występujących w motoryzacyjnym świecie wypowiada się bardzo pozytywnie na temat pierwszego SUV-a rodem z Maranello. Słyszano głosy mówiące, że takiego modelu nie powstydziłby się sam Enzo Ferrari, legendarny założyciel marki. Potencjalni klienci zadają sobie jeszcze jedno istotne pytanie. Ile będzie kosztować nowy super pojazd z fabryk Ferrari? Szacuje się, że Purosangue będzie kosztowało nieco ponad 350 tysięcy euro. W przeliczeniu na złotówki to prawie 1.6 miliona złotych. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku samochodów premium, taka kwota nikogo specjalnie nie zaskoczyła. Choć dokładna data premiery luksusowego SUV-a nie jest jeszcze znana, to możemy być pewni, że będzie on jednym z najpopularniejszych modeli oferowanych przez legendarny koncern. Według nas istnieje duże prawdopodobieństwo, że Purosangue to materiał na sprzedażowy hit!Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wizyta polityków na Jasnej Górze. W tle pandemiczne obostrzeniaNie żyje Sebastian Banaszczyk. Aktor miał 46 latPolityczne trzęsienie w rządzie. Ustalono, kiedy podjęte zostaną ważne decyzjeJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Goniec.pl / Auto Express
Do niestandardowego incydentu doszło we wtorek 1 stycznia na terenie Rybnika (woj. śląskie) podczas egzaminu państwowego na prawo jazdy. Do miejscowego WORD-u zgłosił się 20-letni mieszkaniec Zabrza, który chciał uzyskać uprawnienia do kierowania pojazdami. W bardzo poważne tarapaty wpadł pewien 20-letni mężczyzna, który próbował zdać egzamin praktyczny na prawo jazdy kategorii B. Jak się okazało, znajdował się on pod wpływem alkoholu. Jego tłumaczenie dosłownie rzuciło na kolana interweniujących policjantów.
Nowy taryfikator mandatów zbiera swoje żniwo. Warto przypomnieć, że od 1 stycznia 2022 roku w życie weszła rewolucyjna nowelizacja przepisów, która w skuteczny sposób zaostrza kary dla sprawców wykroczeń drogowych. Surowa kara nawet za błahe przewinienie? Rok 2022 pokazuje, że to możliwe. Przekonał się o tym pewien kierowca, który pozostawił swój samochód na parkingu i poszedł na zakupy. Gdy wrócił, okazało się, że jego portfel został uszczuplony o pokaźną sumę 1050 złotych. Spora liczba zmotoryzowanych uważa, że wprowadzone kary są odpowiednie, aczkolwiek zdecydowana liczba kierowców sądzi, że są one zbyt wysokie. Czasami jednak kara jest adekwatna do czynu i właśnie tak było w tym konkretnym przypadku.
Polskie przepisy są bardzo stanowcze w kwestii bezpieczeństwa pieszych. Niestety, ale okazałe grono zmotoryzowanych wciąż je ignoruje, prokurując wiele niebezpiecznych, ale również kuriozalnych sytuacji. Idealnym odzwierciedleniem takiego stanu rzeczy może być incydent, który zarejestrowano na jednej z ulic Poznania. Kierowca BMW wpadł w ręce mundurowych w ekspresowym tempie. Nowy taryfikator mandatów zbiera swoje żniwo. Warto przypomnieć, że od 1 stycznia 2022 roku w życie weszła rewolucyjna nowelizacja przepisów zaostrzająca kary dla sprawców wykroczeń drogowych. Zignorował kobietę, która przechodziła przez pasy. W podobnej sytuacji każdy zmotoryzowany ma obowiązek przepuścić pieszego, tym samym umożliwiając mu, przedostanie się na drugą stronę jezdni. W dobitny sposób przekonał się o tym pewien właściciel BMW, który złamał prawo w oczywisty sposób. Na swoje nieszczęście jego popis z najbliższej odległości podziwiali funkcjonariusze policji. Do zdarzenia doszło kilka dni temu na ulicy Dąbrowskiego w Poznaniu. Brak odpowiedniego skupienia bądź też lekceważący stosunek do innych uczestników ruchu kosztował kierowcę bawarskiego SUV-a pokaźną kwotę.
Policjanci bardzo szybko przystąpili do działania i już chwilę później na ul. Wolności w Pniewach zatrzymali do kontroli osobowe Audi A3. Fałszywy dokument został zabezpieczony, a 76-letni kierowca został doprowadzony do Komisariatu Policji w Pniewach. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Chodzi o kierowanie samochodem bez uprawnień (co jest obarczone karą grzywny, a także zakazem kierowania pojazdami) oraz posłużenia się podrobionym dokumentem w celu uniknięcia odpowiedzialności za wykroczenie. W świetle polskiego prawa jest to poważne przestępstwo, za które grozi aż do 5 lat pozbawienia wolności. Mundurowi sprawdzili kierującego w policyjnych systemach. Jak się okazało, mężczyzna nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Wówczas 76-latek przyznał interweniującym policjantom, że okazany dokument został podrobiony 32 lata temu. Podejrzenia funkcjonariuszy wzbudził jednak dokument, który mężczyzna przedstawił podczas kontroli drogowej. Senior wylegitymował się prawem jazdy wydanym w 1989 roku. Jak się okazało, za kierownicą pojazdu znajdował się 76-letni mieszkaniec powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego. Funkcjonariusze przeprowadzili niezbędne badanie alkomatem, które nie wykazało obecności alkoholu w organizmie mężczyzny. Do zdarzenia doszło we wtorek 1 lutego na terenie Pniew. Lokalni mundurowi otrzymali niepokojące zgłoszenie dotyczące podejrzanego zachowania pewnego kierowcy, który według świadka mógł znajdować się pod wpływem alkoholu. Świadkami niezwykle niestandardowej interwencji byli funkcjonariusze z komisariatu policji w Pniewach. Zatrzymując osobowe Audi A3 nie spodziewali się, że przeprowadzona kontrola będzie mieć taki finał. Jak się okazało, 76-letni kierowca miał sporo na swoim sumieniu.
Porażający bilans tragicznego wypadku, do którego doszło w jednej z rumuńskich miejscowości. Samochód ciężarowy zmiażdżył busa z pracownikami. Łącznie w zdarzeniu brały udział 3 samochody osobowe. Niestety, ale 6 osób podróżujących busem nie zdołało przeżyć tego incydentu. Wszyscy zginęli na miejscu. 7 ofiarą jest kierowca ciężarówki, który zmarł tuż po przetransportowaniu do najbliższej placówki medycznej. W tym momencie trwa ustalanie szczegółowych okoliczności tego porażającego zdarzenia. Wtorkowy poranek w rejonie wsi Sarca w gminie Baltati w Rumunii stał pod znakiem niewyobrażalnej tragedii. Na jednym z odcinków drogi numer 28 doszło do zderzenia trzech pojazdów. Według wstępnych ustaleń miejscowych służb kierujący ciężarówką na łuku drogi zderzył się z karetką, po czym z wielką siłą wbił się w jadącego z naprzeciwka busa, którym podróżowali pracownicy. Siła uderzenia była tak duża, że z samochodu dostawczego praktycznie nic nie zostało. Miejscowa policja poinformowała, że osoby podróżujące karetką, w tym kobieta w cięży, nie odniosły poważniejszych obrażeń. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Legendarny bolid Fernando Alonso został wystawiony na aukcję. Pojazd o sygnaturze R24-07 był prowadzony przez hiszpańskiego kierowcę w ostatnich trzech wyścigach sezonu 2004. Potencjalna cena sprzedaży może osiągnąć astronomiczny poziom. W ofercie renomowanego domu aukcyjnego RM Sotheby's znalazła się prawdziwa motoryzacyjna perła. Mowa o Renault R24, które już jutro trafi pod młotek. Nie jest żadną tajemnicą, że bolidy Formuły 1, szczególnie te wyposażone w silniki V10 są łakomymi kąskami na rynku kolekcjonerskim. Również i ty możesz stać się szczęśliwym nabywcą takiego cacka. Jest jednak jeden, aczkolwiek zasadniczy warunek. Duża ilość gotówki. Szacunkowe analizy wskazują, że Renault R24-07 zostanie sprzedane za kwotę znajdującą się w przedziale od 300 do 385 tysięcy funtów. W przeliczeniu na złotówki daje to niebagatelną sumę przekraczającą 2 miliony złotych.We were treated to the sound of @alo_oficial in his title-winning Renault R25 in Abu Dhabi last year...Turn the volume up for this 😍 #F1[📹 @SkySportsF1]pic.twitter.com/Bz0UsykFD4— PlanetF1 (@Planet_F1) December 8, 2021 Warto podkreślić, że potencjalny nabywca zakupi pojazd, którym Fernando Alonso przejechał trzy ostatnie rundy sezonu 2004. Mowa o Grand Prix organizowanych w Chinach, Japonii i Brazylii. Warto zaznaczyć, że pojazd jest wyposażony w kierownicę, która była spersonalizowana specjalnie dla późniejszego dwukrotnego mistrza świata. R24 to zaledwie jeden z kilkudziesięciu zestawów dostępnych dla zamożnych nabywców na środowej aukcji. Również inne klasyki motoryzacyjne, zarówno sportowe, jak i wyścigowe trafią pod młotek.W sprzedaży będzie mnóstwo klasycznych modeli Ferrari, takich jak Dino 308 GT4 z 1975 roku i 250 GT Series II Cabriolet z 1959 roku.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Zmarła legenda kina akcji, Bob Wall. Aktor zagrał w kultowych filmachNie żyje Peter Bruce Smith. Gwiazdor "Władcy pierścieni" miał 63 lataNie żyje piosenkarka Norma Waterson. Wiadomości o śmierci przekazała córkaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Planet F1
Świadkami niezwykle niestandardowej interwencji byli podlascy funkcjonariusze, którzy na jednej ze stacji paliw zatrzymali mężczyznę za brak maseczki. Jak się okazało, miał on sporo na swoim sumieniu. Za popełnione wykroczenia grozi mu drakońska kara. Do tego nietypowego incydentu doszło w minioną niedzielę 30 stycznia w Piątnicy (powiat łomżyński) na jednej z tamtejszych stacji. W godzinach popołudniowych funkcjonariusze z lokalnego posterunku zauważyli, że jeden z kierowców tuż po zatankowaniu swojego auta wszedł do budynku bez maseczki ochronnej. Jak się okazało, podejrzany miał naprawdę sporo na swoim sumieniu. W trakcie rozmowy z nieodpowiedzialnym kierowcą mundurowi wyczuli od niego silną woń alkoholu. Bez chwili zawahania postanowili przeprowadzić badanie alkomatem. Wykazało ono, że mężczyzna miał blisko promil alkoholu w organizmie. Nie był to jednak koniec jego problemów. W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że mieszkaniec Łomży ma obowiązujący jeszcze przez kilka miesięcy sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Po sprawdzeniu w policyjnych systemach okazało się, że kierowca stracił swoje prawo jazdy za wcześniejszą jazdę po alkoholu. Warto podkreślić, że jazda w czasie sądowego zakazu grozi karą do 5 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo nieodpowiedzialny kierowca musi się liczyć z karą za brak maseczki. Jego volkswagen został odholowany na policyjny parking. Policjanci podkreślają, że będąc świadkiem sytuacji, próby lub intencji prowadzenia pojazdu po alkoholu, możesz odpowiednio zareagować i jest to obywatelski obowiązek. Symptomy zachowania kierowcy, który może być pod wpływem alkoholu :zatrzymuje się bez powodu, raptownie rusza, hamuje,jedzie przesadnie ostrożnienie umie utrzymać auta zgodnie z kierunkiem jazdy,robi szerokie zakręty, jedzie nie zważając na przepisy,powoli reaguje na sytuacje na drodze,jedzie bez świateł, nie używa kierunkowskazów,jest nadmiernie pobudliwy, wymachuje rękoma, przeklina.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Miss USA zginęła w tragicznych okolicznościach. Zostawiła po sobie zagadkowe ostatnie słowaNie żyje Peter Bruce Smith. Gwiazdor "Władcy pierścieni" miał 63 lataNie żyje piosenkarka Norma Waterson. Wiadomości o śmierci przekazała córkaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Podlaska Policja
Każdy zmotoryzowany, który brał bezpośredni udział w kolizji bądź też większym wypadku jest zobligowany do podjęcia szeregu działań na miejscu zdarzenia. W głównej mierze mowa o udzieleniu niezbędnej pomocy poszkodowanym. Jak się okazuje, po polskich drogach wciąż jeżdżą kierowcy, którzy boją się wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Taki stan rzeczy idealnie obrazuje poniższe nagranie. Do niezwykle groźnego zdarzenia doszło kilka dni temu na jednej z gliwickich ulic. Kamery monitoringu uchwyciły moment potrącenia rowerzysty, który chciał skręcić w lewo. Warto podkreślić, że użytkownik jednośladu wyraźnie zasygnalizował swój manewr, jednak to nie wystarczyło, by właściciel SUV-a zareagował w odpowiedni sposób. Niestety, ale doszło do dramatycznego potrącenia. Cyklista z impetem wylądował na jezdni, a nieuważny kierujący zachował się poniżej wszelkiej krytyki i uciekł z miejsca zdarzenia. Co ciekawe sprawca incydentu powrócił po około 10 minutach. Jak się okazało, policjanci znajdujący się na miejscu zdarzenia skojarzyli fakty i dokonali zatrzymania. Dokładnie nie wiadomo, dlaczego zmotoryzowany nie zatrzymał swojego samochodu i nie udzielił niezbędnej pomocy poszkodowanemu. Dodatkowo powinien powiadomić odpowiednie służby o zaistniałej sytuacji. Niestety, ale wykazał się skrajną głupotą i uciekł z miejsca incydentu. Na szczęście bardzo szybko dosięgła go ręka sprawiedliwości. Na miejscu bardzo szybko zjawiła się karetka pogotowia, a także funkcjonariusze policji, którzy szybko przystąpili do właściwych działań. Zeznania świadków, a także materiał wideo pozwolił określić sprawcę zdarzenia. Chwilę później powrócił również kierowca volkswagena, który doprowadził do zaistniałej sytuacji. Został rozpoznany przez policjanta, który ruszył za nim w pościg. Zatrzymany mężczyzna nie stawiał żadnego oporu. Co ciekawe, w tym samym czasie na komendę przyszły dwie kobiety, które chciał zgłosić zaginięcie męża i ojca. W toku przeprowadzonych działań okazało się, że jest nim wspomniany sprawca potrącenia.Ucieczka z miejsca zdarzenia w świetle polskiego prawa jest obarczona naprawdę surową karą. Kodeks karny przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności za nieudzielenie pomocy, co wynika to z regulacji art. 162, który stanowi:§ 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej. - art. 162 Kodeksu karnego Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Miss USA zginęła w tragicznych okolicznościach. Zostawiła po sobie zagadkowe ostatnie słowaNie żyje Peter Bruce Smith. Gwiazdor "Władcy pierścieni" miał 63 lataNie żyje piosenkarka Norma Waterson. Wiadomości o śmierci przekazała córkaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Youtube
Kompletną bezmyślnością wykazał się pewien kierowca zawodowy, który miał zawieźć dzieci na ferie zimowe. Kontrola policji wykazała, że znajdował się pod wpływem alkoholu. Przez swoje niezrozumiałe zachowanie wpadł w bardzo poważne tarapaty. Nietrzeźwi kierujący to palący problem rodzimych tras. Niestety, ale wciąż można zaobserwować ogromną ilość osób, które decydują się na jazdę pod wpływem alkoholu. Takie zachowanie nie jest jedynie objawem kompletnej nieodpowiedzialności, ale przede wszystkim prokuruje wiele niebezpiecznych incydentów. Do kontroli dwóch autobusów doszło w minioną niedzielę 30 stycznia tuż przed godziną 8 rano. Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzegu sprawdzali stan techniczny dwóch pojazdów, które miały zabrać uczniów na zimowy wypoczynek do miejscowości Sidzina w województwie małopolskim. W trakcie czynności mundurowi ustalili, że jeden z kierowców ma sporo na sumieniu. 54-letni mężczyzna zasiadający za kierownicą jednego z autobusów znajdował się w stanie nietrzeźwości. Policjanci postanowili poddać go obowiązkowemu badaniu alkomatem. Wykazało ono ponad 0,80 promila alkoholu w jego organizmie. Warto podkreślić, że na ferie zimowe wybierało się aż 70 uczniów oraz 5 nauczycieli jednej ze szkół podstawowych w Tarnobrzegu. Nieodpowiedzialny kierujący już wkrótce odpowie przed sądem za swoje karygodne zachowanie. Funkcjonariusze zatrzymali kierowcy prawo jazdy, a także zakazali mu dalszej jazdy. Nie jest tajemnicą, że jazda pod wpływem alkoholu jest w naszym kraju surowo karana. Za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości grozi kara do 2 lat więzienia, wysoka grzywna i utrata prawa jazdy na kilka lat. Polscy mundurowi apelują do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności, ale również o odpowiedzialność. Podkreślają, że kierowanie pojazdami na podwójnym gazie jest surowo zakazane. Prokuruje ono mnóstwo niebezpiecznych incydentów, a także zagraża innym uczestnikom ruchu drogowego. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Miss USA zginęła w tragicznych okolicznościach. Zostawiła po sobie zagadkowe ostatnie słowaNie żyje Peter Bruce Smith. Gwiazdor "Władcy pierścieni" miał 63 lataNie żyje piosenkarka Norma Waterson. Wiadomości o śmierci przekazała córkaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: Podkarpacka Policja
Pomijając wcześniejszą jazdę kierowcy Mercedesa to on nie przyczynił się do wypadku. Nagrywający ruszył pierwszy na żółtym i zasłonił widoczność, Mercedes za nim już na zielonym, bo liczy się wjazd za linię zatrzymywania. Winę ponosi w tej sytuacji kierowca Nissana Qashqaia. Jak karać to zgodnie z prawem, a nie bogatszego za wcześniejsze przewinienia, bo one nie miały tu nic do rzeczy. - napisał jeden z komentujących. Lekceważenie obowiązujących przepisów, a szczególnie wskazań sygnalizatorów świetlnych, w większości przypadków kończy się dramatycznie. W dobitny sposób przekonało się o tym trzech kierowców, którzy byli uczestnikami niebezpiecznego incydentu. O dramatycznym finale przesądził jeden zasadniczy szczegół. Ten pierwszy rozpoczął jazdę mniej więcej 2 sekundy przed zapaleniem się zielonego światła. Wiele wskazuje na to, że kierowca mercedesa również się pośpieszył. Jak się później okazało, pośpiech słono go kosztował. W tym konkretnym przypadku mamy również do czynienia z czystą głupotą. Dwóch kierowców postanowiło jak najszybciej ruszyć spod świateł, by udowodnić swoją wyższość swojemu oponentowi. Jak się okazało, na drodze do sukcesu stanął kierujący Nissanem, który złamał prawo w perfidny sposób. Choć na nagraniu udostępnionym przez kanał STOP CHAM widnieje napis "Wariat drogowy wjeżdża w Mercedesa AMG.", warto podkreślić, że w tej sytuacji wszyscy zainteresowani się nie popisali. Na nagraniu, które zostało zarejestrowane na jednej z ulic Szczecina dokładnie widać, że zarówno autor nagrania, jak i właściciel mercedesa chcieli jak najszybciej pokonać znajdujące się przed nimi skrzyżowanie. Zachowanie niektórych zmotoryzowanych jest po prostu niezrozumiałe. Pośpiech, brak koncentracji oraz brawura to jedne z czołowych czynników, które są odpowiedzialne ze zdecydowaną większość koszmarnych incydentów. Nagle na kursie kolizyjnym dwóch pojazdów znalazł się osobowy Nissan Qashqai. Jego użytkownik wjechał na skrzyżowanie w chwili, gdy obowiązywało go czerwone światło. W oczywisty sposób złamał obowiązujące przepisy i tym samym doprowadził do groźnej kolizji. Przejeżdżam codziennie przez to skrzyżowanie po minimum 4razy Długość drogi do przejechania nie jest wgl zgrana ze światłem. Niestety ale często jest tak ,że jak się wjeżdża na końcówce zielonego to nawet nie zdąży się przejechać do końca a inni ruszając . Z jednej strony wina jest też Mercedesa ,że rusza na pomarańczowym a nagrywający już nawet sekund wcześniej gdzie zasłonił widoczność. Więc z doświadczenia jak jeżdżę na tym skrzyżowaniu jestem w stanie uwierzyć ,że Nissan pojechał na zielonym .Ale to już na pewno ustali Policja bo na skrzyżowaniu jest kamera więc mogą wziąć czas wjazdu i czas świateł. - podkreślił drugi. Swoje zdanie przekazali również internauci, którzy komentują udostępniony filmik. Dokładnie nie wiadomo, czy w wyniku tego zdarzenia ktoś odniósł poważniejsze obrażenia. Mamy nadzieję, że nikomu nic się nie stało. A według was, kto ponosi winę za ten incydent?
Nie od dziś wiadomo, że pośpiech to najgorszy z możliwych doradców. W przerażający sposób udowadnia to poniższe nagranie. Pewien kierowca wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle na czerwonym świetle, doprowadzając tym samym do potężnego zderzenia. Słono zapłacił za swoją głupotę.Głównym celem sygnalizacji świetlnej jest zapewnienie bezpieczeństwa na publicznych drogach, w tym ruchliwych skrzyżowaniach. Niestety, ale wielu kierowców ignoruje wskazania sygnalizatorów, stwarzając poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego.Jak wiadomo, przejazd na czerwonym świetle to jedno z najpoważniejszych, a co za tym idzie najgroźniejszych wykroczeń.To, jak poważne konsekwencje może mieć drogowa nieodpowiedzialność, pokazuje poniższe nagranie, które zostało zarejestrowane za pomocą kamerki samochodowej.Incydent miał miejsce jakiś czas temu w mieście Pawłodar położonym w północno-wschodniej części Kazachstanu.Na jednym z tamtejszych skrzyżowań niekwestionowaną głupotą wykazał się pewien 21-latek, który zasiadał za kierownicą osobowego volkswagena golfa.Finalnie jego brawura oraz nieodpowiedzialność doprowadziły do poważnego wypadku. Doszło do potężnego zderzenia z toyotą prius.O powadze sytuacji świadczy fakt, że 38-letni pasażerka dosłownie wyleciała z samochodu i z impetem uderzył w jezdnię. Wiadomo, że została przetransportowana do najbliższej placówki medycznej.Do szpitala trafiły również pozostali poszkodowani. Poniższe nagranie udostępniamy ku wyraźnej przestrodze.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje Howard Hesseman. Gwiazdor "Akademii Policyjnej" miał 81 latJacek Kawalec zadebiutował w Budce Suflera. Jego występ na WOŚP wywołał falę krytykiNie żyje Ewa Ziembińska-Sobczak. Była aktorką Olsztyńskiego Teatru LalekJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
Chwila nieuwagi, a także jedna zła decyzja doprowadziły do fatalnego zdarzenia na jednej z dróg województwa kujawsko-pomorskiego. Dostawczy volkswagen z wielką siłą potrącił rowerzystkę jadącą w tym samym kierunku. Niestety, ale kobieta nie miała szans na przeżycie. Do przerażającego zdarzenia doszło w minioną sobotę 29 stycznia na terenie gminy Boruchowo. Tuż po godzinie przed 7.00 miejscowe służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące incydentu w miejscowości Zakrzewo-Parcele. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że kierujący pojazdem osobowym marki Volkswagen potrącił 48-letnią rowerzystkę podczas manewru wyprzedzania. Wiadomo, że kobieta jechała w tym samym kierunku. Niestety, ale nigdy nie dotarła do celu swojej podróży. Zmarła na miejscu wypadku. Na miejscu tragedii pracowali funkcjonariusze policji, którzy będąc pod nadzorem prokuratora, ustalali szczegółowe okoliczności tego incydentu. Na miejsce zadysponowano również biegłego z dziedziny wypadków drogowych. Decyzją prokuratora, ciało kobiety zostało zabezpieczone do dalszych badań. Funkcjonariusze poddali kierującego volkswagenem niezbędnemu badaniu alkomatem. Wykazało ono, że w chwili zdarzenia 46-latek był trzeźwy. Wiadomo, że stracił on swoje prawo jazdy. Aktualnie w tej sprawie prowadzone jest postępowanie, które ma wyjaśnić dokładne okoliczności zaistniałego wypadku. Polscy mundurowi apelują do wszystkich zmotoryzowanych o zachowanie szczególnej ostrożności w czasie jazdy. Podkreślają, że odpowiednie skupienie oraz koncentracja pomagają zminimalizować ryzyko tragicznych zdarzeń drogowych. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje Howard Hesseman. Gwiazdor "Akademii Policyjnej" miał 81 latJacek Kawalec zadebiutował w Budce Suflera. Jego występ na WOŚP wywołał falę krytykiNie żyje Ewa Ziembińska-Sobczak. Była aktorką Olsztyńskiego Teatru LalekJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Policja Kujawsko-Pomorska
Przez swoją głupotę stwarzają oni realne zagrożenie dla innych zmotoryzowanych. Nierzadko chcąc dać upust swoim emocjom. Tak było i w tym konkretnym przypadku, który został zarejestrowany kilka dni temu na jednej z ulic Warszawy. Właściciel koreańskiej osobówki znajdował się na zwężającym się pasie i chciał wjechać tuż przed autora nagrania. Jak się okazało, taka sztuka się mu nie udała. Było to spowodowane w głównej mierze przez brak zdecydowania kierowcy, który obawiając się potencjalnego ryzyka, zrezygnował ze zdecydowanego manewru. Taki obrót spraw zirytował kierowcę Kii, który postanowił zemścić się na autorze nagrania. Nagle zaczął mu zajeżdżać drogę, a nawet zmusił do zatrzymania. Finalnie obeszło się bez większych problemów, a także nieprzewidzianych zdarzeń. Finalnie był zmuszony do ostrego hamowania i znalazł się na fragmencie wyłączonym z ruchu. Polskie drogi nie mają zbyt dobrej renomy. Niestety, ale za taki stan rzeczy odpowiadają tego typu sytuacje. Niektórzy kierowcy w perfidny sposób utrudniają jazdę innym zmotoryzowanym. Idealnym przykładem może być kierowca osobowej Kii, który postanowił pobawić się w bezczelnego szeryfa.W tym przypadku chęć ukarania innego zmotoryzowanego przysłoniła zdrowy rozsądek. Na szczęście kierowca Kii relatywnie szybko odpuścił, nie chcąc eskalować niepotrzebnego napięcia. Nie od dziś wiadomo, że na naszych rodzimych drogach w każdej chwili może dojść do wielu kuriozalnych zdarzeń. Jest to w głównej mierze zasługa pewnej grupy kierowców, których zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Właściciel osobowej Kii postanowił pobawić się w szeryfa, chcąc skutecznie utrudnić życie innemu kierowcy. Była to perfidna zemsta za wcześniejszą sytuację drogową.
Nie jest żadną tajemnicą, że alkohol oraz jazda samochodem to fatalne połączenie. Idealnym potwierdzeniem tej tezy jest incydent, do którego doszło na jednej z dróg województwa śląskiego. Kierowca samochodu osobowego zjechał na przeciwległy pas, na którym czołowo zderzył się z innym pojazdem. Do porażającego incydentu doszło w minioną sobotę 29 stycznia na jednym z odcinków drogi krajowej numer 78. Tuż po godzinie 18.00 miejscowi strażacy otrzymali niepokojące zgłoszenie o incydencie w miejscowości Poręba. Tamtejsza policja szybko ustaliła, że kierujący osobowym volkswagenem jadąc w kierunku Siewierza, zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdzie czołowo zderzył się z prawidłowo jadącym peugeotem. Siła uderzenia była tak duża, że odłamki rozbitych elementów pojazdów uszkodziły trzeci samochód. Na domiar złego uszkodzenia tych samochodów były na tyle poważne, że zarówno kierowca, jak i pasażer byli zakleszczeni w pojeździe. Na miejsce zadysponowano lokalnych strażaków, którzy za pomocą specjalistycznego sprzętu hydraulicznego wydobyli poszkodowanych z wraku pojazdu. Jak się okazało, kierowca samochodu osobowego był kompletnie pijany. Badanie alkomatem wykazało, że w organizmie 44-latka znajduje się aż 2,5 promila alkoholu. Kierowcy dwóch pozostałych pojazdów byli trzeźwi. Do szpitala trafiły trzy osoby, w tym sprawca. Ruch w miejscu wypadku był zablokowany przez kilka godzin. Miejscowe służby ustalają szczegółowe okoliczności, jak i przyczyny tego fatalnego incydentu.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje Howard Hesseman. Gwiazdor "Akademii Policyjnej" miał 81 latJacek Kawalec zadebiutował w Budce Suflera. Jego występ na WOŚP wywołał falę krytykiNie żyje Ewa Ziembińska-Sobczak. Była aktorką Olsztyńskiego Teatru LalekJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Śląska Policja
Wejście w życie nowego taryfikatora mandatów ograniczyło zapędy piratów drogowych, którzy w bezczelny sposób łamią obowiązujące przepisy ruchu drogowego. Drakońskie mandaty mają odstraszyć amatorów mocnych wrażeń, a także zwiększyć bezpieczeństwo na publicznych drogach. Jak się okazuje, nie trzeba szaleć na drodze, by otrzymać gigantyczną karę. Wielu zmotoryzowanych nie zdaje sobie sprawy z tego, że można otrzymać mandat za brudny samochód. Co ciekawe, kara w przypadku tego przewinienia może być naprawdę okazała. Zabrudzony pojazd może być przyczyną wielu kłopotów. Przepisy, które obowiązują w naszym kraju, pozwalają karać kierujących za brudny samochód na wiele sposobów. W przypadku brudnych reflektorów, a także szyb, właściciel pojazdu musi się liczyć z karą wynoszącą od 20 do 500 zł. Dodatkowo na jego konto wpłynie aż 6 punktów karnych. Problematyczne mogą okazać się zabrudzone tablice rejestracyjne. Jak wiadomo, w świetle polskiego prawa, każdy zmotoryzowany ma obowiązek, by były one w pełni czytelne. Niespełnienie tego warunku może wiązać się z mandatem w wysokości 200 złotych oraz 3 punktów karnych. Brudny samochód może wpędzić kierującego w poważne tarapaty. Kara może być naprawdę okazała. W czasie kontroli funkcjonariusz może stwierdzić, że zatrzymany pojazd stanowi poważne niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Taka opinia może pojawić się w sytuacji, gdy zabrudzone światła mogą sprawiać, że pojazd staje się mniej widoczny, a zabrudzona szyba ogranicza prowadzącemu pole widzenia. Wówczas musimy się liczyć z mandatem wynoszącym od 200 do 500 zł. Na domiar złego, zmotoryzowany zostaje ukarany aż 6 punktami karnymi. Najbardziej okazała kara czeka na kierujących, którzy kompletnie zaniedbają obowiązek czyszczenia swojego auta. W praktyce brud z samochodu może spadać na jezdnię. Taki stan rzeczy jest szczególnie widoczny tuż po jeździe terenowej, kiedy kierowca samochodu terenowego wjeżdża na jezdnię, a zalegające błoto ląduje na asfalcie. W takiej sytuacji zanieczyszczanie drogi oznacza karę nagany lub grzywnę dochodzącą nawet do 1500 zł. W dzisiejszych, pandemicznych czasach, policjanci są również zobligowani do ukarania kierowców za brud w samochodzie. Art. 117 §2 kodeksu wykroczeń w punkcie 16a nakłada obowiązek zapewnienia pasażerom "odpowiednich warunków higieny" oraz właściwego stanu sanitarnego. Warto jednak podkreślić, że te stosunkowo nowe przepisy obowiązują kierujących, którzy zajmują się przewozem osób. Mowa o taksówkarzach, a także kierowcach busów i autobusów. Niedostosowanie się do tego przepisu jest równoznaczne z karą od 100 do 250 zł.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje Howard Hesseman. Gwiazdor "Akademii Policyjnej" miał 81 latJacek Kawalec zadebiutował w Budce Suflera. Jego występ na WOŚP wywołał falę krytykiNie żyje Ewa Ziembińska-Sobczak. Była aktorką Olsztyńskiego Teatru LalekJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Moto.pl
W poniedziałek 31 stycznia w życie weszła niezwykle interesująca zmiana, która była wyczekiwana już od dłuższego czasu. Okazuje się, że pozwoli ona zaoszczędzić kierowcom pokaźną sumę pieniędzy.Aktualnie wszyscy zmotoryzowani kupujący nowe pojazdy, niezależnie czy są one nowe, czy też używane, są zobligowani go zarejestrować, bądź też przerejestrować w urzędzie. Co bardzo ważne, polski kierowca nie będzie musiał ponosić uciążliwych kosztów zmiany tablic rejestracyjnych w chwili zakupu nowego auta. Inną ważną zmianą będzie zniesieni obowiązku posiadania obowiązkowej naklejki kontrolnej. Do tej pory, każdy kierowca, który stawał się nowym nabywcą samochodu, miał obowiązek naklejenia nalepki w lewym, dolnym rogu na przedniej szybie. Rok 2022 stoi pod znakiem gruntownych zmian na polskich drogach. Spora część z nich jest niekorzystna dla zmotoryzowanych, aczkolwiek znajdą się i takie, które wywołają uśmiech na twarzach tysięcy zmotoryzowanych. Od dziś jedną z takich zmian może się cieszyć spora grupa osób. W praktyce wyrabianie nowych tablic kosztowało 180,50 zł. Nowe regulacje spowodują, że ta kwota spadnie do 80 złotych. Dodatkowo muszą być spełnione dwa podstawowe warunki. Tablice muszą być w dobrym stanie, a co za tym idzie, także czytelne.Od 4 września bieżącego roku, ten obowiązek będzie już nieaktualny. W praktyce oznacza to, że polscy kierowcy zaoszczędzą 18,5 zł.Tuż po zakupie używanego samochodu osobowego nie będzie obowiązku wymiany tablic rejestracyjnych. Wraz z nadejściem 31 stycznia, w życie wchodzą, nowe, rewolucyjne przepisy, które w znaczny sposób wpłyną na życie wielu polskich kierowców. Dzięki nim wielu zmotoryzowanych zaoszczędzi nie tylko sporo nerwów, ale również ogromną ilość pieniędzy. W praktyce oznacza to, że nowy właściciel będzie mógł zachować dotychczasowe tablice rejestracyjne auta, nawet wtedy, gdy poprzedni właściciel zarejestrował je w innym mieście w Polsce.Warto podkreślić, że możliwość zachowania tablic rejestracyjnych dotyczy tylko tych, które mają charakterystyczny unijny wzór. Starsze białe wersje z flagą PL będzie trzeba bezwzględnie wymienić. Nie zachowamy również najstarszych tzw. czarnych tablic rejestracyjnych.Termin wynosi 30 dni, nawet gdy auto jest zarejestrowane w naszym kraju.Tego samego dnia swoją ważność tracą również karty pojazdu. Nie będzie obowiązku ich posiadania. Z nowymi regulacjami wiążą się również oszczędności, ponieważ kierowcy będą mogli zaoszczędzić aż 75,50 zł, gdyby zdecydowali się na zakup samochodu za granicą lub zgubili ten dokument.
O tym, że polskie drogi są naprawdę specyficzne, wiadomo nie od dziś. Spore grono zmotoryzowanych nie potrafi poruszać się w bezpieczny sposób, prokurując wiele niespodziewanych zdarzeń drogowych. Idealnie potwierdza to poniższe nagranie. Właściciel renault przekroczył wszelkie granice. Bezmyślność niektórych kierowców jest po prostu zatrważająca. Szczerze zastanawiamy się, co dokładnie miał w głowie kierowca osobowego renault, który zdecydował się na manewr wyprzedzania i sfinalizował go w tak dziwny sposób. To właśnie nieprzemyślane decyzje tego rodzaju zmotoryzowanych prokurują wiele groźnych incydentów drogowych. Oglądając poniższe wideo, można śmiało zadać fundamentalne pytanie. W jaki sposób kierowca zdobył swoje prawo jazdy? Warto podkreślić, że warunki drogowe sprzyjały wyprzedzaniu. Teren niezabudowany, bardzo dobra widoczność, a także linia przerywana w wydatny sposób gwarantowały bezpieczeństwo tego manewru. Jedynym wyzwaniem mogła okazać się górka, aczkolwiek pojazd ciężarowy nie poruszał się z zawrotną prędkością, która mogłaby uniemożliwić przeprowadzenie wyprzedzania. Co ciekawe, właściciel renault zrezygnował z finalizacji tego manewru w najmniej oczekiwanym momencie. Być może przyczyna była zupełnie inna. Awaria pojazdu w czasie jazdy to realny scenariusz. Niemniej jednak jego późniejsza decyzja była kompletnie niezrozumiała. Mężczyzna postanowił zostać na lewym pasie, gdzie zatrzymał swój samochód z włączonym kierunkowskazem w prawo. Nie jest tajemnicą, że w tej sytuacji zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem, byłby powrót na prawy pas. W ten sposób właściciel renault nie znalazłby się na kursie kolizyjnym z innym autem. Na szczęście w tym przypadku nie doszło do czołowego zderzenia. Kierowca samochodu dostawczego zachował zimną krew i wyhamował swój pojazd. Oglądając poniższy materiał, można stwierdzić, że najbardziej realnym scenariuszem była panika kierowcy renault, który stwierdził, że nie zdąży przeprowadzić manewru i zachował się w taki, a nie inny sposób. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wiadomości TVP poświęciły 10 sekund na materiał o 30. finale WOŚPPolski Ład uderzył w Jurka Owsiaka. Czuje się "ukarany" za bycie klasą średniąWiększość Polaków już spała, kiedy Jurek Owsiak przekazał wiadomość na koniec finału WOŚPJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: NaMasce.pl
Jedna mała zmiana może sporo namieszać i skołować niejednego kierowcę. O tym fakcie udowadnia poniższa sytuacja, która została zarejestrowana na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Właściciel osobowego opla zszokował innych zmotoryzowanych. W tym konkretnym przypadku za kierownicą osobówki zasiadał starszy pan, który miał spory problem z nową organizacją ruchu na danym odcinku drogi.Inni uczestnicy ruchu drogowego, którzy w chwili zdarzenia znajdowali się na rondzie, nie mogli spodziewać się takiego obrotu spraw. Szczególnie poszkodowany został kierowca skody, którego auto przyjęło solidne uderzenie w przedni zderzak.Na nagraniu widać, że właściciel corsy jest kompletnie skołowany i nie wie, gdzie ma jechać. Swoją dezorientację chciał zatuszować w interesujący sposób. Postanowił, że przepuści kilku zmotoryzowanych.Jak do tego doszło...? Gdy forma jego taktyki się wyczerpała, zdecydował się na nietypowe rozwiązanie. Postanowił cofnąć na rondzie, uderzając w samochód, który znajdował się tuż za nim.Przez swoją niefrasobliwość oraz brak skupienia, senior doprowadził do kuriozalnego incydentu. Zastanawia fakt, czemu nie zdecydował się na objechanie ronda. Wówczas miałby szanse dostać się do punktu docelowego.Jak się okazuje, posiadanie kamery samochodowej jest niezwykle ważne. Dosłownie w każdej chwili możemy być świadkami nietypowych zdarzeń drogowych. <iframe width="100%" height="544" src="https://www.youtube.com/embed/1sZl4L9ruR4" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konin: 74-latek popełnił samobójstwo na SOR-ze. Prokuratura bada sprawęTusk zapowiada drugą waloryzację. "Nie pozwolimy okraść ludzi z pieniędzy, które im się należą"Paweł Kukiz skomentował swoje taśmy. Zdradził, dlaczego nie chce upadku rządu Źródło: Lord DrogowyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] <iframe width="100%" height="544" src="https://www.youtube.com/embed/1sZl4L9ruR4" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
Kolejny nietrzeźwy kierowca mógł doprowadzić do ogromnej tragedii. Będąc pod znacznym wpływem procentów, szalał na publicznej drodze, a swoją jazdę zakończył na przydrożnym drzewie. Policjanci nie mieli dla niego żadnej litości i zabrali mu prawo jazdy. Pijani kierowcy to wciąż bardzo poważny problem publicznych tras. Ich skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie może prowadzić do wielu niebezpiecznych zdarzeń drogowych. Nie inaczej było w sobotę 22 stycznia bieżącego roku na jednej z olsztyńskich ulic. Kompletnie pijany kierujący siał postrach na drodze, po czym zakończył swoją jazdę mocnym uderzeniem w drzewo. Do zdarzenia doszło w rejonie skrzyżowania ul. Głowackiego i Żołnierskiej. Kierowca osobowego volkswagena prawdopodobnie na skutek niedostosowania prędkości do warunków panujących na drodze, stracił panowanie nad autem. Chwilę później zjechał na przeciwległy pas ruchu, po czym wylądował na chodniku, gdzie zdemolował jeden ze stojących znaków. Swoją brawurową jazdę zakończył mocnym uderzeniem w przydrożne drzewo. Na miejscu bardzo szybko zjawili się funkcjonariusze policji, którzy rozpoczęli swoje dochodzenie. W chwili, gdy podeszli do sprawcy, od razu wyczuli od niego silną woń alkoholu. 44-letni mężczyzna od razu przyznał się do tego, że jakiś czas wcześniej spożywał alkohol. Ostatecznie został on przewieziony do najbliższego szpitala, gdzie pobrano mu krew do niezbędnych badań. Nieodpowiedzialny zmotoryzowany pożegnał się ze swoim prawem jazdy. O jego dalszym losie zdecyduje tamtejszy sąd. Wiadomo, że za jazdę pod wpływem alkoholu grozi surowa kara do nawet 2 lat pozbawienia wolności. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konin: 74-latek popełnił samobójstwo na SOR-ze. Prokuratura bada sprawęTusk zapowiada drugą waloryzację. "Nie pozwolimy okraść ludzi z pieniędzy, które im się należą"Paweł Kukiz skomentował swoje taśmy. Zdradził, dlaczego nie chce upadku rząduJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KMP Olsztyn / STOP PIRAT
Ogromną niecierpliwością, a także dozą kompletnej nieodpowiedzialności wykazał się pewien 19-latek, który na oczach policjantów ominął oczekujące przed przejazdem kolejowym samochody, po czym wjechał na tory. Jak się okazało, młody zmotoryzowany miał sporo na swoim sumieniu. Nie od dziś wiadomo, że nieznajomość prawa szkodzi. W tym przypadku totalną ignorancją w stosunku do przepisów ruchu drogowego wykazał się pewien 19-latek. Przez swoją głupotę wpadł w bardzo poważne tarapaty. Do zdarzenia z jego udziałem doszło w miniony czwartek 27 stycznia w godzinach wieczornych na przejeździe kolejowym przy ulicy Ziemskiej w Zabrzu. Młody kierujący volkswagenem nie miał zamiaru czekać na przejeździe kolejowym, dlatego wyminął poprzedzające go pojazdy i wjechał na tory. O jego bezmyślności świadczy fakt, że zapory niebyły całkiem otwarte, a sygnalizacja świetlna wyraźnie tego zakazywała. Jak się okazało, jego zachowanie zostało bardzo szybko ukarane. Popis młodego kierowcy z bliska obserwowali funkcjonariusze grupy SPEED, którzy znajdowali się w nieoznakowanym radiowozie i chwilę później wkroczyli do akcji, zatrzymując zmotoryzowanego do kontroli. Jak się okazało, nastolatek nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Co gorsza, w przeszłości był już karany za to przewinienie. Nieodpowiedzialny kierujący nie uniknął kary za swoje bezmyślne zachowanie. Za wjechanie na przejazd kolejowy pomimo zamkniętych rogatek, 19-lateko został ukarany mandatem w wysokości 2000 złotych. Fakt, że kierował samochodem bez potrzebnych uprawnień, zmusił funkcjonariuszy do sporządzenia odpowiedniej dokumentacji, która zostanie przesłana do sadu. Młodemu mężczyźnie grozi kara grzywny do 30 tysięcy złotych oraz obligatoryjny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konin: 74-latek popełnił samobójstwo na SOR-ze. Prokuratura bada sprawęTusk zapowiada drugą waloryzację. "Nie pozwolimy okraść ludzi z pieniędzy, które im się należą"Paweł Kukiz skomentował swoje taśmy. Zdradził, dlaczego nie chce upadku rząduJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Zabrze
Kierowca pługopiaskarki wykazał się skrajną bezmyślnością. To, w jaki sposób wykonywał swoją pracę, dosłownie odbiera mowę. Wskutek jego fatalnego zachowania aż 12 osób zostało rannych, a kilkadziesiąt samochodów uległo uszkodzeniu. Oglądając poniższe nagranie, zastanawiamy się nad jedną, zasadniczą kwestią. Jak bardzo jego antybohater nie lubi swojej pracy. To, co zrobił, dosłownie przechodzi wszelkie wyobrażenie. Nie od dziś wiadomo, że nieodpowiednie osoby na nieodpowiednim stanowisku mogą prokurować wiele niebezpiecznych sytuacji. Taki stan rzeczy idealnie obrazuje poniższa sytuacja, która miała miejsce na jednej z amerykańskich autostrad w stanie Ohio. Poniższe nagranie ukazuje sytuację, w której kierujący pługopiaskarką zrzucał śnieg na sąsiednią jezdnię. Warto podkreślić, że w tym samym czasie poruszały się nią inne pojazdy. Materiał wideo udowadnia, że cały incydent był niezwykle niebezpieczny. Ogromna ilość śniegu, a także lody uderzała w samochody poruszające się z niebagatelną prędkością. Finalnie, nieodpowiedzialne zachowanie wyrządziło wiele szkód. Zarządca drogi przekazał, że w wyniku tego zdarzenia uszkodzeniom uległo około 50 samochodów, zarówno osobowych, jak i ciężarowych.Wielu zmotoryzowanych straciło panowanie nad swoimi pojazdami, co doprowadziło do licznych kolizji. Według tamtejszych mediów, poszkodowanych zostało 12 osób. Na szczęście ich życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Dokładnie nie wiadomo, co stało za tak kuriozalnym zachowaniem kierowcy pługopiaskarki. Tuż po zatrzymaniu został on wysłany na testy, które mają odpowiedzieć, czy w chwili zdarzenia znajdował się pod wpływem alkoholu bądź też środków odurzających.Oczywiście biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności tego zdarzenia, poszkodowani kierowcy mogą starać się o odszkodowanie. Mamy nadzieję, że poniesione przez nich straty zostaną odpowiednio zrekompensowane. Warto podkreślić, że poniższy materiał wideo w dobitny sposób ukazuje, że na publicznej drodze w każdej chwili może dojść do niestandardowego incydentu. To właśnie dlatego, warto mieć się na baczności. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konin: 74-latek popełnił samobójstwo na SOR-ze. Prokuratura bada sprawęTusk zapowiada drugą waloryzację. "Nie pozwolimy okraść ludzi z pieniędzy, które im się należą"Paweł Kukiz skomentował swoje taśmy. Zdradził, dlaczego nie chce upadku rząduJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: Viral Hog
Jazda pod prąd to zjawisko, które coraz częściej można spotkać na polskich trasach. W tym przypadku decyduje brak odpowiedniej koncentracji oraz słabe skupienie. W sporej ilości przypadków kierujący przed dłuższy czas nie wiedzą, że popełnili kuriozalny błąd. Spora część osób nie chce przyznać się do popełnionego błędu. Nie od dziś wiadomo, że na publicznych trasach w każdej chwili może dojść do niestandardowych sytuacji. Do kuriozalnego zdarzenia doszło na jednym z odcinków autostrady A1 w kierunku Łodzi. Miał on miejsce w miniony czwartek 27 stycznia w godzinach porannych około 7.30. To właśnie wtedy funkcjonariusze lokalnej policji zostali skierowani na autostradę w rejonie Lisewa, gdzie obsługa trasy zauważyła, że jeden z kierowców pędził po prąd. Drogowcy zauważyli nieprawidłowo jadącą skodę na wysokości węzła w Grudziądzu, jednak kierowca nie reagował na ich sygnały do zatrzymania się.- przekazał podkom. Tomasz Zieliński z kujawsko-pomorskiej policji. Jak się okazało, 49-letni kierowca chciał zjechać z trasy na węźle w Lisewie, oczywiście również "pod prąd". Na szczęście dalszą jazdę uniemożliwiła mu obsługa, przez co właśnie tam zatrzymali go lokalni policjanci. Mężczyzna został poddany badaniu alkomatem, które wykazało, że w chwili zdarzenia był trzeźwy. Nie przyznał się, na którym z odcinków autostrady wjechał "pod prąd". Jego tłumaczenie zszokowało funkcjonariuszy. W rozmowie z mundurowymi zbagatelizował cały incydent, tłumacząc, że "nic się nie stało". Nieodpowiedzialny kierowca stracił swoje prawo jazdy. Dodatkowo policjanci przygotowali specjalną dokumentację o ukaranie go w sądzie. O jego dalszym losie zdecyduje sąd, który może również ukarać kierowcę grzywną w wysokości do 30 tys. złotych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konin: 74-latek popełnił samobójstwo na SOR-ze. Prokuratura bada sprawęTusk zapowiada drugą waloryzację. "Nie pozwolimy okraść ludzi z pieniędzy, które im się należą"Paweł Kukiz skomentował swoje taśmy. Zdradził, dlaczego nie chce upadku rząduJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Policja Kujawsko-Pomorska